Polscy protestanci – szkic do portretu

2013/01/19

Geneza protestantyzmu

Protestantyzm powstał na skutek ruchów reformatorskich wewnątrz Kościoła rzymskokatolickiego, rozpoczętych w XVI wieku przez wystąpienie Marcina Lutra. Podstawowymi nurtami protestantyzmu są ewangelicyzm i ewangelikalizm. Mianem „ewangelików” określa się protestantów z najstarszych Kościołów reformacji: luteran, kalwinów i metodystów. Termin „ewangelicy” odnosi się do głębokiego zakorzenienia ich wiary w Biblii, jako jedynym źródle prawdy objawionej. Ewangelikalizm jest nurtem, w którym Biblia podlega często dosłownej interpretacji.

Łączna liczba wyznawców Kościołów protestanckich w Polsce wynosi ok. 160 tysięcy wiernych. Jacy są polscy protestanci? Co ich różni od katolików i jak te różnice wyglądają w życiu codziennym? Czy katolicy i ewangelicy potrafią ze sobą rozmawiać i uczyć się od siebie głębi pojmowania i doświadczania Boga? Z pewnością tak, gdyż w dzisiejszych czasach, coraz bardziej otwartych na różnice wewnątrz społeczności, także dialog międzywyznaniowy wpisany jest w los człowieka XXI wieku.

Pastor równy świeckim

Piotr jest przedstawicielem Kościoła ewangelicko-reformowanego. Warszawska parafia liczy zaledwie 400 osób, zatem jest bardzo kameralną społecznością, w której zasadniczo wszyscy się znają. W Kościele katolickim bywa jako gość. Jak się w nim czuje? Przyznaje, że trochę nieswojo, to nie jego miejsce, jest zbyt obce, zbyt różne od ewangelickiej prostoty, którą Piotr zna całe życie. Ludzie patrzą na niego dziwnie, kiedy nie żegna się podczas mszy.


Jednym z podstawowych założeń reformacji było prawie całkowite wyeliminowanie obrazów z przestrzeni sakralnej. Do dziś świątynie protestanckie maja bardzo ascetyczne wnętrza
Fot. Artur Stelmasiak

– Nasz Kościół jest bardzo liberalny, cechuje go duża swoboda spojrzenia i interpretacji doktryny Pisma Świętego. W kwestiach związanych z funkcjonowaniem wewnątrz Kościoła kładziemy mniejszy nacisk na otoczkę obyczajowowizualną, to znaczy, że system naszego działania jest znacznie uproszczony: nie ma u nas obrazów świętych, olbrzymie uroczystości sprowadzone są do minimum, a stroje duchownych wyglądają dużo skromniej. To na pewno przekłada się na całościowy wizerunek Kościoła ewangelickiego. Nie uważam, że takie uproszczenie musi być lepsze, nie wartościuję, ale przedstawiam sposób wyznawania naszej wiary. Uproszczenie oznacza sprowadzenie wiary do jej rdzenia – wyjaśnia. – Pastor jest równy swoim parafianom, zatem patrzy się na niego w inny sposób. On nie został namaszczony, a prawdy wiary, które przedstawia, to nie prawdy objawione, tylko jego przemyślenia.

Kręte ścieżki duchowości

Teresa, prawnik wyznaniowy, epatuje zaraźliwą radością i optymizmem. Mówi, że dziś zbyt wiele osób patrzy w dół, nie zauważając tego, co znajduje się w górze. Choć ma już swoje lata i wiele przeszła w życiu, zawsze jest wśród ludzi i ilekroć zachodzi taka potrzeba – podaje im pomocną dłoń. Zanim została członkiem Kościoła Zielonoświątkowego, wiele lat szukała swojego miejsca we wspólnocie wiernych. Słuchając jej, mam wrażenie, że Bóg szukał jej z równą wytrwałością, poddając różnym próbom. Jako osoba niewidoma znalazła się w Laskach, gdzie głęboka, katolicka wiara stanowiła ważną sferę w życiu. Na skutek trudnych, osobistych doświadczeń opuściła nie tylko Kościół katolicki.

– Do siedemnastego roku życia czułam się ateistką – wyznaje. – Ponieważ musiałam chodzić na Mszę św., brałam ze sobą matematyczne zadania, gdyż tam było najciszej, i je rozwiązywałam. Poza tym miałam problem ze spowiedzią. W 1956 roku jako siedemnastolatka byłam na Ślubach Jasnogórskich. Wtedy zaczęłam zastanawiać się: A jeśli Bóg istnieje? Poszłam nawet na rok do zakonu karmelitanek. Nawet na dwa lata wstąpiłam do partii. Bo ja szukałam prawdy – wyjaśnia.

Przełomem w życiu duchowym Teresy było spotkanie z misjonarką, na które poszła oczywiście niechętnie, traktując zdarzenie z właściwym sobie sceptycyzmem, zwłaszcza, że niedawno straciła mamę, a wraz z nią resztki wiary. I tak pierwszą noc po zdarzeniu przystąpiła z zapałem do czytania Ewangelii św. Mateusza – jedynej, którą miała w języku Braille’a. Od tej pory także zaczęła uczęszczać do Kościoła katolickiego i ewangelickiego. Nadal szukała swojego miejsca.

– Naszym statutem jest wyłącznie Biblia – wyjaśnia. – Nie uznajemy prymatu papieża ani jego nieomylności, nie modlimy się do świętych, ponieważ dla nas tak naprawdę liczy się tylko Bóg Ojciec, Bóg Jezus Chrystus i Bóg Duch Święty. W Ewangelii św. Marka czytamy: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony”. My się chrzcimy jako dorośli ludzie przez pełne zanurzenie, oddając w ten sposób życie Bogu. Nie spowiadamy się zatem przed księdzem, tylko przed Bogiem. Dla nas Boże Narodzenie jest pamiątką przyjścia Jezusa Chrystusa w ciele. Nie uznajemy Adwentu, zaczerpniętego ze Starego Testamentu. Żydzi czekają na przyjście Mesjasza po raz pierwszy, a my wiemy, że przyjdzie powtórnie sądzić żywych i umarłych. Definicja religii, czyli religiose, znaczy: związanie przepisami, które ustalili ludzie. Religia jest instytucją założoną przez ludzi. Wiara jest darem, który daje Bóg, jeśli Go o to prosimy. On nas do niczego nie zmusza, dał nam wolną wolę i mamy wybór. Jako dorośli wybieramy, czy chcemy zawierzyć życie Bogu i wykonywać Jego polecenia zawarte w Biblii, czy też wolimy żyć na własny rachunek, podążać drogą, która prowadzi donikąd. Mnie Bóg uzdrowił – wyznaje Teresa. – Przede wszystkim z padaczki, oczopląsu, owrzodzenia, nerwicy. To nie ma znaczenia, w którym Kościele jesteśmy – katolickim czy ewangelickim. Zostało powiedziane: „Wszyscy żeśmy zgrzeszyli i brak nam chwały Bożej. Nie ma ani jednego sprawiedliwego”. Lecz Psalm 103. mówi: „Bóg odpuszcza wszystkie nasze winy i leczy wszystkie nasze choroby”.

Pomiędzy dwiema tradycjami

– Wiara w Boga stanowi mój sposób na życie, ale nie uważam za ważne tego, czy jestem katoliczką, czy protestantką – wyznaje Asia, studentka socjologii i artystka, wychowana w dwóch tradycjach religijnych.

Moja babcia codziennie czytała w domu Biblię, a ja nie uczyłam się na pamięć żadnych modlitw ani życiorysów świętych – wspomina. – Dopiero w szkole, na lekcjach religii zatknęłam się z tym zjawiskiem i zupełnie nie rozumiałam sensu takiego działania. Co mi się podoba w protestantyzmie? Bardziej nowoczesne zasady. Nie ma sporu o zapłodnienie in vitro. A ewangelicka wizja zbawienia, choć może wydawać się trochę okrutna, nie dając człowiekowi szansy rehabilitacji, za to wszystko zostawiając w ręku Boga, uczy jednocześnie wielkiej odpowiedzialności za swoje czyny.

Paweł uczy polskiego w jednej z warszawskich szkół. Ewangelickie wychowanie otrzymał w dzieciństwie, ale w rodzinnej wsi odmienność religijna i niemieckie korzenie wykluczyły go z życia wspólnoty.

– Kiedy przyjechałem do Warszawy na studia, moje wyznanie nie miało większego znaczenia, zresztą studiowałem w czasach, w których manifestowanie swojej religijności nie było dobrym sposobem na życie. Moja żona jest praktykującą katoliczką i teraz chyba katolickie zasady życia są mi dużo bliższe.

Kasia, katoliczka, regularnie przez półtora roku uczęszczała do grupy domowej „Spichlerz”, opartej na wartościach ewangelickich. Początkowo doświadczała silnego poczucia zysku, ale z biegiem czasu, jako osoba zżyta z atrybutami charakterystycznymi dla tradycji katolickiej, zaczęła zastanawiać się, czy jednocześnie czegoś nie traci.

– We wspólnocie nauczyłam się uwielbienia Boga i tego, że taka postawa jest naprawdę ważna. Zaczęłam modlić się o uzdrowienie i uwierzyłam, że Pan Bóg może to zrobić. Zyskałam głód Słowa Bożego. Ewangelicy bardzo pomogli mi w rozumieniu Pisma Świętego. Ujrzałam biblijne postacie, niczym żywe, jak ludzi z mojego życia. To było wzbogacające. Ale kiedy zaczęłam wątpić w Eucharystię, zorientowałam się, że w moim życiu był zamęt. Trwał trzy lata. Zobaczyłam, że tak naprawdę nie wiem, jak ja wierzę. Poważnie zastanawiałam się nad zmianą wyznania. Pierwotne poczucie „zysku” uśpiło moją czujność. Byłam pewna, że wierzę „po naszemu”, a później już nie byłam. Brak modlitw za zmarłych, negacja Matki Bożej to różnice, które trudno było mi zaakceptować. Przestałam modlić się do świętych. Nowe ujęcie wiary wsączało mi się powoli, ale postępowało. Kiedy kolega ze wspólnoty kazał mi wyrzucić obrazek z Matką Boską, nie mogłam tego zrobić. Po tych doświadczeniach uważam, że nowe ruchy protestanckie są zbyt indoktrynujące i, silniej niż katolicy, zamknięte na dialog. Ostatecznie czuję, że świadomie wybrałam pozostanie w Kościele katolickim. Spotkanie z protestantami nauczyło mnie także większej pokory wobec siebie i ostrożności. Bóg stał się moim przyjacielem; dzięki ewangelikom poznałam Go znacznie lepiej. Mogłam iść dalej w życie religijne z głębszą wiarą.

Każde spotkanie z osobami innego wyznania, może stać się wzbogacające i pouczające. Ostatecznie Bóg często działa w naszym życiu poprzez innych, niejednokrotnie pragnąc przekazać w ten sposób rzeczy, których samodzielne odkrycie, zajęłoby nam znacznie więcej czasu.

Katarzyna Kasjanowicz

Artykuł ukazał się w numerze 01/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej