Proboszcz i burmistrz w jednym stoją domu

2013/01/18

Ożarów Mazowiecki przecina ruchliwa trasa Warszawa – Poznań. Tuż obok widoczna jest potężna bryła świątyni, a na niej kilkudziesięciometrowa mozaika Jezusa Miłosiernego. To Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które od 20 lat jest wizytówką Ożarowa. Wiedzą to zarówno jego mieszkańcy, jak i ludzie przejeżdżający tędy każdego dnia.

Środowisko dobrych ludzi

Miejscowość ta cały czas się rozrasta. Jest to związane z trendem osiedlania się warszawiaków na przedmieściach stolicy. – Są to ludzie pewnego sukcesu zawodowego i ekonomicznego. Szukają u nas spokoju, chcą uciec od zgiełku wielkiej aglomeracji – mówi ks. dr Jarosław Buchholz SAC, proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Ożarowie.

Według niego, grupa ludzi, którzy wyemigrowali ze stolicy, stanowi już połowę wszystkich mieszkańców Ożarowa. Z jednej strony przyciąga ich spokój małego miasta, a z drugiej mała odległość do centrum Warszawy, w której zazwyczaj pracują.

Ożarów jest jednak dotknięty wszystkimi problemami miejscowości satelickich wokół Warszawy. Ludzie przyjeżdżają tutaj praktycznie jedynie nocować. Stąd duża anonimowość, a co za tym idzie słabo rozwija się zwarta społeczność lokalna. Dlatego jednym z najważniejszych wyzwań duszpasterskich jest zaangażowanie tych nowych mieszkańców również w życie parafii oraz lokalnej społeczności.

Współpraca z władzami

W tym ośmiotysięcznym podwarszawskim mieście współpraca władzy lokalnej oraz Kościoła jest bardzo prosta. Granice miasta i parafii są wspólne. W Ożarowie jest więc jeden proboszcz i jeden burmistrz.


Sanktuarium Miłosierdzia Bożego dla wszystkich mieszkańców Ożarowa Mazowieckiego jest wizytówką ich niewielkiego miasta
Fot. Artur Stelmasiak

W takich małych społecznościach, gdzie drugorzędną rolę odgrywa wielka polityka, a chyba bardziej liczy się dobro wspólne wszystkich mieszkańców, współpraca lokalnych instytucji samorządowych i kościelnych układa się o wiele łatwiej. – W takich niewielkich miastach stosunki Kościoła i władzy lokalnej mogą się układać na dwa sposoby. Albo będziemy prowadzili wojnę podjazdową, stosując politykę oblężonych twierdz, gdzie na jednej z wież stoi burmistrz, a na drugiej proboszcz. Albo można przesadzić z nadmierną przyjaźnią proboszcza i burmistrza, gdzie ludzie będą mieli poczucie, że pod stołem rządzi burmistrz z księdzem – mówi ks. Buchholz, pallotyn.

W Ożarowie proboszczowi i burmistrzowi udało się wypracować optymalny model współpracy. – Najlepiej, gdy punktem wyjścia do współpracy Kościoła i władzy lokalnej jest wzajemny szacunek. Wiem, że gdy będę szanował burmistrza, radnych i urzędników, to i ja zyskam sobie ich szacunek. Nie chodzi jednak o jakąś prywatną nadmierną poufałość, ale o zwykłą ludzką sympatię – dodaje proboszcz.

Inna misja

Drugą, bardzo ważną kwestią w działaniu na rzecz dobra wspólnego, jest odróżnienie misji, jaką pełni Kościół, a jaką władza samorządowa. Proboszcz musi przede wszystkim troszczyć się, aby jak najwięcej osób z jego parafii zostało zbawionych, natomiast burmistrz i cała administracja publiczna troszczy się o całą doczesność.


W ożarowskiej parafii księża pallotyni zawsze mają czas dla wiernych.
Fot. Artur Stelmasiak

„Orędownik” w trudnych sprawach

Ożarowski proboszcz uważa, że jest słuchany w miejskim ratuszu. – Są różne problemy społeczne, które lepiej są widoczne z perspektywy księdza niż zza urzędniczego biurka. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że są sprawy, z którymi ludzie nie pójdą do urzędu. Bo się wstydzą, albo nie mają wystarczającego zaufania – uważa ks. Buchholz.

Ostatnio była sporna sprawa przejścia dla pieszych przez ulicę poznańską. Grupa parafian poszła z tym najpierw do urzędu, gdzie usłyszeli, że jest to niemożliwe, a później do proboszcza. – Po odpowiedniej interwencji przejście dla pieszych okazało się możliwe – chwali się ks. Buchholz. Dlatego też w niektórych sytuacjach, często prozaicznych, ksiądz doskonale sprawdza się jako „orędownik” swoich parafian w urzędzie. Bywa również mediatorem w sytuacjach konfliktowych.

Wierni w niektórych sprawach przychodzą jednak od razu na plebanię. Bo wiedzą, że tu zawsze któryś z księży znajdzie dla nich czas.

Zdaniem ks. proboszcza, nie chodzi tu wcale o większe zaufanie do Kościoła niż do urzędu. Wierni wiedzą, że są pewne sprawy, których człowiek sam nie jest w stanie podźwignąć. A jeżeli człowiek, to i żaden urząd, bo przecież urzędy są czysto ludzkie. – Wierni przychodzą do mnie kierowani pewną intuicją wiary. Wiedzą, że ksiądz to nie jest tylko taki sobie urzędnik, ale ktoś, kto w każdej ważnej sprawie zwraca się do Boga i kogo wzmacnia Boża łaska – podkreśla kustosz Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie. – Dlatego też niektóre problemy tylko z Bożą pomocą udaje nam się rozwiązać – dodaje.

Skuteczniej niż pracownik socjalny

Doskonałą okazją do tego, aby poznać zmartwienia i troski parafian jest tzw. kolęda. Księża w Ożarowie chodząc z wizytą duszpasterską nie wdają się w dyskusję. – Na to nie mamy zbyt dużo czasu. Podczas kolędy staram się uważnie słuchać i przyglądać. Przez te kilka minut możemy się zorientować, gdy coś w rodzinie jest nie tak – mówi ks. Buchholz. Potem księża notują swoje niepokoje, aby później do niektórych spraw powrócić.

Proboszcz wspomina, że kiedy jakiś czas temu był z wizytą duszpasterską, podczas rozmowy ojciec rodziny był jakby nieobecny. Przez kilkanaście minut jedynie patrzył nieruchomo w okno. Proboszcz od razu zauważył, że w tej rodzinie są jakieś problemy.

Ks. Buchholz zainteresował się sprawą. Zrobił mały wywiad środowiskowy. Okazało się, że za tymi murami odbywał się dramat bezrobocia. Rodzina zupełnie nie miała środków finansowych na życie. – Ten człowiek nie odezwał się do mnie słowem, a ja widziałem jak bardzo cierpi – mówi ks. Buchholz. Księża pallotyni z Ożarowa takich dramatów odkrywają wiele każdego roku. Parafia stara się dotrzeć do nich i w miarę swoich możliwości pomóc.

Księża podczas wizyty duszpasterskiej mają niepowtarzalną szansę spotkać się z problemami ludzi. – Przecież żaden urzędnik ani np. pracownik socjalny nie ma takich instrumentów jak ksiądz. To nie jest tylko kwestia wyczucia czy intuicji. Po prostu kapłan widzi, gdy w domu dzieje się coś złego – podkreśla ks. Buchholz.

Właśnie z myślą o takich rodzinach parafia chce zorganizować pomoc. Powołane zostaną grupy terapeutyczne, szkolenia zawodowe, praktyki oraz szereg innych działań aktywizacji zawodowej. – Myślę, że to będzie dzieło miłosierdzia przy naszej parafii – podkreśla proboszcz. Nie sztuką bowiem jest dać człowiekowi przysłowiową rybę, ale sztuką jest dać mu wędkę i nauczyć łowić ryby.

Szkoła św. Pallottiego

W Ożarowie trudności pojawiają się również z wychowaniem i z duszpasterstwem młodzieży. – W szkole podstawowej i gimnazjum mamy dzieci „na oku” – podkreśla proboszcz. Jednak do szkół średnich dojeżdżają już do Warszawy. Tam spędzają większość czasu i są narażeni na wszystkie wielkomiejskie zagrożenia. Dlatego też księża pallotyni dwoją się i troją, aby stworzyć młodym jakąś alternatywę. – Jednak dla nich całe życie towarzyskie i spędzanie czasu kojarzy się tylko z Warszawą – twierdzi pallotyn.

Wiele nadziei proboszcz pokłada także w szkole, która działa przy parafii. Młodzi kształcą się w Gimnazjum i Liceum im. im. św. Wincentego Pallottiego. – Dobra katolicka szkoła jest doskonałą formą przywiązania dzieci do parafii, a dzięki dobremu liceum młodzież nie musi wyjeżdżać do szkoły średniej z miasta – uważa ks. Buchholz.

Kuba Gawrych uczęszcza do drugiej klasy Gimnazjum im. św. Pallotiego. Jego zdaniem, w szkole katolickiej jest o wiele wyższy poziom niż w publicznej. – Tutaj też czujemy się o wiele bezpieczniej. Nikt nie prześladuje np. pierwszoklasistów – podkreśla Gawrych.

Katolicka szkoła w Ożarowie była inicjatywą oddolna, a nie tylko pomysłem księdza proboszcza. – To nasi parafianie chcieli dobrej katolickiej szkoły, gdzie ich dzieci będą mogły w przyjaznej atmosferze zdobywać wykształcenie – podkreśla ks. Buchholz.

By dotrzeć z pomocą…

allotyńska parafia ma propozycję wielu wspólnot i grup modlitewnych zarówno dla dzieci, młodzieży, jak i studentów czy dorosłych. – W Ożarowie prawie całe życie towarzyskie młodzieży kręci się wokół Kościoła. Mamy wycieczki rowerowe, obozy, kolonie – mówi Adam Grabowicz, uczeń drugiej klasy gimnazjum, który od kilku lat jest ministrantem. Ksiądz proboszcz sponsoruje młodym różne wycieczki. Jeżdżą za darmo do kina i teatru. Natomiast chłopcy służący do Mszy św. zbierają punkty. A ci, którzy mają ich najwięcej, wygrywają różne nagrody. – Ostatnio wygrałem wycieczkę w Góry Świętokrzyskie – chwali się Adam.


Sanktuarium Miłosierdzia Bozego w Ożarowie
Fot. Artur Stelmasiak

Ksiądz proboszcz stara się angażować młodzież w wolontariat. Już teraz wielu z nich pomaga dzieciom w świetlicy, odwiedza samotnych czy organizuje wigilię dla ubogich. Ksiądz proboszcz zauważył, że na terenie parafii jest wiele młodych osób, często studentów, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem, jaki wybrać zawód. – Dla nich organizujemy wolontariat, praktyki zawodowe oraz zajęcia ze specjalistami. Trzeba ich mądrze ukierunkować – podkreśla ks. Buchholz. Jego zdaniem, wielu wartościowym młodym ludziom nie chce się nic robić. Popadają w ten sposób w życiową bierność i bezradność. Nawet nie zdają sobie sprawy, jak wiele może im dać np. wolontariat. Po pierwsze będą mieli lepsze CV, a po drugie nabiorą doświadczenia i nauczą się pracować w zespole.

Dzięki wolontariuszom udaje się dotrzeć do wielu potrzebujących. –Ludzie czują sie upokorzeni tym, że przychodzą do Kościoła po pomoc. Wiele naprawdę potrzebujących nigdy tego nie zrobi. Dlatego też to my musimy dotrzeć z pomocą do nich – podkreśla ks. Buchholz.

Artur Stelmasiak

Artykuł ukazał się w numerze 01/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej