Największa organizacja charytatywna?

2014/02/4

„W sercu Boga jest preferencyjne miejsce dla ubogich, On sam bowiem «stał się ubogim» (2 Kor 8, 9). Cała droga naszego odkupienia naznaczona jest ubogimi. Zbawienie to dotarło do nas dzięki wypowiedzianemu «tak» pokornej dziewczyny z małego kraju, zagubionego na peryferiach wielkiego imperium”.

Evangelii gaudium, 197

Evangelii gaudium to pierwszy dokument papieża Franciszka, za który się wziąłem. Choć z wielką pasją poznaję Magisterium od najstarszych jego przykładów (nawet największą sympatią darzę te sprzed pięćdziesięciu lat), do tekstu papieża Franciszka podszedłem z rezerwą. Medialny wizerunek Ojca Świętego pozostawia bowiem wiele do życzenia z punktu widzenia wiernego przywiązanego do Tradycji. Cóż, dobrze że redakcja „Civitas Christiana” zafundowała mi pozytywne zaskoczenie!

Dobroczynność wpisana w naturę chrześcijaństwa

Jak łatwo zauważyć, obdarzanie dobrem innych oraz troska o ubogich to działania, które dla chrześcijan są ważne od momentu publicznego rozpoczęcia działalności przez Jezusa. O dobro duchowe ludzi, którzy do Niego przychodzili, troszczył się On sam. O materialne wsparcie ubogich dbali Apostołowie, pod przewodnictwem Judasza, który pełnił funkcję skarbnika (J 12,1-8).

Pierwsze wspólnoty chrześcijańskie nie zaniedbywały swoich ubogich członków. W oczekiwaniu na powtórne przyjście Pana Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby (Dz 2, 44-45). Przykład Ananiasza i Safiry oraz późniejsze powołanie diakonów, których zadaniem była troska o stoły i biednych, by Apostołowie mogli zająć się głoszeniem słowa (Dz. 6, 1-7), świadczą o tym, że proste rozwiązania przestały działać bardzo wcześnie. Jałmużna to nie tylko pieniądze.

Jałmużna i jej skutki

Kolejne wieki to okres, w którym wciąż najbardziej znanym sposobem wspierania ubogich było rozdawanie jałmużny – bezpośrednio i pośrednio. Udzielano jej zazwyczaj osobom żebrzącym w miejscach publicznych i ośrodkach kultu albo przez fundowanie klasztorów dla zgromadzeń, które w swoich regułach dużo miejsca poświęcały kompleksowej służbie ubogim. Wiele z tych zakonów działa do dziś, z joannitami (obecnie Zakon Maltański) na czele.

Ideową podbudowę dla systemowej troski o każdego człowieka, godnej pracy i płacy przyniosła encyklika Rerum novarum Leona XIII oraz rozwijająca się potem formalnie katolicka nauka społeczna, która zwróciła uwagę na wartość pracy i godność osoby ludzkiej, a w szczególności godność pracownika. Wciąż jednak – można by powiedzieć – raczkujemy, ograniczając dobroczynność do jałmużny, „(…) ponieważ każdy chrześcijanin i każda wspólnota są wezwani, by być narzędziem Boga na rzecz wyzwolenia i promocji ubogich, tak aby mogli się oni w pełni włączyć w społeczeństwo” (EG 187). Tu chodzi zatem o coś więcej, niż najlepszy choćby system. Wszak centralizacja działalności dobroczynnej katolików i jej efekt – Caritas Catholica – to proces zakończony już na początku XX wieku.

Dobroczynność jako powołanie chrześcijanina

Dobroczynność to powołanie każdego wierzącego. Dla Kościoła, a więc dla wszystkich jego członków działania na rzecz ubogich to – jak mówi papież – raczej kategoria teologiczna, wypływająca z Pisma i Tradycji, „niż kategoria, socjologiczna, polityczna czy filozoficzna” (EG 198).

Niestety, szczególnie w zachodnich krajach Europy, Kościół jest postrzegany jako jedna z wielu, może nawet największa, ale niczym poza tym niewyróżniająca się organizacja dobroczynna. Wielu utożsamia go z ciągłymi zbiórkami na ubogich, głodujące dzieci w Afryce czy też ofiary kolejnych kataklizmów – i nic więcej. Tymczasem ta działalność jest skutkiem wiary, a nie celem samym w sobie. Owo oddzielenie działalności charytatywnej od ewangelizacji to niebezpieczeństwo, problem, który podkreśla Ojciec Święty: „Kościół katolicki jest instytucją wiarygodną wobec opinii publicznej, godną zaufania w dziedzinie solidarności i troski o potrzebujących i to jest niezmiernie ważne, ale trzeba zwrócić uwagę, że to jest efekt podążania za Chrystusem” (EG 65).

Z własnego doświadczenia współpracy z organizacjami pozarządowymi mogę tę diagnozę tylko potwierdzić. Zjawisko ma bardzo praktyczny wymiar – najczęściej organizacje, mówiąc o swej misji, posługują się językiem grantów unijnych, a nie Ewangelii!

Czy jednak papieskie wezwanie do kompleksowej pomocy ubogim jest czymś nowym? Moim zdaniem niekoniecznie. Jak zauważa papież, wielu chrześcijan oddaje swe życie z miłości. Oddają je, pomagając bliźnim, którzy są w potrzebie, z troską i czułością pochylają się nad chorymi, towarzyszą w cierpieniu czy samotności, ale także przez edukację i przykład własnego życia przekazują wartości (EG 76). Czyli… czynią to, co zwykle nazywa się przykurzonym już trochę wyrażeniem „uczynki miłosierdzia”, które – to też zapomniana typologia – dzielą się na te względem ciała i duszy. Czy jakiegokolwiek składnika nam tu jeszcze potrzeba?

To co w pewnym sensie jest nowością, to silny akcent, jaki kładzie Ojciec Święty na powszechność tego obowiązku: „Nikt nie może się czuć zwolniony z troski o ubogich i troski o sprawiedliwość społeczną” (EG 201). Nikt. Cytaty, które przytoczę na końcu, jeszcze wzmacniają ten przekaz.

Jak to się ma do biznesu?

Jako twórca Towarzystw Biznesowych (grup networkingowych, które za podstawę swoich działań uznają chrześcijańskie korzenie Europy), nie mogę nie zapytać, co to znaczy dla przedsiębiorców. Wbrew tym, którzy przypisują Franciszkowi ciągoty wręcz komunistyczne, papież w duchu Ewangelii tłumaczy rolę przedsiębiorcy w gospodarce: „Powołanie przedsiębiorcy stanowi szlachetną pracę pod warunkiem, że postawi sobie pytania na temat głębszego sensu życia; pozwoli mu to służyć naprawdę dobru wspólnemu dzięki podejmowanym przez niego wysiłkom pomnażania i lepszego udostępniania dóbr tego świata dla wszystkich” (EG 203). Innymi słowy – przedsiębiorca to nie tylko źródło pieniędzy, ale także wiedzy, inspiracji czy motywacji dla innych. Papież pisze o „«promocji ubogich» wykraczającej poza zwykłą opiekuńczość” (EG 204). Moim zdaniem nie chodzi tylko o dawanie potrzebującemu – ani ryby, ani wędki. Sercem tej kompleksowej pomocy, promocji ubogich, jest zmiana mentalności wędkarza, a także całego jego otoczenia. Bo tylko wtedy zmiana może być trwała i skuteczna. Dopiero gdy człowiek potrzebujący uwierzy, że dzięki wsparciu życzliwych osób, które ma wokół siebie, może się podnieść i realnie zmienić swoje życie, dopiero wówczas będzie miał apetyt także na rybę, która da mu siłę do trzymania wędki – kontynuując tę wędkarską analogię.

Katolicy to nie tylko Caritas

Z własnego podwórka znam mnóstwo małych i średnich dzieł, które doskonale spełniają te kryteria. Kolegium św. Stanisława Kostki z Warszawy to miejsce, gdzie uczą się i mieszkają nasi młodzi rodacy ze Wschodu. Ponieważ wsparcie rządowe jest niewystarczające, by utrzymać liceum, w pomoc zaangażowali się indywidualni darczyńcy z kraju i zagranicy w ramach akcji WitajcieWDomu.pl. Dzięki temu wsparciu liceum nie tylko może funkcjonować i myśleć o rozwoju, ale także młodzi uczniowie mogą odwdzięczać się swoim mecenasom bardzo wysokimi wynikami w nauce, plasując się w czołówkach rankingów. Wytworzony system pomocy pozwala nie tylko zapewnić rzeczy niezbędne do przetrwania, ale ułatwia kształcenie dojrzałych i szlachetnych ludzi, którzy będą pomnażać otrzymane dobro.

Fundacja Jaśka Meli Poza Horyzonty z kolei zajmuje się pomocą osobom po amputacjach. Do osób tych bardzo szybko docierają z pomocą i wsparciem psychologicznym ci, którzy takiej amputacji doświadczyli. Wtedy łatwiej jest przekonać, że życie po wypadku nie traci kolorów. Co więcej, fundacja stara się jak najszybciej zaopatrzyć swojego podopiecznego w protezę, obejmuje go kompleksowym wsparciem psychologicznym, wskazuje najlepszych rehabilitantów i protetyków. Całościowo dba o człowieka, często odkrywając, że to nie posiadanie protezy decyduje o odzyskaniu człowieka dla społeczeństwa, ale właśnie przywrócenie mu wiary w siebie. To procentuje, bo kolejne osoby, które przejdą przez ten proces, aktywnie włączają się w pomoc następnym. Gdy dosłownie i w przenośni postawi się na nogi człowieka po amputacji, okazuje się, że nie potrzebuje on tzw. opieki społecznej – może pracować i sam się utrzymać.

Dobroczynność obowiązkiem katolika

Dzielenie się dobrem sprawia, że ono się umacnia i rozwija. „Dlatego jeżeli ktoś pragnie żyć godnie i w pełni, nie ma innej drogi, jak uznanie drugiego człowieka i szukanie jego dobra” (EG 9). Dlatego też zachęcam do zaangażowania się w dobre dzieła pomocowe. Dobre, czyli takie, które pomagają mądrze, mają opracowane systemy i modele wsparcia, ale przede wszystkim te, gdzie na pierwszym miejscu stoi człowiek.

Prawdziwa wiara jest nieodłączna od przynależności do wspólnoty, od służby. Chrystus przez wcielenie zachęcił nas do rewolucji czułości (EG 88). Katolik nie może powiedzieć, że nie ma czasu na pomoc bliźniemu, że nie ma pieniędzy, że się nie nadaje. Każdy z nas musi znaleźć działkę dla siebie. Bez dyskutowania.

Maciej Gnyszka

Współpraca Szczepan Kasiński

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej