Ufam Bożej Opatrzności

2013/10/15

Z księdzem prałatem Pawłem Ptasznikiem rozmawia Karol Wyszyński

 

13 października papież Franciszek dokona poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Jak należy rozumieć to wydarzenie, mając w pamięci, że bł. Jan Paweł II wypełnił prośbę Maryi z Fatimy 25 marca 1984 r.? Co właściwie wydarzy się 13 października 2013 r. w Watykanie (w sensie duchowym, ale i organizacyjnym)?

Jeszcze Ojciec Święty Benedykt XVI umieścił w programie obchodów Roku Wiary tzw. Dzień Maryjny. Tę ideę podjął papież Franciszek. W sensie duchowym ta okoliczność miała przypomnieć całemu Kościołowi, że Maryja, „błogosławiona, która uwierzyła”, jest najlepszą nauczycielką wiary i wzorem człowieka prawdziwie wierzącego. Jest też orędowniczką, wypraszającą łaskę wiary dla tych, którzy proszą o nią za Jej przyczyną. W sensie organizacyjnym natomiast ma to być wydarzenie w szczególny sposób angażujące liczne w całym Kościele grupy i stowarzyszenia maryjne oraz duszpasterstwa i osoby pielęgnujące pobożność maryjną. Wydaje się, że oba te wymiary Dnia Maryjnego – duchowy i organizacyjny – znajdują syntezę w akcie zawierzenia, który jest szczególną formą oddawania czci Matce Boga, stosowaną w Kościele od pierwszych wieków (zwłaszcza od Soboru Efeskiego i powstania modlitwy „Pod Twoją obronę”). W epoce nowożytnej, wypełniając prośbę Maryi wyrażoną w objawieniach fatimskich, aktów zawierzenia dokonywali papieże Pius XII, Paweł VI i Jan Paweł II w latach 1984 i 2000. Zawierzenie, którego dokona papież Franciszek, nawiązuje do tej tradycji, przypominając, że wierzący na całym świecie nieustannie powinni oddawać siebie i ludzkość w opiekę Maryi, a zwłaszcza wtedy, gdy na horyzoncie bieżących wydarzeń piętrzą się różnorodne trudności i zagrożenia.

            Program Dnia Maryjnego przewiduje w sobotę 12 października spotkania modlitewne w Watykanie, z udziałem Ojca Świętego, i w sanktuarium Divino Amore oraz Mszę św. na placu św. Piotra w niedzielę 13 października.

W Polsce z wielką uwagą śledzimy informacje w oczekiwaniu na datę kanonizacji bł. Jana Pawła II. Czy Ksiądz Prałat wie, kiedy to nastąpi? Dlaczego wtedy, a nie wcześniej?

Nieoficjalnie mówi się, że kanonizacja Jana Pawła II będzie miała miejsce w Niedzielę Miłosierdzia, 27 kwietnia 2014 r. Skoro o tej dacie mówił Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych Kard. Angelo Amato, to należy sądzić, że jest ona najbardziej pewna. Niemniej ostateczną decyzję podejmie Ojciec Święty po Konsystorzu kardynałów, który odbędzie się 30 września br. Wówczas zostanie ona oficjalnie ogłoszona.

            Po zatwierdzeniu cudu za sprawą błogosławionego papieża oczekiwano, że kanonizacja mogłaby się odbyć w październiku br. Okazało się jednak, że konieczne procedury przeciągnęły się i ze względów logistycznych nie było możliwe przygotowanie tak wielkiego wydarzenia na październik. Padła zatem propozycja 8 grudnia. Biorąc jednak pod uwagę warunki atmosferyczne, jakie w tym czasie panują zarówno w Polsce, w Europie, jak i w samym Rzymie, odradzano papieżowi tę datę, proponując, by kanonizacja odbyła się na wiosnę. Najbardziej stosownym dniem wydawała się właśnie pierwsza niedziela po Wielkiej Nocy. Jest to data szczególna, bo nawiązuje do dnia śmierci Jana Pawła II i jego beatyfikacji, a – patrząc głębiej – wpisuje się w wielkie apostolstwo Bożego miłosierdzia, jakie błogosławiony pełnił wobec Kościoła i świata.

Światowe Dni Młodzieży odbędą się w 2016 r. w Krakowie. Co zadecydowało o tym wyborze? Czy była to osobista decyzja papieża Franciszka? Jak możemy przygotować się do tego wydarzenia i do pierwszej wizyty obecnego papieża w naszej ojczyźnie?

Nie wiem, co przesądziło o wyborze Krakowa. Wiadomo, że była propozycja zorganizowania następnego Dnia Młodzieży w Afryce. Sądzę jednak, że zrezygnowano z niej, aby zachować dotychczasowy zwyczaj organizowania Dni Młodzieży na przemian w Europie i na innych kontynentach. Wiem, że z krajów europejskich chęć zorganizowania tego spotkania, licząc na pomoc Polski, zgłaszał Episkopat Łotwy. Być może były jeszcze inne propozycje. Episkopat Polski zgłaszał gotowość przygotowania tego światowego spotkania jeszcze za pontyfikatu Benedykta XVI. Papież był przychylnie nastawiony do tego pomysłu. Biskupi ponowili zaproszenie, gdy na Stolicy Piotrowej zasiadł papież Franciszek, podając jeszcze jeden ważny motyw: 1050-lecie chrztu Polski. Ojciec Święty przyjął to zaproszenie.

            Myślę, że przygotowanie do tej pierwszej wizyty papieża Franciszka w Polsce i do przyjęcia młodzieży z całego świata powinno być dwukierunkowe. Najpierw trzeba zadbać o stworzenie dobrych warunków zewnętrznych, począwszy od ustalenia miejsca głównych celebracji, które powinno być odpowiednio duże i łatwo dostępne. Oczywiście to przede wszystkim problem Krakowa, ale wiadomo, że inne miasta i miejscowości będą w to wydarzenie zaangażowane. Wiem, że już podjęto pierwsze kroki i że wiele organizacji, grup społecznych i zawodowych już zgłosiło gotowość współpracy. Konieczne będzie również zorganizowanie i koordynacja pracy setek wolontariuszy. Sądzę, że trzeba będzie zaprosić do współpracy parafie i ożywiać ducha gościnności w rodzinach. Biorąc pod uwagę doświadczenie, jakie Kościół w Polsce i służby cywilne zdobyły przy organizacji poprzednich papieskich pielgrzymek, jestem przekonany, że techniczne przygotowanie tego spotkania będzie sprawne i skuteczne.

Drugi, może ważniejszy, kierunek przygotowań ma wymiar duchowy, religijny. To nie może być tylko festiwal młodości, ale spotkanie z Chrystusem we wspólnocie Kościoła, wydarzenie wiary w świetle i mocy Ducha Świętego. Niezbędne będzie nawiązanie kontaktu z Papieską Radą ds. Świeckich w celu ustalenia tematu i programu krakowskich Dni Młodzieży. Dobrze będzie, jeśli w najbliższych latach ukierunkują one codzienną pracę katechetów, a także duszpasterstw młodzieży, ruchów kościelnych i wspólnot apostolskich, by podążały w jednym kierunku, z uwzględnieniem ich różnorodności. Oczywiście musi się to dokonywać w atmosferze modlitwy, otwarcia na natchnienia i działanie Ducha. Dotyczy to nie tylko młodych, ale wszystkich wiernych – całej wspólnoty Kościoła w Polsce.

Od 1996 r. pracuje Ksiądz w Watykanie. Jak z tej perspektywy wygląda polski Kościół i polskie społeczeństwo? Wielu katolików od 2005 r. zauważyło ogromne zmiany w patrzeniu na Kościół i jego nauczanie. Wydaje się, że jest więcej krytycyzmu, a nawet ataków ze strony mediów i polityków. Czy tak też to widać z Watykanu? Co możemy z tym zrobić?

Nie mam żadnego tytułu do tego, by oceniać Kościół polski z perspektywy Watykanu. Mam osobiste spostrzeżenia, które niekoniecznie muszą być słuszne. Wiadomo, że zarówno społeczeństwo, jak i Kościół – rozumiany nie jako hierarchia, ale jako wspólnota wierzących – nieustannie ewoluuje. Trudno się temu dziwić. Nie sądzę, aby wierzący radykalnie zmienili swoje odniesienie do Kościoła i jego nauczania po r. 2005. Oczywiście inne było postrzeganie Kościoła i „naszego” papieża Jana Pawła II, a inne jest Benedykta XVI i Franciszka. Wydaje mi się jednak, że Jan Paweł II włożył wiele wysiłku, by nauczyć nas patrzenia na papieża i słuchania go jako Następcy Piotra, a nie jako Wojtyły, Ratzingera czy Bergolio. I w dużej mierze to mu się udało. Polacy byli przy papieżu Benedykcie, przyjmowali go entuzjastycznie i słuchali, tak jak dziś przyjmują i słuchają Franciszka. Być może mniej emocjonalny stosunek do następców Jana Pawła II sprawia, że zarówno duchowieństwo, jak i wierni bardziej samodzielnie i odpowiedzialnie podchodzą do przekazywanych przez nich treści i nawet jeśli jest to podejście krytyczne, to równocześnie jest ono bardziej dojrzałe i twórcze.

            Środki przekazu zazwyczaj posługują się schematami, które często mają niewiele wspólnego z prawdą. Wydaje się, że niewielu dziennikarzy i publicystów w odniesieniu do Kościoła i kwestii wiary ma chęć i odwagę wejść głębiej, zadawać pytania i rzetelnie szukać na nie odpowiedzi. Jednak są tacy. Ci, nie tylko ze względu na przekonania czy zaangażowanie religijne, z profesjonalizmem wykonują swoją pracę i jeśli krytykują, to nie z powodu koniunktury albo poprawności politycznej, ale w imię prawdy, jaką – słusznie czy nie – zdołali odkryć. Oni dają okazję do przedstawienia innych argumentów i do dyskusji. Niestety najwięcej zła i krzywdy społeczeństwu, a zwłaszcza młodym, nieuformowanym jeszcze sercom i umysłom, robią ci, którzy głośno krytykują nauczanie Kościoła, aby usprawiedliwić własną niewierność, słabość, głupotę, odstępstwo, nazywając je „tolerancją” albo innym modnym hasłem.

            Wśród polityków nie brak ignorantów, którzy wypowiadają się krytycznie na temat religii i Kościoła, nie mając podstawowej wiedzy (choć czasem szczycą się tytułami naukowymi w innych dziedzinach). Uprzedzenia, osobiste kompleksy, zadawnione rany czy zwyczajna wrogość ideologiczna są na tyle ewidentne, że ich wypowiedzi mogą obrażać ludzi wierzących, ale w niewielkim stopniu wpływają na rzeczywistość, choć zatruwają atmosferę i zabijają dialog. Sądzę, że bardziej można się obawiać chrześcijańskich polityków, którzy nie mają odwagi zdecydowanie prezentować chrześcijańskich postaw przy podejmowaniu decyzji i wyborów dotyczących narodu, nie dbają o dobro wspólne ani w wymiarze materialnym, ani tym bardziej duchowym, za to chętnie wprzęgnęliby Kościół i jego członków we własną grę polityczną, mającą na celu przede wszystkim zdobycie i utrzymanie władzy. Wierzę, że ucząc się wciąż nowych zdrowych mechanizmów demokracji i poznając chore metody manipulacji, ludzie Kościoła – duchowni i świeccy – zawsze znajdą swoje twórcze miejsce w społeczeństwie, z zachowaniem autonomii Kościoła i państwa.

            Po śmierci Jana Pawła II daje się zauważyć zmasowany atak liberalnych środków przekazu i polityków na hierarchię kościelną. Przeżywaliśmy to już na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy po przemianach r. 1989 usiłowano wmówić społeczeństwu, że „po czerwonych władzę przejmują czarni”. Nie udało się. Potem była próba skompromitowania księży przez tzw. „lustrację”, która – nie wiedzieć czemu – objęła właściwie tylko środowisko duchownych. Dziś, na fali ogólnoświatowej akcji, uderzenie idzie po linii „demaskowania” wykroczeń moralnych, a ostatnio również nagłaśniania jawnego nieposłuszeństwa księży wobec biskupów. W wielu środowiskach rodzi to postawy antyklerykalne, ale równocześnie obserwujemy wzrost liczby powołań kapłańskich, co świadczy o tym, że młodzi ludzie mają świadomość fałszu, jaki tkwi w generalizowaniu pojedynczych zjawisk, i odwagę, aby iść za Bożym wezwaniem mimo zewnętrznych przeciwności. A dla nas kapłanów jest to zjawisko mobilizujące do stałej troski o podnoszenie własnego poziomu moralnego, intelektualnego i duchowego.

            Jak powiedziałem, nie wiem, jakie jest postrzeganie polskiego Kościoła i społeczeństwa z punktu widzenia Watykanu, a osobiście patrzę z optymizmem, ufając Bożej Opatrzności i wierząc w mądrość i duchową dojrzałość Polaków.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#ksiadz prała paweł ptasznik #ptasznik
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej