Polska nie jest małym krajem

2022/06/27
AdobeStock 238551484
Fot. Adobe Stock

Polska nie jest mała. Co prawda zmarnowaliśmy wiele szans geopolitycznych i społecznych, które dawały by nam Polakom lepsze pozycje wyjściowe niż te posiadane obecnie, ale… źle nie jest. Nie powinniśmy mieć jakichś kompleksów małości i znikomości, nie jesteśmy, jak chciał to widzieć jeden z naszych ministrów spraw zagranicznych, „biedną, brzydką panną na wydaniu”.

Mimo pewnego kryzysu jesteśmy krajem o społeczeństwie niemal 40-to milionowym. Co prawda starzejącym się, ale ten problem mają też inni. Trzeba go na pewno rozwiązać tak na poziomie demograficznym, jak i tożsamościowym, poprzez absorbcję dla kultury polskiej społeczności pozostających poza jej zasięgiem, ale skłonnych do wpisania się w nasz kod kulturowy. To nie są wyzwania nowe. Rzecz taką, siłami społecznymi, wbrew państwom rozbiorczym, przeprowadzono w końcu XIX stulecia i na początku XX na ludności chłopskiej, która w stosunkowo krótkim czasie uzyskała polską świadomość narodową, na tyle mocną, że to polski chłop bił się z bolszewikami w 1920 roku, będąc żywiej zainteresowany sprawą narodową niż proletariacką.

Jak wspomniałem nie wszystkie możliwości geopolityczne i społeczne udało się Polakom wyzyskać, niemniej ostatnie 100 lat chyba możemy zamknąć bilansem dodatnim, biorąc pod uwagę punkt wyjścia i tragizm XX wieku.

Po co o tym piszę? Mianowicie po to byśmy przestali żyć w świecie kreślenia planów bardzo małych, nie pozostawili rządzenia sobą obcym i im się nie podporządkowywali. Oczywiście kraj może robić różne wolty i wpasowywać się w czyjeś zamierzenia jeśli są nam na rękę, ale Polska i Polacy zasługują na dużą hierarchię celów. To pisanie chciałbym umieścić w charakterze pewnej glosy do tekstu, opinii, którą na tych łamach przedstawiłem, przy okazji omówienia rosyjskiej gry Lwowem. Otóż nie napisałem wtedy co, moim zdaniem, powinno być naszym planem względem ziemi lwowskiej właśnie. Doprecyzowując moją opinię z tamtego tekstu stwierdzam jedynie, że odmawiam politykom rosyjskim prawa do frymarczenia ziemiami, które do nich nigdy nie należały. Ruś Halicka w swej historii nigdy moskiewską nie była, a nawet po II wojnie światowej imperium rządzone z Moskwy sprawowało tu władzę poprzez rząd w Kijowie. Obecnie ten rząd broni swej suwerenności nad tym obszarem. Zgadzam się: terytorium, że je tak nazwę, lwowskie, odgrywa w naszej historii rolę ogromną i nie mamy prawa, ani względem dziejów, ani względem przyszłości roli tej wygumkowywać w imię, no właśnie nie wiadomo czego, ale nasze zamierzenia obecne, jeśli by je potraktować szerzej, muszą iść w innym kierunku.

Polska nie jest samotną wyspą. Zawsze była i jest posadowiona pomiędzy Rosją i Niemcami, dwoma siłami, które przy sprzyjających okolicznościach próbują nami zawładnąć, co im się niekiedy w historii udawało. Aby więc nasza siedziba narodowa była bezpieczna musi być posadowiona w szerokim, bezpiecznym układzie geopolitycznym, opartym o jedność cywilizacyjną. Obecnie wokół nas bezpiecznie nie jest. Integralność terytorialna Ukrainy jest poważnie zagrożona. Dla nas jest to o tyle ważne, że na naszych oczach dokonuje się pewna dekonstrukcja układu państw, którą nieopatrznie, jak się okazuje, uznawaliśmy za trwałą. Być może jest to dopiero początek czegoś całkiem nowego. Ukraina jest dla nas obszarem niezmiernie ważnym, potencjalnie bogatym terytorium, który zarówno surowcowo, jak i ludnościowo mógłby być istotną częścią składową środkowoeuropejskiego ładu, w którym moglibyśmy też odgrywać znaczącą rolę. Niestety rzeczy, o których piszę, nie są niewidzialne dla innych. Odessa, która mogłaby być ważnym dla tego terenu oknem na Morze Czarne jest w tej chwili zablokowana i prawdopodobnym wydaje się opcja, w której przejdzie ona we władanie rosyjskiego ośrodka siły, choć zdaje się, że i Turcja chciałaby, by ten port stał się jej protektoratem.

Prymas Stefan Wyszyński, będąc na łożu śmierci, postawił biskupom zadanie, by nieśli cywilizację łacińską na Wschód, przez Ukrainę. Od tego zaczęły się rządy ostatnich Piastów nad Rusią Halicką, stamtąd winna ona kroczyć ku wybrzeżom Morza Czarnego. Czy jest to w dzisiejszych warunkach realne? Wydaje się, że zależy to od rozwiązań militarnych, które na razie zdają się być słabo przewidywalne. Ale oczywistym jest też, że musimy mieć jakiś plan na wypadek odcięcia nas - środkowych Europejczyków, Polaków - od portu w Odessie, na wypadek ponownego zamknięcia przed nami obszaru Ukrainy, ale i na wypadek przeniesienia się konfliktu na Zachód. W tym wszystkim nie idzie o dwa czy trzy powiaty, choć w sytuacji całkowitej fragmentaryzacji Ukrainy mogą mieć one znaczenie, ale o tworzenie wielkiego narodu, takiego jakim go chciał widzieć np. Adam Doboszyński, który swój projekt tworzył w latach 40-tych i zdaje się, że ciągle czeka on na realizację.

/mdk

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Polska #Europa #Ukraina #Lwów #Odessa #wojna #Adam Doboszyński #Władysław Bartoszewski
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej