Jak to jest być księdzem?

2023/02/9
20 ks Jan Tomczyk
Fot. Archiwum ks. Jana Tomczyka

Jan Tomczyk ma 26 lat. Należy do Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny, do którego wstąpił w 2015 roku. Po rocznym nowicjacie złożył śluby zakonne, a po siedmiu latach formacji przyjął święcenia kapłańskie. Od lipca 2022 roku jest wikariuszem parafii Wniebowzięcia NMP w Złotowie (diecezja bydgoska). W rozmowie z Kamilem Latuszkiem opowiada między innymi o tym, dlaczego odrzucił propozycję świata, co daje mu największą satysfakcję w jego posłudze oraz z jakimi wyzwaniami musi się mierzyć na początku kapłańskiej drogi.

Na pytanie: „Jak to jest być księdzem?” odpowiada wprost: „Wspaniale!” i zaznacza, że z wielu względów.

Myślę sobie, że pierwsza jest kwestia sakramentów. Sprowadzam Pana Boga na ziemię, biorę Go w swoje ręce i mówię "To jest ciało moje". Chrystus się mną posługuje. To jest niesamowite! W ogóle jakiś inny wymiar! Ciężko ubrać to w słowa.

Przyznaje też, że tych słów mu czasem brakuje, chociażby w sakramencie spowiedzi, jednak wtedy z pomocą przychodzi Pan Bóg i jego łaska.

Miałem takie sytuacje, że człowiek chciał powiedzieć coś więcej, przekazać jakąś radę, ale jakoś po prostu zabrakło słów. Jednak później, spotykając się z tymi osobami, zauważałem, iż to Pan Bóg przez swoje działanie dopowiadał resztę.

Słowa są szczególnie ważne, gdy przygotowuje się kazania. I w tym elemencie kapłańskiej posługi Janek dostrzega Bożą rękę.

Przygotowując się do kazań, nie wiadomo, skąd przychodzą takie bardzo odkrywcze myśli. Sam bym na pewne rzeczy nie wpadł. Ta kwestia działania Pana Boga jest po prostu wspaniała! Temu wszystkiemu towarzyszy też na pewno trochę młodzieńczego entuzjazmu i euforii.

Kolejną rzeczą, którą wymienia, jest doświadczenie spełniania się słów Pana Jezusa z Pisma Świętego. Jan przywołuje w tym momencie fragment z Ewangelii według św. Mateusza: „I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”. (Mt 19, 27-29). Na parafii w Złotowie, gdzie aktualnie przebywa, doświadcza ogromnej życzliwości ze strony ludzi. Gdy był na zwolnieniu chorobowym, parafianie podrzucali mu paczki z owocami, życząc szybkiego powrotu do zdrowia, oraz zapewniali o swojej modlitwie.

Osoby, które przewinęły się na drodze mojego powołania, są mi bardzo życzliwe i tych braci, sióstr, matek, babć – zwłaszcza tych babć – otrzymałem stokroć więcej, tak że naprawdę wspaniale być księdzem.

Cztery dni

Pierwsze myśli o drodze powołania pojawiły się u Janka w wieku 14 lat, ale wtedy jeszcze je odrzucał. Nie był do końca przekonany, czy właśnie ta droga będzie dla niego właściwa. Kilka lat później wróciły. Wówczas chciał pójść do seminarium diecezjalnego, a będąc na studiach, myślał o drodze życia zakonnego, o dominikanach i jezuitach. Wybrał jednak Zgromadzenie Misjonarzy Świętej Rodziny. Zapytałem, dlaczego akurat taki wybór?

To w zasadzie trzeba Pana Boga zapytać (śmiech).

Po pierwszym roku studiów dziennikarskich Janek miał plan tylko zarabiać pieniądze, by w końcu zrobić prawo jazdy i móc wyjechać do Stanów Zjednoczonych, do swojego brata, który jest księdzem, i w tym czasie miał przyjmować święcenia diakonatu. Jednak – jak mówi – jedna taka „fanaberia” podczas tych wakacji to był też wyjazd na rekolekcje młodzieżowe do Misjonarzy Świętej Rodziny w Ciechocinku. Chciał wtedy spotkać się ze swoimi przyjaciółmi i znajomymi, spędzić taki „Boży czas”, bo będąc również w tym miejscu rok temu, wiedział, że panuje tam bardzo fajna atmosfera. Zaznacza, że nie jechał tam z założeniem rozeznawania swojego powołania. Na rekolekcjach był ksiądz, który obecnie jest misjonarzem w Papui Nowej Gwinei, a także kapłan odpowiedzialny wówczas za powołania w zgromadzeniu.

Doświadczyłem wtedy takiej niesamowitej łaski Pana Boga, takiego mocnego Bożego działania, ponieważ czułem jakby wszystkie słowa, które księża kierowali podczas kazań czy konferencji, były skierowane w moje wewnętrzne najgłębsze pragnienia.

Jak przyznaje, to były „takie strzały w dziesiątkę” w jego serce. Decyzję podjął w piątek, a we wtorek już był w zakonie.

Plusy i minusy

Janek, będąc na tych rekolekcjach, pewnego razu poszedł do kaplicy i przedstawił sobie w głowie taką listę plusów i minusów pójścia do zakonu. Lista tych minusów była znacznie większa.

Korzystniejsze byłoby pozostanie "w tym świecie", a nie pójście do zakonu. Jednak to było na tyle mocne przyciąganie Pana Boga, że jak już sobie przedstawiłem te listy i powiedziałem "dobrze Panie Boże, więc ja idę za Tobą", miałem obawy, że pojawi się natłok myśli w mojej głowie, a poczułem kompletny spokój.

Znajomi myśleli, że zwariował, i nawet próbowali odwieść go od tego pomysłu, jednak stanowczość Janka w tym temacie zaskoczyła nawet jego mamę. Propozycja świata została odrzucona na rzecz pójścia za Bogiem.

Mimo że podjąłem decyzję zrezygnowania z propozycji świata, to nadal funkcjonuję w nim jako kapłan. Cały czas ta decyzja musi być podejmowana, na ile ja będę szedł za Panem Bogiem i odrzucał to, co się Mu sprzeciwia i bardziej Jego wybierał. Tutaj ta droga wyboru dokonuje się w zasadzie każdego dnia. To nie jest coś takiego, że kiedyś podjąłem decyzję i koniec.

Czy taki wybór w dzisiejszych czasach to akt odwagi czy działanie łaski Bożej?

Myślę, że jedno i drugie, ale bardziej bym to nazwał kwestią odpowiedzi na propozycję Pana Boga.

Być świadkiem działania Jezusa w życiu innych…

Kapłańska posługa Jana koncentruje się na codziennym odprawianiu Mszy św., modlitwie brewiarzowej, różańcu, adoracji Najświętszego Sakramentu oraz spowiadaniu. Do tej listy można dopisać też przygotowywanie kazań oraz naukę w dwóch szkołach jako katecheta, a także działalność w różnych grupach parafialnych, np. oazie czy zespole muzycznym. Jan odwiedza również chorych i stara się budować więź z parafianami. Jak widzi swoje powołanie?

Przede wszystkim jako niesamowity dar od Pana Boga, ale też, można by powiedzieć, jako dużą przygodę.

Największą satysfakcję w jego posłudze sprawia mu to, kiedy ludzie spotykają się z Panem Bogiem. Bywają takie momenty, gdy ktoś pod wpływem kazania, adoracji czy Mszy św. przychodzi do niego i mówi: „dzisiejsza adoracja wiele mi dała”. Janek opowiada:

Ja "tylko przyszedłem" i "wystawiłem" Pana Jezusa z tabernakulum. Pobyłem z tymi ludźmi, pomodliłem się i tyle. Nie zrobiłem wiele, poza ukazaniem Pana Jezusa w monstrancji, a ktoś przychodzi i mówi, że ta adoracja dała mu wiele. Bycie świadkiem działania Pana Jezusa w życiu innych, i w moim, jest najbardziej satysfakcjonujące w mojej posłudze. To jest taka największa radość.

Trudność = wyzwanie

Trudności, jakie pojawiają się na początku kapłańskiej drogi, traktuje jak wyzwania. Parafia, w której się znajduje, obecnie bardzo prężnie się rozwija na wielu płaszczyznach. Janek został przydzielony do zadań, z którymi nigdy wcześniej nie miał styczności. Pewne techniczne braki skutkują po prostu ludzką bezradnością.

Bóg daje taką lekcję pokory dla mnie, że "Ty jesteś tylko stworzeniem i to ja jestem Bogiem, nie musisz wszystkiego zawsze zrobić perfekcyjnie, ja tutaj wszystko ogarniam”.

Trudne pytania i rozmowy z uczniami podczas katechezy, chociażby na temat nadużyć duchownych, to również wyzwania, z którymi musi się mierzyć na co dzień. Walka o znalezienie czasu na modlitwę i odpoczynek dla siebie to kolejny element, o którym nie można zapomnieć. Wszystkie te trudności stara się obracać w wyzwania, bo uważa, że dzięki nim człowiek nie stoi w miejscu, tylko idzie do przodu, rozwija się. Podsumowuje wypowiedź słowami:

Na początku tej drogi jest optymalnie. Nie za łatwo, tak w sam raz. Z Bogiem jest zawsze łatwiej (uśmiech).

Na koniec naszej rozmowy zapytałem Janka, jak działać i posługiwać, żeby nie stać się księdzem z zawodu?

Fundamentem jest relacja z Panem Bogiem i w zasadzie tu mógłbym postawić kropkę. To On mi daje natchnienie, pokój serca, moc do kochania tych, których trudno kochać, pasję oraz zapał i takie paliwo do działania.

Dodał:

Mam pragnienie tworzenia wspólnoty i wchodzenia w więzi z moimi parafianami, dlatego nie mogę ich traktować biznesowo jako klientów, którym oferuję usługi kapłańskie. Gdybym był taki chłodny w stosunku do nich, wtedy stałbym się księdzem z zawodu.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 1 | styczeń-marzec 2023

 

/ab

Kamil Latuszek

Kamil Latuszek

Dziennikarz, członek Centrum Medialnego Civitas Christiana, twórca materiałów audiowizualnych i autor tekstów.

 

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#kapłaństwo #ksiądz #powołanie kapłańskie #powołania #wywiad
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej