Autorytety młodych

2013/01/12

Jan Paweł II szanował tak samo wielkich tego świata, jak i ubogich, 25 lutego 1979 roku udzielił ślubu córce zamiatacza ulic Vittori Janni

Mówiąc o autorytetach współczesnej młodzieży, można zadać pytanie, czy młodzież w ogóle je posiada. Chodzi tu nie tylko o autorytety tradycyjne (Kościół, rodzina), ale konkretne osoby nie będące idolami ze świata popkultury. Wszak mówi się, że żyjący dzisiaj młodzi ludzie nie mają żadnych autorytetów. A przecież człowiek potrzebuje pewnych drogowskazów, wzorców, wskazówek.

Czy rzeczywiście młodzież przełomu tysiącleci nie posiada żadnych autorytetów? Wszyscy przecież pamiętamy reakcje młodych po śmierci Papieża. Reakcje studentów, osób wierzących, szalikowców, przeciwników Kościoła, narkomanów… Często dla wielu z nich samych były one zaskoczeniem. W pewnym momencie ze zdziwieniem odkryli, że był ktoś, kto był dla nich ważniejszy niż myśleli.

Jan Paweł Wielki

Ten Ktoś to największy autorytet młodzieży. Żaden wykonawca muzyki pop czy rock nie potrafił zgromadzić młodych w takiej ilości, jak Jan Paweł II. Udawało mu się to, ponieważ wiedział, że młodzież chce, aby od niej wymagał. „Wszelkie poszukiwania człowieka są w rzeczywistości poszukiwaniami Boga” – napisał kiedyś. A młodzi przychodzili do niego także dlatego, iż czuli, że tylko w spotkaniu z nim znajdą wartości, które ich „uskrzydlą”. Poza tym spotykali się z autentycznością, z brakiem rozdźwięku między słowami a czynami.

Andre Frossard powiedział o Papieżu: „Ten człowiek pokój czyniący do tego stopnia wierzy w ludzi – łącznie z tymi, co na niego podnoszą rękę – że mógłby wzbudzić w nich chęć zawierzenia ludziom. I do tego stopnia wierzy w Boga, że przywróci im – być może – pragnienie takiej wiary, jaka jest jego udziałem. Taki jest ten Papież.” Taki właśnie był, wielu zarażał ufnością, a kiedy trzeba było także i humorem.

Zawsze pełen pokory, śpieszący z przebaczeniem, zatopiony w rzeczywistości duchowej, pochylający się nad najmniejszymi, mający czas dla każdego. Ci, którzy mieli okazję spotkać się z nim, opowiadają, że czuli, iż podczas rozmowy Jan Paweł II jest tylko dla nich, mówi tylko do nich, istnieje dla niego jedynie ta dana chwila. Szanował tak samo wielkich tego świata, jaki ubogich, 25 lutego 1979 roku udzielił ślubu córce zamiatacza ulic Vittori Janni.

Marek Kotański

Całe jego życie było właściwie „dawaniem siebie innym”, miłosiernym pochylaniem się nad bliźnimi. Ale sam Kotański twierdził, że nie zawsze był dobry: „Starałem się być dobry, ale dziś wiem, że nie umiałem tego robić, dopóki nie przeżyłem przed kilku laty spotkania z Bogiem”.

To był zwrot w jego życiu. Po nawróceniu zapragnął „wykorzystać swój autorytet wśród młodych ludzi” i oświadczył im „że Jezus jest jego drogowskazem”. To przede wszystkim wśród młodzieży u progu nowego tysiąclecia postanowił stworzyć „wielki ruch czynienia dobra”, ponieważ – jak pisał – jest ono z natury rzeczy czyste.

„Kotan” pomagał bezdomnym, narkomanom, chorym na AIDS, samotnym matkom, niepełnosprawnym dzieciom, ludziom starszym i chorym. Inicjował akcje będące nowymi sposobami pomnażania dobra w świecie. Dzisiaj założone przez niego ośrodki pomagają kilkunastu tysiącom ludzi. Modlił się, żeby otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla: „Mając milion dolarów, wybudowałbym wielkie Centrum Pomocy Bliźnim, w którym tysiące ludzi znalazłoby opiekę i pomoc.” Ten wielki człowiek powtarzał, że wszystko, co robi, czyni dla Jezusa, On dodawał mu sił do niesienia nieustannej pomocy. Poza Chrystusem wzorem postępowania dla niego byli święty Franciszek i Brat Albert: „Nie byłbym godny nawet stóp im całować, ale staram się choć w tysięcznej części ich naśladować.”

Brat Roger

Roger Louis Marschaue (przyszły brat Roger) nie zawsze był osobą wierzącą. Nawrócił się w czasie studiów, a po ich ukończeniu został pastorem. W 1940 roku założył głośną Wspólnotę z Taize. Później przyłączyli się do niej bracia katoliccy. Tak powstała pierwsza wspólnota ekumeniczna. W 2004 roku na organizowane przez wspólnotę Europejskie Spotkania Młodych przyjechało do Lizbony 40 000 młodych ludzi. Modlili się razem z bratem Rogerem, milczeli i słuchali jego słów, które dotyczyły między innymi pokoju i przebaczenia. Nikt wtedy nie wiedział, jak straszną śmiercią zginie rok później założyciel wspólnoty. Żal zgromadzonych na modlitwie, a zarazem duchowa wiara młodych w Jego obecność, w trwanie Jego myśli, postawy pokory i niezatartej miłości, jeszcze raz podkreśliły, że życie pokolenia JP II ma sens, ma sens…

Kardynał Kasper powiedział o nim na pogrzebie: „Poprzez swoją obecność, słowa i przykład, brat Roger promieniował miłością i nadzieją, ponad podziałami tego świata (…). Dla brata Rogera oczywiste było wzajemne przenikanie się miłości Boga i miłości ludzi, modlitwy i zaangażowania, kontemplacji i działania. Dla wielu (…) był kimś więcej niż przewodnikiem czy mistrzem duchowym. Był jak ojciec, jak odbicie Ojca Przedwiecznego i Jego uniwersalnej miłości.” Kardynał zauważył też, że założyciel Wspólnoty z Taize chciał „otworzyć swoje serce zakonnika (…) na przyjęcie młodych ludzi z całego świata, na ich poszukiwania i nadzieje, na ich radości i cierpienia, na ich wędrówkę po drogach wiary i życia”. Przypomniał również fragment ostatniej książki brata mówiący o tym, że jeśliby tylko mógł, to pojechałby na krańce ziemi, by powtarzać wciąż, jak bardzo ufa młodym pokoleniom.

 

Hubert Czarnocki

Artykuł ukazał się w numerze 1/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej