Litewscy bohaterowie puszczeni w „gaciach”

2013/01/19

Od lat trwa na Litwie antypolska kampania, mająca na celu nie tylko wynarodowienie Polaków, ale i fałszowanie historii. Jej integralnym elementem jest szkalowanie Armii Krajowej. Publikowane w litewskiej prasie opowieści w przytłaczającej większości nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Chcemy opowiedzieć o niezwykłej walce wileńskiej AK z jedną z hitlerowskich formacji nacjonalistycznych.

Na początku lutego 1944 władze niemieckie – kierownictwo policji i SS – wydały pozwolenie na utworzenie litewskich batalionów policyjnych (Litauische Sonderverbande, lit. Vietine Rinktine) do zwalczania partyzantki polskiej i sowieckiej. Zostały one podporządkowane policji i SS. Dowodzić miał gen. por. Povilas Plechavicius („zdepolonizowany” Polak ze Żmudzi – Paweł Plechowicz), członek sztabu policji i SS. Komenda wileńska AK nie chciała zaostrzania stosunków z Litwinami. Podjęte rozmowy w tej sprawie zakończyły się jednak kompletnym faskiem, a rozmówcy z butą zapowiadali zniszczenie AK na Wileńszczyźnie. Antypolski ton prasy litewskiej zaostrzał się. Sprowadzono 6 batalionów nowej litewskiej formacji, w tym 301, który zajmował Murowaną Oszmiankę i leżące obok Tołominowo. Żołnierze litewscy systematycznie szykanowali i mordowali ludność polską na Wileńszczyźnie. W odpowiedzi na to Wileńska AK przeprowadziła szereg zwycięskich potyczek z oprawcami. W końcu postanowiono zadać oddziałom litewskim decydujący cios.

Miał zostać zaatakowany potężnie umocniony 750-osobowy litewski garnizon w Murowanej Oszmiance. 2 maja w Dorżach nastąpiła koncentracja 8., 9., 12. i 13. brygady AK, pod dowództwem Czesława Dębickiego „Jaremy”, w sile około 600 ludzi. W odwodzie w Turgielach czekała 3. brygada. Aleksander Krzyżanowski „Wilk”, komendant Okręgu Wi- leńskiego, osobiście nadzorował operację. Przed podjęciem działań przecięto linie telefoniczne i spalono mosty, uniemożliwiając przysłanie posiłków przez Niemców. Cztery brygady otrzymały zadanie jednoczesnego uderzenia na Murowaną Oszmiankę i Tołominów. 9. brygada zaryglowała drogę na Oszmianę, w której stacjonowali Niemcy.

13 maja o zmroku brygady zajęły podstawy wyjściowe. Na 1. i 2. kompanię 301 batalionu miały uderzyć jednocześnie od wschodu 8. brygada, od zachodu – 3. brygada, od południa – 13. brygada. Ppor. Wiktor Jagoda ps. „Brzoza” relacjonował: „Rozpoznanie terenu potwierdziło przypuszczenie, że Litwini spodziewając się ataku, umocnili swe pozycje głębokimi rowami strzeleckimi, które pozwalały wiązać ogniem całe przedpole. Nie było więc mowy o całkowitym zaskoczeniu. Należało zdobyć miejscowość szturmem na przygotowanym nieprzyjacielu. Stosunek sił był mniej więcej wyrównany, jednak na korzyść Litwinów, tym bardziej że byli w obronie.[…] Na odprawie był obecny komendant ťWilkŤ. Ok. godziny 21 przy świetle lampy nafowej i latarek elektrycznych kilkanaście żołnierskich głów pochyliło się nad sztabówkami. Glacjan Klaudiusz Fróg ps. ťSzczerbiecŤ kolejno wyznaczał kierunki natarcia poszczególnym poddziałom”. Po pewnym czasie „Wilk” zaczął się denerwować, mówiąc do „Szczerbca”: „Komendancie, spóźnimy się!”. Nie udało się nadrobić kilku minut i uprzedzeni nadejściem z innej strony oddziałów polskich Litwini zdołali częściowo zająć stanowiska ogniowe. Niektóre nieco spóźnione pododdziały polskie docierały do celu biegiem.


Żołnierze litewscy wzięci do niewoli w Murowanej Oszmiance

Początkowo atakujący byli w gorszej sytuacji. Nie widzieli w ciemności obrońców. Podchodzili otwartym terenem skokami, oszczędnie prowadząc ogień. Jednak widoczne były pojedyncze błyski wystrzelonych pocisków. Szturm odbywał się w blasku księżyca i poświacie palących się domów. Litwini na niektórych stanowiskach próbowali stawiać opór. Ich niecelny ogień tylko rozzuchwalił atakujących.

W pewnym momencie na linii polskich oddziałów od pocisku zapalają cego zaczęła płonąć stodoła. Atakujący zostali oświetleni, a ogień litewski stał się celniejszy. W innych miejscach podpalone przez Polaków pociskami zapalającymi strzechy domów oświetliły Litwinów. Uczestnik bitwy relacjonował: „ťDłuższyŤ wdarł się między zabudowania, nakazując przeszukiwanie pomieszczeń. Idąc do przodu, nie spotkał znaczącego oporu, albowiem z jego prawej strony pododdziały litewskie związane były walką z plutonem ťJoegoŤ. Na ich zapleczu przeszedł aż do kościoła po przeciwnej stronie miejscowości i tu zaatakował od tyłu Litwinów walczących z brygadą ťTuraŤ”

A Adam Walczak ps. „Nietoperz” tak opisał inny fragment bitwy:

„Plutony poderwały się i jak burza wpadły do wsi. Rozległy się alarmowe strzały czujek litewskich. Drużyny jednym skokiem osiągnęły zabudowania Tołominowa. Żołnierze wpadają z granatami do szkoły, gdzie kwaterowali ofcerowie litewscy. Zaskoczeni nie zdążyli wydać jakichkolwiek rozkazów. Pod groźbą polskich automatów podnosili ręce w górę. Z innych budynków wychodzili na wpół umundurowani Litwini. Pozbawieni dowódców nie okazywali chęci do walki, poddawali się masowo. W głębi wsi trwała walka. Drugi pluton zaatakował zabudowania wskazane przez przewodnika z konspiracji. Poszły w ruch granaty. Litwini zdezorientowani wyskakiwali z domów wprost pod lufy partyzantów. Ogłuszeni wybuchami granatów, zastraszeni strzelaniną w całej wsi, przypomnieli sobie język polski. Poddając się, prosili o zaprzestanie ognia… Rozbrojonych przy świetle księżyca grupowano na ulicy. Komendę nad jeńcami objął podchorąży ťStefanŤ znający doskonale język i rozkazodawstwo litewskie. Zachodnia część Tołominowa była w rękach Polaków. Po przeciwnej stronie toczyła się jeszcze walka. Spieszony zwiad konny pod dowództwem ťBończyŤ natrafa na silny opór bunkrów litewskich. ťNietoperzŤ uruchomił swój odwód od wsparcia zwiadu. ťBończaŤ poderwał się do natarcia ze swym oddziałem, ale w tym momencie przeszyła go seria z broni maszynowej z bunkra. ťBończaŤ pada w kałuży krwi z rozprutym brzuchem.

Litwini jeszcze walczą, ale bez wiary w zwycięstwo. Wiedzieli, że czeka ich śmierć lub poddanie się. Wybrali to drugie. Załoga bunkra skapitulowała”. W niektórych miejscach AK-owcy zostali przygwożdżeni do ziemi ogniem Litwinów. Po chwili jednak dawała o sobie znać brawura i wspaniałe dowodzenie. Litwini poddawali się. Polacy parli naprzód. Zostawiali kogoś do pilnowania jeńców. Z litewskich stanowisk zaczęto wołać po polsku „Panowie! Nie strzelajcie!”

Do żołnierzy AK podchodzili mieszkańcy. Coraz to jakiś gospodarz zagajał półgłosem: „Panoczku, a u mnie w ordynie siedzą dwie hadiungi, zabierzże ich pan”. Mieszkańcy cały czas wskazywali ukrywających się żołnierzy. Plechaviciusowcom kazano się rozebrać do bielizny, w ten sposób, ażeby każdy z nich myślał głównie o podtrzymywaniu ręką kalesonów. Na szczęście Niemcy przybyli z kilkugodzinnym opóźnieniem.

W bitwie wzięto do niewoli około 300–400 osób. Dane dotyczące strat obu stron są różne. W opracowaniach podawana jest liczba poległych Polaków od 9 do kilkunastu, 15 zostało rannych. Opór Litwinów kosztował życie, jak się podaje, od 50 do 70 ludzi. Ponieśli oni klęskę.

Wieczorem po bitwie przy ognisku w obecności ofcerów litewskich przemówił „Wilk”, akcentując polskość ziem północno-wschodnich Rzeczypospolitej. Wyraził nadzieję, że stosunki polsko-litewskie ułożą się w przyszłości na zasadach partnerskich. Zabrzmiała pieśń: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Jeńcy litewscy zostali nakarmieni i wzięli udział w uroczystości przy ognisku. Gdy uwierzyli, że zostaną uwolnieni, wznieśli okrzyk na cześć Polaków. Rozebranych wysłano w trzech kolumnach do Jaszun, Wilna i Oszmiany. Kiedy ruszyli przed siebie, zostali określeni żartobliwie „białą procesją”. Ludziom w okolicznych wioskach dali się do tego stopnia we znaki, że prowadzący ich przez wsie AK-owcy musieli bronić ich przed samosądem.

Tak postępowano z jeńcami litewskimi m.in. w Sieńkowszyźnie. W tej bitwie Polacy odnieśli zwycięstwo dzięki bardzo dokładnemu planowi, uwzględniającemu zabezpieczenie się na wszelkie ewentualności, perfekcyjnej realizacji planu oraz świetnemu dowodzeniu.

W meldunku AK (Meldunek nr 632) napisano:

„W nocy z 13 na 14 w miejscowości Murowana Oszmianka został doszczętnie zniesiony baon litewski za znęcanie się nad ludnością polską. Nieprzyjaciel stracił 60 zabitych, wielu rannych, ok. 300 jeńców, 7 RKM, granatnik, kilkaset kb, wielką ilość sprzętu i materiału wojennego. Jeńców litewskich po rozmundurowaniu i odpowiednim pouczeniu zwalnia się. Strona niemiecka w swoim raporcie tak opisała to wydarzenie: Niezdyscyplinowane i niewyszkolone bataliony szykanowały ludność polską, co miało w następstwie rosnący wzrost aktywności band białopolskich. Litewskie bataliony policyjne, o ile działały poza miejscowościami umocnionymi, były przez polskie bandy rozbrajane, rozbierane, i w koszuli i kalesonach do najbliższych baz odsyłane. […] Polskie bandy w wyniku tych zdarzeń zdobyły znaczne ilości broni i przedmiotów wyposażenia wojskowego”

Bitwa o Murowaną Oszmiankę nie była jedyna. Wcześniej, 7 maja 6. Brygada Wileńska stoczyła kilkugodzinną walkę z batalionem policji litewskiej. Po stronie polskiej walczyła jedna kompania. Litwini określili straty własne na 30 zabitych i rannych, Polacy – kilku poległych i 15 rannych. Porażki formacji litewskich w walce z wileńską AK były tak liczne, że w następstwie tych wydarzeń zlikwidowano wojskowe oddziały Plechaviciusa. Wileńska Armia Krajowa oczekiwała na realizację planu „Burza” oraz operacji „Ostra Brama”, która zakładała wyzwolenie przez AK Wilna z rąk niemieckich. Po tych wydarzeniach AK-owcy z Wileńszczyzny stanęli do nierównej walki z Sowietami. Ale to już całkiem inna historia…

Aleksander Szycht

Artykuł ukazał się w numerze 02/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej