Rosja – cień imperium

2013/01/19

Od wielu pokoleń określenie stosunku do Rosji stało się ważnym wyznacznikiem kształtu naszego narodowego bytu. Od początku XVIII wieku istota naszych stosunków z potężniejącym wschodnim sąsiadem polega nie tylko na naszej niepodległości, ale i podmiotowości naszego państwa.

 

Zderzenie się polskiej idei republikańskiej realizowanej z różnym powodzeniem w I Rzeczypospolitej z rosyjską tradycją satrapii w mongolskim duchu, ściąga na nas więcej klęsk niż powodzenia. Rozkład i upadek naszego państwa w XVIII wieku spowodował traumę, którą próbowaliśmy przełamywać przez powstania, reformy, pracę organiczną, próby realizacji duchowej i cywilizacyjnej odnowy nazywane dziś modernizacją

Nasz problem na tym jednak polega, że zbiorowej mocy trwale utrzymać nie potrafimy. Rosjanie robią to lepiej. Koszt jest dla nas ogromny. To głównie przez Rosję stajemy się Chrystusem narodów. I temu naszemu dramatowi Europa przygląda się zimno i egoistycznie, używając skutecznie rozumu i siły, jak w przeszłości Prusy, a dziś do tej roli, innym metodami, aspiruje Unia Brukselska.

Rosja pozostaje krajem, w którym dominuje mieszanka strachu przed obcymi, pogardy dla słabych, politowania wobec procedur demokracji, lekceważenia moralności, szacunek dla autorytarnej władzy opartej na plebejsko-religijnym szowinizmie. Dzisiejsza Rosja raczej nie stanowi pierwszoplanowego elementu międzynarodowej polityki. To lewicowe media zdają się budzić nadzieję, że rosyjsko-sowiecki feniks odrodzi się z popiołów, stając się liderem wszechświatowej rewolucji.

Musimy pamiętać, że po naszej wyprawie na Moskwę w 1612 roku Rosjanie wyzwolili się od Polaków zupełnie. Być może nieszczęsne wyprawy na Moskwę legły u źródeł rozkładu naszego państwa w XVIII wieku. W Rosji zaś pogrobowe zwycięstwo nadal święcą potomkowie Czyngischana, odciskając głębsze piętno na rosyjskiej polityce niż nowinki napływające z Zachodu. Dominującą cechą Rosjan za caratu, bolszewików i obecnie pozostaje zgoda na ograniczanie wolności. Przywódca, który nie musi się obawiać gniewu ludu jest dużo skuteczniejszy. To sprawia, że nie możemy się spodziewać niczego dobrego po dziedzicach wojowniczych tradycji Wschodu. Jeśli nawet dziś bomba atomowa, czy inwazja rosyjskich zagonów pancernych nam nie grozi, to nie dlatego, że Rosja pogodziła się z utratą Europy Środkowej. Rosja nie wyrzekła się przecież podporządkowania sobie różnych dziedzin życia w naszym kraju, jak chociażby sektora paliwowo-energetycznego i wykorzystuje wszelkie nasze słabości.

W tekstach, które udało nam się w tym numerze zebrać staraliśmy się pokazać, jak głęboko sięgają korzenie rosyjskiego imperializmu i jaką mają siłę do odradzania się. To opowieść o Rosji, która strojąc się w różne kostiumy, wciąż zagląda na nasze podwórko z nie zawsze przyjaznymi zamiarami.

I taka jest prawda o tym naszym sąsiedztwie, w swej sumie tragicznym.

Powiedzieć to wydało nam się ważne w epoce powierzchownej europeizacji, nadmiernie skracanych horyzontów myślenia, oczarowania wzorami z importu, ogarniającymi, jak zły sen niepamięci. Chcieliśmy oświetlić zaledwie nikłym światłem lampki drogę ku przyszłości wiodącą nie tylko jasnym gościńcem, ale i ciemnymi korytarzami sztolni. I tyle tylko.

Zdzisław Koryś

Artykuł ukazał się w numerze 02/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej