Prymas – w Warszawie czy Gnieźnie?

2013/01/12

Prymasi w Polsce przez wieki pełnili nie tylko role religijno – kościelne, ale również polityczne i moralno – społeczne. Byli duchowymi przywódcami narodu i autorytetami życia publicznego. Taki jest również odchodzący na emeryturę Prymas Polski kard. Józef Glemp. Jaka będzie przyszłość tytułu Prymasa?

Fot. Artur Stelmasiak

Było to pod koniec lat 70. Podczas jednego ze spotkań duszpasterskich w Pałacu Prymasowskim w Gnieźnie, ktoś zapytał kard. Stefana Wyszyńskiego, czy już wyznaczył swego następcę. Prymas Tysiąclecia uśmiechnął się i powiedział, że na razie władze państwowe zwróciły się do Watykanu z prośbą o pozostawienie go na stanowisku. Pytający jednak nie ustępował twierdząc, że nawet po najdłuższych rządach ktoś będzie musiał zostać następcą i trzeba to będzie załatwić. – To jest już załatwione – usłyszał wtedy odpowiedź Prymasa.

Prymas Józef Glemp nigdy nie wynosi się ponad innych, cechuje go skromność i pokora
Prymas Józef Glemp nigdy nie wynosi się ponad innych, cechuje go skromność i pokora
Fot. Artur Stelmasiak

„Ten czarny” będzie

I podobno w tym właśnie momencie kard. Wyszyński, jakby mimochodem, przemknął wzrokiem po stojącym opodal drzwi swoim sekretarzu, ks. Józefie Glempie. Jedna z uczestniczek spotkania powiedziała potem do innych: – Zobaczycie, ten czarny będzie. Całą historię przypomniał niedawno o. Leon Knabit OSB w swoim „Alfabecie”. Sprawdziło się. „Ten czarny”, czyli zwykły ksiądz w czarnej sutannie, w niedługim czasie został biskupem warmińskim, a potem arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim, Prymasem Polski. Objął więc bardzo ważne funkcje w Kościele, mając za poprzedników tak wielkich ludzi, jak kardynałowie Wyszyński czy Hlond. W jednym z pierwszych wywiadów prasowych abp Glemp mówił: „ Nie chcę narzucać swej indywidualności, ale postaram się być wierny. Zdaję sobie sprawę, że czasy są ogromnie trudne, ja zaś jestem człowiekiem Kościoła, który wierzy i wie, że dla Kościoła właściwie nie powinno być czasów ani trudnych, ani łatwych. Każde czasy są dobre dla głoszenia tego, co mamy głosić. Nie mam osobistych aspiracji, wydaje mi się, że jestem człowiekiem prostym. I myślę, że będę chciał tę prostotę zachować”.

Kard. Glemp jako jedyny Prymas miał zaszczyt gościć w Polsce aż dwóch Papieży
Kard. Glemp jako jedyny Prymas miał zaszczyt gościć w Polsce aż dwóch Papieży
Fot. Artur Stelmasiak

Mów mi Józio

Dziś już można z całą pewnością powiedzieć, że kard. Glemp przez wszystkie lata piastowania godności prymasowskiej zachował prostotę o której mówił w 1981 r. Nie wynosił się ponad innych, cechowała go skromność i pokora. Mimo że o spotkanie i rozmowę z nim zabiegali najwyżsi dostojnicy państwowi, osobistości życia kościelnego, politycznego, społecznego i kulturalnego, to zawsze znajdował czas, aby porozmawiać z ludźmi prostymi. Legendą obrosła już opowieść, jak żona jednego z kolegów Prymasa Glempa zwróciła się do niego: „Eminencjo”, a on odparł, wyciągając rękę: „Mów mi Józio”. Kard. Glemp cały czas zdając sobie doskonale sprawę, jak odpowiedzialne funkcje sprawuje, nigdy nie zapomniał, że przede wszystkim jest człowiekiem i został posłany na służbę człowiekowi. Kiedy wprowadzono stan wojenny od razu zaznaczył, że sprawa dla niego najważniejsza to ratowanie życia ludzi i obrona przed rozlewem krwi. – W tej obronie Kościół będzie bezwzględny. Nie ma większej wartości niż życie ludzkie. Dlatego sam będę wzywał o rozsądek, nawet za cenę narażenia się na zniewagi i będę prosił, nawet gdybym miał boso iść i na kolanach błagać: nie podejmujcie walki Polak przeciwko Polakowi – mówił kard. Glemp 13 grudnia 1981 r. w kościele – sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie. Te słowa zabrzmiały bardzo mocno. Kard. Glemp mówił nie tylko jako zwierzchnik kościelny, ordynariusz gnieźnieński i warszawski, ale także, a może przede wszystkim, jako Prymas Polski – przywódca narodu i moralny autorytet życia publicznego.

Niekwestionowany autorytet

Podobnych wystąpień było zresztą dużo więcej. Niezliczone przemówienia i homilie podczas najważniejszych świąt, uroczystości, ważnych wydarzeń, inauguracji, poświęceń. A każde ze słów wypowiadanych przez Prymasa było z uwagą słuchane, relacjonowane w mediach, komentowane w kraju i na świecie. Właśnie dlatego, że mówił to Prymas, niekwestionowany autorytet, głowa Kościoła katolickiego w Polsce. Z wieloma oponentami można się było nie zgadzać, wielu nie słuchać lub ignorować, jeszcze innych zakrzykiwać, ale każdy, niezależnie od osobistych poglądów, szanował i z wielkim respektem podchodził do tego wszystkiego, co ma do przekazania Prymas Polski. Tym bardziej, że był on także przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. I większość z nas przyzwyczaiła się już, że Prymas i przewodniczący Episkopatu to ta sama osoba. W 2004 r. to się zmieniło, wybrano nowego przewodniczącego, abp. Józefa Michalika, ale w końcu przez ponad pół wieku Kościołowi w Polsce przewodziły właściwie dwie osoby: kard. Stefan Wyszyński i kard. Józef Glemp. Oni nie dzielili się z nikim władzą i nikt nie miał wątpliwości, tak jak czasami zdarza się to teraz, kto właściwie przewodzi Kościołowi w Polsce. Chociaż oczywiście trzeba pamiętać, że każdy biskup diecezjalny sprawuje na terenie swojej diecezji władzę suwerenną i podlega jedynie samemu Papieżowi.

Od Prymasa Trąby do Prymasa Glempa

Jednak w Polsce, z racji historycznych, pozycja Prymasa, formalnie jedynie honorowa i nie związana z żadną jurysdykcją, była zawsze szczególna. Stał on po prostu na czele Kościoła w Polsce. Tak było od 1418 r., kiedy arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Trąba został pierwszym Prymasem Polski. Tytuł Prymasa został związany z pierwszą, najstarszą polską diecezją w Gnieźnie. Prymasi uzyskali przywilej i tytuł „legata urodzonego”, a więc każdy Prymas stawał się legatem papieskim. W związku ze zmianą sytuacji politycznej i warunków życia Kościoła w Polsce, Stolica Apostolska w 1918 r. przyznała tytuł Prymasa Królestwa Polskiego metropolitom Warszawy, „ale tylko dla podkreślenia większego honoru i godności, a nie dla powiększenia jurysdykcji i prerogatyw”. W okresie międzywojennym przy ustalaniu kościelnej organizacji terytorialnej sprawa prymasostwa nie została jednoznacznie rozstrzygnięta. Po II wojnie światowej Gniezno połączono unią personalną z Warszawą. Prymas był jednocześnie arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim. Przez pewien czas przebywał w Gnieźnie, pozostały okres spędzał w Warszawie. Niewątpliwie nie było łatwo zarządzać dwoma tak odległymi od siebie diecezjami. W dodatku archidiecezja warszawska była ogromna, o wiele większa niż dzisiaj. Dlatego jako bardzo słuszne należy ocenić dążenia Stolicy Apostolskiej, aby diecezje dzielić na mniejsze i tym samym zbliżać biskupów do wiernych. Proces ten cały czas trwa. W końcu zupełnie niedawno zmieniono strukturę diecezjalną w Polsce. Utworzono dwie nowe diecezje: bydgoskąi świdnicką i zmodyfikowano granice kilku innych. Jednak największe zmiany pod tym względem dokonały się w 1992 r. Wtedy, powołując wiele nowych diecezji w Polsce, Jan Paweł II zniósł unię personalną metropolii warszawskiej i gnieźnieńskiej. Prymas Polski kard. Józef Glemp pozostał arcybiskupem warszawskim, aczkolwiek granice archidiecezji warszawskiej znacznie się zmieniły. Sama Warszawa została podzielona na dwie diecezje i jest chyba jedynym miejscem na świecie, gdzie z katedry jednej diecezji można dojść do katedry drugiej diecezji w 15 minut. Nowym ordynariuszem gnieźnieńskim został abp Henryk Muszyński, ale kard. Glemp zachował tytuł Kustosza Relikwii Świętego Wojciecha w Gnieźnie. W ten sposób złączono tytuł Prymasa z historycznym Gnieznem, chociaż już biskupem Gniezna Prymas Polski nie jest.

Co dalej z Prymasem?

Tytuł Kustosza Relikwii św. Wojciecha jest jednak także czysto honorowy. W praktyce Prymas Polski rzadko bywa w Gnieźnie. Zresztą podobnie jak w przeszłości, kiedy to prymasów, będących w końcu „na służbie narodu i państwa”, łatwiej niż w Gnieźnie można było spotkać np. w Łowiczu, skąd mieli bliżej do Warszawy. Dzięki reorganizacji struktur kościelnych w 1992 r. tytuł Prymasa złączył się więc najbardziej z Warszawą. Ale jak to będzie wyglądało w przyszłości? Czy kard. Glemp zachowa dożywotnio funkcję Prymasa. Jeżeli tak, to przynajmniej do jego śmierci Prymas będzie rezydował w Warszawie. Już dzisiaj wiemy bowiem, że kard. Glemp na emeryturze zamieszka w Wilanowie, w pobliżu powstającej Świątyni Opatrzności Bożej, której budowy jest inicjatorem. Stolica Apostolska zadecyduje ostatecznie, kto w przyszłości będzie piastował tytuł Prymasa. Czy będzie to każdorazowy biskup Warszawy czy Gniezna, a może znalezione będzie jeszcze jakieś inne rozwiązanie? Kard. Józef Glemp nie ma wątpliwości, że przyszły Prymas Polski powinien być związany z Gnieznem, ale rezydować musi w Warszawie, ponieważ to w stolicy jest centrum życia religijnego, społecznego, politycznego. Te słowa potwierdza najnowsza historia Polski. Obecność Prymasa w Warszawie znacznie ułatwia wiele spraw. Prymas jest wielkim autorytetem zapraszanym na najważniejsze wydarzenia wagi państwowej i międzynarodowej. Odwiedzają go głowy państw, premierzy, proszony jest o konsultacje, opinie. Nadaje medale, wręcza nagrody, patronuje najważniejszym wydarzeniom. To na nim skupiona jest uwaga społeczeństwa. Jego słowa stanowią ważny punkt odniesienia. Wypełniać te wszystkie zadania byłoby trudno mieszkając z dala od Warszawy. – Prymas jest ośrodkiem jedności i trwałości. Np. funkcja przewodniczącego Episkopatu Polski jest kadencyjna. Trwa dwie 5 – letnie kadencje i się kończy. Tymczasem prymasostwo trwa i jest pewną ciągłością – podkreśla kard. Glemp.

To kard. Stefan Wyszyński chciał, aby jego następcą był Prymas Glemp
To kard. Stefan Wyszyński chciał, aby jego następcą był Prymas Glemp
Fot. Archiwum

Ks. prof. Wojciech Góralski z UKSW

Instytucja prymasów w Kościele katolickim, sięgająca swymi początkami starożytności chrześcijańskiej, jest owocem przekształceń kościelnej struktury administracyjnej, przyjętej przez Sobór w Nicei w 325 r. i związanej z tym potrzeby uregulowania wzajemnych odniesień wciąż powstających biskupstw. Rozwój tej instytucji zmierzał zarówno do nadania bardziej znamienitym stolicom arcybiskupim (lub odgrywającym znaczącą rolę arcybiskupom) stosownych prerogatyw jurysdykcyjnych w obrębie regionu prymacjalnego (z reguły złożonego z kilku metropolii ), jak i uprawnień czysto honorowych. O uzyskaniu rangi prymasostwa przez daną stolicę lub jej tytulariusza decydowały różnorodne względy, nie wyłączając politycznych. Znamienne było przy tym, że nierzadko zmierzano ku godności prymacjalnej drogą faktów dokonanych, szczególnie w wiekach średnich. Brak jednoznacznego określenia uprawnień jurysdykcyjnych urzędu prymasowskiego, a ponadto niemożliwość – w wielu przypadkach – udokumentowania nadań rzymskich, sprawiał niemałe trudności przy każdej próbie weryfikacji status quo stolic prymasowskich. Z biegiem stuleci urząd prymasa tracił na znaczeniu, sprowadzając się niemal wyłącznie do korzystania z prerogatyw czysto honorowych, choć w niejednym Kościele lokalnym (m.in. w Polsce) odegrał i nadal odgrywa znaczącą rolę. Fragment książki „Prymasi i prymasostwo w dziejach państwa i narodu polskiego”, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2002

Prymas Polski Józef Glemp

Godność Prymasa nie jest w Kościele związana z żadną jurysdykcją, ale ma ogromne znaczenie. Dorobek Prymasów Polski jest wielki. Wystarczy spojrzeć chociażby na postacie kard. Dalbora, kard. Hlonda czy kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia. A moje, 25 – letnie posługiwanie też przecież ma swoje miejsce w historii Kościoła. Dlatego jestem przeciwny likwidacji godności Prymasa Polski. Ta godność jest czynnikiem tak bardzo dodatnim, że rezygnacja z niej byłaby szkodliwa. I to już nie chodzi o moją osobę, ale w ogóle o Kościół w Polsce, który odróżnia się od innych właśnie prymasostwem. Prymas jest ośrodkiem jedności i trwałości. W ciągu 600 lat prymasostwa związanego z Gnieznem, Prymasi rzadko bywali w tym mieście. O wiele częściej można było ich spotkać w innych miejscach, np. w Łowiczu, skąd mieli bliżej do Warszawy. Dlatego uważam, że przyszły Prymas Polski powinien być związany z Gnieznem, ale musi rezydować w Warszawie, ponieważ to w stolicy jest centrum życia religijnego, społecznego, politycznego.

Poczet Prymasów Polski ostatnich II wieków

Ignacy Raczyński (1806–1818) – arcybiskup gnieźnieński Tymoteusz Gorzeński (1821–1825) – arcybiskup gnieźnieński Teofil Wolicki (1828–1829) – arcybiskup gnieźnieński Marcin Dunin (1831–1842) – arcybiskup gnieźnieński Leon Przyłuski (1845–1865) – arcybiskup gnieźnieński i poznański Mieczysław Ledóchowski (1866–1886) – arcybiskup gnieźnieński Juliusz Józef Dinder (1886–1890) – arcybiskup gnieźnieński i poznański Florian Oksza Stablewski (1891–1906) – arcybiskup gnieźnieński Edward Likowski (1914–1915) – arcybiskup gnieźnieński i poznański Edmund Dalbor (1915–1926) – arcybiskup gnieźnieński i poznański August Hlond (1926–1948) – arcybiskup gnieźnieński i poznański oraz arcybiskup gnieźnieński i warszawski Stefan Wyszyński (1948–1981) – arcybiskup gnieźnieński i warszawski Józef Glemp (1981–1992) – arcybiskup gnieźnieński i warszawski i (1992–) arcybiskup warszawski

Piotr Chmieliński

Artykuł ukazał się w numerze 12/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej