Z prof. dr hab. Krystyną Heską-Kwaśniewicz, znawczynią literatury Zofii Kossak-Szczuckiej, rozmawiają Alina Kostęska i Alicja Berger-Zięba.
A.B. Przez wiele lat swej pracy badawczej zajmowała się Pani problematyką Śląska. Skąd więc zainteresowanie Zofią Kossak, która dopiero w późniejszym okresie osiadła na śląskiej ziemi?
Jestem harcmistrzynią, a harcerstwo stanowi prostą drogę do Zofii Kossak, która na Śląsk przybyła w Dwudziestoleciu. Pierwszą jej książką, którą przeczytałam, a która zapadła mi głęboko w serce, jest Laska Jakubowa. Jest w tym reportażu wszystko, co kocham – harcerstwo, krajobraz, góry, przyjaźń i literatura. Potem przyszły kolejne utwory, w tym ta najulubieńsza, czyli Błogosławiona wina. Duża część dorobku pisarskiego autorki Nieznanego kraju podejmuje tematy śląskie, więc z czasem i one trafiły na mój warsztat.
A.B. Dlaczego Z. Kossak tak umiłowała tę śląską ziemię? Przecież po powrocie z emigracji w 1957 r. mogła się osiedlić w różnych miejscach kraju.
To temat bardzo obszerny, trudny do streszczenia w kilku zdaniach. Pisarka przyjechała na tę ziemię bardzo pokaleczona, po utracie domu rodzinnego na Kresach. Dotknęła wtedy dna ludzkiego upodlenia. Na Śląsku Cieszyńskim znalazła się właściwie przypadkowo – przyjechała z rodzicami i synami do swego stryja Wojciecha Kossaka, sławnego malarza. Nie mieli się gdzie podziać. W nocy rodzice Zofii postanowili popełnić samobójstwo, by nie być dla Wojciecha ciężarem, jednak wcześniej od kogoś usłyszeli, że na Śląsku Cieszyńskim, w Górkach Wielkich znajduje się opuszczony dwór (był 1922 r.). Piękne pejzaże i niezwykli ludzie spowodowali, że Kossakowie bez wahania przyjęli propozycję zamieszkania. O tych ludziach i miejscach pisarka do końca wypowiadała się niezwykle ciepło. Silnie związała się z Kościołem lokalnym, o czym świadczy kronika góreckiego kościoła. Znalazła tutaj po prostu swoje miejsce na ziemi.
A.K. Jest Pani Profesor dla mnie kobietą zafascynowaną życiem i twórczością Z. Kossak. Czy znalazła Pani w jej biografii takie wątki, które pasują także do Pani życia?
Z. Kossak miała czworo dzieci (tragicznie straciła Julka, gdy ten miał 10 lat). Ja mam trójkę, które są centrum mojego świata i moją życiową inspiracją, bo najważniejsza dla mnie jest rodzina. W życiu Zofii Kossak wątek macierzyństwa jest bardzo ważny.
Gdy Melchior Wańkowicz zapytał, co robi z dziećmi, gdy pisze, odparła z oburzeniem: „Jak to, co robię? Łażą mi po biurku. Wtedy najlepiej się pisze…”
Bardzo jestem wrażliwa na krajobraz i pisarka też była. Szczególnie jednak zachwycił mnie Rok polski, najpiękniejsza książka o polskiej ziemi, jaką znam. Wspaniałe opisy przyrody dowodzą siły jej talentu. Do Roku polskiego wracam bardzo często.
A.B. Jaką matką była Kossak – raczej wymagającą czy ciepłą i wyrozumiałą?
To trudne pytanie, łatwo je spłycić. Autorka Krzyżowców wyjeżdżała w celach badawczych na długie okresy i dziećmi opiekowała się niania. Ale za matką tęskniły, tak wspominała córka, Anna Szatkowska. Jednak dzieciom niczego nie brakowało, przecież była jeszcze babcia – Anna Kossakowa. Wielką tragedią Zofii Kossak była śmierć Julka, synka z pierwszego małżeństwa.
A.K. Rozmawiamy w tak ważnym roku dla naszej historii, w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Gdyby pisarka pojawiła się w naszych czasach, czy byłaby zadowolona z takiej Polski?
Nie odpowiem za nią. Wiem jednak, że dla Kossak liczyła się Polska. A co my z tą Polską robimy – to już jest całkiem inna sprawa. W książkach Ku swoim czy Roku polskim wyraża głęboką miłość do kraju, zachwyt nim. Jej patriotyzm to nie patriotyzm na sztandary. On się przejawia w umiłowaniu człowieka, krajobrazu i historii…
A.K. Czyli to jest taka dobra miłość, spokojna…
Dla mnie tak. Rzetelna, pracowita i odpowiedzialna. Trzeba też z całą mocą przypomnieć o jej proteście przeciw mordowaniu Żydów w czasie II wojny światowej, o „Żegocie”; na jej oczach, na oczach całego świata ginął naród, a pisarka ostrzegała, że z obojętności wobec tego zła zostaniemy kiedyś rozliczeni. Pisała: „Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy”.
A.K. Można powiedzieć, że Zofia Kossak to autorka trochę zapomniana, trochę niedoceniona…
Zapomniana przez elity chyba nie. Pamiętam szeroki wywiad w „Odrze” z prof. J. Tazbirem we wrześniu ub.r. Padło pytanie o powieść historyczną, a uczony zachwycał się Złotą wolnością. „Jak to się czyta!” – mówił. Winy upatrywałabym w systemie szkolnym, niedostatku rzetelnego kanonu.
A.B. W tym kontekście zapytam, jak można by skuteczniej spopularyzować twórczość Kossak? Ja skończyłam polonistykę – na studiach nie było mowy o twórczości tej pisarki; słabo też funkcjonuje w obiegu czytelniczym. Może jej pisarstwo jest anachroniczne i nie pasuje do współczesnych zainteresowań czytelników?
Może, ale widziałabym jeszcze inny powód. Raczej chodzi o zaniedbanie władz oświatowych – brak książek pisarki w lekturach szkolnych. Pamiętam kiedyś moją wizytę w podstawówce. Opowiadałam dzieciom o Przygodach Kacperka, góreckiego skrzata, według mniej najpiękniejszej polskiej baśni. Dzieci słuchały mnie z otwartymi buziami. Niestety, w szkolnym księgozbiorze nie było tego tytułu. Zmarnowana szansa czytelnicza! Do lektur licealnych włączyłabym też Nieznany kraj, zwłaszcza na Śląsku. Programy układa chyba ktoś niezbyt dobrze znający polską literaturę i nie dotyczy to jedynie autorki Bursztynów.
A.K. Pani Profesor, w tym roku Stowarzyszenie w sposób szczególny promuje osobę i twórczość Zofii Kossak z uwagi na 50. rocznicę jej śmierci. W wielu naszych oddziałach odbędą się spotkania i konferencje. Oddział w Opolu w ramach tej inicjatywy organizuje 15 maja w Bibliotece Śląskiej konferencję poświęconą życiu i twórczości pisarki. Będzie można także nabyć utwory wydane przez Instytut Wydawniczy PAX. Co jeszcze, jako Stowarzyszenie, możemy zrobić?
Wszystko zależy od dobrej promocji. Wydawnictwo powinno postawić głównie na promocję, a nie tylko na edycję. Dobra promocja we wszystkich mediach to już połowa sukcesu. Każdemu spotkaniu poświęconemu Zofii Kossak powinny towarzyszyć stoiska z jej książkami. Napiszcie jako Stowarzyszenie do Ministerstwa Oświaty prośbę o uwzględnienie książek Zofii Kossak w kanonie lektur. Nie mamy się czego wstydzić – jej twórczość była tłumaczona na większość języków europejskich.
A.B. W dobie spadku czytelnictwa w jaki sposób zachęciłaby Pani do czytania utworów pisarki? Co jest najpiękniejszego w jej twórczości?
Przede wszystkim fascynująca fabuła – dynamiczna i pełna napięć. Jest cała galeria postaci – ludzi błądzących, przeklinających, cierpiących w milczeniu, upadających, podnoszących się. Ludzi z krwi i kości. Opisy są sugestywne, sensualistyczne. Autorka w sposób niezwykły pokazuje walkę dobra ze złem, temat przecież uniwersalny. Warto sięgnąć po Króla trędowatego, jeśli ktoś szuka mocnych wrażeń.
A.B. Czyli tematyka uniwersalna…
Owszem. Książki Zofii Kossak wciąż żyją, czego potwierdzeniem jest obecność jej utworów na portalach czytelniczych, gdzie ciągle toczą się dyskusje. Żal mi ludzi, którzy nigdy z jej powieściami się nie zetknęli, bo to kontakt z pięknym, dobrym słowem. Wiemy wszyscy, że właśnie na początku było Słowo…
A.B. A jak pisarka przeżywała wiarę, jaki był jej stosunek do religii?
To trudne pytanie i nie chcę go spłycić. Temat zawiły i trudno w tak krótkim czasie go rozwinąć. Pisarka sama mówiła, że świętość sprowadza się do rzeczy bardzo prostej: „…miłować Boga i ludzi…”, prosto, zwyczajnie i to wystarczy. Z goryczą pisała o katolikach, którzy „nienawidzą niektórych bliźnich, równie mocno, jak miłują Boga”. Po wojnie proboszczem w Górkach był ks. Szczepan Wróbel. Zbierał pamiątki po pisarce i stwierdził, że wszystkim życzyłby takiej parafianki. Biskup Herbert Bednorz, który prowadził pogrzeb Zofii Kossak, powiedział, że „była zbudowaniem dla swoich”.
A.K. W biografii Kossak prawie nie ma informacji o jej praktykach religijnych…
Dla mnie to jest oczywiste, człowiek modli się życiem, niekoniecznie na klęczkach. Pisarka uczestniczyła żywo w życiu kościoła góreckiego, choćby przez wsparcie finansowe parafii. Nie było w niej nic z dewocji, z pokazowej religijności. Bardzo kochała Matkę Bożą, a opis obrazu kodeńskiego wzrusza także dzisiaj. I nie jedyny to obraz Bożej Rodzicielki w pisarstwie Zofii Kossak. Cenił jej pisarstwo Jan Paweł II i poświadczyła to Wanda Półtawska w Beskidzkich rekolekcjach.
Krystyna Heska-Kwaśniewicz – prof. dr hab. (prof. zw. w Uniwersytecie Śląskim), wybitna uczona, ceniony nauczyciel akademicki, harcmistrzyni. Zajmuje się współczesną literaturą polską, twórczością m.in. Gustawa Morcinka, Zofii Kossak, Juliana Przybosia, Aleksandra Kamińskiego. Posiada znaczący dorobek z zakresu literatury dla dzieci i młodzieży oraz dziejów śląskiego harcerstwa. W 2017 r. otrzymała nagrodę metropolity katowickiego „Lux ex Silesia” oraz uniwersytecką nagrodę „Pro Scientia et Arte” przyznaną w uznaniu wybitnych osiągnięć naukowych i dydaktycznych.
Nagroda metropolity katowickiego “Lux ex Silesia”, którą prof. Krystyna Heska-Kwaśniewicz otrzymała w 2017 r. Fot. archiwum prywatne pani profesor.
mak