Niezakończony dialog

2013/01/18

Dzięki soborowi wyeliminowany został pogląd o „bogobójstwie”, którego dopuścili się Żydzi. Miejsce misji wśród Żydów zastąpił dialog i to jest faktem o niepowątpiewalnym znaczeniu. Deklaracje posoborowe znajdują swoje odzwierciedlenie w katechezie Kościoła. Specjalne komisje powołane po soborze stale pracują nad kwestią relacji chrześcijańsko-żydowskich.

Często wydaje się, że dialogu chrześcijańsko – żydowskiego jest więcej wśród teologów niż w życiu codziennym. Przynajmniej na gruncie polskim pewne idee zdają się wolno przedostawać do zwykłych ludzi. Na szczęście jest jednak rozpoczęty. Punktem przełomowym okazała się w relacjach chrześcijańsko-żydowskich soborowa deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich „Nostra aetate”, zawierająca artykuł o wzajemnym stosunku Żydów i chrześcijan.

Ale o ile dla chrześcijan potrzeba teologicznych rozważań nad judaizmem jest czymś oczywistym, nie jest czymś takim dla wszystkich Żydów. Świat Żydów ortodoksyjnych jest światem zamkniętym i nie zauważa potrzeby poznawania innych religii, nawet chrześcijaństwa, które jest przecież najgłębiej z judaizmem powiązane. To, że zsekularyzowani Żydzi nie interesują się chrześcijaństwem jest oczywiste, bowiem nie interesują się nawet własną religią. Są jednak też środowiska bardzo na dialog otwarte.

Natomiast w Kościele Żydzi są stale obecni. Jeśli nawet katolicy nie spotykają się z nimi cieleśnie, to spotykają się duchowo ze względu na Stary i Nowy Testament, które nieustannie o nich przypominają. Katolik, jeśli nawet nie czyta Biblii, to i tak co niedziela słyszy o nich w kościele. Judaizm, będący korzeniem chrześcijaństwa, jest problemem, z którym chrześcijanie muszą się zmierzyć. Z kolei dla Żydów zdecydowanie ważniejszym powodem do dialogu jest nie teologia, lecz historia.

Odpowiedzią na deklarację „Nostra aetate” i inne działania w obrębie Kościoła katolickiego dotyczące stosunków chrześcijaństwa z judaizmem jest Dabru emet: „Mówcie prawdę” – żydowskie oświadczenie na temat chrześcijan i chrześcijaństwa, opublikowane w 2000 roku.

Ta deklaracja o perspektywach relacji chrześcijańsko-żydowskich, podpisana przez wielu rabinów i liczących się intelektualistów żydowskich, zwraca między innymi uwagę na to, że chrześcijanie i Żydzi czczą tego samego Boga i uważają za autorytet tę samą księgę oraz na to, że jedni i drudzy przyjmują zasady moralne Tory. Udało się jej, co było zamierzeniem autorów, wywołać dyskusję w społeczności żydowskiej nad stosunkiem judaizmu do chrześcijaństwa.

Abraham Joshua Heschel, rabin, który wywarł duży wpływ na stanowisko II Soboru Watykańskiego odnośnie relacji chrześcijańsko-żydowskich w 1966 roku pisał: „Obecnie sprawą najważniejszą nie jest halacha dla Żydów ani Kościół dla chrześcijan, ale podstawa obydwu religii: kwestia tego, czy istnieje patos, Boża troska o los człowieka i Jego tajemnicza ingerencja w ludzką historię.

Jest wiele czynników łączących judaizm i chrześcijaństwo. Jednak są i takie, które dzielą. Podążamy razem drogą proroków i ksiąg Starego Testamentu, jednak gdy docieramy do Jezusa z Nazaretu nasze drogi się rozchodzą. Kwestia Mesjasza jest tu kwestią kluczową. Choć pod koniec XIX wieku Jezus został włączony do historii religii żydowskiej, to przecież nie jest dla Żydów Mesjaszem. Postrzegają go oni jako charyzmatyczną osobowość obdarzoną duchem proroczym. To właśnie w nim w szczególny sposób znalazła wyraz ówczesna świadomość. Martin Buber określił Jezusa jako starszego brata, uważał, że prawdziwa religia Jezusa jest podziemnym strumieniem religii, który przepływa także przez judaizm. Jednak poglądy Bubera nie spotkały się z szeroką akceptacją wśród Żydów.

Stanowisko rabiniczne, według którego chrześcijaństwo jest odroślą judaizmu zrzeszającą ludzi, którzy poszli za fałszywym mesjaszem, było długo podtrzymywane. Dziś część teologów żydowskich postrzega Jezusa nie jako fałszywego mesjasza, ale mesjasza, któremu się nie powiodło. Takich mesjaszy było w tradycji judaistycznej więcej. Rabbi Akiba wierzył, że Bar Kochba był Mesjaszem, mimo tego że został zabity przez Rzymian. Wiara ta nie spowodowała usunięcia rabbiego z żydowskiej tradycji, do dziś cieszy się wielkim poważaniem. Uznanie Jezusa za mesjasza fałszywego było wynikiem przyjęcia postawy obronnej w stosunku do chrześcijan, którzy byli od żydów znacznie liczniejsi i głosili prozelityzm.

E. L. Ehrlich upatruje w odwlekaniu się paruzji jedną z najistotniejszych przyczyn chrześcijańskiej wrogości do Żydów, którzy przecież od samego początku zaprzeczali mesjanizmowi Jezusa. W ten sposób Żydzi nazwali wprost lęki chrześcijan, a chrześcijanie przyjęli wrogą postawę w stosunku do świadków tego, że w świecie Po Jezusie nic się nie zmieniło.

Stanowisko chrześcijan, według którego wypełnienie się wiary, która jest wiarą Abrahama, czyli jest wspólna też Żydom, dokonuje się w przesłaniu Jezusa Chrystusa, może prowadzić do uznania, że chrześcijanin góruje nad Żydem. Do podobnego przekonania może doprowadzić go uznanie, że Nowy Testament jest całkowitym i doskonałym objawieniem Boga, że w Kościele (ze względu na postać Jezusa) zawarta jest cała pełnia zbawienia, że judaizm potrzebny był po to, by przygotować na przyjście Chrystusa.

Rozumowanie, zgodnie z którym od przyjścia Jezusa Izrael przestał być narodem wybranym, jest całkowicie błędne. Jest niezgodne z wypowiedziami św. Pawła, który mówił swym rodakom, że to do nich należy przybrane synostwo, chwała, przymierze, zakon i obietnice złożone ich przodkom i że Chrystus pochodzi z nich „wedle ciała”. Niezgodne jest również ze stanowiskiem II Soboru Watykańskiego. Zamiast mówić, że Stary Testament i naród żydowski stanowiły tylko przygotowanie dla chrześcijańskiej wspólnoty religijnej powinniśmy, jak Lustiger, zwracać uwagę na to, że chrześcijaństwo jest owocem Starego Testamentu, że bez Starego Testamentu nie byłoby Nowego. Termin „przygotowanie” nie jest tu adekwatny, Stary Testament jest raczej warunkiem wstępnym, podstawą chrześcijaństwa. Św. Paweł w tekście niezauważanym przez wieki określa judaizm jako korzeń naszej religii, mówi, ze to nie my podtrzymujemy korzeń, lecz korzeń podtrzymuje nas, chrześcijan z pogaństwa (Rz. 11,18). Dowartościowanie judaizmu idzie jednak jeszcze dalej. W chrześcijańskiej odpowiedzi na Dabru emet czytamy „Po uświadomieniu sobie, że przymierze Boga z Żydami jest wieczne, chrześcijanie obecnie są w stanie uznać działanie odkupieńczej mocy Boga w tradycji żydowskiej. Skoro Żydzi, nie podzielając naszej wiary w Chrystusa, pozostają w zbawczym przymierzu z Bogiem, chrześcijanie potrzebują nowych sposobów rozumienia powszechnego znaczenia Chrystusa.”

Można powiedzieć, że aktualność zyskuje teza Franza Rosenzweiga, że żydowska droga do Boga nie wiedzie przez Chrystusa, że właściwą drogą dla Żydów jest judaizm, natomiast droga chrześcijan jest drogą chrystusową.

To, że chrześcijaństwo wyrosło z judaizmu, że mamy wspólną Biblię hebrajską, że Jezus był Żydem tak jak i apostołowie, że Ewangelie są historycznym dokumentem wiary żydowskiej, że pierwsze gminy chrześcijańskie były żydowskie to są rzeczy powszechnie wiadome. Jednak długo wrogość chrześcijan do Żydów, wrogość, która starała się znaleźć swe teologiczne wyjaśnienie, zaciemniała te fakty. Przyczyniała się do prześladowań już w średniowieczu, do oskarżeń Żydów o mord rytualny, zatruwanie studni, profanację hostii itd.

Wydarzenia pełne wartości, które dzieją się w samym chrześcijaństwie, bywają też odbierane jako niechrześcijańskie, na przykład nabożeństwo w synagodze w Rzymie, które w 1986 roku odprawił Jan Paweł II z głównym rabinem i Żydami rzymskimi, w niektórych kręgach katolickich wzbudziło oburzenie. Lefebvr uznał je wręcz na dowód, że papież nie jest już katolikiem.

Z kolei inne wydarzenia takie jak na przykład beatyfikacja Edyty Stein bywają odbierane źle przez Żydów. Często brakuje wiedzy teologicznej, która pozwoliłaby zrozumieć pojedyncze fakty, które same, jako poszczególne wydarzenia mogą wydawać się niezrozumiałe. Beatyfikacja Stein nie stanowi próby zawładnięcia żydowską tragedią. Jan Paweł II podczas homilii w czasie Mszy świętej beatyfikacyjnej Edyty Stein mówił:„ Edyta Stein zginęła w obozie zagłady w Auschwitz jako córka swego udręczonego narodu”.

Pseudoteologiczną podbudową wrogości wobec Żydów była głoszona przez ojców Kościoła teoria subsystencji, która przez prawie dwa tysiące lat uniemożliwiała podjęcie dialogu. Według niej Kościół zajął miejsce Izraela, stał się „nowym Izraelem” i wszystkie obietnice dane przez Boga Izraelowi przeszły na Kościół. Spowodowało to wykluczenie Żydów ze wspólnoty.

Dziś Kościół nie prowadzi już misji wśród Żydów, jednak pamięć agresywnego prozelityzmu i prześladowań w imię nauki Jezusa, nie umarła. Żydzi odnoszą się do działań Kościoła nieufnie ze względu na historię. Dialog powinien dotyczyć zatem nie tylko teologii ale i historii, w której to przez wieki Żydzi byli ofiarami i w której to chrześcijanie byli ich prześladowcami.

Jednak Żydzi dostrzegają też pozytywne wpływy chrześcijaństwa, chociażby fakt, że to właśnie chrześcijaństwo objawiło światu Boga Izraela. To dzięki Chrystusowi dostrzeżono uniwersalizm, wcześniej w Starym Testamencie niezauważany.

Nie chodzi o to, byśmy byli zgodni we wszystkim, co zresztą nie jest możliwe. Chodzi o wyjaśnienie tego, co może być błędnie rozumiane, o pewne przeformułowania, które nie wpłyną na odrębność i oryginalność obu religii. Chodzi o dostrzeżenie wartości po drugiej stronie. Przez wiele lat my chrześcijanie i Żydzi mieszkaliśmy blisko siebie, ale nie chcieliśmy się poznać, nie chcieliśmy uznać siebie nawzajem. Dziś to się dzieje, choć na poziomie praktyki relacji międzyludzkich jest to proces powolny.

Jakie są efekty podjętego dialogu? Czy pozostaje on kwestią dysput teologów czy wkracza w realność naszej egzystencji? Jak sprawdzić wiarygodność naszej chrześcijańsko – żydowskiej relacji? Można na przykład dzięki mediom, stawiając pytanie, jak reagujemy na pojawiające się w nich antyżydowskie czy antychrześcijańskie wypowiedzi. Ważne byśmy występowali wzajemnie w swojej obronie, byśmy mogli robić to wspólnie. Takie działanie dotyczące realnego życia, a czasem są to bardzo drobne wydarzenia, pokazują, czy dialog przynosi owoce. Jeśli nie miałby przełożenia na zwykłe międzyosobowe relacje, a pozostawał tylko teorią, śmiało można postawić pytanie o jego sensowność. W kontaktach międzyludzkich powinno być widać jego efekty, ale i kontakty międzyludzkie mogłyby stać się podstawą dialogu.

Anna Walas

Artykuł ukazał się w numerze 01/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej