Sutowicz: O co może chodzić w kwestii niedyspozycji przywódcy Białorusi?

2023/05/17
AdobeStock 295460836
Fot. Adobe Stock

Rzecz cała objawiła się światu 9 maja w Moskwie, gdzie Aleksander Łukaszenko brał udział w obchodach rocznicy pokonania Niemiec. Wyglądał źle, podobno czuł się adekwatnie do tego faktu, a na lotnisko odwieziono go w okolicznościach świadczących, że faktycznie dzieje się z nim coś niedobrego.

Wielu z nas od razu przypomniał się casus Bieruta, który pojechał w 1956 roku również do Moskwy a wrócił w trumnie. Łukaszenko koniec końców za jakiś czas zaczął pokazywać się publicznie. Co, oczywiście, może oznaczać koniec sprawy, ale wcale nie musi – z naciskiem na to drugie. Po drugie sama kwestia – co mu było, i być może jest, nie została całkowicie wyjaśniona, a ponieważ mamy do czynienia z dość zawikłaną polityką informacyjną białoruskiego rządu, to mediom trudno uwierzyć w tłumaczenia idące z tamtej strony. Pojawiły się za to różne mniej czy bardziej sensacyjne doniesienia mediów zachodnich, że stan zdrowia białoruskiego prezydenta/dyktatora (zależy kto pisze) rzeczywiście jest nie najlepszy. Odpowiednio podawane nam materiały zdjęciowe i analizy mają czytelników przekonać co do takiego stanu rzeczy, choć tu też mamy do czynienia z propagandą tworzoną w określonym celu.

W tym miejscu chciałby wrócić do sytuacji z 9 maja. Jak to często bywa w moich felietonach, na dzisiejsze potrzeby założę, że choroba, którą częściowo mieliśmy widzieć, nie była przypadkiem nabytym wirusem grypy. Czym mogła by ona być?

Po pierwsze możemy założyć, że Łukaszenko mający lat 68 i przejawiający widoczną nadwagę, ma problemy z sercem, krążeniem i czymś tam – i to coś się akurat ujawniło. Takie tezy też były. Jego późniejsza nieobecność, a następnie symulowana aktywność medialna, pokazały, że problem może być poważny, a więc w Mińsku i Moskwie już na pewno myślą o kwestii następstwa. Oczywiście takie przemyślenia mogą też mieć ośrodki zachodnie, ale nie wydaje mi się, by miały większy wpływ na wydarzenia na Białorusi. Oprócz wywołania chwilowej destabilizacji kraju, ale to może mieć dla rzeczonego zachodu (vel NATO) zarówno dobre, jak i złe strony.

Kwestia następstwa może mieć zresztą jeszcze kilka innych odsłon. Tu np. na poważnie potraktuję tradycję sowieckiej polityki uskutecznioną względem przywołanego na początku Bolesława Bieruta, czyli możliwość próby otrucia Łukaszenki przez rosyjskie służby. Na pozór teza wydaje się być nieco bez sensu, przecież Białoruś pod rządami obecnego przywódcy jest krajem wasalnym względem Rosji. Powie ktoś: I po co miałby ten drugi robić jakieś eksperymenty? Ano na przykład po to, by jeszcze bardziej skrócić dystans miedzy Mińskiem a Moskwą.

Kilka miesięcy temu zastanawiałem się na naszym portalu, czy Rosja rozważa możliwość całkowitej aneksji Białorusi. Wbrew pozorom, może o tym myśleć. W ostatnim czasie widać, jak nieprzewidywalnie z jej punktu widzenia zachowują się kraje środkowo azjatyckie czy Armenia, które do niedawna wydawały się pozostawać pod protektoratem Moskwy, a Rosja jawiła się jako jedyny gwarant ich stabilności i bytu w ogóle. Tu trochę się zmieniło. Wiec nie można wykluczyć opisywanej tu opcji, choć zaznaczam, że prawdopodobieństwo takiego działania uważam za niskie.

Opcja kolejna – Łukaszenka w Moskwie, i potem, udawał. Mógł to robić z kilku powodów. Po pierwsze, niedyspozycja była mu potrzebna, bo Putin czegoś od niego chciał, a ten po raz kolejny wyśliznął się z potrzasku. Oczywiście wszystkim przychodzi do głowy większe niż dotąd zaangażowanie Mińska w wojnę na Ukrainie, może zgodę na coś w rodzaju rosyjskiej okupacji, całkowitą integrację sił zbrojnych obu krajów. Chociaż armia białoruska nie byłaby jakimś znaczącym rosyjskim sojusznikiem, a kwestia lojalności jej żołnierzy ponoć taka oczywista nie jest, choć tego argumentu, nawet gdyby był w części prawdziwy, za mocno bym nie podnosił. Po prostu władza w Moskwie od setek lat nie takie składniki imperium do lojalności umiała przywieść. Jednym słowem – opisywana tu możliwość to blef Łukaszenki wykonany z jakiegoś nie do końca rozpoznanego powodu.

Dla porządku przywołam jeszcze jedną możliwość, za którą uznam próbę usunięcia Łukaszenki, ale dokonaną przez czynniki inne niż Moskwa, czy będące na jej ewentualnych usługach siły wewnątrzbiałoruskie. Mam na myśli ośrodki zachodnie, opozycję białoruską, lub służby ukraińskie. Rzecz realizowana przez Anglosasów wygląda na słabą i krótkowzroczną, jak napisałem na początku, oprócz chwilowych niepokojów, żadnej korzyści z punktu widzenia Waszyngtonu czy Londynu nie widać. Trudno mi coś mówić o realnych możliwościach działania na tym polu ze strony samych Białorusinów nakierowanych na zachód. Wtedy mogłaby to nawet być akcja partyzancka, czyli nie uzgodniona na zachodzie, chociaż z Kijowem to i owszem. Rząd Ukraiński każde zamieszanie na Białorusi, które nieco komplikuje Rosjanom położenie, przyjąłby z radością. W Kijowie mają prawo patrzeć w krótkiej perspektywie, bo jednym z celów ich taktyki na pewno jest destabilizacja przeciwnika i dostarczanie mu problemów – ale mimo wszystko nie wiem, jaka jest prawdopodobność takiej białorusko-ukraińskiej operacji.

Żeby nie było, że poruszam się jedynie w sferze własnych domysłów, przywołam fakt, że bodajże 15 maja Bohdan Krotewicz, szef sztabu pułku „Azow”, miał powiedzieć dość dziwną i prowokacyjną raczej opinię o możliwości zaatakowania Białorusi przez Ukrainę. Sugerował przy tym jakąś możliwość polskiej pomocy.

Co do samego Łukaszenki, to ponoć sami Białorusini, nawet ci zbliżeni do obozu rządzącego, zastanawiają się nad problemem następstwa w przywództwie kraju. Jak by nie patrzeć, obecny przywódca żył wiecznie nie będzie i zdaje się tak czy tak, ludzie z różnych stron barykady opracowują różne strategie „na potem”. Które i na ile są prawdopodobne? Czas pokaże.

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Białoruś #Rosja #Łukaszenko #Putin #geopolityka #polityka
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej