Powiew wolności

2013/01/19

Po 30 latach niemal wszyscy są zgodni – upadek komunizmu rozpoczął się od pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. To w 1979 roku zaczął topnieć twardy lód zimnej wojny.

Kilkadziesiąt lat temu Józef Stalin wyśmiewał się z Następcy św. Piotra, ironicznie pytając: Papież? Ile on ma dywizji?

Potęga militarna ZSRR była powiększana zarówno za życia, jak i po śmierci Stalina. Dlatego też nikt się nie spodziewał, że ta potęga zacznie kiedykolwiek topnieć. I nikt się nie spodziewał, że słowa Papieża okażą się skuteczniejsze od głowic nuklearnych, czołgów i armat.

Najbardziej bał się Breżniew

Komuniści za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do pielgrzymki Jana Pawła II w 1979 roku. Z zachowanych dokumentów wynika, że panicznie bali się jej następstw. Gdy stwierdzili, że nie mogą odmówić, chcieli odwlec jej termin.

Przewidywano, że niepokorny biskup Rzymu może rozbudzić aspiracje wolnościowe Polaków. Szczególne obawy zrodził planowany termin wizyty: dziewięćsetna rocznica męczeńskiej śmierci św. Stanisława – biskupa, który zginął za nieposłuszeństwo wobec władzy świeckiej. Atmosferą wokół pielgrzymki najbardziej zdenerwowany był przywódca Związku Radzieckiego Leonid Breżniew. Sugerował on, by nie zezwalać papieżowi na wjazd do Polski. Napotkawszy na determinację ze strony I sekretarza PZPR Edwarda Gierka, ostrzegał: „Róbcie, jak uważacie, żebyście tylko wy i wasza partia później tego nie żałowali”.

Komuniści zaplanowali szeroko zakrojone działania mające zminimalizować spodziewane skutki wizyty Ojca Świętego. Władze nie zgodziły się na przykład, żeby Papież odwiedził Poznań, Trzebnicę i Piekary Śląskie, wykluczyły również możliwość liturgii pod kolumną Zygmunta w Warszawie. Chciały mieć wpływ nawet na treść przemówień Jana Pawła II.

Do „zabezpieczenia” pielgrzymki zaangażowano kilka tysięcy tajnych współpracowników. Do zadań Służby Bezpieczeństwa należało m.in. przenikanie jej agentów do kierownictwa kościelnych służb porządkowych, by ograniczyć liczbę uczestników spotkań z Papieżem. W tym celu przechwytywano i niszczono karty wstępu na Msze Święte w Warszawie i Krakowie. Przed pielgrzymką były specjalne odprawy dla fotoreporterów, podczas których mówiono, co można fotografować, a czego nie. Później, gdy wracali z filmami do redakcji, każde ze zdjęć podlegało cenzurze, a fotografie, gdzie było widać młodzież czy wiwatujące tłumy były niszczone

Niech zstąpi Duch Twój!

W sobotę 2 czerwca 1979 roku o godz. 10.07 samolot z Janem Pawłem II na pokładzie wylądował w końcu na lotnisku Okęcie. Oficjalne powitanie, wizyta w katedrze, a następnie w Belwederze u szefa partii Edwarda Gierka. Tego samego dnia po południu, pośród wiwatującego tłumu, Papież przybył odkrytym samochodem na plac Zwycięstwa (plac Piłsudskiego). To wówczas padły słynne słowa: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Tego „Ducha” zapragnęło około 10 milionów ludzi, którzy potem wstąpili do „Solidarności” – uważa wybitny polski historyk prof. Wojciech Roszkowski.

Podczas całej dziewięciodniowej pielgrzymki tłumy wiernych nie odstępowały Papieża na krok. Stało się to, czego tak bali się komunistyczni przywódcy – Papież bezsprzecznie objął rząd dusz. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że Polska po tej wizycie będzie już inna. Mimo że komunistyczne media dokładały wszelkich starań, aby zminimalizować jej znaczenie, pielgrzymka najwyraźniej rozkręcała się, wymykała spod kontroli.

Papież często przemieszczał się odkrytym samochodem. Sam dążył do jak najbardziej bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Chętnie podchodził do tłumu, podawał rękę, całował dzieci, błogosławił. Komunistów wprawiał w coraz większe osłupienie i przerażenie.

Bez wątpienia tym, co wtedy mówił Papież, wyprzedzał czas. To w Gnieźnie 1979 roku padło później tak często cytowane pytanie, czy nie jest wolą Chrystusa, „aby ten papież Polak, papież Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy”. 10 czerwca w Mszy św. na krakowskich Błoniach, zamykającej uroczystości 900-lecia męczeństwa św. Stanisława, uczestniczyło ponad 2,5 miliona wiernych. Było to największe ludzkie zgromadzenie w całej historii Polski. Papież prosił rodaków: „Musicie być mocniwiarą! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów”. W czerwcu 1979 roku ponad 13 milionów Polaków widziało Papieża na żywo, a prawie wszyscy obejrzeli go w telewizji. Dlatego też nic po tej pielgrzymce nie było już takie jak dawniej.


Czuwanie na placu Piłsudskiego w 30. rocznicę papieskiej pielgrzymki zgromadziło tłumy | Fot. Artur Stelmasiak

W wypowiedzianych przez Jana Pawła II słowach jak w soczewce skupiła się nadzieja i pragnienia milionów Polaków. Można powiedzieć, że Papież podczas pierwszej pielgrzymki „sprowokował” działanie Boga w tym tłumie ludzi.

– To był początek odradzania się społeczeństwa obywatelskiego. Polacy uświadomili sobie, jak wiele jest osób myślących w podobny sposób. Dlatego też kilka miesięcy później powstała „Solidarność”. Ludzie postanowili wziąć los w swoje ręce – uważa prof. Roszkowski.

To nie miało prawa się zdarzyć

Polacy jednak przecież wiedzieli, jaką potęgą jest Układ Warszawski. Bez przerwy czuli mroźny powiew z Moskwą. A w pamięci wciąż żywa była lekcja socjalistycznej przyjaźni z Budapesztu czy Pragi. Dlatego też nikt racjonalnie myślący nie mógł się spodziewać zbyt daleko idących zmian w naszym kraju.

– Byliśmy wtedy w niewoli komunistycznego systemu i nic nie wskazywało na to, że stan ten się zakończy – wspomina abp Kazimierz Nycz.

Wystarczy przypomnieć sobie, jak wyglądała mapa Europy w 1988 roku, aby zobaczyć, co faktycznie się stało. Przed rokiem 1989 na naszym kontynencie było zaledwie 31 państw. Blok państw komunistycznych zajmował 62 proc. ówczesnej Europy. Armia Czerwona liczyła aż 3,5 mln żołnierzy, posiadała ponad 50 tys. czołgów oraz ok. 40 tys. głowic nuklearnych. Związek Radziecki był niekwestionowaną potęgą militarną.

Mimo tego stało się coś, czego racjonalnie nie da się wytłumaczyć. Bowiem ani w starożytnej, ani w nowożytnej historii świata nie było innego takiego przypadku, kiedy bez militarnej przyczyny wojska opuściły znaczną część kontrolowanego przez siebie terytorium. I nie ma chyba takiej ziemskiej siły, która mogłaby sprawić rozpad tak wielkiego imperium.

Okazało się, że duchowe przywództwo Jana Pawła II było silniejsze od całej militarnej potęgi ZSRR. Przekonaliśmy się o tym najlepiej 10 lat później, kiedy to pękła żelazna kurtyna Układu Warszawskiego, a Polska znów stała się wolnym krajem.

– Papież otworzył nową kartę w historii Europy i świata, otworzył Polaków na wolność i sprawił, że wolność otworzyła Polskę na świat – uważa metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz.

W efekcie przemian mapa Europy zupełnie zmieniła swój polityczny kształt. Dziś nie ma bloku państw komunistycznych, zamiast 31 mamy aż 44 państwa, z których niemal wszystkie są demokratyczne. Współczesna armia rosyjska skurczyła się do zaledwie 1,5 mln żołnierzy.

– To, co się stało, po ludzku nie miało prawa się wydarzyć. Wolna Polska to cud, którego byliśmy świadkami – podkreśla abp Kazimierz Nycz.

Artur Stelmasiak

Artykuł ukazał się w numerze 04/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej