Niemczyk: Wchodząc w cierpienie

2023/02/20
AdobeStock 230560430
Fot. Adobe Stock

Już za chwile w kalendarzu liturgicznym zaczynamy okres Wielkiego Postu, a niemalże równolegle, bo w czwartek po środzie popielcowej w tym roku wypada Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Ta zbieżność dat niesamowicie uwypukla, iż cierpienie przenika każdy wymiar życia, są duchowe, fizyczne i psychiczne, jest więcej ludzi cierpiących niż wierzących.

Gdybyśmy podjęli wyzwanie jakiejś próby wyobrażenia sobie kumulacji wszystkich udręk ze świata przypisując każdej wielkość ziarnka piasku, wówczas można by się zastanowić co będzie większe, kula ziemska czy „kula” cierpień? Popatrzmy na intensywność mąk. Bardzo dobrze znamy swoje, a ilu jest o wiele bardziej wymęczonych, przytłoczonych walką o radość, o ulgę? Przyjmując twierdzenie Leibniza, że obecny świat jest najlepszym z możliwych, aż strach pomyśleć jakie są inne… A jednocześnie nie mamy żadnych podstaw by sądzić, by wykreowany przez nas świat byłby lepszy.

Depresja to najczęstsza choroba XXI w. Pustosząca ludzkość pandemia deficytu nadziei, zachorowalność wynosi około 12% populacji rocznie, pocieszający jest fakt, że jest wyleczalna, przy czym od 30-50% osób chociaż przez jakąś część życia miało objawy zaburzeń depresyjnych. Życie bez nadziei jest beznadziejne (Serial Blacklist). Objawy tej choroby są wszelakie, całe ich palety są dostępne w intrenecie, chociaż nie zachęcam do diagnozowania się przy jego pomocy. Nie jest to też strona medyczna, żeby zagłębiać się w problematykę od tej strony, ale warto podkreślić podstawę działania pomocowego - nie ma prostych rozwiązań zawiłych trudności, „dobre” rady są po prostu niewystarczające. Może niektórych zaskoczę, ale nawet wierzących dotyka ta przypadłość, chociaż chrześcijaństwo jest religią nadziei. Przykładem jest choćby ostatnia rezygnacja biskupa Dajczaka, przełomowa w pewnym sensie, można nawet śmiało rzec, że zrobiła wyłom w murze, który oddzielał polski mentalność religijną i psychologię.

Warto się pochylić troszkę nad tajemnicą cierpienia, oczywiście na ekranie komputera, czyli w sposób czysto teoretyczny, gdyż nie da się w żaden sposób zewnętrznie przeżyć udręki, każdy ból jest w nas, a jego uzewnętrznienie jest zaledwie namiastką tego co się przeżywa. Oczywiście taka refleksja ma sens, bo otwiera pewne przestrzenie interpretacji rzeczywistości w trudnych chwilach, ale analogicznie do uzewnętrzniania cierpienia, nie jesteśmy w stanie nawet najsilniejszymi argumentami zadziałać przeciwbólowo jak morfiną, gdyż nauka w obliczu kryzysu traci swą moc. Cierpienia nie da się przeżyć logicznie, szczególnie tego psychicznego, bo poddając je refleksji intensyfikujemy lub łagodzimy, ale nie uśmierzymy mając świadomość, a próba odcięcia świadomości powoduje, że nasz gatunek straciłby część „sapiens”. W takim razie cogito, ergo doleo – myślę, więc cierpię.

Spotykamy się często z podkreśleniem ubogacającej roli cierpienia, lecz skoro miałoby ono wyłącznie korzystny wpływ, to jego zadawanie byłoby cnotą. Tymczasem nie chcemy go ani zadawać, ani doświadczać. Znana jest analogia do złamanej kości, która później jest twardsza, rzeczywiście i cierpienie może być czynnikiem budującym, nawet trwałym fundamentem, o ile jest właściwie przeżyte, gdyż ono samo nie zagraża nam tak bardzo jak pustka wywołana po spustoszeniu i pod warunkiem, że minie. Oczywiście, wszelki ból ustąpi, lecz fakt rozwiązania widzi się dopiero przy sytuacjach kryzysowych, a przecież najcięższy bywa krzyż codzienności. Mogłoby się wydawać, że wiara łagodzi cierpienie, bo daje ostatnią nadzieję, ale kiedy oczekujemy na pomoc, która nie nadchodzi, wówczas człowiek wierzący przeżywa o wiele większe udręki, bo dochodzi kolejny problem, czyli wstrząs fundamentów życia.

Co czynić wobec tego wszystkiego? Spróbuj opiewać okaleczony świat! (Zagajewski). Ostatecznie to na tym, a nie żadnym innym świecie jesteśmy, w nim się poruszamy i na nim żyjemy. Przy czym nasza nadzieja i osiąganie radości nie może wynikać ze skazania na życie, lecz z samego faktu życia, czyli pierwszego daru jaki otrzymaliśmy, bo nie ma w tym żadnego naszego udziału, że jesteśmy. Brak nadziei będący jakby wiązką łączącą ludzi wokół świata jest czymś przerażającym. Misją każdego człowieka nie jest zwiększanie jej zasięgu, ale jej przerwanie, gdyż łączyć powinna miłość, a nie beznadzieja. Tradycją Wielkiego Postu jest tworzenie postanowień, może warto spróbować zamiast nieść do ludzi sztandar pokuty, to wziąć w rękę lampion nadziei, którego niesienie też nie jest proste.

 

/ab

Krzysztof Niemczyk v2

Krzysztof Niemczyk

Finalista Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej. Członek Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana". Kleryk seminarium we Wrocławiu.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#depresja #cierpienie #Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją #Wielki Post #felieton
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej