Literatura na wygnaniu

2013/01/18

Jak widać z pierwszej części omówienia w poprzednim numerze „Naszego Głosu”, wyłonienie jakiegoś jednolitego nurtu patriotycznego w literaturze emigracyjnej nie jest takie proste. Naturalnie, ograniczając się do okresu wojennego, a potem do jakichś dwóch-trzech dekad powojennych i sięgając do innych pisarzy, a szczególnie do poetów (choć wcale nie schodząc ze szczytów), możemy nieco uwyraźnić ten obraz.

Przede wszystkim mam na myśli Jana Lechonia, w którym po wieloletnim milcze niu obudziła się muza poetycka, wbrew potocznemu twierdzeniu, że inter arma silent Muzae. Zaczął od wykładów o literaturze i o poezji, już w roku 1940, w których, potwierdzając to następnie w wierszach i tomikach wierszy, przywraca do życia mit romantyczny, ten sam, którego mocne, rozdygotane dźwięki i kolory grały tak niezwykle 20 lat wcześniej w Karmazynowym poemacie. Różnica jest tylko taka, że poeta przestaje się już wadzić z owym romantyzmem, zdecydowany ów mit umacniać, rozpowszechniać, w wierszach tym razem nie o charakterze poematów, lecz krótkich, lakonicznych trójzwrotkowcach, o zwiększonej – rzekłbyś – mocy oddziaływania. Nie jest to jednak poezja agitacyjna, lecz pełnowartościowa rzecz poetycka, w której poeta odnalazł właściwą formę dla swych na nowo odżyłych, romantycznych idei. Było to działanie symetryczne do wydarzeń zewnętrznych – pakt Ribbentrop-Mołotow oznaczał czwarty rozbiór Polski, historia zatoczyła koło i wróciła do sytuacji sprzed 1918 roku. Jałta jedynie utrwaliła ten stan – patrząc na to nie tylko z punktu widzenia emigrantów i pozostających poza Krajem pisarzy. A więc trwało to jakiś czas, eksploatowanie tego nurtu, ale świat się zmieniał i wysychały źródła mitu. Poeta zdawał sobie z tego sprawę. Pisał po kilku latach:

Marian Hemar

Już wczoraj mnie opuścił Wajdelota stary, Ostatnim dyliżansem odjechał Fantazy, Na dziedzińcu ułani zwijają sztandary, Książe Józef już wydał odmarszu rozkazy. (Ostatnia miłość).

A potem nastąpił ów skok – jak pisze interpretator: być może w tę próżnię po romantycznym micie – z 10 piętra nowojorskiego Hotelu Hudson 8 czerwca 1956 roku.

Inny Skamandryta, przed wojną przez długi czas poeta beztroski, zdobywca Lauru Olimpijskiego, w latach 30. swoisty burzyciel mitu romantycznego (ale przy zachowaniu romantycznej w pewnym sensie poetyki) Kazimierz Wierzyński przeżywa niebywałą erupcję talentu poetyckiego, połączoną z pełnym nawrotem do postawy romantycznej, rycerskiej. Pierwszy swój tomik wojenny, rozpoczęty jeszcze przed wojną, Barbakan Warszawski, poświęca (podobnie jak to uczynił w innej pracy Lechoń) Stefanowi Starzyńskiemu, bohaterskiemu prezydentowi „Wielkiej Warszawy”. W ciągu kilku zaledwie lat Wierzyński wydaje sześć tomików poezji, z najważniejszym z naszego punktu widzenia, zatytułowanym Krzyże i miecze (1946), z pamiętnym wierszem N a rozwiązanie Armii Krajowej i wieloma innymi, z których niemal każdy mógłby być egzemplifikacją naszego tematu. W różnych utworach, nie tylko Wierzyńskiego i w ogóle nie tylko w poezji, jest ów temat realizowany w różnych formach: wspomnienia, westchnień nostalgicznych, mniej lub więcej sentymentalnych, nawrotu do wydarzeń z okresu wolnej Polski międzywojnia; w wierszach Wierzyńskiego z wspomnianego tomu dochodzi bardzo zdecydowane oskarżenie wrogów Polski, co nie należy do częstych motywów w polskiej literaturze, raczej poszukującej przyczyn klęsk i przegranych na własnym podwórku, w (nadmiernie, moim zdaniem) eksponowanych wadach narodowych Polaków.

Za dywizję wołyńską, nie kwiaty i wianki – Szubienica w Lublinie. Ojczyste Majdanki. (…)

Za bój o naszą Rossę, Ostrą Bramę, Wilno – Sucha gałąź lub zsyłka na rozpacz bezsilną (…)

Za Warszawę, Warszawę, powstańcze zachcianki – Specjalny oddział śledczy” „przyłożyć do ścianki”.

A polskim żołnierzom, tym, którzy ocaleli, pozostają tylko kawałki pociętych sztandarów bojowych. Na sercu niech leżą.

W tym okresie, rzecz jasna, mają swój udział w interesującej nas tematyce pozostali Skamandryci, Julian Tuwim (Kwiaty polskie), Antoni Słonimski i przede wszystkim Józef Wittlin, autor Mojego Lwowa, największy relator polskiego tułactwa (w prozie i w poezji), w wierszach poszukujący także Norwidowskiej miary zgodności słów i czynów, badający m.in. prawdomówność polskiej literatury… Tu przytaczam inny wiersz, martyrologiczny:

Stabat Mater, Mater Dolorosa, Gdy jej synów odcinali z powroza, Kładła w groby , głuche jak jej noce, Martwe swego żywota owoce, Stabat Mater, Mater nostra Polonia – Z cierni miała koronę na skroniach.

Jak już jesteśmy przy tym ujęciu, to trzeba powiedzieć, że wiele wierszy autorstwa różnych poetów, także późniejszych, zgodnie z polską tradycją przyjmuje formę biblijną czy formę modlitwy, albo wręcz – jak powyższy – są to utwory, których maryjność jest wykorzystywana do realizacji motywu patriotycznego. Matka Boża jest także tematem wielu wierszy stricte religijnych, w leksykonie pisarzy emigracyjnych znalazłem kilka antologii wierszy maryjnych, wśród nich Czesława Bednarczyka (założyciela wraz z żoną Krystyną Oficyny Poetów i Malarzy w Londynie, wielce zasłużonej w ciągu kilkudziesięcioletniej działalności wydawniczej i literackiej) Madonna poetów. Antologia współczesnej polskiej poezji maryjnej (niestety, nie zanotowałem daty wydania).

Józef Wittlin

Kurczy się przestrzeń mojej pracy, ale nie sposób pominąć (przynajmniej w formie enumeracji) dzieła Melchiora Wańkowicza – wspaniałego reportażu o bitwie o Monte Cassino, którego ducha patriotycznego nie trzeba dowodzić, chociaż są w nim również wspaniałe elementy uniwersalne, takie jak światowy – że tak powiem – wyścig penicyliny ze śmiercią, opisany z wielkim wyczuciem dramaturgii. W tym miejscu – zaskakująco – muszę przywołać innego polskiego pisarza, niezwykle płodnego, również w zakresie podjętej tu tematyki (przed wojną słynna, grana wielekroć Gałązka rozmarynu), właściwie pisarza i aktora (przed pierwszą wojną nawet u Solskiego!) – Zygmunta Nowakowskiego. Otóż w jednym ze swych niezliczonych (i świetnie się i dzisiaj czytających) felietonów zebranych w tomie jubileuszowym (w roku jego śmierci – 1963) pt. Lajkonik na wygnaniu (bo Krakus nad Krakusami!) pisze on z uzasadnionym świętym oburzeniem (ale nie bez nie opuszczającego go nigdy poczucia humoru) o następującej „informacji” w Imperial War Museum o zdobyciu Monte Cassino: „On 18th May (1944) a patrol from 12th Podolski Lancers of II Polish corps entered the Monastry without any fighting. 1 German Officer and 30 other ranks, most of whom were wounded, readily surrendered”, czyli: „18 maja (1944 roku) patrol 12 p. Ułanów Podolskich z II Polskiego Korpusu wszedł do klasztoru bez żadnej walki. 1 niemiecki oficer i 30 żołnierzy innych stopni, z których większość była ranna, poddali się ochoczo.” No more comments – panowie Anglicy, niech Was Mr. Davies kopnie w głowę – powiedziałby dzisiaj Nowakowski, gdyby żył..

Gdy zrobiło się głośno o „ucieczce” Miłosza w 1951 roku, a, jak wiadomo, emigracja twórcza nie chciała go gładko przyjąć, karząc ostracyzmem za dotychczasową służbę komunie, Nowakowski grzmiał najbardziej gromko i nieprzejednanie, nie znając zresztą jego twórczości. Ktoś przychylny poecie podsunął „Lajkonikowi” wiersz Campo dei Fiori. Nowakowski przeczytał, powiedział: – hm, niezłe to, rzeczywiście. – I po pauzie wykrzyknął: – Ale przyznasz, że Hemar napisałby to lepiej!

Bogata twórczość Mariana Hemara – satyryka (autora 700 utworów satyrycznych), tekściarza, autora przepięknych zresztą piosenek, mniej znanego jako dramaturga (napisał pięć pełnospektaklowych sztuk) należy niejako do innego porządku, niż większość omawianych czy wspominanych tu utworów. Ale spod pióra Hemara, a także spod jego serca, wyszło też sporo wierszy lirycznych, poważnych, jak również deklaratywnych, w których jasno mówił m.in., iż jest dla niego sprawą honoru… bycie Polakiem z wyboru i gdzie prosił, aby go po śmierci pochować w Ojczyźnie-Polszczyźnie. Pełny wymiar pisarstwa tego twórcy nie został dotąd ukazany, mimo jakże zasłużonej popularności, zwłaszcza w środowiskach, które nie uległy antypatriotycznej „edukacji” za pomocą straszaka nacjonalizmu.

Ileż pominięć! Epopeja zapisana we wspomnieniach zwycięzcy spod Monte Cassino w książce Bez ostatniego rozdziału, niezliczone wspomnienia wojskowych, w tym gen. Stanisława Maczka i K.S. Rudnickiego, Jan Bielatowicz, choćby z jego Książeczką czy Opowiadaniami starego kaprala, Zofia Bohdanowiczowa, Zofia Romanowiczowi, Danuta Mostwin (choćby ze Szmaragdową zjawą, w której to powieści odżywa przedwojenna Polska i Warszawa), Józef Łobodowski, poeta trzech ojczyzn: Polski, Ukrainy i Hiszpanii, Julian Mieroszewski z jego pasjonacką kontrowersyjną publicystyką naprawczą, Tadeusz Nowakowski (m.in. Aleja dobrych znajomych – znakomite, żywe uzupełnienie dyskursywnych omówień literatury emigracyjnej i jej twórców, „czarne kwiaty”, ale bez żałobnych tonów). A poza tym cała chmara utworów literatury łagrowej, z Innym światem Gustawa Herlinga-Grudzińskiego na czele, a oprócz tego Ludzie sponiewierani i Wierność życiu (o kobietach uwięzionych przez Sowietów w celi 46 lwowskiego więzienia) Herminii Naglerowej, książki Beaty Obertyńskiej, Grażyny Lipińskiej i wiele innych. (Pierwszeństwo w tej mierze trzeba oddać znów Wańkowiczowi, który już w roku 1942 wydał Dzieje rodziny Korzeniewskich, ukazujące na podstawie relacji członkini tej rodziny gehennę ofiar sowieckich wywózek.) Zamiast ich charakterystyki, niech wystarczy cytat z omówienia pióra Niny Taylor zawartego w w/w pracy zbiorowej Uniwersytetu Śląskiego o literaturze emigracyjnej: „Dla ogółu (…) najskuteczniejszą obronę stanowiła polskość (…) Przestrzeń mieszkalną (chlewiki!) przerabia się w miarę możności na polski dom, w kącie kazachskiej jurty wiesza się portret Piłsudskiego. Zasklepianie się w tej aurze zdaje się ponadto usprawiedliwiać poczucie odrębności i wyższości, świadomość, iż polscy zesłańcy stanowią enklawę duchową. Wynikający z tęsknoty za powrotem do kraju oraz z przeświadczenia o własnej lepszości polonocentryzm idzie w parze z natężeniem wiary i patriotyzmu.” (…) I tak wzmożona religijność oraz wiara w opiekę Boga i boską opatrzność sprawiła wielki cud wszystkim”. Chodzi o umowę Sikorski- Majski i pojawienie się ocalającego (niestety, daleko nie wszystkich!) Andersa… Autorka dystansuje się wobec własnego opisu, uważając tę postawę za regres intelektualny – pozwolimy sobie nie podzielać tego zdania..

Jan Bielatowicz

Powtarzam: ileż pominięć i ujęć z konieczności więcej niż powierzchownych. Wynikających także z tego, że brak odwołań, ponieważ dzisiaj, po 18 latach wolnej Polski, literatura emigracyjna jest nadal „źle obecna” wśród czytającej publiczności. Dużo by o tym mówić, ale trzeba kończyć. Może najlepiej wierszem innego Skamandryty, o którym dotychczas świadomie nie wspominałem – Stanisława Balińskiego:

Poznał go jak w olśnieniu i zawołał: „Panie, Nie opuszczaj mnie więcej, bom jak Ty wygnaniec, I jak Ty jestem życia dotknięty żałobą, Więc użal się nade mną i pozwól iść z Tobą.”

Rzekł Chrystus: „Oddaj najprzód wszystko, co posiadasz, A przyjdź”. A na to człowiek wyszeptał ze łzami: „O Panie, Ewangelię, którą opowiadasz O młodzieńcu, co nie chciał dzielić się skarbami,

Pamiętam. Ale moje odmienne są dzieje, Nie mam nic do oddania i nic do dzielenia, Straciłem dom i bliskich, i kraj, i nadzieje, I nie mam nic prócz wspomnień.” „Oddaj mi wspomnienia”

Człowiek chciał mówić jeszcze, lecz milczał pobladły, Ważąc przez chwilę w sercu słów ciężar okrutny, Wreszcie opuścił głowę, ręce mu opadły… I odszedł smutny..

* * *

Nie wiem, czy potrzebne jest podsumowanie tak niepełnego i pobieżnego przeglądu tej tematyki. Faktem jest, że literatura krajowa, ze względów oczywistych, nie mogła jej w sposób prawdziwy i pełny odzwierciedlić. Nie ma wątpliwości, że pisarze emigranci, szczególnie w okresie wojennym i powojennym (w rozmiarze pierwszych dziesięcioleci) wykonali bardzo dobrze to zadanie, choć krytyka nie chce tego dostrzec lub traktuje to ze swoistą pobłażliwością, zapatrzona w planetarne problemy i poddana też coraz bardziej poprawności politycznej.

Jerzy Biernacki

Artykuł ukazał się w numerze 01/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej