Gorący styczeń 1919

2013/01/19

O ile wydarzenia związane z zajęciem przez Wojsko Polskie Zaolzia jesienią 19 38 roku są stosunkowo dobrze zbadane przez historyków, to warto również pamiętać o polsko-czeskim konflikcie o Śląsk Cieszyński, który wybuchł na progu odzyskanej przez obydwa kraje niepodległości. Przez cały okres Dwudziestolecia kładł się on cieniem na dwustronne relacje Warszawy i Pragi.

Historia tej ziemi nie jest prosta. Należała ona najpierw do Polski, później do Czech, a następnie do Austrii. Trudno na podstawie samych argumentów historycznych jest obiektywnie stwierdzić, które z tych państw było najbardziej moralnie upoważnione do objęcia jej swoimi rządami. Dopiero XIX wiek miał przynieść aktywizację konkretnych środowisk narodowych i stać się swoistym doświadczeniem poczucia wspólnoty jej mieszkańców z dziejami jednego z tych państw.

Przebudzenie tożsamości

Wiązało się to nie tylko z poczuciem wspólnoty dziejów, ale także identyfikacją językową. Dla tej swoistym testem był uchwalony w 1867 roku 19. artykuł konstytucji austriackiej o równouprawnieniu języków. Jego efektem było pojawienie się w urzędach właśnie języka polskiego.

W latach 70. tworzyły się różne polskie towarzystwa, od naukowych – poprzez rolnicze i finansowe – po religijne. Spis powszechny z 1880 roku wykazał, że region Śląska Cieszyńskiego zamieszkuje 59% Polaków, 27% Czechów i 14% Niemców. Na tej ziemi, dzielącej się na powiaty: cieszyński, bielski, frysztacki, frydecki, ludność czeska przeważała jedynie w powiecie frydeckim (78%). Pierwsze towarzystwo czeskie powstało dopiero w 1883 roku. Czesi mieli jednak dwa inne atuty – bliskość Pragi oraz finansową. Sam region staje się też szybko rozwijająca się potęgą przemysłową .

Na przełomie wieków powstają polskie szkoły oraz lokalne ekspozytury polskich partii politycznych. Z tego terytorium do Sejmu Krajowego, mającego swoją siedzibę w Opawie, byli wybierani polscy posłowie. Powoli zaczyna się też zmieniać skład etniczny, na co mają wpływ nie tylko migracje, ale także szantaż ekonomiczny lepiej usytuowanych Czechów. Związany był przeważnie z groźbą utraty pracy przez Polaków, pod rygorem zapisania się do czeskich organizacji bądź posłania dzieci do czeskiej szkoły.

Wojna i polski czyn niepodległościowy

Rok 1914 był dla mieszkańców Śląska Cieszyńskiego rokiem nadziei na niepodległość. Prowadzona nabyła wówczas rekrutacja do Legionów Józefa Piłsudskiego. W rezultacie przewija się przez nie ok. 600 mieszkańców tej ziemi, a sam Komendant spędza swoją pierwszą wigilię w parafii ewangelickiej w Nawisiu, koło Jabłonkowa.

Schyłek wojny miał dać Zaolzianom większe szanse działania. Do tej pory ich ponadzaborowe kontakty sprawiły, że polscy działacze z innych regionów uważali ich ziemię za polską. Radość i pewność siebie przyniósł ludziom w styczniu 1918 roku słynny 13. punkt orędzia prezydenta USA Woodrow Wilsona, w którym była mowa, że Polska ma się składać z regionów zamieszkanych przez ludność bezwzględnie polską. W październiku tego roku w austriackiej Radzie Państwa pojawiają się postulaty odtworzenia Polski razem z terenami zaolziańskimi. W tym samym miesiącu powstaje Śląski Komitet Międzypartyjny. 12 października uchwalił manifest, z którego ważniejszy fragment: Pkt 1 Jako Polacy zamieszkujący kraj polski, uznajemy bezwarunkowo przynależność naszą i kraju do całej zjednoczonej i niepodległej Polski z dostępem do morza. […] Pkt 4 fragment: Nie pragniemy nad nikim panować i popierać będziemy z całych sił dążenia każdego narodu walczącego o własną państwowość, w szczególności z bratnim narodem czeskim pragniemy żyć w zgodzie i dobrym porozumieniu. Dzień później dodano: […] Stwierdzamy zarazem, że naszej ziemi śląskiej przez ludność polską zamieszkałej nikomu nie odstępujemy i bronić jej będziemy wszelkimi siłami […]. W wiecu w niewielkim zaolziańskim Boguminie wzięło udział 4 tys. osób, a 13 października w niedalekiej Orłowej, gdzie znajdowało się polskie gimnazjum, 20 tys. Wkrótce powstaje Rada Województwa Cieszyńskiego. Na kolejnym wiecu 19 października zaprezentowano Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego odgrywającą czołową rolę w przyszłych wydarzeniach. Zgromadził on w niepodzielonym jeszcze Cieszynie kilkadziesiąt tysięcy osób. Powtórzono tam formułkę wobec Czechów z gwarancjami wolności dla mniejszości narodowych.

O powstaniu Rady powiadomiono władze austriackie. Czechom zamierzano oddać cały powiat frydecki, z ewentualnym pozostawieniem w razie ich dobrej woli jego skrawków, na którym znajdowały się czysto polskie wsie. 30 października powstaje odpowiednik polskiej Rady – Zemski Národny Výbor pro Selzsko.

Ówcześnie z Krakowa po różnych miastach, w tym do Cieszyna, dzwonił brygadier Bolesław Roja, który objął tam komendę. Nakazywał przejmować władzę wszędzie najstarszemu stopniem Polakowi. 31 października telefon odebrał polski żołnierz, Gustaw Morcinek, znany później jako pisarz. Przekazał wytyczne porucznikowi Matusiakowi. Ten natychmiast przystąpił do działań przygotowawczych i rozkazał powiadomić znajdującą się w Domu Narodowym Radę, która zaakceptowała wieczorny plan zamachu w cieszyńskich koszarach. Polacy stanowili tam 60% załogi i już tym faktem mogli stawiać pod znakiem zapytania podobne plany niemieckie czy czeskie. Następnego dnia, gdy w strategicznych miejscach były wystawione polskie posterunki, austriacki pułkownik Grent z 800 żołnierzami innej narodowości odmaszerował z Cieszyna.

Zarówno Polacy, jak i Czesi próbowali zająć węzeł kolejowy w Boguminie. W tym czasie tj. już 1 listopada cały Cieszyn i jego okolice po obu stronach Olzy tonęły w polskich flagach. Próbowano nawiązać kontakt z Warszawą, Lwowem i Krakowem. 4 listopada objął dowództwo przybyły z Ostrawy gen. Franciszek Aleksandrowicz i wydał rozkaz mobilizacyjny. Wkrótce miał go zastąpić doskonale znający ten teren płk Franciszek Latinik. Następnego dnia, 5 listopada, na króciutko zapisał się w pozytywnie z polsko-czeskiej historii. Obie rady – polska i czeska – podpisały porozumienie dotyczące roboczego rozgraniczenia, w którym strona polska otrzymała znaczną większość terenów z tych, na których Polacy mieli przygniatającą etniczną przewagę. Ponieważ polskie ambicje sięgały tylko odrobinę dalej, zrezygnowano dla uspokojenia nastrojów z dalszych negocjacji. Stosunki polsko-czeskie przez jakieś ok. 2 tygodnie były bardzo dobre. W grudniu następuje pogorszenie relacji. Wysłana przez Piłsudskiego delegacja z propozycją utworzenia wspólnej komisji załatwiającej sprawę granicy nie zostaje zaakceptowana przez Czechów.

Kulisy konfliktu

Jednym z fragmentów obnażających intencje czeskiej dyplomacji jest wiadomość pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomáša Masaryka do Edvarda Beneša (jego późniejszego następcy): Musimy mieć Karwinę (węgiel): kiedy będziemy mieli dostatek węgla, będziemy mogli zaopatrywać Wiedeń, Budapeszt, Bawarię i dzięki temu będziemy mieli wpływ na te państwa. Już wcześniej w ich korespondencji widać, że nie mają wątpliwości, jaki charakter mają te tereny: Będziemy negocjować z Polakami o Polaków lub Reokupacja Śląska Cieszyńskiego jest konieczna z powodów gospodarczych […] kwestia Śląska to nie kwestia językowa. Propagandowo natomiast odwrotnie – posługiwano się terminem „polska okupacja”. Z powyższej korespondencji wynika, że czescy politycy traktowali to terytorium jako coś w rodzaju przyszłej kolonii. Czeska Rada wkrótce wydaje okólnik, że Śląsk Cieszyński jest częścią Czechosłowacji, natomiast za linią demarkacyjną koncentrują się wojska czeskie w liczbie 15 tys. żołnierzy. Zaniepokojony płk Latinik miał do dyspozycji początkowo 2,5 tys. żołnierzy, jednak na początku stycznia jeden z cieszyńskich batalionów wysłano do obrony Lwowa.

Przybywająca na audiencji u prezydenta Masaryka delegacja czeskiej Rady pod przewodnictwem F. Pelca zażądała interwencji wojskowej. Ten poprosił ją o pisemne memorandum, z którego wynikałaby szerząca się z terytorium polskiego anarchia i bolszewizacja oraz zagrożenia z tego powodu dla Zagłębia Ostrawsko- Karwińskiego. 12 stycznia czeska Rada wysyła też telegram do polskiej, że ze względu na brak pełnomocnictw rządowych umowa jest nieważna. 20 stycznia Polacy widzący ruchy wojsk depeszują do premiera Paderewskiego o pomoc. Szef rządu chce ich uspokoić i odpowiada, że zaczepny atak czeski byłby dla nich nieopłacalną sprawą na arenie międzynarodowej. Jednak 23 stycznia Czesi atakują, po raz pierwszy wykorzystując to, że Polacy zaangażowani na innych frontach są w trudnej sytuacji.

Jednocześnie do płk. Latinika przybywa, w towarzystwie ludzi przebranych za oficerów Ententy, czeski głównodowodzący ppłk Josef Šnejdárek, usiłując przekonać go, że ma się wycofać. Polak nie daje się nabrać. Bliski okrążenia ma do dyspozycji ok. 1500 żołnierzy. Wiedząc, że jest bez szans, postanawia stawić symboliczny opór i wycofać się za Wisłę, gdzie pozycja strategiczna będzie lepsza i może dostać choćby najmniejsze posiłki. Po kilkudziesięciogodzinnym oporze polscy żołnierze wycofują się, tracąc 26 stycznia m.in. 20 zabitych i rannych. Po wycofaniu wojsk, w sposób zarówno rozpaczliwy, jak i beznadziejny, broni się ludność cywilna: inteligencja, ale także prości chłopi, robotnicy czy hutnicy. Ppłk Šnejdárek podchodzi ze swoimi wojskami pod Skoczów, gdzie 30 stycznia ppłk Franciszek Latinik rozpoczyna bitwę, w której Czesi ponoszą klęskę. Polski oficer ma jednak zbyt uszczuplone siły, by odebrać Zaolzie. Zostaje podpisane zawieszenie broni. Polakom udało się uzyskać jedynie zgodę na plebiscyt na arenie międzynarodowej, którego Czesi na samym spornym terytorium bali się jak diabeł święconej wody. W lipcu 1920 roku po raz drugi wykorzystali ciężką sytuację Polski, kiedy bolszewicy podchodzili pod Warszawę, by interwencją u aliantów zmusić ją do rezygnacji z plebiscytu, co nastąpiło w lipcu na konferencji w Spa. Beneš podpisał układ 28 lipca, uzyskując terytorialnie wszystko, co chciał. Strona polska nie osiągnęła nawet swoich minimalnych postulatów.

Dalsze problemy

Władze RP zmuszone były podpisać porozumienie z Pragą z uwagi na skomplikowaną sytuację militarną. Polski rząd miał świadomość, iż wykopał tym samym przepaść między narodami, której już nic nie zdoła zasypać. Posłowie na Sejm RP nigdy nie ratyfikowali porozumienia z Czechosłowacją Ruchy dyplomacji czeskiej nie tylko uniemożliwiły jakikolwiek sojusz z Polską do 1939 roku, ale i pomogły wpisać między standardy pewien styl uprawiania europejskiej polityki, który, wydawać by się mogło po zeszłych wiekach, jako niemoralny odejdzie do lamusa. Objawiał się on bezwzględnym decydowaniem o słabszych bez ich udziału.

Na szczęście dziś nie mamy takich problemów w stosunkach z Czechami, Ukraińcami czy Litwinami. Oby tak pozostało. Te lepsze stosunki nie upoważniają nas jednak do nieroztropnych ruchów opartych na powierzchownej znajomości historii.

Aleksander Szycht

Artykuł ukazał się w numerze 01/2010.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej