Mój wybór kluczem do dobrego Parlamentu Europejskiego

2014/05/12

Kto będzie reprezentować Polskę w Parlamencie Europejskim VIII kadencji? Jaka jest moja chrześcijańska odpowiedzialność za wybory, które mnie czekają? Musimy sobie odpowiedzieć na te i inne pojawiające się pytania. Rozważmy dwie sprawy: iść czy nie iść na wybory? Oraz: wybrać człowieka sumienia czy pragmatyka?

Pierwsze rozstrzygnięcie, dość powszechnie znane w literaturze, mieści się w analizie uczestnictwa jako przeciwieństwa alienacji. Najpierw uczestnictwo. Są dwie postawy społeczne, które je charakteryzują, a mianowicie postawa solidarności i postawa sprzeciwu. Obie odpowiedzialnie wiążą uczestnika życia publicznego ze społecznością ludzką, obie postawy wyraźnie angażują osobę i każą jej przyjąć zdecydowanie jasny stosunek względem dobra wspólnego.

Istnieją jednakże i takie postawy społeczne, które nie mieszczą się w zakresie uczestnictwa, co oznacza, że poszerzają obszar alienacji społecznej. Wymienić tu należy postawę konformizmu oraz uniku. Obie te postawy znamionuje jałowość i nijakość. W żadnej z nich nie ma uwyraźnionej podmiotowości, za którą kryje się twórczość oraz zróżnicowanie myśli i czynów. Przesycone obojętnością, pomnażają jedynie ilościowy i statystyczny status społecznych odniesień, lekceważąc przy tym, czy też wprost zatruwając przeciętnością, jakościowo pożądany styl życia publicznego.

Druga sprawa dotyczy wyboru człowieka sumienia czy li tylko pragmatyka. Czym winien się kierować człowiek, który pełniąc funkcję publiczną, staje się – czy tego chce, czy też nie – przykładem dla innych ludzi? Waga odpowiedzi na to pytanie tkwi nie tyle w teoretycznie przyjętej i usystematyzowanej koncepcji człowieka (co wielu wydaje się mało znaczące), ile przede wszystkim w odkrywanej – raczej spontanicznie – wizji własnego rozwoju, uświadamianej dlatego, że wiązanej z życiowym zaspokajaniem różnych potrzeb. Pytanie o życie według sumienia czy według zasad pragmatycznych jest właściwie pytaniem o posłuszeństwo: kogo mam słuchać? Zatem, czy wybrać posłuszeństwo głosowi sumienia, czy też posłuszeństwo skrajnie partykularnym siłom interesu ekonomicznego, partyjnego, koleżeńskiego, zawodowego, przyjemnościowego?

O ile sumienie strzeże godności człowieka, gdyż właśnie w sumieniu znajduje się – jak to kiedyś ujął kard. Karol Wojtyła – „klucz wielkości moralnej człowieka”, o tyle w działaniach pragmatycznych na pewno takiego klucza nie ma. Nie ma, jeśli działanie człowieka wymyka się olśniewającemu światłu łatwo odnajdywanemu w dyktacie sumienia. W dzisiejszych czasach można odnieść wrażenie, że ów dyktat sumienia, czyli jego nakaz, bardzo często przegrywa z dyktatem interesu. Tak też rzeczywiście się dzieje, ponieważ dyktat interesu osobistego, wpleciony w mało uświadomiony interes zysku tzw. „wielkich tego świata”, jest promowany przez współczesne media. Mozaika prostego, lekkiego, obfitego i ciekawskiego stylu życia jest układana z bardzo małych, często wprost pozornych interesików, a jeszcze lepiej powiedzieć – drobnych kłamstewek i nieuczciwości, czyli zdrad. I tak fundamenty człowieczeństwa, zamiast stałego krystalizowania przez cnotę solidności i prawości, są kruszone zgubną walką „o swoje”. Mimo malutkich i ambicjonalnych zwycięstw walka ta systematycznie przechodzi w nierówną i przegraną z jednego powodu. Jest to bowiem walka o niemożliwe: o zaspokojenie głodu egzystencjalnego pozorami szczęścia uważanymi za syte. Skoro moralny głód sumienia jest faktem, to czyż głębię nieskończonej ludzkiej tęsknoty można zaspokoić skończonym pozorem?

Sumienie jako centrum ludzkiego jestestwa jest gwarancją pełnego rozwoju człowieka. Dlatego winien on swoją wolną wolę karmić odżywiającym pokarmem moralnego sumienia, a nie interesownym pragmatyzmem; wypracowaną cnotą solidności i prawości, a nie „szczęściodajną” zdradą. Można i tak to ująć: jeżeli polityk kieruje się sumieniem, to należy do plemienia Piotrowego, jeśli natomiast interesownym piractwem, to niestety, przystaje do innej rodziny – plemienia Judaszowego. Trzeciej możliwości nie ma, aczkolwiek uparty pragmatyk-iluzjonista wierzy, że jest! – bo wyznawaną koncepcję człowieka zamknął w wizji pięknej wydmuszki.

Dobry chrześcijanin wie, że wspólnym mianownikiem wyborczej postawy uczestnictwa oraz zapytania o sumienność tych, których należy wybrać, jest nauka społeczna Kościoła. Bł. Jan Paweł II m.in. w adhortacji Ecclesia in Europa napisał: „Przez nią [naukę społeczną Kościoła] bowiem Kościół stawia przed kontynentem europejskim kwestię jakości moralnej jego cywilizacji” (98).

Przed Polakami wybory do Parlamentu Europejskiego. Czyż w tej konkretnej sytuacji społeczno-kulturowej Europy nie słychać również przestrzegającego głosu samego Boga: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3, 15-16).

Wspólnota kościelna dopomina się o „gorących” katolików, odważnych wyznawców wiary, odpowiedzialnych chrześcijan. Każda ludzka społeczność dla swego trwania i rozwoju potrzebuje moralnych polityków. A więc nie takich, którzy kupczą „wyborczą kiełbasą”, ale aktywnych i sumiennych uczestników życia społecznego. Wtedy rzeczywiście można mieć nadzieję, że i sama polityka nie będzie „brudna”, nadto rodzina będzie szanowana, a każdy człowiek z łatwością dostrzeże noszony w sobie obraz samego Boga.

 

Ks. prof. Bogusław Drożdż

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej