Papież, który zmienił świat

2013/01/18

Obchodzimy właśnie 30. rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Apostolską. Jest to okazja do nie tyle ckliwych wspomnień, ile do refleksji nad tym, co pamiętamy z papieskiego nauczania oraz jaka jest kondycja Pokolenia JPII.

Wszyscy dokładnie pamiętamy zdjęcia, kiedy to równo 30 lat temu z balkonu Bazyliki św. Piotra na Watykanie usłyszeliśmy pamiętne „Habemus Papam” (Mamy papieża). Ta chwila dla całego świata, zarówno dla wierzących, jak i niewierzących, była niczym scena z sensacyjnego filmu. Wszyscy czekali w napięciu, kim będzie kolejny następca św. Piotra.

W szatach pontyfikalnych ukazał się mało wówczas znany kard. Karol Wojtyła z dalekiego kraju, z Polski, z Krakowa.

– Pamiętam to dokładnie. Tego październikowego dnia ktoś do mnie zadzwonił. Powiedział: „Słuchaj, Karol Wojtyła został papieżem” i odłożył słuchawkę. Oczywiście, potraktowałem to jako żart – wspomina polski socjolog prof. Edmund Wnuk-Lipiński. – Jednak coś nie dawało mi spokoju. Włączyłem czym prędzej radio i zacząłem przeszukiwać skalę. Słyszałem, że właściwie we wszystkich językach świata powtarzało się jedno słowo: „Wojtyla”. Dopiero wtedy uwierzyłem – dodaje.

Tego wyboru nikt się wówczas nie spodziewał. Nazwisko Wojtyła, a raczej „Wojtyla” było jedynie nieśmiało wymieniane w gronie najlepszych watykanistów, którzy pamiętali wystąpienie polskiego kardynała podczas obrad Soboru Watykańskiego II. Jednak nikt nawet śmiał powiedzieć, że Polak ma szansę.

– Stało się coś, czego prawdopodobnie nikt poza Duchem Świętym nie przewidywał – uważa Wnuk-Lipiński.

Poza horyzontem wyobraźni

Od tamtej pamiętnej chwili upłynęło już 30 lat. Jan Paweł II przez cały swój prawie 27-letni pontyfikat odbył ponad 100 pielgrzymek zagranicznych, napisał 14 encyklik, 14 adhortacji apostolskich oraz wygłosił tysiące przemówień i homilii. Jego pontyfikat to bogactwo nauczania, ale i pasmo niekończących się świadectw. Zdaniem ekspertów świadectwo jego życia i śmierci było nawet ważniejsze niż tysiące zadrukowanych stron. Ludzie bowiem – jak często powtarzał Papież – o wiele bardziej potrzebują dziś świadków niż nauczycieli.


Dla wielu młodych Papież-Polak był integralnym i niezmiennym elementem Kościoła powszechnego. Nigdy nie znali Kościoła bez Jana Pawła II. On był zawsze!
Fot. Artur Stelmasiak

Z perspektywy czasu widać, jak Jan Paweł II wstrząsnął światem.

– Gdy 16 października 1978 roku wiadomość na dobre do mnie dotarła, poczułem, że wreszcie zegar historii ruszył także dla Polski. Coś się stanie. To będzie miało następstwa przekraczające nasz horyzont wyobraźni – wspomina prof. Wnuk-Lipiński.

I rzeczywiście świat sprzed pontyfikatu Jana Pawła II i po jego zakończeniu to dwa różne światy. Nie do poznania zmieniła się zwłaszcza polityczna mapa naszego kontynentu.

Pozostaje jednak pytanie, czy zmienili się ludzie? Czy rzeczywiście słuchaliśmy swojego Papieża? Czy Polacy są dziś bliżej Kościoła niż przed laty? Co pozostało w nas po jednym z najpiękniejszych i największych pontyfikatów w historii Kościoła?

Był całym ich życiem

Dla Marcina Roszkowskiego, dziś zastępcy szefa biura ds. zagranicznych w Kancelarii Prezydenta RP, pontyfikat Jana Pawła II to całe jego życie. Urodził się bowiem w pamiętnym 1978 roku.

– Pamiętam swoje dziecięce, infantylne wyobrażenia. Kościół i wiara kojarzyły mi się z Panem Jezusem, Matką Bożą i Papieżem. W dziecinnym pojmowaniu świata byli dla mnie taką „trójcą świętą” – wspomina Marcin Roszkowski.

Dla wielu młodych z pokolenia Marcina świat radykalnie się zmienił 2 kwietnia 2005 roku. Odejście Jana Pawła II początkowo było czymś niewyobrażalnym. Dla nich Papież-Polak był integralnym i niezmiennym elementem Kościoła powszechnego. Nigdy nie znali Kościoła bez Papieża-Polaka. On był zawsze!

Śmierć Papieża wyzwoliła w nich emocje, których wcześniej sami nie znali. Dla nich to były ostatnie i największe papieskie rekolekcje. Polscy kapłani nigdy nie widzieli tak wielkiej manifestacji wiary. Tłumy wkroczyły do kościołów, domagając się sakramentów spowiedzi i Eucharystii. Wydawało się, że Kościół w Polsce rozkwitał w trakcie całego pontyfikatu Jana Pawła II, a tuż po jego śmierci doświadczył wielkich owoców wiary. Gdy Papież umarł, Marcin miał 26 lat.

– Wiadomość o jego śmierci długo do mnie docierała. Wówczas jako rzecznik prasowy prezydenta Warszawy byłem włączony we wszystkie uroczystości. Dopiero później, gdy ludzie przestali wychodzić na ulice, atmosfera się uspokoiła, ta wiadomość dotarła – wyznaje Marcin. – Jednak dla mnie on nigdzie nie odszedł. On nadal jest i mnie wspiera – dodaje.

Wierzący na serio

Polska miała wielkiego nauczyciela i świadka wiary. Jan Paweł II przez blisko 27 lat był dla nas wszystkich punktem odniesienia na rozstaju życiowych dróg. Pokazał nam, jak mamy iść za Chrystusem i jak z nim umierać. Papież wielokrotnie powtarzał nam, że Polacy mają wielki kapitał wiary. Dostaliśmy bardzo wielki skarb. I teraz pojawia się pytanie, co z nim zrobimy. Będziemy go pielęgnować i rozwijać, czy też tak jak jeden ze sług z przypowieści o talentach, zakopiemy go w ogródku.


Jan Paweł II oddziaływał na wszystkich. I pewnie dlatego polskie społeczeństwo (starzy i młodzi) tworzą dziś federację pokoleń JPII.
Fot. Artur Stelmasiak

Niestety, wielu socjologów bije na alarm. Z naszą wiarą nie jest najlepiej. Wielu młodych, którzy w kwietniu 2005 roku płakali i modlili się w kościołach, dziś je omijają. Może nie jest to jakiś masowy trend, ale wyraźny sygnał, którego nie możemy zbagatelizować.

Najgorzej sytuacja przedstawia się w dużych aglomeracjach miejskich. Na przykład w Warszawie aż 75% badanych młodych ludzi akceptuje używanie środków antykoncepcyjnych, a niewiele mniej dopuszcza współżycie seksualne przed ślubem. 60% młodzieży stwierdziło, że nie ma jasnych kryteriów określających, co jest dobre, a co złe. A co gorsza większość badanych przedkłada dobra materialne nad wartości religijne. I mimo tak wielkiej rozbieżności własnych przekonań z tym, co naucza Kościół, nie przeszkadza w określaniu siebie jako „głęboko wierzących”.

Tymi statystykami nie przejmuje się za bardzo ks. Bogdan Bartołd, wieloletni duszpasterz akademicki, dziś proboszcz archikatedry św. Jana.

– Myślę, że nadszedł czas, kiedy pokolenie JPII przechodzi transformację i oczyszczenie, z ilości w jakość – uważa ks. Bartołd. Jego zdaniem niemożliwe było zatrzymanie w kościołach wszystkich młodych ludzi, którzy przyszli do nich w kwietniu 2005 roku. Wiadomo było, że część z nich zostanie, a część powróci do „wygodnego życia”, które wiedli wcześniej. Prawdziwe nawrócenie rzadko kiedy ma charakter masowy. – Mimo tego, ci którzy zostali, bardziej są w Kościele niż wcześniej. Swoją wiarę traktują bardziej na serio. Widać to po spowiedzi i ilości udzielanej Komunii świętej – wskazuje duszpasterz.

Pokolenia JPII – czy istnieją?

Według innych badań przeprowadzonych przez dr. Tomasza Żukowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, z pojęciem „Pokolenia JPII” identyfikuje się ponad połowa Polaków i to z wszystkich żyjących obecnie generacji. Tym samym zaprzeczono tezie jakoby „papieskie pokolenie” miało odniesienie tylko do tych, którzy urodzili się po 1978 roku.

– Oczywiście, stwierdzenie to co innego znaczy dla tych, którzy urodzili się mniej więcej wtedy, gdy Karol Wojtyła, co innego dla średniego pokolenia, które w momencie jego wyboru na Stolicę Piotrową wchodziło w dorosłość, i co innego dla tych, którzy nie znali innego Papieża i wychowywali się na jego nauczaniu. A jednak oni wszyscy stwierdzają: Jan Paweł II jest nam bliski. W tym sensie możemy mówić, że polskie społeczeństwo to federacja pokoleń JPII – podkreśla dr Żukowski.

Socjologia mówi nam, że wydarzenie pokoleniowe to jakieś wspólne przeżycie, które formuje zbiorową pamięć i tożsamość ludzi w podobnym wieku. A takich przeżyć Jan Paweł II zafundował nam wiele: zaskakujący wybór, pielgrzymki do kraju, kolejne encykliki i książki i wreszcie lekcja pt. „Umieranie”. Przeżycia te ukształtowały wiele generacji rodaków.

– Żadna inna postać i wydarzenie nie miały porównywalnie wielkiego znaczenia w formowaniu współczesnych Polaków. Dużo mniej osób przyznaje się do bycia pokoleniem Października ’56, Marca ’68 czy nawet pokoleniem „Solidarności” – podkreśla Żukowski.

Wartości łączą pokolenia

Historycznie pokolenia na świecie powstawały zazwyczaj dzięki narastającym buntom przeciwko panującemu ładowi albo chęci odróżnienia się od starszych. Tymczasem pokolenie nastolatków JPII, którzy po śmierci Papieża pojawili się na ulicach i w kościołach, manifestowało swoją obecność nie po to, by się odróżniać. A wręcz przeciwnie.

– Młodzi chcieli podkreślić, że oni też utożsamiają się ze wspólnotą przeżywającą tę śmierć, że dla nich również, podobnie jak dla rodziców i dziadków, Jan Paweł II był ważny. Oni poczuli polską tożsamość, która wiąże się z patriotyzmem, religią, Kościołem i obywatelskością – uważa Żukowski.

Jego zdaniem powstawanie takich pokoleń jest polskim fenomenem. U podstawy Pokolenia JPII nie było buntu w stosunku do pokolenia poprzedniego, ale chęć kontynuacji, szukanie wspólnej tożsamości i wartości. I wcale nie jest to nowe zjawisko w naszej historii. Bowiem kolejne polskie pokolenia w ten właśnie sposób wchodziły w dorosłość. Mówią, że nie są inne, potwierdzają, iż dla nich również ważne jest to, z czym identyfikowali się poprzednicy. Takie były kolejne pokolenia powstań narodowych, albo pokolenie AK, które mocno nawiązywało do tradycji Legionów Piłsudskiego.

Co się stało z młodymi?

Dlaczego młodzi ludzie związani z Janem Pawłem II są teraz, po trzech latach od śmierci Ojca Świętego, słabiej widoczni w życiu publicznym, niż tuż po jego śmierci? Wcześniej były białe marsze, palenie zniczy. Choć teraz w kolejne rocznice również są organizowane uroczystości, to jednak mają o wiele mniej masowy charakter.

Tomasz Żukowski sugeruje, że być może zabrakło jakiejś formy kontynuacji tych wspólnych przeżyć, która pozwoliłaby młodym podtrzymać ich odrębność. Niewykluczone, że zabrakło debaty, dyskursu wśród ich ówczesnych liderów, dzięki któremu można byłoby zachować świeżość tamtych przeżyć, pytań i pomysłów na dalsze działania. Dlatego też dynamika tego oddolnego ruchu teraz jakby osłabła. W codziennej debacie publicznej, obejmującej całość społeczeństwa, obecność liderów młodzieżowych jest niewielka, a przynajmniej dużo mniejsza, niż można było oczekiwać w 2005 roku, gdy obserwowaliśmy skalę ówczesnych przeżyć.

Zdaniem Żukowskiego, młode Pokolenie JPII ma jeszcze szansę zasiać ferment społeczny i intelektualny w Polsce. Jednak musi wykreować silnych liderów, którzy będą działać systematycznie i bardziej intensywnie.


Nadszedł czas, kiedy pokolenie JPII przechodzi transformację i oczyszczenie, z ilości w jakość.
Fot. Artur Stelmasiak

Nowe wyzwania

Najważniejszym problemem dla młodego Pokolenia JPII będzie zaistnienie w trwającym wielkim cywilizacyjnym sporze o wartości, o formułę kulturową Polski, Europy i świata. Czy mamy budować swoją przyszłość, odwołując się do silnego indywidualizmu i specyficznie pojmowanych, oderwanych od religii, praw człowieka, czy też sięgając do nauczania Kościoła oraz Jana Pawła II o istocie człowieka i społeczeństwa?

– Znalezienie dobrych odpowiedzi i pokazanie, że są to rozwiązania właściwe, jest dużym wyzwaniem dla młodych elit, które identyfikują się z Pokoleniem JPII. A spór o wartości będzie coraz bardziej wyrazisty, co może wywołać większą identyfikowalność całego pokolenia młodych chrześcijan. To może mieć następstwa przekraczające nasz horyzont wyobraźni – mówi Żukowski.

Bez wątpienia młodzi z Pokolenia JPII są bardzo różni, tak jak zróżnicowany jest świat. Jedni szukają wartości świadomie, drudzy bardziej intuicyjnie. Niektórzy w tej drodze dojdą do spotkania z Bogiem, inni nie odnajdą łaski wiary, jeszcze inni, być może, pogubią się i dadzą się omamić współczesnym czasom, przewrotnej mieszaninie pięknych i zarazem pustych haseł. Tu pojawia się zadanie dla polskiego Kościoła: hierarchów, kapłanów, zakonników, świeckich liderów oraz każdego z nas. Wszyscy bowiem jesteśmy odpowiedzialni za to, co stanie się z wielkim skarbem, który pozostawił nam Papież.

Od tego, czy będziemy ten skarb rozwijać, zależy nasza przyszłość. Czy obecne pokolenie JPII wychowa następne pokolenie, które będzie wyznawać te same wartości? Tak jak kiedyś kolejne powstańcze pokolenia wychowywały swoich godnych następców, dla których wspólnym mianownikiem wartości była wolność i niepodległość Ojczyzny, tak i my powinniśmy wychować następne pokolenie Polaków wzorujących się na Janie Pawle II. Powstańczym pokoleniom w końcu się udało. Pytanie, czy uda się pokoleniu JPII. Do tego jednak potrzebne jest nasze świadectwo, a nie samo moralizowanie. W przeciwnym wypadku może okazać się, że swój skarb zakopaliśmy w ogródku.

Artur Stelmasiak

Artykuł ukazał się w numerze 10/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej