SKĄD TA AGRESJA?

2013/07/5
Alicja Dołowska

Rodzice boją się w szkołach publicznych nie tyle niższego poziomu nauczania, co przede wszystkim agresji rówieśników wobec swoich dzieci

 

Dorośli narzekali na młodzież jak świat światem. Przecież każde pokolenie przeżywa w okresie dojrzewania swój okres „burzy i naporu”. Jednak tak groźnych symptomów owej „burzy” jak w ostatnich latach nie notowano nigdy. Co się stało? Odpowiedzi trzeba szukać na różnych polach, przede wszystkim społecznym i kulturowym. Zagrożeń, jakie czyhają na młodego, szukającego wzorców człowieka, jest mnóstwo. Nigdy nie było ich aż tak wiele. Jednocześnie chyba nigdy dotąd młodzi nie pozostawali ze swoimi problemami tak bardzo samotni. Rodzice bowiem są skłonni obsypywać swoje dzieci wszelkimi konsumpcyjnymi dobrami, ale skąpią im dobra najcenniejszego- własnej uwagi i obecności.

Agresja podawana na tacy

Tytuły gazet alarmują „ Coraz młodsze dzieci w sieci ”. – Dzieciom trzeba tłumaczyć, do czego służy sieć, jak z niej korzystać i starać się kontrolować, jakie strony odwiedzają – podkreśla psycholog Dorota Zawadzka. Jednak co trzeci rodzic nigdy nie tłumaczył dziecku, jakie są zasady bezpiecznego korzystania z sieci. Aż 58 proc. ankietowanych dzieci nie potrafiło sobie przypomnieć, by kiedykolwiek korzystało z internetu wspólnie z rodzicami. I choć w badaniach dorośli przyznają, że mają świadomość zagrożeń w internecie, to jedynie 1/3 rodziców dzieci w wieku 3-14 lat deklaruje korzystanie z programów blokujących dostęp do erotycznych treści i tych związanych z przemocą. Policyjne statystyki odnotowują coraz więcej przestępstw nieletnich. I nic. Nadal brak rozwiązań systemowych.

Minister Katarzyna Hall wykreśliła z programu Giertychowski model „Zero tolerancji wobec agresji i przemocy w szkole”, ale niczego w zamian nie zaproponowała, poza powtarzaną do znudzenia deklaracją wiary, że nauczyciele sobie poradzą. To, że nie radzą sobie wynika choćby z opracowań Najwyższej Izby Kontroli – połowa uczniów w szkołach spotyka się z agresją. Zwykle „terrorystów” kojarzy się z rodzinami patologicznymi, ale statystyki coraz częściej donoszą o sprawcach, którymi są dzieci z pełnych, inteligenckich rodzin. Minister Krystyna Szumilas, przez całą poprzednią kadencję wiceminister w gabinecie Hall, nic w tym zakresie nie robi.

Życie w szkole odzwierciedla stosunki panujące poza nią. – Wkradły się do szkoły wszystkie nieszczęścia życia dorosłych i wszystkie patologie. Nieuchronnie – stwierdza nauczyciel matematyki z Krakowa Stefan Kubowicz, z Sekcji Krajowej Solidarności.– Szkoła nie jest przecież samotną wyspą. Na szczęście nie jest u nas jeszcze tak jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie wokół szkół wycina się nawet krzewy, by nie krył się tam bandyta, bo uczeń strzela do ucznia – dodaje. Ale marne to pocieszenie, skoro w Polsce od paru lat rośnie wśród uczniów przemoc.

Przenieśmy się jednak na chwilę do Ameryki, bo jej kulturowe wzorce – coraz bliżej. Zastanówmy się, czy ostatni przykład zabójcy z Denver, który zastrzelił na projekcji kolejnej wersji „Batmana” 12 osób i ranił 59 należy rozpatrywać wyłącznie w kategoriach psychopatycznego zjawiska? To bez wątpienia chory człowiek, ale równocześnie uczestnik masowej kultury. To, co się stało zaniepokoiło polskich biskupów. Metropolita katowicki abp. Wiktor Skworc odniósł się przy okazji do polskich realiów. – Wiemy też, że dziś miejscem narastającej przemocy wśród rówieśników jest niestety szkoła, co jest efektem promowania przemocy w mediach elektronicznych, szczególnie w grach komputerowych. Życie dopisało ostanio do tych słów tragiczny komentarz: strzelaninę w kinie w Denver wskazał metropolita.

Zdaniem abp. Skorca nasuwają się pytania, czy sprawca masakry nie jest „produktem uczenia zabawowego zabijania ludzi bez ponoszenia konsekwencji” oraz czy zabójca „nie inspirował się filmowymi postaciami, aż do zatarcia granicy między nierzeczywistą przestrzenią a rzeczywistością”. Jeśli nie chcemy przemocy wobec kogokolwiek, to wychowujmy dzieci i młodzież do pokoju, także poprzez zakaz propagowania gier z aktami przemocy, łącznie z usunięciem z odpustowych kramów wszystkich militarnych zabawek- zaapelował metropolita katowicki.

Dorośli przegrywają

Że Polska to nie Ameryka? Ależ Ameryka w importowanym modelu wypiera polskie wzorce kulturowe. Oto przykład z sierpnia tego roku, okolic zamieszkiwanych przez panią Hall. Policjanci zatrzymali dwóch gimnazjalistów w wieku 14 i 15 lat, którzy – podpalili w Gdańsku 49-letniego bezdomnego. Mężczyzna z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala. 13-letni uczeń jednego ze szczecińskich gimnazjów zgwałcił 9-letniego chłopca. Nagrał to na komórkę 15-latek, który razem z kolegą film sprzedawał znajomym ze szkoły po 10 złotych. Przykłady można by mnożyć. Psycholodzy uważają, że u agresora po okresie bezkarnego stosowania przemocy utrwali się niewłaściwy wzorzec zachowania, obniży poczucie odpowiedzialności za własne czyny. Zacznie on czerpać poczucie mocy z poniżania innych i zadawania innym bólu. Nasila się agresja uczniów wobec nauczycieli. Kuratorium w Białymstoku odnotowało, że z agresją na ich obszarze spotkał się co piąty nauczyciel. Niewielu potrafi być „przywódcami stada” czy szeryfami. Tym bardziej, że według ostatnich danych Ministerstwa Edukacji Narodowej 81,2 proc. „grona pedagogicznego” stanowią kobiety. – Szkoła faktycznie nie radzi sobie z gimnazjalistami, ale nie radzą sobie z nimi też rodzice – zaznacza dr Aleksandra Piotrowska, psycholog z Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP oraz UW. I tłumaczy, że gimnazjaliści często testują, na jakie zachowania mogą sobie pozwolić. – Dorośli na całego przegrywają. Nauczyciele wolą nie reagować na uszczypliwości, by nie rozdrażniać młodzieży – mówi dr Piotrowska,


Wkradły się do szkoły wszystkie nieszczęścia życia dorosłych i wszystkie patologie
Fot. Dominik Różański

Młodzież pozwala sobie czasem na zachowania haniebne. Rzucenie ekierką w matematyczkę, aż zalała się krwią, to tylko jeden z przykładów, choć najbardziej nagłośnionym i nagranym przez uczniów było nałożenie angliście z toruńskiej budowlanki na głowę kosza na śmieci. Potem okazało się, że przypadków dręczenia nauczycieli było w Polsce więcej, tylko – by nie zaszkodzić reputacji szkoły i własnej pozycji – dyrektorzy placówek woleli incydenty przemilczeć. Takie przypadki są teraz zgłaszane na policję.

Odnotowuje się nowe zjawisko. Coraz bardziej agresywne stały się dziewczyny. Dziewczyńskie „ustawki”, gdzie krew leje się często – o chłopaka, ciuchy, bardziej atrakcyjne telefony komórkowe – stały się codziennością. Niedawno 12 i 13 latka skatowały do nieprzytomności w windzie w jednym z domów w Warszawie koleżankę za to ,że „spojrzała się krzywo”.

Śmierć frajerom

Wychowaniu młodzieży przed laty towarzyszyły jeszcze tradycyjne wzorce przekazywane przez rodziców i dziadków, pamiętających międzywojnie. Szacunek dla starszego, słabszego, był wpajany od małego. Osoby starsze zwracały uwagę na niestosowne zachowanie młodzieży na ulicy czy w autobusie. Dziś starsi boją się odezwać, sąsiedzi w bloku nie reagują na katowanie dzieci i wybryki małolatów. Ludzie obojętnieją. Im bardziej kurczą się w sobie ze strachu, tym agresja młodych się nasila, bo czują się bezkarni. Ta młodzież sama robi sobie krzywdę, bo kiedyś to oni, staną się ofiarami.

Eksperci i rodzice podzielili się na dwa obozy. Jedni chcą izolacji chuliganów od porządnej młodzieży, która przychodzi do szkoły zdobywać wiedzę, by szkolni terroryści nie demoralizowali reszty. Drudzy dowodzą, że wyrzucenie rozwydrzonej młodzieży utrudni jej resocjalizację i wpędzi na trwałe w objęcia świata przestępczego. Prof. Aleksander Nalaskowski – dyrektor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, uważa, że w polskiej dyskusji o szkole bez przemocy wyraźnie ścierają się dwa nurty. „Jeden to nurt wytartych bon motów życzeniowych, nawiązujących do autorytarnych haseł progresywizmu, neoprogresywizmu, edukacji romantycznej, sentymentalnej i natchnionej. Drugi zaś to kurs na twardość i radykalizm edukacji. Pierwszy z nich nie był w stanie – jak dotąd – wygenerować metodyki postępowania w sytuacjach kryzysowych. Poza miłosierdziem, które w swym najbardziej radykalnym odcieniu było po prostu zrzeczeniem się egzekwowania niemal każdego obowiązku, nie znajdujemy żadnej oferty programowej” – dowodzi profesor. I zauważa, że w wielu krajach, w trosce o bezpieczeństwo szkoły, problem przesunięto ze sfery przekonań ideowych do sfery organizacyjnej, ideologicznie niemal obojętnej. W imię dobra szkoły – zawarto konsensus.

Dzisiejsza młodzież dorasta w kryzysie wartości. Wzorce zachowań kształtuje nie tylko szkoła i Kościół. Kształtuje otoczenie, telewizja, prasa, reklama i film, które wtłaczają młodemu człowiekowi w głowę, że im więcej posiada i konsumuje, tym więcej jest wart. Masz mniej – jesteś frajerem. A w polityce roi się od wiadomości o korupcji.

Mniej liczne klasy dałyby szansę wychowywać. Ale klasy się łączy, szkoły zamyka. Nie ma mowy o indywidualnym podejściu do ucznia. Z danych policji z 2011 r. wynika, że liczba zgłoszonych przez szkoły wymuszeń i rozbojów przez ostatnie 2 lata prawie dwukrotnie wzrosła. – Czy nie można dać szansy mniejszym klasom, w których łatwiej nauczać i wychowywać? – pyta Antoni Szymański, członek Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu ds. Rodziny. Niż demograficzny może stać się przecież okazją, aby więcej czasu poświęcić tej zaniedbanej wychowawczo młodzieży.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej