Papież czasów wielkiej póby

2013/01/19

Lata 2008 i 2009 to czas obchodów rocznic związanych z działalnością papieża Piusa XII. Ta postać do dziś wzbudza wiele emocji, choć Kościół już w 1974 roku uznał go za Sługę Bożego. Zatem warto przyjrzeć się bliżej człowiekowi, o którego chwałę ołtarzy modlił się sam Benedykt XVI.

Eugenio Pacelli był rodowitym rzymianinem. Święcenia kapłańskie otrzymał w stosunkowo młodym wieku 23 lat, a zaledwie dwa lata później, w 1901 roku, rozpoczął pracę w watykańskim Sekretariacie Stanu.

Już jako arcybiskup otrzymał zadanie objęcia nuncjatury przy ówczesnym Królestwie Bawarii wchodzącym w skład Cesarstwa Niemieckiego. Ponieważ w stolicy Niemiec nie było w owym czasie nuncjusza, abp Pacelli reprezentował Ojca Świętego na terenie całego Cesarstwa. Jednym z sukcesów włoskiego biskupa było zniesienie utrzymywanego przez prawie 200 lat zakazu działania w Niemczech zakonu Jezuitów. Skuteczność działań nuncjatury przejawiła się również w zawarciu konkordatu z Bawarią (1924) i z Prusami (1929). W 1929 roku otrzymał kapelusz kardynalski, a rok później mianowano go szefem dyplomacji Stolicy Apostolskiej. W Watykanie kardynał Pacelli kontynuował wieloletnie zainteresowanie problemami niemieckimi, doprowadzając do kolejnych konkordatów: z Badenią (1932) i w końcu z Trzecią Rzeszą (1933).

Trudne czasy hitleryzmu

Podpisanie tego ostatniego poprzedziły decyzje wydające się zwiastować nową epokę w dotychczasowych dziejach stosunków Kościół–Państwo w Niemczech. Władze w Berlinie zgodziły się uznać siedem świąt rzymskokatolickich dniami wolnymi od pracy. Gdy jednak konkordat wszedł w życie, przyjazne gesty się skończyły. Natomiast ujawniło się antychrześcijańskie oblicze narodowego socjalizmu.

Odpowiedzią Kościoła na politykę hitlerowską stała się pierwsza w historii encyklika opublikowana po niemiecku Mit brennender Sorge (Z palącą troską). Odczytano ją w świątyniach Rzeszy wiosną 1937 roku. Odrzucono w niej pogaństwo nazizmu i dążenie do utworzenia jednej narodowej religii, a także wyższość rasy i państwa nad Kościołem i religią. W opracowaniu tego dokumentu w sposób bezpośredni uczestniczył kardynał Pacelli. Reakcją władz Rzeszy było wzmożenie prześladowań katolików. Doszło do aresztowań i rozpraw sądowych osób biorących udział w upowszechnianiu watykańskiego dokumentu. Rozpoczęto procesy duchownych na tle obyczajowym. Łączyła się z nimi kampania oszczerstw, której ukoronowaniem były słowa, które padły na wielkim wiecu w Berlinie 28 maja 1937 roku, kiedy to Joseph Goebbels nazwał kler katolicki „zezwierzęconymi i pozbawionymi skrupułów deprawatorów młodzieży”. Dodał też, że ta „zaraza musi być wytępiona ogniem i mieczem”.

Następca Piusa XI

Ojciec Święty Pius XI w ostatnich latach swych rządów powierzył kardynałowi faktyczne kierownictwo Stolicy Apostolskiej. Nic dziwnego, że po śmierci Piusa XI elektorzy nie mieli większych wątpliwości co do wyboru jego następcy na konklawe 2 marca 1939 roku. Przyjęcie identycznego imienia jak poprzednik wskazywało na wolę kontynuacji dotychczasowego stanowiska Watykanu w trudnych sprawach współczesności. W obliczu groźby wojny za swoje szczególne zadanie Pius XII uznał działanie na rzecz pokoju. W jego herbie papieskim widniał gołąb z gałązką oliwną, a dewizą pontyfikatu stały się słowa „Pokój dziełem sprawiedliwości”.

Papież pokoju

Jedną z pierwszych decyzji Ojca Świętego było zarządzenie modlitw o pokój we wszystkich kościołach świata. Papież wysunął też propozycję zwołania konferencji pokojowej. Żadne z państw nie odpowiedziało na to pozytywnie. W reakcji na zawarcie paktu Ribbentrop–Mołotow Pius XII wygłosił apel o rozsądek i poniechanie działań zbrojnych. Nie wiedząc o wydanym już przez Hitlera rozkazie ataku na Polskę, Ojciec Święty planował 31 sierpnia 1939 roku przyjechać do Warszawy i Berlina, aby utrzymać pokój. Gdy okazało się to niemożliwe, wystosował pisemne prośby do rządów, aby nie podejmowały niczego, co doprowadzi do wojny. Wszystkie dyplomatyczne zabiegi papieża okazały się jednak bezskuteczne. Na wybuch wojny Ojciec Święty zareagował encykliką Summi pontificatus (20 X 1939 roku) – od razu zakazaną w Niemczech. W październiku 1939 roku Radio Watykańskie zaczęło potępiać okrucieństwa dokonujące się w okupowanej Polsce.

Po niemieckiej agresji na kraje Beneluksu i Francję (1940) papież wysłał depesze z wyrazami współczucia do przywódców zaatakowanych państw oraz powiadomił o tym aliantów i kraje neutralne. Gdy włoscy faszyści zagrozili mu za to zemstą, stwierdził, iż nawet gdyby miano go umieścić w obozie koncentracyjnym, nie przestanie głośno sprzeciwiać się wojnie. Na wieść o planowej eksterminacji polskich Żydów w 1942 roku Pius XII zamierzał obłożyć nazistów ekskomuniką. Zrezygnował z tego, kiedy dowiedział się, jaka była ich reakcja na oficjalny protest biskupów holenderskich przeciw niemieckim represjom.

Obrońca prześladowanych

Już na początku swoich rządów papież wysłał zaszyfrowaną wiadomość do wszystkich nuncjatur świata, zapoczątkowując w ten sposób międzykontynentalną sieć osób pomagających Żydom – między innymi poprzez wydawanie im wiz na Haiti i Kubę, skąd później wyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych. Mimo swoich obaw w radiowym orędziu bożonarodzeniowym z 1942 roku Pasterz Kościoła, łamiącym się ze wzruszenia głosem, wspomniał o sytuacji „setek tysięcy ludzi, którzy bez najmniejszej winy, niejednokrotnie jedynie z racji narodowości czy pochodzenia, skazani zostali na śmierć lub powolne wyniszczenie”. Choć orędzie nie wymieniało Niemców jako sprawców zbrodni, wiedziano przecież, o kogo chodzi i doceniano głos z Watykanu. W czerwcu 1943 roku papież wygłosił w Radiu Watykańskim przemówienie o tragicznym losie Polaków. Działania papieskiej dyplomacji uchroniły przed śmiercią wielką liczbę Żydów ze Słowacji, z Chorwacji i Węgier. Po zajęciu Rzymu przez Niemców po upadku Mussoliniego w październiku 1943 roku Ojciec Święty nakazał ratować pozostałą w mieście ludność żydowską. Do czasu zajęcia Wiecznego Miasta przez Amerykanów w czerwcu 1944 roku, prawie 5 tys. Żydów znajdowało schronienie w Watykanie, w rzymskich klasztorach i kościołach, a nawet w letniej rezydencji papieskiej Castel Gandolfo.

Wyraźnie widać, jak wielkim nieporozumieniem było późniejsze określanie Pacellego mianem „papieża Hitlera”. Wielki Rabin Jerozolimy, Izrael Herzog, w 1944 roku powiedział: „Lud Izraela nie zapomni nigdy tego, co Pius XII i jego czcigodni przedstawiciele… czynią dla naszych nieszczęsnych braci i sióstr w najtragiczniejszej godzinie naszej historii”. Tuż po wojnie Światowy Kongres Żydów oficjalnie podziękował Głowie Kościoła za aktywną pomoc świadczoną im w sytuacji śmiertelnego zagrożenia, składając w darze 20 mln lirów na rzecz działań charytatywnych Watykanu. Na to, jak wielka była owa pomoc, wskazują wyliczenia Pinchasa Lapide, autora książki Pius XII i Żydzi. Według nich wojenna działalność Ojca Świętego uratowała życie aż 860 tys. Żydów.

Wobec nowych wyzwań

Po zakończeniu wojny zamysłem papieża było włączenie się w kształtowanie nowego światowego ładu. Według encykliki Summi pontificatus ład ten powinien opierać się na „niewzruszonych i trwałych podstawach zasad prawa naturalnego oraz prawa objawionego”. W przemówieniu bożonarodzeniowym w 1945 roku papież uznał, że cała polityka musi być ukierunkowana na przestrzeganie praw wiecznych i prawa Bożego. „Politycy… którzy sądzą inaczej, mogą stworzyć tylko ruinę” – powiedział. Pius XII wskazywał, iż powstające właśnie państwa demokratyczne bez odniesienia się do czegoś od nich większego, mogą doprowadzić, podobnie jak upadłe wcześniej dyktatury totalitarne, do samozagłady. I dlatego już rok wcześniej papież stwierdził: „Jeżeli przyszłość będzie należeć do demokracji, istotna rola w jej zbudowaniu przypadnie religii chrześcijańskiej i Kościołowi jako głosicielowi nauki Zbawiciela i kontynuatorowi Jego misji”. Bez chrześcijaństwa i Kościoła nie ma po prostu mowy o demokracji. Dla Ojca Świętego zresztą nie była ważna taka czy inna forma ustroju państwowego. Kwestię bardziej zasadniczą stanowiło odrodzenie cywilizacji chrześcijańskiej.

Pius XII dostrzegał nieodwracalność kryzysu nowożytnej cywilizacji. Po pokonaniu nazizmu wzmocniły się przecież dwa inne systemy społeczno-gospodarcze: komunizm i kapitalizm. Ten ostatni w 1947 roku został uznany przez Sługę Bożego za niezgodny z naturą i porządkiem stanowionym przez Stwórcę.

Warto w tym kontekście przypomnieć, że w tym samym roku Ojciec Święty przyjął na audiencji Evę Peron, żonę prezydenta Argentyny, Juana Perona – twórcy justycjalizmu. Była to doktryna stawiająca w centrum problem sprawiedliwości społecznej i stanowiąca rodzaj trzeciej drogi między komunizmem a kapitalizmem. Justycjalizm mógł podobać się papieżowi, gdyż był pozbawiony głównych wad komunizmu (ubóstwienie państwa) i kapitalizmu (ubóstwienie wolności). W 1949 roku papież podkreślił, że zarówno komunizm, jak i kapitalizm „dalekie są i przeciwne planom Boga”. Potępiał zwłaszcza właściwą im chorobliwą wręcz skłonność do mitologizowania nowoczesności i postępu technicznego, z czego wynikało potencjalne uprzedmiotowienie jednostki przez biurokratyzację aparatu państwowego i nowe techniki produkcji. Papież uznał, że Kościół musi z jednej strony oceniać procesy historyczne oraz prezentować kryteria ocen dla wszystkiego, co dzieje się w życiu jednostek i społeczeństw, z drugiej zaś wzywać wiernych świeckich do konkretnego działania na rzecz stopniowej rechrystianizacji.

Rzeczywistość zimnej wojny znacznie zawęziła stopień realizacji planu odrodzenia cywilizacji chrześcijańskiej. Jednocześnie w katolickich środowiskach intelektualnych na Zachodzie rozwijała się myśl teologiczno-filozoficzna niezwiązana z Magisterium Kościoła, choć obecna w poglądach i działaniach wielu jego znaczących członków. Skutkiem było coraz częstsze ignorowanie zarządzeń papieskich przez wielu katolików, zwłaszcza duchownych. Wywołało to niepokój papieża, który z coraz większą nieufnością odnosił się nawet do swoich współpracowników. Można wręcz mówić o cechującym go w ostatnich latach życia „mistycznym lęku” przez nadchodzącą katastrofą, zagrażającą zarówno Kościołowi katolickiemu, jak i światu. Wydarzenia późniejszych lat – rewolucja seksualna pod koniec lat 60. czy postępujący upadek Kościoła w Europie Zachodniej potwierdziły słuszność takich obaw.

Módlmy się o to, aby program personalistycznego ładu społeczno-politycznego zawarty w nauce Piusa XII znalazł i dziś odzwierciedlenie w myślach i czynach katolików.

Eryk Łażewski

Artykuł ukazał się w numerze 04/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej