Na dzień Adama i Ewy daruj bliźniemu gniewy

2013/01/17

Z uroczystościami Bożego Narodzenia, święconymi od początków chrześcijaństwa, związana jest w Polsce największa ilość praktyk religijnych, obrzędów i obyczajów ludowych.

Msza św. odprawiana wczesnym rankiem w Adwencie nazywana była „Roratami” od pierwszych słów „Introitu” („Rorate caeli desuper et nubes pluant iustum” – „Spuście niebiosa z góry, a obłoki niech wydadzą sprawiedliwego”). Słowa te rozpoczynały Msze świętą wotywną, odprawianą codziennie w okresie adwentowym. Prosząc o zesłanie Zbawiciela przed Mszą wierni śpiewali „Godzinki”. W grudniu o godzinie 6 rano, kiedy to właśnie odprawiano nabożeństwo, jest jeszcze zupełnie ciemno. Migocące światełka palących się świec, zapowiadające światło nocy betlejemskiej, tworzyły niepowtarzalny nastrój „Rorat”.

Myśliwi i górale

Do mniej znanych należą obyczaje myśliwych, o których opowiadał mi kiedyś ks. Konstanty Kordowski, wówczas Ogólnopolski Duszpasterz Myśliwych. Starą i zakorzenioną tradycją były i są polowania wigilijne. Odbywają się one przeważnie w niedzielę przed Bożym Narodzeniem. Są to polowania ciche i skromne, na które nie zaprasza się gości, a uczestniczą w nich prawie wszyscy członkowie danego koła łowieckiego. Po rannej Mszy świętej i po krótkim polowaniu, myśliwi składają sobie życzenia świąteczne i dzielą się opłatkiem. Ks. Konstanty Kordowski z humorem opowiadał jak w tej tradycyjnej Mszy św. przed wigilijnym polowaniem uczestniczyli w komunistycznych czasach partyjni apartczycy i z pokorą dzielili się poświęconym opłatkiem.

Górale z Beskidu Śląskiego obchody świąt Bożego Narodzenia rozpoczynają już 6 grudnia w dniu św. Mikołaja. Nie przychodził tu jednak ogólnie znany św. Mikołaj i nie przynosił prezentów. Zjawiała się natomiast tu cała gromada „Mikołajów” w oprawie ludowego teatru z odwiecznym podziałem na grupy „czornych” i „biołych”. W tej tradycyjnej gromadzie obrzędowej czarni symbolizowali czas stary, mijający, biali nowy, przychodzący i przynoszący nowe nadzieje. W skład „czornych” wchodzili: „medula” – matka niedźwiedzica, dwa lub cztery niedźwiedzie, dwa diabły, Lucyper i Cyganka. „Biali” to biskup, kościelny, „paterek” czyli ksiądz wikary, doktor i panna młoda. Kolejny ważny dzień dla górali Beskidu Śląskiego to św. Łucja (13. XII), która jest łącznikiem ze światem obcym, innym i dlatego w tym dniu kobiety w białych płachtach omiatały skrzydłami wnętrza domów, aby wszelkie duchy i zło z „tamtego obcego świata” omieść i wygnać. „Od Łucje do wilije” obserwowano pogodę i prowadzono skrupulatne notatki meteorologiczne. W dniu św. Tomasza (21. XII) obowiązywał zakaz opuszczania domu i zagrody, natomiast 23 grudnia, dzień przed Wigilją, obdarowywano komorników i ludzi ułomnych. Sama Wigilja dla górali, tak zresztą jak i dla wszystkich innych chrześcijan, była i jest dniem zadumy, wzruszeń i wspomnień. Górale przygotowywali specjalną potrawę: „bryję” – słodką kapustę z ziemniakami i kompot z „pieczek” (suszone owoce). Izbę dekorowano „kryzbanem” (choinka) zawieszonym u powały i zdobionym rajskimi jabłuszkami, orzechami i malowanymi piórkami.


Świąteczny obrazek, reprodukcja z „Kłosów”

Wraz z narodowymi wieszczami

Dzień Wigilii to również imieniny Adama i Ewy. Tak je wspominała w Paryżu Maria, najstarsza córka Adama Mickiewicza: „Zwyczaj Wigilii ściśle był u nas zachowywany. Rano szliśmy razem Ojcu winszować, składać nasze życzenia i podarki. Później zaczynała się cała procesja przyjaciół i znajomych, która przez cały dzień trwała bez przestanku. Wieczorem, na stole sianem zasłanym, ukazywała się wigilja. Na nitce opuszczonej z sufitu wisiała gwiazdka z opłatka i kołyska, które ojciec sam przygotował”. Sławny ksiądz i kaznodzieja Aleksander Jełowicki opisał inne wigilijne imieniny, mianowicie Adama księcia Czartoryskiego: „Było nas około czterdziestu osób wokół stołu skromnie zastawionego. Uczestnicy różnego wieku, obojga płci, każdego stanu, reprezentowali poniekąd cały naród i zajmowali się tylko sprawami narodowymi. Uroczystość uświetnioną obecnością Księcia Adama, wypełniono wigilijnymi i imieninowymi życzeniami, wspomnieniami i dobrze uzasadnionymi nadziejami”. Wigilijne wspomnienia z Florencji Juliusza Słowackiego były bardziej melancholijne: „Wigilię jadłem z ziomkami w domu Hermana na sianie. Sama gospodyni dała nam wszystkie dawne potrawy, w których wspomnienia były pieprzem i rodzynkami. Dawnym zwyczajem wyciągnąłem źdźbło siana spod obrusa i wyciągnąłem je bez kwiatka. Pani domu widząc moje zasmucenie ofiarowała się, że mi drugie wyciągnie, jakoż dobyła mi źdźbło krótkie bardzo, nie z kwiatkiem, ale z kłosem na końcu”.


Świąteczny obrazek, reprodukcja z „Kłosów”

Dzień Wigilijny w sposób szczególny odnosił się do całego nadchodzącego roku oraz był pełen wróżb i zabiegów magicznych. Na wsi polskiej wierzono, że kto w tym dniu rano wstanie, będzie wstawał tak przez cały rok, a jeżeli będzie pogodny, czeka go również taka przyszłość. Ponieważ w dniu wigilijnym wracają na ziemię dusze zmarłych, obowiązywał zakaz używania ostrych narzędzi i wykonywania gwałtownych ruchów, aby nie zranić żadnej duszy. Przez cały dzień obowiązywał ścisły post – dopiero wieczorem, kiedy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, zasiadano do jednego w tym dniu i najważniejszego w roku, chociaż postnego posiłku – do wieczerzy wigilijnej. Wysunięty na środek izby stół zasłany był sianem i przykryty białym obrusem. Nogi stołu obwiązywano łańcuchem, aby chleb trzymał się domu. Pod stołem układano „żelazo płużne” – lemiesz czy odkładnicę od pługa, aby krety nie psuły roli. Jeszcze do początków minionego stulecia w niektórych rejonach naszego kraju zamiast choinki, które dopiero wkraczały na teren polskiej wsi, ustawiano w czterech rogach izby cztery snopy niewymłóconego zboża, by zbiory w nadchodzącym roku były obfite i żeby chleba nie zabrakło.


Świąteczny obrazek, reprodukcja z „Kłosów”

Po wigilii

Wigilia, Gody, Boże Narodzenie – w słowach tych zawsze kryje się jakichś niezwykły urok. Wzruszają i rozrzewniają, czarem wspomnień przemawiają prosto do duszy. Ośnieżone dachy, płonące świeczki, radosny dźwięk kolęd. Święta te zajmowały i zajmują dotąd szczególne miejsce w tradycyjnej kulturze ludowej. Czas uśpienia przyrody, przerwy w pracach polowych dawały ludziom możliwość odpoczynku, świętowania, zabawy i prób odkrycia przyszłości.

Wieczór wigilijny, najdłuższy w roku, kończy się o północy uroczystą Mszą św. – jutrznią, w Polsce nazywaną pasterką lub północką. Dźwięk dzwonów i uroczyste „Gloria”, kolędy, a wśród nich, wielka polska kolęda „Bóg się rodzi”, obwieszczają, że oto rozpoczyna się święto Bożego Narodzenia.

Jarosław Kossakowski

Artykuł ukazał się w numerze 12/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej