Maciej Miechowita i jego historia - wreszcie w języku ojczystym

2023/09/7
Kronika Polakow 2 kadr
Materiały wydawnictwa Biały Kruk

8 września mija 500 lat od śmierci Macieja Miechowity. Dość niezwykłym jest fakt, że jego Kronika Polaków, pierwsza drukowana monografia historii Polski, do dziś dnia nie była przetłumaczona na język ojczysty. Żeby jeszcze było tak, że po publikacji została zapomniana, że nigdy nie istniała w szerszym obiegu – to byłoby zrozumiałe. Ale nie, książka Miechowity odegrała ogromną rolę w kształtowaniu się świadomości historycznej narodu szlacheckiego w wieku XVI i później, a więc na przestrzeni długiego czasu. Można zaryzykować twierdzenie, że wiele z naszego myślenia o narodowej przeszłości, tam właśnie ma swoje korzenie. Przez cały ten czas, obieg Kroniki Polaków, oprócz niewielkich stosunkowo fragmentów, dokonywał się wyłącznie w języku, w którym została napisana, czyli po łacinie. Co prawda w XVI wieku było też jej wydanie włoskojęzyczne, ale umówmy się, nie odegrało ono u nas większej roli chociaż nie było bez znaczenia.

Nie powiem, sam byłem zdziwiony. Przecież o Miechowicie się wiedziało, był wspomniany w książkach do historii. Pisano, że jest ważny, że wielu autorów renesansowych odnosiło się do jego monografii, inspirowało się nim – to nie są rzeczy odkrywcze, a jednak nikomu jakoś nie chciało się tłumaczyć Kroniki na polski, ot można powiedzieć taka była „łacinska dusza” sarmatów w tamtych czasach. Tak, to nawet i logiczne, wszyscy chętnie nawiązywali do „sarmackiej” narracji zapodawanej przez Miechowitę, ale jak należy - po łacinie.

Dlaczego Kronika była aż tak ważna? Przecież on tylko niejako zrelacjonował wcześniejsze o pół wieku dzieło Jana Długosza. Od Miechowity pochodzą partie jemu współczesne, których Długosz nie miał jak opisać, ale to te fragmenty budziły największy opór współczesnych, także władz politycznych, które skonfiskowały pierwszy nakład.

Odpowiedź na to pytanie jest prosta, ponieważ na kartach swego dzieła Miechowita dokonał syntezy. Tom Kroniki Polaków, którym możemy się cieszyć dzięki Wydawnictwu Biały Kruk, na dzisiejsze standardy wydaje się być opasły, ale jakby na niego nie patrzeć, jest jeden a nie jedenaście. Tym samym nadawał się do powszechnego użytku, był czymś w rodzaju podręcznika, ale w dziejach odegrał rolę dużo ważniejszą, trochę podobnie jak „Pan Tadeusz” Mickiewicza w XIX stuleciu.

Właśnie dzięki temu, że napisany po łacinie i w jednym tomie, spokojnie mógł odegrać rolę książkowego ambasadora polskości na Zachodzie, służąc zarazem pokrzepieniu serc i budowaniu narodowej dumy wśród poddanych Rzeczypospolitej.

W tym punkcie dochodzimy do pewnej ponadhistorycznej konstatacji. Zarówno wtedy, jak i dziś, Europa o Polsce wiedziała mało, a jak już coś, to z propagandy wrogiej władztwu jagiellońskiemu. Potrzeba było dzieła, które by w dostępnej formie pokazywało historię kraju niezwykłego, wywodzącego się z pradziejów, państwa stworzonego przez naród (wbrew pozorom to słowo nie jest tu pomyłką), gdzieś u świtu ludzkich dziejów. Polacy wszak wywodzą się od potomków Noego. Współczesnym czytelnikom, skłonnym do uśmiechania się na taką wizję, warto uświadomić, że w zasadzie, jeśli przyjąć biblijną opowieść o potopie za opis realnego zdarzenia, to musimy Miechowicie i wcześniejszymi historiografom przyznać rację, wszak na ziemi nie powinno było być ludzi innych niż potomkowie Noego. Wszelkim zaś krytykom, którzy z lekceważeniem mówią o poglądach przednaukowych, należy odpowiedzieć krótko: zobaczymy co za 500 lat o ich empiryczno-naukowych (jak im się wydaje) tyradach powiedzą wówczas ludzie. Myślę, że też skrzywią się z niesmakiem i wyrażą opinię w rodzaju „jak można było wierzyć w takie banialuki”. 

Żeby być uczciwym, Miechowita był w ramach dostępnych sobie metod i źródeł ścisłym, posługiwał się literaturą źródłową, używał dowodów lingwistycznych i topograficznych. Bardzo precyzyjnie określał położenie miejsc, o których pisał, a kiedy nie był pewien – zaznaczał to.

Wreszcie kolejna rzecz - Miechowita stał na stanowisku odwieczności polskiego vel słowiańskiego osadnictwa na ziemiach Królestwa Polskiego, przy czym ubolewał, że utraciło ono znaczne połacie na Zachodzie, przy czym te ostatnie rysował bardzo szeroko. Nasi przodkowie byli na tych ziemiach pierwszymi, nikogo tu po swym przybyciu nie zastali, ziemie te zasiedlili i tu mają prawo być. To mocny komunikat skierowany na Zachód właśnie, ale też do wszystkich tych, którzy mogli by mieć jakieś wątpliwości.

Niewątpliwie jednym z edukacyjnych celów Miechowity było zbudowanie, a może utrwalenie się, powszechnego toposu o prawie do posiadania polskiej ziemi przez Polaków. Takich odniesień jest zresztą w Kronice dużo. Odegrały one w naszej historii znakomitą rolę.

Niewątpliwą słabością wydania, które upamiętnia 500-lecie śmierci autora, jest to, że nie jest edycją krytyczną. Aparat opisowy mógłby być znacznie obszerniejszy, ale cóż i tak cieszę się, że mogłem tę książkę wziąć do ręki. Dziś, w dobie pedagogiki wstydu, którą chcą nas karmić postmodernistyczno-lewicowi nauczyciele, jest ona dobrą podpowiedzią jak się powinno na taką „karmę” reagować.

Maciej Miechowita, Kronika Polaków, Biały Kruk, Kraków 2023, s.512

 

/mdk

CCH 4989 2 kwadrat

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Maciej Miechowita #Kronika Polaków #Biały Kruk #historia
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej