Św.Rafał Kalinowski patron na nasze czasy

2013/11/5

Chętnie kreślę poniższe słowa, m.in.dlatego, że należę do zakonu karmelitów bosych, który został na ziemiach polskich odnowiony przez św. Rafała Kalinowskiego.
Liturgiczne wspomnienie św. Rafała przypada w listopadzie (20 XI) i świętujemy je, to prawda, co roku. W tym roku wspomnienie to nabiera jednak szczególnej wymowy, albowiem obchodzimy 150-lecie powstania styczniowego, którego św. Rafał był nie tylko uczestnikiem – z nominacji rządu narodowego został ministrem wojny na Litwie. Nadto warto sobie uświadomić, że w tym zrywie narodowowyzwoleńczym Polaków przeciw Rosji sprzed 150. lat, broniąc słusznych praw narodu, wziął także udział i stracił nogę św. Albert Chmielowski, skądinąd zaprzyjaźniony ze św. Rafałem. Ponadto św. Zygmunt Szczęsny Feliński, arcybiskup warszawski, broniąc w czasie powstania polskiej racji stanu, został zesłany do Rosji i nigdy nie pozwolono mu wrócić do stolicy. Wszyscy oni orędują za ojczyzną ziemską z ojczyzny niebieskiej.

a

Patron na nasze czasy
Św. Rafał Kalinowski żył w latach 1835–1907. Rodzinnym jego miastem było Wilno, w którym spędził lata dzieciństwa, a potem jako powstaniec został aresztowany i skazany na śmierć. Cieszył się ogromnym szacunkiem wśród rodaków i władze rosyjskie obawiały się, że gdyby został stracony, uznano by go za męczennika, dlatego też zamieniono mu wyrok na dziesięcioletnią katorgę na Syberii, gdzie stał się wielkim autorytetem moralnym wśród zesłańców. W 1874 r., gdy upłynęły lata katorgi, zabroniono mu się osiedlić na Wileńszczyźnie. Emigrował więc do Paryża i został wychowawcą bł. Augusta Czartoryskiego. W 1877 r. wstąpił w Austrii do karmelitów bosych (w Polsce klasztory były skasowane), by po pięciu latach otrzymać święcenia kapłańskie. Założył klasztor w Wadowicach, w którym zasłynął jako gorliwy spowiednik i kierownik duchowy. Nazywany jest „świętym z miasta papieskiego”, albowiem w 13 lat po jego śmierci w Wadowicach urodził się Karol Wojtyła – Jan Paweł II, papież rozmiłowany w duchowości karmelitańskiej i propagator kultu swojego „wadowickiego ziomka”, którego wyniósł na ołtarze.

Oddał życie
Ciesząc się, że rozwija się w Polsce kult św. Rafała – powstają kościoły pod jego wezwaniem, jego imieniem nazywane są ulice, szkoły, szpitale i punkty pomocy charytatywnej – zapytajmy: czy Polacy potrafili przyjąć i  wcielić w życie jego przesłanie? Kościół postawił św. Rafała u progu dziejów nowej Rzeczypospolitej jako patrona i orędownika, ukazującego swym życiem wielkie wartości duchowe, umysłowe, patriotyczne i etyczne. W homilii kanonizacyjnej św. Rafała papież wielokrotnie podkreślał, że nowy święty „oddał życie”. Tak! „Oddał je za rodaków, dla większej wspólnej sprawy, bo Ojczyznę ziemską ukochał tak, że dla tej sprawy wybrał śmierć”; „oddał on życie z miłości do ojczyzny wiekuistej (…) przez karmelitańską profesję”; „oddał życie za bliźnich poprzez kapłańską służbę”; w końcu „oddał życie za sprawę jedności Kościoła, płonąc pragnieniem ujrzenia zjednoczonych w tej samej owczarni braci odłączonych”.

Z chronologicznego punktu widzenia pierwsze świętorafałowe „oddanie życia” dotyczy ojczyzny, na czym chciejmy skoncentrować naszą uwagę. Jakkolwiek heroiczna miłość bliźniego była zawsze cechą wyróżniającą św. Rafała, przejawiła się ona najpierw w jego zaangażowaniu powstańczym i wielkim altruizmie okazywanym podczas zesłania. Józef Kalinowski (to imię św. Rafała sprzed wstąpienia do zakonu) rozumiał ewangeliczne wezwanie do miłości i poświęcenia już od młodości. Wyznał, iż „uważa siebie za cudzą wła­sność”, a dwie z wielu napisanych o nim książek noszą tytuł: „Jestem własnością innych”1. Jako student, zastanawiając się nad sprawą szczęścia, doszedł do wniosku, że jest ono owocem „ofiary z całej osobowości (…) dla celów szla­chetnych i wspaniałomyślnych”, ofiary, która wyzwa­la człowieka z egoizmu i czyni go naprawdę wolnym. W tym kluczu należy patrzeć na jego przystąpienie do powstania. Nie należał do konspiracji, która je przygotowała i będąc oficerem armii carskiej, a więc człowiekiem znającym jej potęgę, uważał, że było ono błędem i „zrywem szaleńczym”. Wiedział, że przystąpienie do powstania to „rzucenie się w ten buchający ogień na spalenie”, jednak z miłości do ojczyzny i do powstańców, aby ich ratować, zdymisjonował się z wojska i zjednoczył się z nimi, biorąc potem na siebie konsekwencje tego kroku: wyrok śmierci (rzeczywiste oddanie życia!) zamieniony „dyplomatycznie” na dziesięcioletnią katorgę syberyjską.

b

Nad dalekim Bajkałem spieszył z pomocą potrzebują­cym, dzielił z nimi trud, cierpienie, koszulę i kromkę chleba. Zaangażował się bezinteresownie w dzieło wychowania dzieci wygnańców i opuszczonej młodzieży polskiej. Dobra moralne stawiał zawsze ponad materialny­mi, a dobro bliźniego ponad własnym. „Jestem gotowy – pisał – do znie­sienia wszelkich przeciwności; Bóg łaskaw, nie opuści; mam ten skarb wewnętrzny, którego mi nikt nie jest w stanie odebrać, ani do niego coś dodać przez wygody materialne, ale są ludzie, dla których nędza material­na prowadzi za sobą upadek moralny”. Właśnie o nich myślał – jak sam wyznał – gdy prosił z Syberii o wsparcie finansowe. Czynił z miłości bliźniego wiele dobra, choć nie szukał w tym rozgłosu. „Dobrzy ludzie są podobni do aniołów, (…) są jako czyste powietrze, oddycha się nim, chociaż się go nie widzi” – napisał i zrobił to z autopsji, bo był właśnie podobny aniołom.

Czy przyjęliśmy tę jego naukę? Potrafił żyć miłością zawsze, mimo że przyszło mu żyć w czasach o wiele trudniejszych niż nasze. Udowodnił, że by żyć ewangeliczną miłością, nie trzeba oczekiwać nadejścia „lepszych czasów”, bo do jej praktykowania „wszystkie czasy są dobre”. I sam wyjaśnił, gdzie znajdował siłę: „w ucieczce do sakramentów świętych i w modlitwie”. Chciejmy go w tym naśladować!

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej