Antypolska propaganda historyczna w Federacji Rosyjskiej

2013/01/19

W postkomunistycznej Rosji po krótkim okresie triumfu wolności słowa oraz prawdziwie niezależnych mediów i swobody informacyjnej nastąpił stopniowy powrót do praktyki sterowania informacją przez centralne ośrodki władzy oraz oddziaływania na jej treści i formę pod pretekstem ochrony interesów państwa.

Równolegle z nawrotem do praktyk politycznych z czasów sowieckich wystąpiło trudne do zrozumienia zjawisko nostalgii społecznej za silną, skoncentrowaną, autorytarną władzą, a także za sowieckim stylem myślenia, w którym istniały „jedynie słuszne oceny” i gdzie władza myślała za naród i mówiła w jego imieniu. Rosja zdumiewa nas nie tylko ucieczką od wolności politycznych wyborów, lecz również ucieczką od wolności słowa, myśli i sumienia.

Momentem przełomowym dla wolności słowa w Rosji stał się wybuch wojny w Czeczenii. Władze na Kremlu wraz z lobby wojskowym uzasadniły decyzję użycia siły w Czeczenii koniecznością utrzymania jej w składzie FR groźbą rozkładu struktury państwowej Rosji. Argumentacja Kremla trafiła do przekonania opinii rosyjskiej. Większość Rosjan nie miała wątpliwości co do słuszności decyzji podjętych przez władzę. Co więcej, Kremlowi i lobby wojskowemu udało się stworzyć nastrój patriotycznej obrony interesów państwa oraz w znacznym stopniu zjednoczyć Rosjan wokół akcji wojskowej w Czeczenii.

Poparcie społeczeństwa rosyjskiego dla działań Kremla w Czeczenii, przy początkowo biernej, a potem mało skutecznej postawie niezależnych wobec władz mediów oraz demokratycznych środowisk politycznych, rozzuchwaliło administrację kremlowską. Wykorzystując ustawodawstwo specjalne w warunkach prowadzenia działań wojskowych, władza kremlowska powierzyła koordynację systemu informacji z Czeczenii w ręce dowództwa wojskowego. Propagandziści wojskowi i specjaliści ze służb specjalnych sięgnęli do znanych i wypróbowanych mechanizmów propagandy sowieckiej, z reguły opartej na kłamstwie i dezinformacji. W ten sposób demokratyczna Rosja Jelcyna usankcjonowała kłamstwo i dezinformację, nadając im rangę oficjalnej informacji państwowej. Co więcej, powstał groźny precedens wyłączenia problematyki czeczeńskiej z normalnego obiegu informacyjnego oraz milczącej zgody Kremla na manipulowanie informacją. Zdezawuowano tym samym te wartości, które miały odróżniać demokratyczną Rosję od Związku Sowieckiego.


Demonstracja solidarności z Gruzją
Fot. Archiwum

W epoce Putina ta tendencja rozwinęła się niezwykle szybko w czasie drugiej wojny w Czeczenii. Wprowadzenie embarga na informacje płynące ze zbuntowanej republiki, ocenzurowanie mediów, zawładnięcie siecią stacji telewizyjnych i radiowych oraz większością tytułów prasowych pozwoliło Kremlowi na zapanowanie prawie nad całym rosyjskim rynkiem informacyjnym. W latach 2003?2004 Putin przeprowadził reorganizację odziedziczonego po Jelcynie aparatu propagandowego. Jego celem było przejęcie jeszcze w roku przedwyborczym (2003) bezpośredniej kontroli nad całym systemem informacji i propagandy. Akcję zakończono jednak dopiero po wyborach prezydenckich, w marcu 2004 roku.

Odtąd działalność placówek zajmujących się w szerokim sensie tego słowa informacją (a więc praktycznie cała rosyjska przestrzeń informacyjna) jest kontrolowana przez kremlowskie służby specjalne. Dotyczy to również placówek naukowych, jak instytuty Rosyjskiej Akademii Nauk, uniwersytety, wyższe uczelnie branżowe. Kiedy więc mamy do czynienia z organizowaną akcją, od razu wiadomo, skąd ona wychodzi. W tej dziedzinie nic nie pojawia się przypadkowo, również w przypadku akcji propagandowych skierowanych przeciwko krajom sąsiadującym z Rosją.

Na przestrzeni ostatnich lat akcje propagandowe najczęściej podejmowano przeciwko Polsce i krajom bałtyckim, lecz również w niemałym stopniu przeciwko Gruzji, Ukrainie, Mołdawii, Azerbejdżanowi. Polska i kraje bałtyckie są często atakowane na gruncie historycznym. Antypolska kampania propagandowa, wykorzystująca tematy historyczne, trwa nieprzerwanie od czasów ZSRR. Prowadzona jest tylko z różnym natężeniem, w zależności od uwarunkowań we wzajemnych stosunkach i bieżących problemów politycznych. Od lata 2004 roku (w związku z wejściem Polski do UE oraz poparciem dla proeuropejskiego kierunku na Ukrainie) obserwujemy jej natężenie.

Oprócz oddziaływania na własnych odbiorców celem rosyjskiej propagandy historycznej jest również obrażanie, prowokowanie i rozdrażnianie polskich odbiorców. Te prymitywne zabiegi często odnoszą zamierzony skutek. Do stałych punktów programu działań propagandowych Moskwy należy podważanie ustaleń historycznych dotyczących sprawców dokonania zbrodni katyńskiej. Chodzi tu głównie o próbę weryfikacji oficjalnego stanowiska władz FR, które (od Gorbaczowa do Putina) wielokrotnie przyznawały, że zbrodni katyńskiej dokonało NKWD ZSRR, oraz o skłonienie Kremla do ponownego opowiedzenia się ich za wersją komisji Burdenki, oskarżającej Niemców o jej dokonanie. Spektakularnym przykładem tej akcji jest m.in. książka J. Muchina „Kryminał katyński”, w swoim czasie rozpowszechniana na terenie Dumy Państwowej.


Siła militarna jest najmocniejszym argumentem w rosyjskiej polityce zagranicznej
Fot. Archiwum

Jednocześnie rosyjskie środowiska polityczne, wypierające się faktu dokonania zbrodni katyńskiej przez NKWD, nie rezygnują z poszukiwania „anty-Katynia”, tj. oskarżania strony polskiej o dokonanie zbrodni na Rosjanach, równej Katyniowi. Propagandziści rosyjscy z uporem sięgają po wyeksploatowany i dawno już zdyskwalifikowany przez polskich i rzetelnych rosyjskich historyków wątek o rzekomej eksterminacji jeńców sowieckich w polskich obozach jenieckich podczas wojny 1920 roku. Żeby zilustrować stosowaną przez nich metodę, warto przedstawić znamienną rosyjską publikację łączącą obie sprawy

W styczniowym numerze z 2006 roku gazetki „Dosie”, wydawanej przez służby specjalne FR, pod tytułem „Katyń nie według Goebbelsa” opublikowano rozmowę z Wiktorem Iluchinem, zastępcą przewodniczącego Komitetu Dumy Państwowej FR ds. bezpieczeństwa i jednocześnie szefem Ruchu Poparcia dla Armii i Przemysłu obronnego”. Prowadzący tę rozmowę redaktor naczelny „Dosie”, Jurij Izjumow, na wstępie stwierdził, że cały świat w 2005 roku obchodził 60- lecie zwycięstwa nad faszyzmem i tylko w Polsce, gdzie przy jej wyzwoleniu zginęło 600 tys. żołnierzy radzieckich, Rosję nazywają „najeźdźcą” i „imperium kolonialnym”, czego powodem jest Katyń. „A przecież wszystko jest jasne” – stwierdził Izjumow.

Według niego, raport sowieckiej komisji śledczej, na czele z prezydentem Akademii Nauk Medycznych ZSRR Burdenką, w pełni wykazał, że operacji rozstrzelania „znajdujących się w radzieckiej niewoli polskich oficerów dokonali sami Niemcy, żeby potem przypisać ją radzieckiemu NKWD”. Póki istniał ZSRR, nikt tego nie próbował kwestionować. Dopiero po dojściu Gorbaczowa do władzy i rozpadzie ZSRR wszystkie twierdzenia Goebbelsowskiej propagandy uznano za prawdziwe, a rosyjscy prezydenci przepraszali Polaków, popierając tym samym Goebbelsa – „o czym za życia on sam nie mógł nawet marzyć”. Nie przyszłoim też do głowy, aby najpierw zażądać od „jaśnie wielmożnych panów” skruchy i przeprosin za zgładzenie dziesiątek tysięcy (wg różnych szacunków od 40 do 80 tys.) radzieckich jeńców wojennych w latach 1920-1921.

Po wstępie redaktora „Dosie” W. Iluchin stwierdził, że ciężkie oskarżenia pod adresem ZSRR o rozstrzelanie Polaków w Katyniu są tylko przekonaniami „określonych antyradzieckich i antyrosyjskich kręgów”. Jednak dokumenty, na jakich się one opierają, tj. notatka Berii oraz dwie decyzje KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku o likwidacji byłych polskich oficerów, urzędników, obszarników, policjantów i innych znajdujących się w więzieniach, obozach, wzbudzają poważne wątpliwości co do ich autentyczności. W fałszowaniu dokumentów podczas II wojny światowej wyspecjalizował się bowiem wywiad brytyjski i falsyfikaty te „w burzliwych czasach po śmierci Stalina były umieszczane przez zagraniczną agenturę w partyjnych archiwach”(sic!).

Takie „wyjaśnienie” proweniencji notatki Berii oraz decyzji KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku najlepiej ilustruje merytoryczny poziom wypowiedzi Iluchina. Nie chodzi tu jednak o ignorancję czy zanik krytycznego myślenia, lecz o zaplanowaną akcję polityczną. Iluchin i jego koledzy z Dumy Państwowej Julij Kwicinskij (były wiceminister spraw zagranicznych i ambasador ZSRR w RFN) oraz deputowany Andriej Sawielew zaraz potem kontynuowali rozpoczęte przez „Dosie” działania. Z ich wypowiedzi na zwołanej wspólnie z redakcją „Dosie” konferencji prasowej niedwuznacznie wynikało, iż otwarcie zmierzającą do postawienia na forum publicznym sprawy rewizji oficjalnej rosyjskiej oceny zbrodni katyńskiej. Jednoczenie podjęli tam wątek „anty-Katynia”, tj. kwestię rzekomych „polskich zbrodni popełnionych na jeńcach radzieckich w latach 1920?1921”. Wymienili przy tym liczby od 40 do 80 tys. rzekomo zamordowanych przez Polaków jeńców sowieckich.

Zagadnienie losu jeńców sowieckich w polskich obozach jenieckich w latach 1919-1921 oraz ich rzekomej eksterminacji jest drugim, obok prób dokonania rewizji sprawy zbrodni katyńskiej, najczęściej wykorzystywanym wątkiem przez antypolską propagandę w Rosji. Przy czym on wzbudza zainteresowanie nie tylko propagandy antypolskiej, lecz również stanowi przedmiot dyskusji, debat oraz wspólnych prac historyków polskich i rosyjskich. Warto może dlatego nieco bliżej się temu przyjrzeć.

Mało znany i tylko marginalnie poruszany w ZSRR problem losu radzieckich jeńców wojennych w polskich obozach jenieckich w latach 1919-1924 pojawił się w rosyjskiej publicystyce i literaturze historycznej w latach 90., w kontekście ujawnienia przez Gorbaczowa i Jelcyna prawdziwych sprawców zbrodni katyńskiej. Na łamach gazet i czasopism rosyjskich ukazało się wówczas szereg publikacji pod wymownymi tytułami: „Na długo przed Katyniem”, „Strzałkowo – polski Katyń”, „Tuchola – obóz śmierci”, których autorzy oskarżyli stronę polską o eksterminację w latach 1919-1921 od 40 do 80 tys. jeńców radzieckich w polskich obozach jenieckich.

Odezwali się również rosyjscy historycy. W wydanej w 1994 roku pracy pt. „Polsko-radziecka wojna 1919-1920” Irina Michutina podała, że ogólna liczba jeńców radzieckich w niewoli polskiej w latach 1919-1922 wynosiła 165,5 tys., z czego ok. 83,5 tys. zostało zamordowanych lub umarło z chorób i wycieńczenia. W ślad za książką Michutiny ukazały się inne prace na ten temat, których autorzy podawali różne liczby wziętych do niewoli (od ok. 100 tys. do 180 tys.) oraz liczby zmarłych lub rzekomo zamordowanych w polskich obozach ? od 40 do 80 tys.

Na kanwie uroczystości w Katyniu, w kwietniu 2000 roku ukazał się w „Parłamientskoj Gazietie” (organie Zgromadzenia Narodowego FR) artykuł Piotra Pokrowskiego pod wymownym tytułem „Szablą i mrozem – 80 lat temu dziesiątki tysięcy czerwonoarmistów zginęło w polskich obozach koncentracyjnych”. Do oskarżeń Pokrowskiego przyłączyli się wkrótce inni publicyści i politycy; w „Niezawisimoj Gazietie” Ksienia Fokina oraz gubernator Obwodu Kemerowskiego Aman Tulejew, którzy w bardziej lub mniej napastliwym tonie podjęli wątek rzekomej eksterminacji przez władze polskie jeńców sowieckich.

Ta wyraźnie sterowana kampania prasowa, oskarżająca stronę polską o eksterminację jeńców radzieckich, wywołała replikę z naszej strony. 19 października 2000 roku „Niezawisimaja Gazieta” opublikowała artykuł najlepszego polskiego znawcy tego zagadnienia prof. Zbigniewa Karpusa z Uniwersytetu Toruńskiego pt. „Jeńcy zapomnianej wojny. Polskie obozy dla czerwonoarmistów 1919?1921, prawda i domysły”, w którym autor dobijająco przekonywał, że w Polsce żadnej eksterminacji jeńców sowieckich nie dokonano, a w obozach jenieckich na skutek chorób (epidemia tyfusu, czerwonki i grypy) zmarło maksymalnie 16-18 tys. jeńców radzieckich, z czego ok. 8 tys. w Strzałkowie, ok. 2 tys. w Tucholi i ok. 6-8 tys. w innych obozach.

Artykuł prof. Karpusa wywołał w Rosji dyskusję i polemiki trwające praktycznie do dziś. Poważni historycy rosyjscy przyznawali mu rację, choć chętniej czynili to na naszym gruncie niż w Rosji, jak np. prof. Giennadij Matwiejew z Uniwersytetu Moskiewskiego w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” (14?15 sierpnia 2003 r.). Lepsza atmosfera w stosunkach polsko-rosyjskich jesienią 2000 roku sprzyjała podjęciu próby wyjaśnienia na gruncie naukowym zagadnienia losu jeńców radzieckich w polskich obozach jenieckich w latach 1919–1921. Z taką inicjatywą wystąpiła ze strony polskiej Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych oraz ze strony rosyjskiej Zarządu Archiwów Rosyjskich.

Opublikowane w polsko-rosyjskim zbiorze dokumentów „Czerwonoarmiści w polskiej niewoli w 1919-1922”, (wyd. w Warszawie i Moskwie w 2004 roku), materiały nie tylko wyjaśniły szereg dyskusyjnych kwestii, lecz przede wszystkim definitywnie rozstrzygnęły problem, że strona polska nigdy i w żadnej formie nie prowadziła eksterminacji sowieckich jeńców wojennych. Co więcej, dokumenty te potwierdziły, że Polska na miarę niezwykle trudnych warunków wojennych starała się sumiennie wypełniać wszystkie obowiązujące normy i międzynarodowe standardy cywilizowanego traktowania jeńców wojennych. Potwierdził to także ze strony rosyjskiej prof. Giennadij Matwiejew, który we wstępie do rosyjskiej wersji tego zbioru dokumentów napisał:

„Na przestrzeni lat 1919?1920 w Polsce ukształtował się rozwinięty system zajmowania się sprawami jeńców Armii Czerwonej. W 1919 roku została utworzona specjalna komisja parlamentarna, kontrolująca sytuację uwięzionych, jeńców wojennych oraz internowanych. Polacy w latach 1919-1920 niejednokrotnie dawali zezwolenie na wizytowanie ich. Stałe obozy dla jeńców odwiedzali przedstawiciele sojuszniczych misji wojskowych, organizacji społecznych, na przykład Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Młodzieży Amerykańskiej (YMCA), Czerwonego Krzyża i nawet Ligi Narodów. W tym czasie możliwość zajmowania się losem jeńców radzieckich otrzymał Rosyjski Czerwony Krzyż. Mieli oni (jeńcy) możność zaspakajania swoich potrzeb religijnych, uczestniczenia w kursach dla analfabetów, czytania polskich i rosyjskich gazet, w tym wydawanych również w obozach, uczestniczenia w amatorskim ruchu artystycznym (chóry, kółka dramatyczne), chodzenia do kina. W obozach działały bufety”.

Ten wspólny polsko-rosyjski zbiór dokumentów postawił kropkę nad „i” w naukowej dyskusji na temat losu jeńców radzieckich w Polsce. Natomiast nie zapobiegł on antypolskim wypadom i oskarżeniom Polaków o dokonanie eksterminacji jeńców wojny 1920 roku. Choćby w wypowiedziach Gubernatora Obwodu Kemerowskiego Amana Tuliejewa.

Przy okazji obchodów 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej przedmiotem ataku propagandy antypolskiej stały się Armia Krajowa i powstanie warszawskie. Na portalu internetowym (strana.ru) zamieszczono w styczniu 2005 roku tekst Natalii Jelisiejewej „60- lecie zwycięstwa”, która pisząc o operacji Wisła?Odra, stwierdziła, że wojska sowieckie spotkały się z nieoczekiwanym oporem ze strony polskich nacjonalistów i wyzwalając Polskę w 1944 roku, „starły się z dobrze uzbrojonym i aktywnym przeciwnikiem – tak zwaną Armią Krajową (AK)”, która w czasie okupowania Polski przez faszystowskie Niemcy znajdowała się „w pasywnej konspiracji. […] Bojowa działalność Armii Krajowej przeciągnęła się na okres po zakończeniu wojny i zwycięstwie nad Niemcami. W archiwach zachowały się dokumenty, w których przytaczane są przykłady aktów terrorystycznych przeciwko armii radzieckiej i miejscowej ludności.

Swoje wywody autorka kończy konkluzją, że obecnie „w Polsce, zachodniej Ukrainie i zachodniej Białorusi (sic!) wokół Armii Krajowej powstała aureola patriotów, bohaterów narodu polskiego, walczących z okupantami. Pytanie ? tylko z jakimi? Należy zaznaczyć więc, że Armia Krajowa, występująca pod hasłami niepodległości Polski, działała metodami kryminalnymi – a w jej arsenale był terror, zabójstwa, grabieże. Przy czym działania ťnacjonalistówŤ skierowane były nie tylko przeciwko wojskowym radzieckim, lecz cierpiała od nich także ludność polska”.

Na zakończenie przykład propagandy antypolskiej, dotyczącej bieżących stosunków polsko-rosyjskich i Polski współczesnej. W miesięczniku „Rossijskaja Fiedieracija ? Siegodnia”, nr 11 (czerwiec 2006), oficjalnym organie Zgromadzenia Federalnego Parlamentu FR, ukazał się artykuł Anatolija Szapowałowa pt. „Czetwiortaja Riecz Pospolita naczynajetsia…”, poświęcony sytuacji politycznej w Polsce oraz różnym aspektom stosunków polsko-rosyjskich. Z artykułu wyłania się obraz Polski wichrzącej w Europie, megalomańskiej, żyjącej przeszłością i marzeniami o minionej wielkości. A przy tym nieprzyjaźnie nastawionej do sąsiadów – szczególnie do Rosji, przepełnionej agresywną antyrosyjską fobią, niewdzięcznej i nieczułej na przejawy rosyjskiej życzliwości wobec Polaków. Autor pisze, że jeśli się obejrzeć wstecz, to „Polska zawsze była swojego rodzaju heretykiem (sic!) (wyrzutkiem?) Europy, przynoszącym dyskomfort i kłopoty, przede wszystkim swoim sąsiadom. Dziś ten 38-milionowy kraj tęskni za czasami, kiedy jego granice rozciągały się od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, a w Moskwie rządził Polak”. Stąd u Polaków bierze się pragnienie „zgalwanizowania minionej wielkości”, wyrażające się w pretendowaniu do roli mocarstwa regionalnego. Osiągnięcie tego własnymi siłami nie jest łatwe, inaczej wygląda to jednak, jeśli zamieni się starszego (moskiewskiego) brata na wielkiego waszyngtońskiego brata.

Prowadzonych w FR antypolskich akcji propagandowych, sięgających zarówno do historii, jak i odnoszących się do współczesności, z pewnością nie można i nie należy przeceniać, lecz nie wolno ich lekceważyć. Najbardziej chyba niepokojący jest fakt inspirowania i koordynowania tych działań przez władze rosyjskie, a także gotowość niektórych rosyjskich środowisk politycznych do rozdmuchiwania antypolskich nastrojów oraz poddawania próbom rewidowania dawno już rozstrzygniętych spraw. I to bez żadnego zażenowania w posługiwaniu się absurdalnymi kłamstwami, prowokacyjnymi oskarżeniami oraz obraźliwymi dla Polski i Polaków stwierdzeniami. Nasuwa to niepokojące podejrzenie, że mamy do czynienia ze świadomymi próbami destabilizowania stosunków polsko-rosyjskich na delikatnej płaszczyźnie emocji społecznych i nastawienia przeciwko sobie obu narodów.

Niestety, można odnieść wrażenie, że pewne koła w Federacji Rosyjskiej są zainteresowane utrzymywaniem i pogłębianiem atmosfery wrogości w relacjach polsko-rosyjskich dla celów, których jedynie można się domyślać. Oby te domysły się nie potwierdziły. Polska jest bowiem żywotnie zainteresowana dobrymi stosunkami z Rosją. Ale z Rosją normalną, nieodwołującą się do zakłamanej propagandy sowieckiej i niesięgającą po wyprodukowane w ZSRR fałszerstwa, urągające wiedzy historycznej i zdrowemu rozsądkowi.

Stanisław Gregorowicz

Artykuł ukazał się w numerze 02/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej