KOŚCIÓŁ DO BICIA

2013/07/5
Tomasz Sorowicz

Kościół musi znajdować odpowiedź, jak realizować swą misję, głosić Dobrą Nowinę w nowych okolicznościach początku trzeciego milenium

 

Polskę i Czechy łączy granica, ale w kwestii wiary dzieli przepaść. My należymy do narodów najbardziej religijnych. Czesi uchodzą za najbardziej zlaicyzowane społeczeństwo w Europie. Wiedzą o tym wszyscy, bo przy okazji pielgrzymki papieża Benedykta XVI do Czech niektóre nasze media z nieukrywanym zadowoleniem informowały o czeskiej obojętności na wiarę. Jednak w ostatnich miesiącach w Pradze podjęto kilka ważnych decyzji dotyczących relacji państwo – Kościół.

Wydawałoby się, że nasze media powinny zrelacjonować sprawę dokładnie, przecież dotyczy ona pieniędzy, co i u nas jest aktualnym tematem. Tymczasem o decyzji czeskiego parlamentu telewizje nie poinformowały wcale, a prasa tylko zdawkowo. Mimo że lektura byłaby nie tylko pouczająca, ale i pozwoliłaby rozbić niektóre mity. I to rozbić w pył.

Czechy postanowiły oddać Kościołowi cały majątek odebrany w czasach komunistycznych. Dzisiaj wartość tych dóbr szacowana jest na 22 mld zł. Dla porównania w Polsce zwrócono majątek warty 5 mld zł. Jakby tego było mało, w październiku małe Czechy zdecydowały o przekazywaniu Kościołowi co roku 329 mln zł. U nas rząd nie chce się zgodzić na wyższy niż 0,3-procentowy odpis podatkowy, co oznacza wpływy na poziomie ok. 100 mln zł.

Czy po porównaniu tych danych nadal wypada robić okładki, na których osoba przebrana za księdza wkłada plik banknotów za sutannę? Albo czy można bronić tezy, że wprowadzenie odpisów będzie „podatkowym testem wiary”, skoro 80 proc. wpływów pochodzi z tacy, a więc dobrowolnego podatku wiernych? Odpowiedź może być tylko jedna: nie wypada pisać tekstów, naginając fakty do tezy, mimo to coraz częściej się tak robi.

Pokrętna logika

Można powiedzieć, że to nic nowego. Kościół jest znakiem sprzeciwu i od samego początku był krytykowany, nieraz rzetelnie i z miłością, jednak znacznie częściej nieprawdziwie.

Jako Polacy wiemy o tym najlepiej, bo w PRL ataki usłużnych dziennikarzy na Kościół były ważną częścią składową systemu komunistycznego. Wystarczy przypomnieć teksty szkalujące ks. Jerzego Popiełuszkę czy wcześniej prymasa Stefana Wyszyńskiego. Po przełomie 1989 r. nie próżnowali zaś publicyści, którzy z całą powagą dowodzili, że Kościół dąży do zbudowania nad Wisłą państwa wyznaniowego na wzór Iranu.

W społeczeństwie upowszechniono hasło „byli czerwoni, przyszli czarni”. Bardzo szybko „najgorszym z najgorszych czarnych” został twórca Radia Maryja. Ojciec Tadeusz Rydzyk miał być m.in. agentem wpływu Rosji oraz jeździć maybachem, czyli najdroższym autem na świecie. I trzeba otwarcie powiedzieć, że redemptorysta z Torunia ma maybacha… w swoim gabinecie. Wierny słuchacz radia podarował zakonnikowi miniaturkę samochodu, którą sam wystrugał w drewnie.

Przesada w manipulacjach była tak gigantyczna, że prymas Józef Glemp ocenił ataki z lat 90. XX w. krótko: „pieski szczekają”. Jednak dzisiaj nie są to już tylko pieski z antykatolickich tytułów typu „Nie” czy „Fakty i Mity”. Do zmasowanego natarcia na Kościół dołączył „Wprost”, „Newsweek Polska”, „Przekrój” oraz Janusz Palikot i jego partia.

Również w telewizyjnych programach informacyjnych i publicystycznych niemal każdy tzw. temat kościelny komentują takie „znawczynie” tematyki wiary, jak: Kazimiera Szczuka czy Magdalena Środa. Zestaw „argumentów” obu pań sprowadza się do wniosku, że za wszelkie zło odpowiada: Kościół, księża, katolicy oraz prawica i mężczyźni.

A oto próbka prof. Środy na temat budowli sakralnych: „To nie pan Bóg ich (kościołów – przyp. aut.) potrzebuje w takiej ilości i jakości, tylko księża. I nie są one znakiem wiary czy porządku moralnego, lecz – najczęściej – ambicji i pychy kleru…” – twierdzi osoba podkreślająca swoją niewiarę w istnienie Boga, a jednocześnie jak trzeba dać głos w mediach, to wiedząca, czego oczekuje Bóg lepiej niż księża czy parafianie.

Podobnie pokrętną logikę, płytkość sądów oraz brak obiektywizmu można znaleźć w niektórych artykułach dotykających problemów homoseksualizmu wśród duchownych. Jak zauważył publicysta „Uważam Rze”: „Ciemne strony świata homoseksualnego pokazywane są tylko po to, by dowalić Kościołowi – pisze Piotr Semka i dowodzi. – Kiedy Kościół podejmuje działania mające uporządkować stan duchowny i wyplenić z niego homoseksualizm, wybucha liberalne rozdrażnienie. Ale już chwilę potem ci sami ťpostępowcyŤ pomstują, że kościołem rządzi ťhomofoniaŤ”.

Podobnie ma się sprawa z innymi stereotypami dotyczącymi seksualności. Gdyby zaufać niektórym autorom tekstów, trzeba by wyciągnąć wniosek, że uczciwych księży jest ok. 10 proc., a pozostali żyją w nieformalnych związkach i mają dzieci. Z kolei ci, którzy nie mają potomstwa, to homoseksualiści i pedofile. Tymczasem znowu wystarczy zerknąć do statystyk. Jeśli kogoś nie przekonują polskie, niech sprawdzi te z USA czy Niemiec.

Za oceanem na ok. 40 mln nadużyć względem dzieci niemal 60 proc. przypadków ma miejsce w rodzinie, 2 proc. tych przestępstw przypisuje się kapłanom. W Niemczech ten wskaźnik jest jeszcze mniejszy – 0,04 proc. na ponad 200 tys. nadużyć dokonanych w latach 1995–2005.

Gdyby dziennikarze chcieli uczciwie opisać ten problem, nie tylko łatwo dotarliby do statystyk, ale też zauważyliby, że to Kościół najodważniej i najgruntowniej zmierzył się z tym problemem. Dzisiaj zresztą każdy może się o tym przekonać.

Antychrześcijańska strategia

W połowie listopada wyszła książka „Kościół. Stereotypy. Uprzedzenia. Manipulacje”. Publikacja omawia oficjalne stanowisko Kościoła w sprawach najczęściej fałszywie naświetlanych przez świeckie media.

Książka napisana przez dziennikarzy Katolickiej Agencji Informacyjnej podaje aż 16 obszarów nadużyć, udowadniając, że Kościół nie jest wrogiem: postępu, wolności, demokracji i seksu, a także docenia kobiety, pomaga biednym i nie jest antysemicki czy bogaty.

We wstępie została też omówiona geneza rozpowszechnianych stereotypów o Kościele. Autor Marcin Przeciszewski pisze o trzech grupach stereotypów. Pierwsza jest dziedzictwem oświecenia i filozoficznego pozytywizmu. To spadkobiercy tego myślenia uważają, że Kościół jest hamulcem postępu i wrogiem świeckiego państwa. „Choć zasada laicite jest realizowana tylko we Francji, a w pozostałych krajach Europy mówi się o autonomii i współpracy pomiędzy państwem a Kościołem” – mówił na promocji Przeciszewski. Druga grupa stereotypów dotyczy wspomnianego już stosunku Kościoła do demokracji (ta krytyka wywodzi się z okresu walki republikanów o zjednoczenie Włoch z Państwem Kościelnym). Najwięcej stereotypów ma proweniencję lewicową. To spadkobiercy Marksa i Engelsa uważają Kościół za największego wroga na drodze do zbudowania „lewicowego raju”.

Czy wszystko już było? Nie ma się czym niepokoić? Niekoniecznie, bo metody ataku zostały udoskonalone. Amerykański badacz kultury Kevin MacDonald w „The Culture of Critique”, analizując działania antychrześcijańskie, wyodrębnił siedem kluczowych elementów strategii stosowanych przez środowiska wrogie Kościołowi. Oto one: ośmieszanie i zwalczanie Kościoła katolickiego jako najpotężniejszej instytucji chrześcijaństwa, wpajanie poczucia winy za tradycyjną kulturę przenikniętą chrześcijaństwem, dążenie do usuwania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej, podważanie spoistości społeczeństwa chrześcijańskiego poprzez szerzenie indywidualizmu i relatywizację wartości, propagowanie wielokulturowości i masowej imigracji, kwestionowanie dumy narodowej kraju gospodarza jako przejawu patologicznego nacjonalizmu oraz propagowanie swobody obyczajowej, bo na sprzyjaniu najniższym instynktom można coś zyskać.

******************************

Kościołowi przychodzi działać w dzisiejszym swiecie w nowych okolicznościach i musi znaleźć na to odpowiedź. A Kościół to przecież wszyscy wierni, więc roztropną odpowiedź musimy znaleźć także my.

******************************

Działania według powyższego schematu można zaobserwować w naszym kraju. Dodatkowo brak równowagi medialnej sprawia, że środowiska antykościelne mogą wypaczać rzeczywistości i kłamać bez żadnej odpowiedzialności.

Przekonał się o tym abp Henryk Hoser, kiedy został spytany przez dziennikarzy o ekskomunikę w sprawie in vitro. Kapłan stojący na czele zespołu KEP ds. bioetycznych powiedział, że każdy katolik, który wie, czym dokładnie jest procedura in vitro i opowiada się za jej stosowaniem, automatycznie zaciąga na siebie ekskomunikę. Już wieczorem media grzmiały, że Kościół będzie karał ekskomuniką za in vitro.

Jednocześnie te same media bez zastrzeżeń przyjmują twierdzenia, że „in vitro leczy bezpłodność”, co jest całkowitą nieprawdą. Tak jak nieprawdą są twierdzenia, że naprotechnologia – metoda będąca alternatywą do pozaustrojowego zapłodnienia – nie jest metodą naukową i stosującym ją zaleca się „jedzenie kiślu”. „W pracy, czym jest naprotechnologia, odwołałem się do ponad 1400 innych prac naukowych” – mówił prof. Thomas W. Hilgers podczas pobytu w Polsce. Ale na konferencji prasowej, jaką zwołał w podwarszawskich Łomiankach, nie pojawił się ani jeden dziennikarz mediów liberalnych. A gdyby tam byli, to oprócz Hilgersa mogliby porozmawiać z niemal setką innych osób chcących leczyć bezpłodność w oparciu o metodę napro. W większości byli to lekarze.

Wyzwanie dla wszystkich

Jak widać rzetelne i poważne traktowanie swoich czytelników nie jest potrzebne twórcom i właścicielom części mediów. Ale dla Kościoła jest to wyzwanie, bo z badań wynika, że większość Polaków, a więc także duża część wierzących, opowiada się za metodą in vitro. Z innych badań (TNS OBOP) z kolei wynika, że w latach 2006–2011 o 14 proc. spadło zaufanie do Kościoła.

Na te nowe okoliczności, w jakich przychodzi nieść Dobrą Nowinę, Kościół musi znaleźć odpowiedź. A Kościół to przecież wszyscy wierni, więc roztropną odpowiedź musimy znaleźć także my.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej