Poszukując straconej kultury

2013/01/20

Problem korzeni współczesnego kryzysu kultury europejskiej można zawrzeć w dziesiątkach grubych tomów rozważań. Kwestia ta gości zarówno na akademickich seminariach, jak i w doraźnej publicystyce. Większość autorów, niezależnie od proweniencji światopoglądowej zgadza się, iż kultura i tożsamość dawnego centrum cywilizacji ulegają procesom erozji. Poważny spór zaczyna się jednak wtedy, gdy próbuje się precyzyjnie określić czas i miejsce powstania rysy, która doprowadziła do obszernego pęknięcia na europejskim szkle.

Wybitny francuski pisarz i historyk sztuki André Malraux, bliski współpracownik generała Charlesa de Gaulle`a i minister wielu powojennych rządów francuskich, w 1943 roku opublikował niewielki objętościowo zbiór fabularyzowanych esejów zatytułowanych „Orzechowe drzewo Altenburga”. Narrator książki, po latach wędrówek po bezkresnych obszarach Azji i obydwu Ameryk, ranny podczas walk z Niemcami w 1940 roku, ostatecznie powraca na Stary Kontynent – krainy swojego dzieciństwa. Wybiera Europę, pomimo ciężkich i okrutnych doświadczeń rewolucji, obydwu wojen światowych (w istocie będących dwoma kontynentalnymi wojnami domowymi) i związaną z nimi degradacją człowieka oraz wszelkich wyższych wartości. Powtórnie przybywa do „starej dobrej Europy”, gdzie wciąż istnieją gotyckie katedry, w których murach rozbrzmiewało osiem tonów chorału gregoriańskiego, wraca do grobowców Karolingów i rzymskich papieży, do średniowiecznych zamków nad Loarą, Rodanem, Renem i Padem. Bohater książki ponownie zwiedza dawne europejskie miasta, owe perfekcyjnie zaplanowane i otoczone murami hortus conclusus (łac. zamknięte ogrody), w których podobnie jak w klasztorach (łac. claustrum – miejsce zamknięte), w jasno nakreślonej przestrzeni rozwijało się przez stulecia codzienne życie Europejczyków

Zanik zadziwienia

Znamienne w swojej wymowie jest zdanie otwierające przywołany zbiór esejów francuskiego myśliciela: „Nigdy nie byłem w stanie pojąć tajemnicy kształtu katedry, okienek, które zostały zastąpione przez witraże w nawie, i w jaki sposób potrafiono zgrać je z otwierającymi je promieniami słońca” (na podst. edycji amerykańskiej z 1952 r. tł. ŁK.). Autor nie stara się zracjonalizować tajemnicy średniowiecznego, europejskiego piękna, tym bardziej, iż w dobie wojennej zawieruchy, przez katedralne witraże częściej niż promienie słoneczne widoczne były dymy pożarów i eksplozji bomb lotniczych. Tajemnica europejskiego ducha zawarta w wieżach i ołtarzach romańskich lub gotyckich kościołów jest niezależna od jakichkolwiek okoliczności historycznych i społecznych. Jest żywym dowodem na istnienie Nieskończonego, który przemówił do nas poprzez skończone i namacalne elementy – kamienie, marmury, drewno, szkło i żelazo.


Tajemnica europejskiego ducha zawarta jest w wieżach i ołtarzach gotyckich kościołów

Zaprezentowane przez André Malraux w szczytowym okresie totalitarnych „czasów pogardy” bezwarunkowe zadziwienie nad pięknem średniowiecznego ducha było również dramatycznym wołaniem do Europejczyków o pokorę w poznawaniu otaczającej ich rzeczywistości. Do zachwytu nad konstrukcją witraża i dostrzeżenia w nim śladów Wieczności może być bowiem zdolny tylko ten, kto najpierw uzna, że to nie rozum, ale duch jest siłą, nadającą sens istnieniu jednostek i społeczeństw. Odnalezienie właściwej hierarchii rzeczy i świata poprzez powrót do pokornego zadziwienia, może więc stanowić antidotum na destrukcyjne błędy racjonalnej pychy.

Trzy rewolucje

Choćby tylko pobieżne spojrzenie na historię europejskiej myśli ostatnich stu lat pokazuje, iż wielu filozofów i pisarzy dostrzegło, że zapaść kultury europejskiej nie jest procesem zależnym tylko i wyłącznie od konkretnych i burzliwych wydarzeń historycznych. Rewolucja francuska oraz rosyjska (niektórzy dodadzą w tym miejscu także rewolucję przemysłową) – najbardziej spektakularne wydarzenia czasów nowożytnych, co prawda „ruszyły z posad bryłę świata”, ale równocześnie były wynikiem szerokiego procesu intelektualnego, obecnego w życiu Europy od czasów Kopernika i Kartezjusza. Jedną z głównych cech tego zjawiska było rozdarcie pomiędzy rozumem a światem ducha. Szwajcarskoamerykański badacz Richard Tarnas, autor wydanych także w Polsce „Dziejów umysłowości zachodniej” podkreślił, iż trzy słynne europejskie przewroty myślowe: rewolucja kopernikańska, kartezjańska i kantowska stały się (oczywiście przy niewątpliwych osiągnięciach dla rozwoju cywilizacji) swoistą traumą dla Europejczyków. Przeprowadzona przez Kopernika zmiana kosmologicznej perspektywy świata, poprzez odrzucenie Ziemi jako nieruchomego, niezmiennego i absolutnego centrum świata dokonała wygnania człowieka na peryferie nieskończonego Wszechświata. Zburzyła jego zakorzenienie w stałym i ograniczonym wymiarze wspomnianych na początku „miasta-ogrodu” i klasztoru. „Cisza tych nieskończonych przestworzy przeraża mnie” – napisał nie bez racji, ponad sto lat po odkryciu astronoma z Fromborka, Blaise Pascal.

Rewolucja kartezjańska, ustanawiająca opozycję umysłu i świata powtórnie ustawiła człowieka na pozycji konfrontacji z pozbawionym celu bezosobowym kosmosem. Z jednej strony Kartezjusz stworzył podstawy do narodzin nowoczesnej cywilizacji naukowo-technicznej, z drugiej jednak pokazał, iż oparty tylko i wyłącznie na fundamencie rozumu świat nowych odkryć i wynalazków może opierać się na przypadku i być pozbawionym odniesienia do rzeczywistości nadprzyrodzonej.

Dzieła utwierdzenia „europejskiej schizmy” dokończył według Richarda Tarnesa Immanuel Kant. Poglądy filozofa z Królewca o względnym i pozbawionym transcendentnych odniesień charakterze ludzkiego poznania oraz jego ściśle interpretacyjnej naturze, prowadzi ostatecznie do wniosku, że rzeczywistość w której żyjemy jest radykalnie obca naszej naturze, a świat nieogarniony rozumem i zmysłami – projekcją wyobraźni.

Te trzy filozoficzne rewolucje konsekwentnie wygnały cywilizację zachodnią ze świata średniowiecznej harmonii pomiędzy miastem a klasztorem, symbolizowanej przez smukłe wieże gotyckich katedr i wysokie mury średniowiecznych miast. Jednogłosowy chorał zastąpiła polifonia, Kościół Zachodu oparty dotychczas na fundamencie jedności wiary symbolizowanej przez papieża w Rzymie podzielił się, a zapewniające jedność polityczną Święte Cesarstwo runęło pod naporem mniejszych księstw.

Europejska choroba

Wnioski te można syntetycznie ująć w jeszcze prostszej perspektywie. Od czasów Renesansu, Europa uległa swoistej infekcji koniecznością ciągłych zmian i dostosowania się do „ducha tego świata”. Leżące u podstaw trzech antropologicznych przewrotów, samonapędzające się dążenie do rewizji i kwestionowania każdego stałego pojęcia oraz re-formowania (czyli zmiany kształtu) rzeczy, wierzeń oraz idei, obok niewątpliwego postępu w dziedzinie jakości ludzkiego życia, niosło też ze sobą mroczny aspekt. Było nim przerwanie naturalnego i opartego o stałe wzorce modelu rozwoju człowieka i zastąpienie go niebezpieczną formą inżynierii społecznej, które stały się nieodłącznym elementem nowożytnych rewolucji europejskich.

Wirus zmian, który stopniowo ogarniał cały Stary Kontynent zaowocował w końcu odejściem od postawy pokornego zachwytu i zadziwienia nad światem, prezentowanej zarówno przez André Malraux, jak i twórców chorału oraz budowniczych katedr. Europejczycy przestali wychwalać Boga jak święty Franciszek z Asyżu za „brata księżyc i gwiazdy jasne, cenne i piękne, za brata wiatr, powietrze, chmury, pogodę, i każdy czas”. Miejsce szacunku wobec świata zewnętrznego zajął najpierw pascalowski lęk, a w końcu niechęć, nienawiść i destrukcja.

Pomiędzy katastrofą a nadzieją

Obserwacje historii tradycyjnej kultury Starego Kontynentu doprowadziły poczynione przez licznych przedstawicieli europejskiego życia intelektualnego doprowadziły ich do konstatacji, że w ogólny rozwój cywilizacji zachodniej wpisany jest być może immanentny kryzys i procesy rozkładowe. Oswald Spengler, autor słynnego „Zmierzchu Zachodu” jako podstawową dominantę tożsamości Europy wyróżnił tzw. cywilizację faustyczną. Charakteryzuje ją bezwzględne dążenie do władzy, nawet za cenę sojuszu z siłami zła. Instrumentem do panowania nad światem może być właśnie nauka. To poprzez nią człowiek usiłuję zająć miejsce Boga. Takie działanie prowadzi jednak do uwolnienia sił, które będą w stanie zniszczyć samą ludzkość. Czyż więc nieustanne europejskie dążenie do zmian i rewolucji nie stanowiło zawarcia niebezpiecznego paktu, którego ofiarą stał się bohater dramatu Goethego? Czy w postawie pychy i kanonizowania rozumu nie tkwią dalsze lub bliższe echa postawy „nie będę służył”, które legły u podstaw buntu aniołów u początku stworzenia?

Skoro więc w samej istocie cywilizacji zachodniej tkwią od wieków cząstki prowadzące do erozji, to czy w ogóle istnieje szansa na „odrodzenie Europy „jednego Kościoła, jednego chorału i jednego Cesarstwa”, u której korzeni leży pokora wobec Stwórcy i stworzonego przez Niego ładu? Tym bardziej, że historia ludzkości nie zna przypadków tak oczekiwanego przez wielu konserwatystów i tradycjonalistów automatycznego powrotu do starych, dobrych czasów… Doświadczenia minionego stulecia pokazały przecież dobitnie, że siły duchowej społeczeństw nie zapewnią żadne nawet najbardziej szczytne idee polityczne.

Odpowiedź na to pytanie znów przynosi nam André Malraux: Wiek XXI będzie wiekiem religii, albo nie będzie go wcale”. Do znalezienia sensu Starego Kontynentu zawsze potrzebny będzie świat nadprzyrodzony – mury i sklepienia opustoszałych dzisiaj katedr Kolonii, Paryża czy Akwizgranu wciąż głośno świadczą o tym, skąd wywodzi się nasza tożsamość. Wystarczy tylko, tak jak francuski pisarz choć przez chwilę zachwycić się promieniami słońca współgrającymi z gotyckim witrażem.

Łukasz Kobeszko

Artykuł ukazał się w numerze 03/2010.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej