Pontyfikat, który trwa

2014/04/3

Nie będzie przesadą, jeśli na samym wstępie stwierdzimy, że wszystkim nam do dziś dźwięczą w uszach słowa bł. Jana Pawła II „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!” oraz „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!”

 Portret autorstwa Zbigniewa Kotyłły, kościół seminaryjny w Lublinie Fot. Wikipedia
Portret autorstwa Zbigniewa Kotyłły, kościół seminaryjny w Lublinie
Fot. Wikipedia

Pierwsze z tych zdań – wypowiedziane z loggii Bazyliki św. Piotra tuż po wyborze na papieża, było adresowane do wszystkich, także do Polaków; drugie – wygłoszone na zakończenie homilii na placu Zwycięstwa podczas pierwszej pielgrzymki do ojczyzny, skierowane do nas, wciąż jeszcze tkwiących w mrokach systemu totalitarnego i społecznej apatii. Te dwa wydarzenia to jakby dwie inauguracje Wielkiego Pontyfikatu: jedna uniwersalna, druga – nasza, polska. Ale obydwie wciąż aktualne.

Trzecią inauguracją Wielkiego Pontyfikatu można nazwać dzień zamachu na Jana Pawła II. Wtedy cały świat zrozumiał, jakim znakiem sprzeciwu jest polski papież. Zastygliśmy w bólu i strachu nie tylko o niego, ale i o siebie. Wtedy także umierał nasz ukochany Prymas Tysiąclecia. Baliśmy się osierocenia. Uświadomiliśmy sobie, że Jan Paweł II naprawdę ma coś bardzo ważnego do powiedzenia, skoro zraniony śmiertelnie kulą zamachowca płaci tak wysoką cenę. Pozostawił nam wtedy bezcenny dar krwi i cierpienia, z którego do dziś korzystamy i będziemy korzystać.

Wbrew pozorom jego odejście do Domu Ojca wcale nie zakończyło pontyfikatu, ale stało się kolejną inauguracją. Jeszcze bardziej skupiło nas wokół papieża, a w wielu sercach i umysłach obudziło pragnienie refleksji nad jego nauczaniem. Wielu zaczęło nawet zadawać sobie pytanie: co zrobiliśmy z bogatą spuścizną tego nauczania?
Dziś stajemy u progu niejako kolejnej inauguracji tego pontyfikatu – tak można nazwać nadchodzącą kanonizację papieża Polaka. Jest to doskonała okazja, by jeszcze dokładniej przyjrzeć się świętemu, wsłuchać w jego głos, odświeżyć w sobie najważniejsze wątki jego nauczania – zwłaszcza te, które dotyczą nas, jego rodaków.

Jan Paweł II pozostawił nam przykład mądrego, głębokiego i żarliwego patriotyzmu oraz prawdziwego zauroczenia dziejami Narodu, Państwa i Kościoła w Polsce. Z kart naszej historii wydobywał wciąż nowe postaci ludzi świętych, miłujących Boga, człowieka, Kościół i Ojczyznę. Wynosił na ołtarze tych naszych rodaków, których przykład życia i heroizm wiary może być aktualny zawsze, a zwłaszcza w naszych czasach. Uczył nas korzystać z doświadczeń wieków, które znał w najdrobniejszych szczegółach i doskonale rozumiał. Mówił: „Tego bezcennego dziedzictwa przeszłości nie wolno utracić. Jest to duchowe bogactwo, które ma się stać fundamentem i zaczynem ewangelizacji dzisiaj”. To bardzo ważne stwierdzenie. Ewangelia nie jest czymś abstrakcyjnym i dalekim od naszej indywidualnej i zbiorowej codzienności, a Kościół nigdy nie był i nie jest w Ojczyźnie intruzem, ale głęboko związał się z dziejami narodu. „Uczestniczył solidarnie w jego klęskach i porażkach oraz w radościach zwycięstw”. Papież zastanawiał się głośno, jak to się stało, że „W poprzednim układzie Kościół bronił człowieka przed systemem (…) stwarzał jakby przestrzeń, w której człowiek i naród mógł bronić swoich praw. (…) O ile sytuacja dawniejsza zyskiwała Kościołowi ogólne uznanie – nawet ze strony osób i środowisk »laickich« – to natomiast w sytuacji obecnej na takie uznanie w wielu wypadkach nie można liczyć. Trzeba raczej liczyć się z krytyką, a może nawet gorzej”.

Z całą mocą podkreślał to, co jeszcze jako kardynał zawarł w temacie prowadzonych przez siebie wobec Pawła VI rekolekcji watykańskich w 1976 r., że Kościołowi nie wolno przestać być znakiem sprzeciwu. Stawiał tu często za przykład zarówno św. Stanisława, biskupa i męczennika, swojego poprzednika na stolicy biskupiej w Krakowie, jak i Prymasa Tysiąclecia, którzy – w różnych wiekach i z różnymi konsekwencjami, jakich doświadczyli – nie zawahali się systemowi zawłaszczającemu człowiekowi przestrzeń ducha powiedzieć non possumus.

Wciąż aktualne jest jego wołanie o ludzi sumienia – „sumienia dobrze uformowanego, które jest w stanie rozróżniać miedzy dobrem i złem moralnym i które umie wybierać dobro w każdej sytuacji”. Już w 1993 r. do drugiej grupy polskich biskupów przybyłych ad limina apostolorum powiedział, że „tak zwane »wchodzenie do Europy« nie może dokonywać się kosztem rezygnacji z praw zdrowego sumienia w imię opacznie rozumianej tolerancji i pluralizmu. Oznaczałoby to dobrowolne poddanie się nowej formie totalitarnego zniewolenia – tym niebezpieczniejszej, że przyjętej własnowolnie”.

Kwestia wolności i umiejętność korzystania z niej to dla Jana Pawła II jeden z priorytetów, na które chciał nas uczulić. Zwłaszcza podkreślał tę sprawę na przełomie lat 80. i 90., gdy wychodziliśmy z systemu totalitarnego, „dyktatury ateistycznej”, który to okres nazywał „przejściem przez Morze Czerwone”. Być może dziś z jeszcze większą mocą podejmowałby ten właśnie aspekt naszego życia i naszych powinności.
Co ciekawe, kwestię wychowania do wolności Jan Paweł II traktował jako niezmiernie ważne zadanie Kościoła. Mówił: „Z obowiązku obrony człowieka – nawet obrony przed samym sobą – Kościół nie może się wycofać”. Jakże to ważna i nie przez wszystkich doceniana uwaga: człowiek może byś zagrożeniem dla samego siebie, jeśli nie potrafi właściwie z wolności skorzystać. Papież mówił wtedy: „Polacy stoją dzisiaj wobec wielkiego wyzwania, jakie stanowi Boży dar wolności i właściwe jego użycie, tak w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym. Trzeba o tym naszym rodakom ciągle przypominać, że wolność pojęta jako samowola, oderwana od Bożych przykazań, staje się zagrożeniem człowieka, prowadzi do zniewolenia”. I dodawał: „I tutaj Kościół nie może milczeć – nawet za cenę utraty popularności”.

Jan Paweł II pozostawił nam bardzo klarowną, konkretną, dostosowaną do polskich realiów interpretację Dekalogu. To nie był przypadek, że właśnie tej katechezie poświęcił swoją pielgrzymią wędrówkę po ojczyźnie w 1991 r. Jakież tam bogactwo treści i zadań, jakie stawia przed nami! Wspomnijmy o dwóch sprawach. W Olsztynie snuł rozważania nad ósmym przykazaniem: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Niestety, jakież to symptomatyczne, że wolimy skupiać naszą uwagę na drobiazgach, często o marginalnym znaczeniu, a umyka nam to, co najważniejsze. Ze spotkania z Janem Pawłem II w Wadowicach najbardziej w naszą pamięć wpisał się epizod o „papieskich kremówkach”, a z pobytu w Olsztynie zapamiętaliśmy głównie wypowiedziane przezeń słowa: „Dziękuję Warmii za papieża”, natomiast jego przebogata w treść i wciąż aktualna homilia poświęcona ósmemu przykazaniu została przez wielu niezauważona lub bardzo szybko zapomniana. A był to wspaniały wykład na temat prawdy. Dziś, gdy otacza nas niesłychany szum informacyjny, gdy prawda przestała już być wartością absolutną, a przekonuje się nas, że jest względna i każdy ma rację, tamta papieska homilia nabiera niezwykłej wciąż aktualności. Mówił wtedy: „Niewiele daje wolność mówienia, jeśli słowo wypowiedziane nie jest wolne. Jeśli jest spętane egocentryzmem, kłamstwem, podstępem, może nawet nienawiścią lub pogardą dla innych (…). Niewielki będzie pożytek z mówienia i pisania, jeśli słowo będzie używane nie po to, aby szukać prawdy, wyrażać prawdę i dzielić się nią, ale tyko po to, by zwyciężać w dyskusji i obronić swoje – może właśnie błędne – stanowisko”. Tu właśnie, w Olsztynie, podczas tej pamiętnej homilii Jan Paweł II powiedział: „Dziś czeka nas wielka praca nad mową, jaką się posługujemy. Ogromna praca”. A mówił to w nawiązaniu słów Chrystusa: Prawda was wyzwoli.

Jakże mocno brzmi głos papieża dobiegający do nas nieustannie z Kalisza, od r. 1991, kiedy mówił o „cmentarzu nienarodzonych, cmentarzu bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka, godząc się lub ulegając presji, aby zabrano im życie, zanim jeszcze się narodzą”. Tych słów nie da się zastąpić innymi. To właśnie wtedy po raz kolejny apelował do wszystkich rodaków bez względu na przekonania religijne: „Bądźcie solidarni z życiem”. I powtórzył słowa wypowiedziane rok wcześniej: „naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”. W Kaliszu wyznawał: „Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim narodzie, bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspaniałej przyszłości”.

Tu znów jak refren przewija się wątek sumienia. Jan Paweł II twierdzi: „potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Dlatego tak ważne jest budowanie »kultury życia«: tworzenie dzieł i wzorców kulturowych, które będą podkreślały wielkość i godność ludzkiego życia; zakładanie instytucji naukowych i oświatowych, które będą promowały prawdziwą wizję osoby ludzkiej, życia małżeńskiego i rodzinnego”.

Poprzestańmy na tych dwóch komentarzach Jana Pawła II do przykazań Dekalogu, które dziś być może bardziej niż kiedykolwiek domagają się naszej indywidualnej i zbiorowej refleksji oraz zastosowania w życiu codziennym.
Pozostawił nam Jan Paweł II przebogatą interpretację Ośmiu błogosławieństw. To bardzo ważne przesłanie, które jest aktualne dziś chyba bardziej niż wówczas, gdy je głosił. Obecne trendy kulturowo-cywilizacyjne próbują na naszych oczach i z naszym udziałem uczynić świat niejako odwrotnością Kazania na Górze. Tym większe stoi więc przed nami zadanie nowej ewangelizacji, które nam zadał Jan Paweł II. Wieloaspektowy konsumizm, jaki nas otacza i jakiemu często bezwiednie ulegamy, przesłania nam coraz bardziej Ewangelię.

Podczas ostatniej pielgrzymki do ojczyzny papież żegnał się z Polską, wołając o „wyobraźnię miłosierdzia”. Czyżby przewidywał, że przyjdą czasy, które właśnie tego najbardziej będą potrzebowały? Potrzeba nam wyobraźni w wielu dziedzinach. Pola do myślenia i zaangażowania się w winnicę Pańską są bardzo rozlegle i pilne. Są to, poza już wyżej zarysowanymi, pola życia rodzinnego, wychowania, kultury i nauki, mediów, ekonomii, polityki oraz – w najszerszym znaczeniu – poznawania, szerzenia i stosowania nauki społecznej Kościoła.

Jan Paweł II, jak sam to podkreślał, budował swój pontyfikat na dwóch filarach. Jeden z nich to ludzie chorzy, niepełnosprawni i starzy, drugi to młodzież. Dziwne to filary. Pierwszy wydaje się słaby fizycznie, drugi – kruchy, słaby duchowo, niepewny, nieugruntowany i nieustabilizowany, chwiejący się, łamiący, łatwo ulegający rozmaitym podmuchom. Mijały dziesięciolecia i wydaje się, że wybór przez polskiego papieża takich właśnie filarów był jak najbardziej zasadny. Ale dziś są nowe czasy. Współczesna kultura jeszcze bardziej osłabia, a wręcz stara się odrzucić pierwszy z wymienionych tu filarów, drugi zaś próbuje oszukać, zmanipulować i wykorzystać do swoich celów. Jan Paweł II dla młodego pokolenia to już w pewnym sensie historia. Ono nie zetknęło się z nim osobiście. Wydaje się więc tym bardziej zasadne przypominanie zwłaszcza tego jednego papieskiego wezwania: „Musicie od siebie wymagać. Choćby inni od was nie wymagali”.

Jan Paweł II zostawił nam jeszcze coś bardzo ważnego, z czego być może – mimo wypowiadanych spontanicznie okrzyków Santo subito – nie zdajemy sobie na co dzień sprawy. Zostawił nam swoją świętość. Ona jest z jednej strony znakiem sprzeciwu wobec świata, a z drugiej – pozytywnym obrazem prawdziwego człowieczeństwa.

Pontyfikat Jana Pawła II na tyle głęboko wrył się w historię ludzkości, a szczególnie w historię naszego Narodu i każdego z nas, że śmiało możemy powiedzieć, że nadal trwa. Trwa w naszej pamięci i sercach, trwa w bogactwie nauczania i zadań, jakie nam pozostawił, oczekując od nas nowej ewangelizacji oraz – jak to sformułował podczas zakończenia II Polskiego Synodu Plenarnego w 1999 r. – dynamizmu apostolskiego.

 

Andrzej Taborski

 

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej