Z Markiem Korycińskim – wiceprzewodniczącym Rady Głównej Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, na temat zagrożeń współczesnej rodziny oraz roli kobiety w Kościele i społeczeństwie, w kontekście nauczania Prymasa Tysiąclecia, rozmawia Marcin Kluczyński
Panie Przewodniczący, zdaje się, że niedawna decyzja polskiego parlamentu, który uchwalił ustawę w sprawie ratyfikacji tzw. konwencji przemocowej Rady Europy, obnaża jednoznacznie, jakiej presji ideologicznej poddawana jest rodzina?
Różnej maści ruchy feministyczne właśnie w rodzinie upatrywały i upatrują zagrożenie dla realizacji swoich celów. Uważa się według ich teorii, że szczególnym obiektem przemocy jest kobieta i dlatego musi się ona wyzwolić od tyranii mężczyzny, który poprzez instytucję rodziny ją uciska. A winowajcą jest przede wszystkim Kościół, który przez wieki instytucję rodziny wspiera i umacnia.
Te teorie istnieją od dawna, ale czy stanowią dziś realne zagrożenie dla rodziny?
Można by te hasła uznać za niedorzeczne i spokojnie oczekiwać ich śmierci, ale za nimi idą przepisy wykonawcze, wspierane przez rządzących. Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy gender to polityka, ideologia, czy może ideowe poszukiwanie. Dzisiejsze ruchy feministyczne nie ukrywają, że pragną za wszelką cenę dekonstrukcji kobiecości, by tworzyć nowego człowieka, wolnego od wszelkich ograniczeń, także biologicznych.
Jak według Pana oddziałuje ten nowy nurt, którego sztandarowym hasłem zdaje się być wyzwolenie?
Droga realizacji jest identyczna jak ta, którą obrali komuniści, rozbijając tradycje rodziny „chrześcijańskiej”. Narzucając tzw. światopogląd „naukowy”, dążyli do zastąpienia funkcji rodziny opieką socjalistycznego państwa. „Wyzwalając” rodzinę od tradycji, usankcjonowano rozwody, zabiegi przerywania ciąży, przebudowano system wychowawczy w szkole. Wprowadzono taki system pracy w państwie „szczęśliwości socjalistycznej”, który osłabiał wewnętrzną jedność rodziny, zaufanie i zabezpieczenia materialne. W zamian kobieta miała być obdarzona najwyższym dobrem, jakim jest praca zawodowa, a ideałem, wzorem do naśladowania miała się stać kobieta traktorzystka. Ideologia nazistowska z kolei stworzyła typ „kobiety rozrodowej”. Opierając się na nauce o czystości rasy, uruchomiono program produkcji dzieci przez nowy typ kobiety, gotowej na zapłodnienie przez wyselekcjonowanych ojców-reproduktorów. Widzimy więc analogię w stosunku do gender, które jest niczym innym, jak kolejną próbą rozbicia tradycyjnego modelu rodziny, co wykonuje się na kilku poziomach: rozwiązań legislacyjnych, oddziaływania mediów i – co jest największym zagrożeniem dla młodego pokolenia – programów edukacyjnych w szkołach.
Niewątpliwie, dzisiejsi libertyni kolejny raz instrumentalnie traktują kobietę. Jednak prawdą jest, że w Europie wciąż jedna na pięć kobiet staje się ofiarą przemocy domowej. Zdaniem wielu Kościół nie reaguje dostatecznie – wrogowie powiedzą, że po cichu przyzwala…
Warto przywołać tu nauczanie orędownika afirmacji kobiecości, wielkiego Prymasa Tysiąclecia. Jego zdaniem – gdzie upada religijność, tam zaczyna się pogarda i lekceważenie kobiet. Wyjątkowo mocno rozprawiał się z już dawno głoszoną tezą, że winę za dyskryminację kobiety ponosi Kościół ze swoim wielowiekowym nauczaniem. Kardynał przypominał, że to w Kościele kobieta czuje się, jak „w miejscu swego zaszczytnego urodzenia. Bo Kościół jest obrońcą jej wysokiej godności i ostoją jej siły”. Wskazywał, że źródłem w odkrywaniu właściwego miejsca kobiety we wspólnocie ludzkiej jest Pismo Święte, które już na pierwszych stronach objawia godność człowieka i szczególną rolę kobiety. Ks. prof. dr hab. Mieczysław Ozorowski, analizując pierwszy opis stworzenia, podkreśla, że kobieta i mężczyzna są powołani równocześnie, na obraz i podobieństwo Boże. Każde z nich jest obrazem Boga, ale są nim jako wspólnota, przez wzajemną miłość i szczególną więź. Kobieta nie narodziła się z woli mężczyzny, ale wyszła spod ręki Boga, została stworzona podczas snu mężczyzny – gdy ten nie miał żadnej możliwości, by wziąć w tym jakikolwiek udział. Adam otrzymuje „ją gotową” – jest podarunkiem od Boga. Bóg stworzył więc jednego człowieka, którego podzielił. Nie stworzył mężczyzny i kobiety. Uczynił ich mężczyzną i niewiastą (Rdz 1,27), równych w godności i wspólnym powołaniu.
Jesteśmy świadkami swego rodzaju przemiany ról społecznych kobiet i mężczyzn. Wymusza je obecna rzeczywistość. Chyba nie wszystkie z tych tendencji są złe?
Oczywiście, wiele z nich jest pozytywnych. Trzeba rozpoznawać znaki czasu. Dzisiejsza kobieta może być człowiekiem sukcesu zawodowego, ale także musi pamiętać o swoim odwiecznym powołaniu do bycia matką. Akcentując rolę kobiety-matki, Prymas Wyszyński nie był zwolennikiem ograniczania jej wyłącznie do tej roli. Popierał awans społeczny, zawodowy i kulturalny kobiet oraz wnoszone przez nie do życia społecznego wartości: macierzyńskość, opiekuńczość, piękno, cierpliwość i altruizm. Pracę zawodową kobiet uważał za miejsce wszechstronnego rozwoju. Był jedynie przeciwnikiem zmuszania kobiety do pracy ze względów ekonomicznych. Jako wymóg sprawiedliwości wobec kobiet stawiał postulat, aby wychowawczą pracę matki w domu uznać za pracę etatową i wynagradzaną przez państwo. „Jeżeli matka jest wysoko kwalifikowanym specjalistą, powinno jej się dać możliwość pracy w dziale, który ją interesuje – mówił w przemówieniu do referentek poradni rodzinnych w Gnieźnie, 6 lutego 1973 r. – Trzeba wtedy tworzyć półetaty, ale płatne jak cały etat […] należy się matce dodatek za wychowanie dzieci, bo i to jest służba społeczna”.
Wspomniane tendencje i prymasowskie postulaty wymagają więcej od nas, mężczyzn.
Ze względu na tę przemianę dzisiejszy mężczyzna powinien wspierać kobietę w wypełnianiu jej ról, czyli choćby w większym stopniu uczestniczyć w domowych obowiązkach niż jeszcze jego ojciec czy dziadek. Musi też istnieć równowaga tych ról – w życiu społecznym, według Prymasa Tysiąclecia, „nie może być ideałem przewaga elementu męskiego czy też kobiecego. Trzeba dążyć, aby mężczyzna był bardziej sobą – mężczyzną, a kobieta, by była bardziej sobą – aby nie wynaturzała się przez wydobywanie jakiś elementów obcych w swojej naturze, przez naśladownictwo mężczyzny”. Takie zagrożenie niesie właśnie dziś gender. Nie sposób nie przywołać także zobowiązania Prymasa Tysiąclecia, skierowanego głównie do mężczyzn, w Zapiskach więziennych z pobytu w Komańczy w 1955 r. „Zapamiętaj sobie: ilekroć wchodzi do twojego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. Wstań, bez względu na to, czy weszła matka przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu. Pamiętaj, że przypomina ci ona Służebnicę Pańską, na której imię Kościół wstaje. […] Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo… Wstań nawet wtedy, gdyby weszła najbiedniejsza z Magdalen. Dopiero wtedy będziesz naśladować twego Mistrza, który wstał z tronu po prawicy Ojca, aby zstąpić do Służebnicy Pańskiej… […] Wstań, bez zwłoki, dobrze ci to zrobi”.
Trzeba zauważyć, że kobieta w polskim narodzie i Kościele miała zawsze miejsce szczególne – co ruchy feministyczne usiłują obecnie deprecjonować…
Szczególną i nadzwyczajną rolę kobiety widział Ksiądz Prymas w fakcie, „że Bóg włożył z całym zaufaniem w ręce matki losy rodzaju ludzkiego. Raz tylko wyręczył matkę, stwarzając pierwszego człowieka. Resztę zaszczytu pozostawił kobiecie, która odtąd będzie współpracowała z Bogiem”. Kobieta przede wszystkim jest nosicielką życia. Każdy naród, każde społeczeństwo i państwo musi jej rolę uznać za szczególną i wyjątkową. Nic nie zastąpi matki obdarzonej instynktem życia. „Współczesny świat bardzo potrzebuje kobiecego serca, opieki i pomocy. Pragnie ciepła jej szlachetnych uczuć w stechnicyzowanej i uprzedmiotowionej rzeczywistości”. Prymas wzywał również, aby kobiety pamiętały o tym, że człowiek wszędzie czeka na ich macierzyńską pomoc i dobroć. Prymas Wyszyński uważał, że kobiecie za jej wyjątkową rolę należy się cześć i szacunek w narodzie. Jego zdaniem ważne miejsce miała w naszej ojczyźnie: „Nieliczne są narody, które tak hojnie obdarzyły kobietę, matkę jak właśnie naród Polski, nie jest to puste słowo: matka była i jest świętością. Jest to owoc kultury katolickiej i wspaniałych wartości narodowych”, „Ład Boży”, R. 2 (1946). Jakże nie podpisać się pod tymi słowami?
pgw