Nie potrafię ewangelizować

2024/03/15
young woman covering face with book
Fot. Freepik

We współczesnym świecie zderzamy się z różnymi sposobami wychowania, obracamy się wśród ludzi wierzących, jak i niewierzących, z poglądami takimi samymi jak nasze i zupełnie przeciwnymi. Jak w takim mieszanym środowisku zachować swoje wartości, a co więcej – dzielić się nimi z innymi?

Często mamy różne podejście do dzielenia się swoją wiarą, niektórzy potrafią zawzięcie jej bronić, inni, mimo że wierzą całym sercem, nie umieją obronić jej na forum. Boją się, że zabraknie im argumentów, że zostaną zakrzyczani albo że cała dyskusja zatrzyma się na tych dogmatach wiary, których nie da się po ludzku wytłumaczyć. Osobiście bardzo szanuję tych, którzy bez problemu podejmują dyskusje, ponieważ ja tak nie potrafię. Czy to znaczy, że jestem złą katoliczką? Że nie potrafię ewangelizować, mimo że każdy z nas powinien to robić?

Zacznijmy od początku – od tego, co znaczy być „dobrym katolikiem”. Sprowadza się to oczywiście do wiary w istnienie Boga, w prawdy, które nam objawił, do przestrzegania przykazań Bożych i postępowania zgodnie z nauką Kościoła, która z tych przykazań wynika. Jako katolicy jesteśmy także zobowiązani dawać świadectwo o Jezusie. Zaczęli to robić apostołowie, a przez wieki robili to święci i nie tylko. Tylko że większość z nas nie poczuwa się do bycia apostołem czy świętym, a wręcz mamy poczucie, że ci ludzie mieli jakieś „supermoce”, których my nie mamy. Fakt, że napędzał ich Duch Święty, ale przy tym było coś jeszcze. Charakter. Przypominam, że to Jezus wybrał apostołów, nie były to przypadkowe osoby, tylko ludzie z takim podejściem i cechami, że nie dość, że mogli wypełnić to wszystko, co było w Bożym planie, to jeszcze po śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa nawracać innych. Prości rybacy okazali się ludźmi potrafiącymi wyjść przed szereg, bez wahania, często oddając życie. Bo tacy to byli ludzie, superbohaterowie. A my?

My żyjemy w Polsce, w XXI w., gdzie nikogo za wiarę raczej nie będą zabijać. Co najwyżej ktoś zmiesza nas z błotem, wyzwie od „ciemnogrodu”, powie, że nasza wiara nie ma sensu. A my niekoniecznie mamy taki charakter, czy nawet chęci, żeby dyskutować, bo i po co? Dla kłótni? Jak więc głosić prawdę o Jezusie Zmartwychwstałym? Świadectwem. Niekoniecznie słownym. Po prostu swoimi czynami. W tym miejscu odsyłam do „Listu do Diogneta”, który opisuje życie pierwszych chrześcijan, a który bardzo mnie inspiruje. Szczególnie ciekawe są tam spostrzeżenia o tym, jak powinien funkcjonować chrześcijanin w świecie. W skrócie mówiąc: chrześcijanie to mają być ludzie, którzy żyją pośród pogan, ale nie zachowują się jak oni. Bo przyświeca im Słowo Boże.

Jak to się może mieć do współczesnej ewangelizacji? Funkcjonuj jak katolik, spełniaj obowiązki, chodź do kościoła w niedziele, święta i kiedy tylko masz ochotę, uczestnicz w nabożeństwach, pość w piątek. I się z tym nie obnoś. Ale w momencie, w którym wyjdziesz z kimś w piątek na obiad i poprosisz o opcję bez mięsa, a ktoś zapyta, dlaczego, skoro normalnie je jesz powiedz, że Pan Bóg umarł tego dnia za nas na krzyżu, więc ja mogę też sobie czegoś odmówić. Ktoś powie, że głupie? Może i tak. Ale usłyszał właśnie o tym, że Pan Jezus oczyścił nas z grzechu. Jesteś na wyjeździe ze znajomymi i w niedzielę zrywasz się, żeby pójść na Mszę, mimo że wszyscy jeszcze śpią i ktoś zapyta, czy ci się w ogóle chce? Powiedz, że nie zawsze, ale Chrystus zmartwychwstał tego dnia, więc warto celebrować ten dzień właśnie razem z Nim, w Jego obecności.

To wszystko są małe rzeczy, które w tym krzyczącym świecie mogą się nigdy nie przebić. Może być tak, że przez całe swoje życie nie nawrócisz nikogo, nikt spektakularnie nie odkryje dzięki tobie Boga. Nie dowiesz się jednak, czy swoim przykładem nie położyłaś pierwszej cegiełki do czyjegoś nawrócenia za 50 lat. Czy ktoś nie wspomni ciebie i twojej radości z obcowania z Bogiem tuż przed śmiercią i pomyśli sobie, że może jednak warto? Jeśli nie masz siły albo ochoty, to nie podejmuj dyskusji, która zwykle jednak kończy się nieobiektywną kłótnią na temat wiary czy zła, które się dzieje w Kościele. Bądź w tym wszystkim przykładem, że warto. I znajdź sobie wspólnotę ludzi wierzących. Bo to oni będą umacniać ciebie samą, że faktycznie warto i to ma sens. To oni w momencie twojego zwątpienia po zbyt długim słuchaniu argumentów drugiej strony przypomną ci swoją postawą, że Chrystus zmartwychwstał za nasze grzechy, żebyśmy mogli po śmierci iść do Nieba i to jest cel naszego życia. A za innych trzeba się modlić, czy o tym wiedzą, czy też nie.

To wszystko są przykłady ewangelizacji, ale warto znaleźć także własną drogę, opartą na swoich indywidualnych cechach i powołaniu. Bóg daje nam talenty, żebyśmy mogli z nich korzystać na różne sposoby. Trzeba tylko umieć i chcieć to wykorzystać.

 

/mdk

Bernaciak

Emilia Bernaciak

Dziennikarz, realizator dźwięku. Redaktor w Radio Civitas Christiana.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#ewangelizacja #świadectwo #apostolstwo #obrona kościoła
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej