Fatima na nowo odczytana

2013/01/21

Przesłanie podroży Ojca Świętego Benedykta XVI do Portugalii, która odbyła się 11 -14 maja, wyraźnie pokazało, że europejscy chrześcijanie muszą każdego dnia odważnie świadczyć, iż poza Chrystusem „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”. Następca św. Piotra przypomniał mieszkańcom Półwyspu Iberyjskiego, że życie w nowoczesnym, pluralistycznym społeczeństwie nie może oznaczać zgody na moralny relatywizm i obojętność wobec wartości.

Portugalia, podobnie jak inne łacińskie kraje Europy, od początków swojego istnienia była ściśle związana z wiarą chrześcijańską. Przez wieki to właśnie z tamtejszych portów nad Atlantykiem promieniowała na pozostałe kraje i kontynenty siła Ewangelii, którą z zapałem szerzyli liczni misjonarze i świeci. Lizbonę i Porto rozsławiły imiona św. Antoniego Padewskiego (przez większość niesłusznie kojarzonego wyłącznie z Włochami, gdzie spędził znaczną część życia) czy św. Jana de Brito. Już w XV wieku papież Pius II nadał władcom iberyjskiej krainy tytuł „najwierniejszych” (łac. Rex fidelissimus). Portugalski „kręgosłup religijny” zaczął wyraźnie niedomagać pod wpływem prądów Wieku Świateł i idei Rewolucji Francuskiej. Instytucja portugalskiej monarchii, będącej niegdyś istotnym filarem europejskiej christianitas, ewoluowała w XIX wieku na pozycję oświeconego liberalizmu, co w konsekwencji doprowadziło do jej demontażu i ustanowienia przed równo stu laty republiki. Oparła ona swoje fundamenty ustrojowe o wzorowany na laicyzmie francuskim model głębokiego rozdziału Kościoła od państwa. W czasie ogólnego zamętu I wojny światowej i widma rewolucji w wielu krajach Starego Kontynentu, piszący prosto po krzywych liniach ludzkiego życia Pan Czasu obdarzył jednak Portugalczyków olbrzymią łaską – objawieniami Przenajświętszej Pani z Fatimy. Orędzie przekazane skromnym pastuszkom w 1917 roku nie dotyczyło tylko spraw portugalskich, lecz obejmowało swoim uniwersalizmem losy całego Kościoła i ludzkości. Po raz kolejny niewielki geograficznie kraj na peryferiach Europy stał się wielkim, duchowym centrum wiary, oddziałującym na cały świat, zapowiadający ostateczny triumf Niepokalanego Serca Maryi.


W Fatimie Benedykt XVI wskazał, że Słowo Boże nie jest mitologią przeszłości, ale objawiło się wszystkim w pełni czasów.
Fot. Artur Stelmasiak

Losy cywilizacji w świetle Fatimy

Bezpośrednie owoce Fatimy w życiu społecznym Portugalii pojawiły się w niecałą dekadę po objawieniach. Dzięki długoletnim rządom Antonio de Oliveiry Salazara, którego system polityczny (port. Estado Novo – Nowe Państwo) został oparty na zasadach katolickiej nauki społecznej, iberyjskie państwo zerwało z laickim liberalizmem oraz uchroniło się od tragedii II wojny światowej, nazizmu i komunizmu. Jako wotum dziękczynne za tę łaskę władze państwowe wraz z Kościołem ufundowały w 1959 roku monumentalny pomnik Chrystusa Króla w Almadzie, niedaleko od Lizbony. Postać Zbawiciela stojąca nad brzegiem rzeki Tag, na 75-metrowym postumencie, wydaje się rozciągać ręce nad całym Półwyspem Iberyjskim i zapewniać jego mieszkańców, iż to do Boga należy zawsze pierwsze i ostatnie słowo w ludzkiej historii.

Po zmianie systemu władzy w wyniku tzw. rewolucji goździków w 1974 roku Portugalia dołączyła do kręgu zachodnioeuropejskich demokracji, czemu jednak towarzyszyła postępująca laicyzacja społeczeństwa i wzrost konsumpcyjnego stylu życia. Te negatywne tendencje przybrały szczególne nasilenie w ostatnich latach. Niedługo przed wizytą Benedykta XVI socjalistyczny rząd premiera Jose Socratesa i parlament przyjęły ustawę o legalizacji „małżeństw” homoseksualnych. W kilka dni po wyjeździe papieża nowe prawo podpisał centroprawicowy prezydent Aníbal Cavaco Silva, przez co Portugalia dołączyła do grupy pięciu państw europejskich uznających związki jednopłciowe w świetle prawa cywilnego. Czyżby więc Portugalczycy zapomnieli o swojej tożsamości i chrześcijańskim dziedzictwie? Czy przesłanie z Fatimy zostało zakwestionowane? Wątpliwości na ten temat rozwiał sam Benedykt XVI. Na pokładzie samolotu lecącego do Lizbony udzielił wywiadu, w którym przyznał, iż budząca wciąż szereg domysłów i kontrowersji treść III Tajemnicy Fatimskiej ostrzega przed kryzysem moralnym i wewnętrzną słabością w łonie samego Kościoła. Słabość ta dotyczy nie tylko duchowieństwa, lecz i laikatu, który ma coraz mniej odwagi, aby przeciwstawić się dekadenckim tendencjom cywilizacyjnym na Starym Kontynencie, zdającym się coraz bardziej zapominać o Bogu i jego przykazaniach.

Gdy sól wietrzeje

Już podczas ceremonii powitania na lizbońskim lotnisku Ojciec Święty przypomniał, iż w 1917 roku Portugalia stała się „oknem nadziei, którą Bóg otwiera, kiedy człowiek zamyka drzwi – aby naprawić w ramach rodziny ludzkiej więzi solidarności braterskiej oparte na wzajemnym uznawaniu jednego i tego samego Ojca”. Papież wyraźnie wskazał, iż Kościół nie jest ruchem politycznym, który w ramach współzawodnictwa z ideologią laicką chce zdobyć jak najwięcej stronników, lecz pozostaje głosem sumienia i sensu, obecnym w każdym modelu ustrojowym i gospodarczym. Pluralistyczne państwo demokratyczne zawdzięcza swoją wolność nie negacji zasad chrześcijańskich i wyrzucaniu Krzyża poza nawias używanych w debacie publicznej symboli, lecz refleksji wiary i ciągłemu świadczeniu na rzecz Ewangelii. Benedykt XVI mocno zaznaczył, że życie w świecie wielu równoważnych światopoglądów, stylów życia i koncepcji ideowych wymaga od katolików poważnego wejścia w głąb własnej duszy i niewahania się przed radykalnym pójściem za Jezusem.

Rozważania o naturze współczesnej różnorodności i wielokulturowości papież kontynuował podczas homilii 11 maja na Mszy św. w Lizbonie. Zwrócił w niej uwagę, że otwartość na inne kultury i narody nie jest równoznaczna z zapominaniem o własnej tożsamości i tradycji, ale tak jak w przypadku działań misyjnych podejmowanych przez córki i synów Portugalii w poprzednich wiekach, może stanowić dzielenie się chrześcijańską mądrością z innymi i zaszczepianie w nich ducha Bożego.

Zdaniem Benedykta XVI, każdy europejski katolik powinien w świecie, w którym się znajduje: rodzinie, kulturze, gospodarce czy polityce, promieniować siłą swojej wiary. Bez osobistego świadectwa, nieograniczającego się do prywatnych wierzeń lub opinii, próżne będzie pokładanie nadziei wobec struktur, idei i programów, nawet tych nakreślanych przez konserwatywnych polityków czy nawet sam Kościół. Odpowiadając na lęki wielu chrześcijan żyjących w trudnych czasach relatywizmu, Ojciec Święty retorycznie zapytał mieszkańców portugalskiej stolicy: „Często nerwowo niepokoimy się o społeczne, kulturowe i polityczne skutki wiary, zakładając, że owa wiara istnieje, co, niestety, jest coraz mniej realistyczne. Istnieje wielkie zaufanie, być może przesadne, do struktur i programów kościelnych, do rozdzielania władzy i funkcji, ale co się stanie, jeśli sól zwietrzeje?”.

Między tradycją a teraźniejszością

Istotnym punktem papieskiej pielgrzymki było lizbońskie spotkanie z przedstawicielami świata nauki i kultury. Benedykt XVI ocenił w jego trakcie, iż tempo życia współczesności absolutyzuje chwilę obecną, odrywając ją od dziedzictwa przeszłości. Nowoczesny człowiek nie potrafi też nakreślać ambitnych i długofalowych planów dotyczących przyszłości, tak jak niegdyś zdolni do tego byli wielcy odkrywcy w rodzaju Vasco da Gamy, Ferdynanda Magellana, Bartolomeo Diasa lub Henryka Żeglarza. Pomimo faktu, że często mówi się dzisiaj o myśleniu globalnym, świat nie potrafi przyjąć postawy globalnej odpowiedzialności za rozszerzanie się na Ziemi dobra. Takie dążenia charakteryzowały przecież wielkich portugalskich podróżników i misjonarzy, których inspirowały chrześcijańskie ideały braterstwa i powszechności. Kryzys tożsamości kulturowej i dekadencja współczesnej cywilizacji wynikają jednoznacznie z życia jedynie chwilą obecną, bez sensu i celu oraz z kłopotami w zrozumieniu pojęcia prawdy. „Naród, który przestaje wiedzieć, co jest jego własną prawdą, kończy zagubiony w labiryntach czasu i historii, pozbawiony jasno określonych wartości i bez wyraźnie określonych wielkich celów” – przestrzegł Ojciec Święty. Papież przypomniał jednocześnie o świecie kultury i nauki i tym, że Kościół uważa za swoją priorytetową misję we współczesnej kulturze poszukiwanie prawdy i w konsekwencji – Boga. Nauka i kultura, pomimo zdecydowanego umocowania w teraźniejszości, powinny też skłaniać ludzi do patrzenia poza rzeczy doczesne, aby umieli podjąć się poszukiwania spraw ostatecznych.

Rozpalić ponownie ogień wiary

Kulminacją wizyty Piotra naszych czasów na ziemi portugalskiej było oczywiście sanktuarium w Fatimie. Podczas wieczornej procesji z pochodniami 12 maja papież zwrócił uwagę, że rozległym obszarom naszej planety grozi dzisiaj zgaśnięcie płomienia wiary. Tak więc jak troje fatimskich pastuszków, nie bacząc na trudności i problemy, powinniśmy nie bać się mówić w naszych środowiskach o Bogu, nie okazywać zawstydzenia podczas czynienia znaków wiary. Takim szczególnym znakiem jest modlitwa różańcowa, w której zgodnie z fatimskim orędziem, przed tron Maryi zanoszone są troski i nadzieje naszych czasów i wszelkie bóle zranionej ludzkości.

Podczas głównych uroczystości 13 maja, a więc w liturgiczne święto Matki Bożej Fatimskiej, Benedykt XVI dobitnie wskazał, iż Słowo Boże nie jest mitologią przeszłości, lecz objawiło się wszystkim w pełni czasów. Przyjęcie Ewangelii otwiera człowiekowi horyzont nadziei i wskazuje solidny fundament życia. Dzisiaj jednak coraz bardziej o tym zapominamy: „Któż jednak ma czas, aby słuchać Jego słowa i dać się zafascynować Jego miłością? Któż czuwa w noc zwątpienia i niepewności z sercem rozbudzonym w modlitwie? Któż oczekuje świtu nowego dnia, trzymając zapalony płomień wiary?” – pytał papież. Te donośne, choć tak niezauważone słowa powinny stanowić kanwę rachunku sumienia każdego współczesnego chrześcijanina w Europie i świecie.

Wizyta Ojca Świętego w Fatimie pokazała, że misja prorocka Fatimy, na przekór sensacyjnym spekulacjom mediów poszukujących w niej przede wszystkim apokaliptycznych wizji dotyczących rzeczywistości historycznej, nie została zakończona. Benedykt XVI przypomniał, iż od czasów biblijnych Bóg poszukuje na ziemi sprawiedliwych, aby z ich pomocą uratować całą ludzkość. Istota powołania chrześcijańskiego nie jest bowiem zawarta w programach politycznych i najbardziej przemyślanych strategiach organizacyjnych, lecz w prostej, przystosowanej do naszej sytuacji odpowiedzi na pytanie, które jedna z fatimskich wizjonerek, siostra Łucja zawarła w swoich pamiętnikach: „Czy chcecie ofiarować się Bogu, by znosić wszelkie cierpienia, które on zechce na was zesłać w akcie zadośćuczynienia za grzechy, przez które jest obrażany i jako błaganie o nawrócenie grzeszników?”.

Łukasz Kobeszko

Artykuł ukazał się w numerze 6-7/2010.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej