Uwaga: zagrożenie!

2013/01/15

To na rodzinie opiera się całe społeczeństwo. To właśnie rodzina jest środowiskiem, w którym powstaje nowe życie, dokonuje się naturalna wymiana pokoleń. Dlatego też jej kryzys łatwo się przeradza w ogólny kryzys wszystkich sfer ludzkiego życia, a kryzys rodziny oznacza również kryzys samego człowieka.

Fot. Tomasz Gołąb

Filozofowie, ekonomiści, socjologowie jak i teolodzy od dawna są zgodni – kryzys rodziny w niedalekiej przyszłości pociągnie za sobą zarówno problemy gospodarcze, społeczne, polityczne jak i natury moralno-społecznej. Bowiem rodzina jest podstawową komórką i fundamentalną tkanką życia społecznego. A zagrożenia dla rodziny są zagrożeniami dla całych społeczeństw, narodów, ludzkości. Według Papieskiej Rady ds. Rodziny, naturalna instytucja małżeństwa i rodziny nigdy nie była celem tak zmasowanych ataków, jak obecnie. Rodzinie grozi poważny kryzys, bowiem ciągle pojawiają się nowe zagrożenia.

Single zamiast rodziny

W rodzinie jak w soczewce kumulują się wszystkie problemy makrospołeczeństwa: jego kondycja moralna, religijna, kulturowa, jak również ekonomiczna. Współczesna kultura masowa oraz różne trendy cywilizacyjne zaczęły marginalizować rolę rodziny w społeczeństwie. Doszło do tego, że niektórzy poddają w wątpliwość sam sens jej istnienia, jako podstawowej instytucji społeczeństwa i środowiska dojrzewania osobowości każdego człowieka. Coraz częściej upowszechniane jest przekonanie, że instytucja rodziny, jako niezastąpionej instytucji życia społecznego, w przyszłości znajdzie formy alternatywne. Tworzą się nowe zjawiska kulturowe, które można nazwać „kryzysem rodziny”, który w odróżnieniu od „kryzysu w rodzinie” kwestionuje rolę rodziny jako uprzywilejowanego środowiska wrastania jednostki w społeczeństwo.

Na świecie stopniowo zaczynają się sprawdzać prognozy, które już w 1980 roku zapowiadał amerykański futurolog Alvin Toffler i nazwał „kulturą singli”. Przewidział on, że klasyczny model rodziny chyli się ku upadkowi i nadchodzi czas, w którym ludzie nie będą zakładać tradycyjnej rodziny. Statystyki pokazują, że jego prognozy już się sprawdziły w USA. Tam już w 2001 roku liczba Amerykanów żyjących samotnie przewyższyła liczbę małżeństw z dziećmi. Według raportu Biura Spisu Ludności USA, 26 procent Amerykanów samotnie prowadzi gospodarstwa domowe, podczas gdy małżeństw z dziećmi jest zaledwie 23,5 procent Z tego samego raportu wynika, że ta tendencja ma bardzo wielką dynamikę. Bowiem jeszcze w 1990 roku liczba gospodarstw prowadzonych tylko przez samotne matki wynosiła ok. 7 proc. W 2000 roku takich kobiet był już 25 procent W tym samym okresie podwoiła się również liczba osób żyjących bez ślubu. Bardzo podobną tendencję zauważają również europejscy demografowie. W większości krajów europejskich zmniejsza się odsetek nowo zawieranych małżeństw.

Kryzysem prawdziwej rodziny coraz bardziej jest zatroskany Kościół. Dlatego też coraz więcej papieskiego nauczania dotyczy właśnie rodziny i nierozerwalności małżeństwa.

– Kościół uczy nas szanować i wspierać cudowną rzeczywistość nierozerwalnego małżeństwa mężczyzny i kobiety, które daje zresztą początek rodzinie – podkreślił Benedykt XVI, kończąc V Światowe Spotkanie Rodzin w Walencji. – Dlatego uznanie i pomaganie tej instytucji jest jedną z najistotniejszych posług, jakie można wyświadczyć dzisiaj dobru wspólnemu oraz prawdziwemu rozwojowi ludzi i społeczeństw, jak również najlepszą rękojmią zapewnienia godności, równości i prawdziwej wolności osoby ludzkiej – dodał Ojciec Święty. Do zakładania rodzin Papież zachęcał również podczas spotkania z młodymi na krakowskich Błoniach. Bowiem – Jego zdaniem – niewiele jest tęsknot w życiu człowieka tak mocnych, jak pragnienie domu, rodziny, dzieci i kochającego męża lub żony.

Jan Paweł II w „Evangelium vitae” odrzuca wszelkie ingerencje w życie ludzkie. Człowiek winien być pokornym współpracownikiem w przekazywaniu życia, dlatego Kościół nie może zaakceptować nie tylko aborcji, ale również antykoncepcji. Encyklika, będąca żarliwą obroną najsłabszych jest też gorzką diagnozą współczesnej cywilizacji, nazwanej „cywilizacją śmierci”. U jej źródeł – pisze Papież – tkwi egoizm, relatywizm etyczny, spaczone pojęcie wolności, które absolutyzuje znaczenie jednostki ludzkiej i przekreśla jej solidarność z drugimi. Efektem takich postaw jest oderwanie wolności od prawdy. Pogarda dla bezbronnych – nienarodzonych, upośledzonych, umierających, powoduje, iż sferę życia społecznego kształtuje siła. Legalizacja aborcji i eutanazji przez większość parlamentarną jest natomiast decyzją tyrańską wobec najbardziej bezbronnych.

„Rodziny” alternatywne

W ciągu dwóch ostatnich dekad XX wieku przez Amerykę i kraje Europy Zachodniej przetoczyła się debata nad naturalnością, normalnością i prawomocnością związków i zachowań homoseksualnych, które bezustannie atakują i podważają autorytet małżeństwa i rodziny. Ostatnie wydarzenia i akty legislacyjne zdają się dowodzić, że środowiska gejowskie i lesbijskie swoją kampanię – jak mówią – na rzecz tolerancji, krok po kroku wygrywają. W wielu krajach związki homoseksualne mają takie same prawa jak małżeństwa. Prawie zawsze następnym etapem ich walki jest prawo do adopcji. Ich zdaniem, zakaz adopcji dzieci przez pary homoseksualne to łamanie praw człowieka. Z drugiej strony słychać stanowczy apel psychologów, którzy podkreślają, że każde dziecko ma prawo do wychowywania się w pełnej, heteroseksualnej rodzinie. Swoją kampanię homoseksualiści już wygrali w Holandii, Danii, Islandii i Szwecji, gdzie np. dwóch gejów może zgodnie z prawem adoptować dziecko.

– Takie „rodziny” produkują kolejne osoby homoseksualne – twierdzi prof. Aleksander Nalaskowski, dyrektor Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – W krajach, gdzie homoseksualistom wolno adoptować dzieci, okazuje się, że pary adoptują dzieci „swojej” płci, dwaj mężczyźni nie zaadoptują dziewczynki, dwie kobiety nie zaadoptują chłopca. W ten sposób wychowuje się kolejne pokolenie osób homoseksualnych – stwierdza toruński naukowiec.

Moda na homoseksualizm

Środowiska homoseksualne zwiększają swoją aktywność na bardzo wielu płaszczyznach. Są mocno obecne w mediach, robią wszystko, aby ich zauważono. Jedną z większych akcji są tzw. parady równości. Mniejszości seksualne wypracowały sobie silne lobby w artystycznym świecie. Od pewnego czasu zauważalna jest nawet swoista moda na bycie homoseksualistą. Niebawem może dojść do sytuacji, w której bycie „na czasie” i chęć bycia modnym, będzie również oznaczało orientację homoseksualną. Przykładem takiej tendencji może być tragiczna historia popularnej rosyjskiej grupy „Tatu”. Menadżer zalecił im, aby przed mediami młode wokalistki zachowywały się jak para lesbijek. Jego zdaniem bowiem, to że dziewczyny będą postrzegane jako para o orientacji homoseksualnej, przysporzy im popularności. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że dziewczyny są i chcą być normalne.

Innym dobrze obrazującym przykładem na to, jak duże oddziaływanie mają środowiska homoseksualne nawet na europejską politykę, jest historia Rocco Buttiglionego. Ten włoski polityk słynie z tego, że otwarcie przyznaje się do swojej wiary. Jednak okazało się, że obecnie w Europie nie można być jednocześnie chrześcijaninem i piastować wysokich stanowisk. Buttiglione był kandydatem na unijnego komisarza. Po publicznym przyznaniu się do swojej wiary oraz tego, że uważa stosunki homoseksualne za grzech, został pozbawiony szans na to stanowisko.

Eutanazja – „wyjście z demograficznego impasu?”

Zachodnia Europa już wielokrotnie dawała dowody na to, że już dawno pozbyła się chrześcijańskich wartości. W większości krajów aborcji na życzenie można dokonać w majestacie prawa. Bo przecież „kobiecie trzeba dać prawo wyboru”! Przy czym nikt nie zadaje sobie pytania o prawo wyboru nienarodzonego. Sytuacja polityczno-legislacyjna jest tak beznadziejna, że nawet chrześcijańscy politycy praktycznie przestali wierzyć w to, iż aborcji można przeciwdziałać.

W Europie jak również coraz bardziej w Polsce mamy do czynienia z coraz gorszą sytuacją demograficzną. Jak tak dalej pójdzie, za kilkadziesiąt lat nasz kontynent będzie miejscem, gdzie żyją prawie wyłącznie emeryci. Do takiej tragicznej sytuacji demograficznej na Zachodzie doprowadziła m.in. ogólnodostępność „zabiegów aborcyjnych” oraz powszechna antykoncepcja. Nie bez znaczenia jest oddziaływanie kultury masowej, która utrzymuje się w lwiej części z reklam. Natomiast producentom i reklamodawcom zależy, aby dotrzeć, jak również wytworzyć, jak największą grupę osób o jak najlepszych „apetytach” na kupowanie. Według nich wzorowy konsument to człowiek młody, dobrze zarabiający i oczywiście „singiel”. Ekonomiści dawno już dowiedli, że osoby żyjące samotnie więcej konsumują i są bardziej wydajni ekonomicznie. Tyle że takie ekonomiczne myślenie nie ma przyszłości. Co nas jednak czeka za kilkadziesiąt lat?

W Zachodniej Europie już od kilkudziesięciu lat społeczeństwa borykają się z coraz większą liczbą osób starszych, których utrzymanie jest bardzo kosztowne. Politycy, którzy w myśl utylitarnej zasady, wszystko co dobre musi być użyteczne, doszli do przekonania, że można namówić starszych ludzi, aby już więcej nie przeszkadzali i odeszli z tego świata. Coraz częściej seniorzy namawiani są, aby poddali się eutanazji. Niegdyś bardzo ceniona starość i życiowa mądrość wiązała się z wielkim szacunkiem – teraz jest zbyteczna i za bardzo kosztowna. Prof. Ryszard Fenigsen, lekarz polskiego pochodzenia, który 19 lat przepracował w Holandii, gdzie eutanazję praktykuje się od lat, uważa, że spór wokół niej jest sprowadzany często tylko do płaszczyzny prawnej, a nie etycznej. – Choć zwolennicy eutanazji powołują się na argumenty etyczne, dla nich etyczne jest to, co zmniejsza i usuwa cierpienia. W istocie jest to spór między etyką świętości życia i etyką utylitaryzmu – stwierdził profesor podczas wykładu w siedzibie Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. – Gdy podczas dyskusji o eutanazji zawodzą argumenty typu humanistycznego, ostatecznie przytacza się argumenty ekonomiczne – dodaje Fenigsen. Jego zdaniem, trudno się dziwić, że coraz więcej holenderskich obywateli w podeszłym wieku korzysta z opieki zdrowotnej w sąsiednich Niemczech, bo obawiają się uśmiercenia w imię ulżenia im w cierpieniach.

Słaba rodzina – słaba wiara

Kryzys rodziny ma również prawie bezpośrednie przełożenie na praktyki religijne. Można powiedzieć, że wiara, religijność i rodzina są socjologicznie jak naczynia połączone. Jeśli silna jest rodzina, to najczęściej jest ona również mocno religijna. Oraz na odwrót, religijne osoby tworzą silne rodziny. Na przykład, gdy określona sytuacja rodzinna jest sprzeczna z przykazaniami kościelnymi (np. rozwód), u wielu osób konsekwencją ich wyboru jest odejście od Kościoła. Przetaczające się przez europejskie społeczności spory o aborcję, metody planowania poczęć należą do najbardziej rzucających się w oczy przejawów kryzysu religijności splecionego z kryzysem moralności i rodziny. Odrzucenie lub zakwestionowanie nauki Kościoła jako „depozytu wiary” często oznacza załamanie się ciągłości międzypokoleniowego przekazu wartości religijnych w rodzinie. Zważywszy, że to właśnie w rodzinie ma miejsce pierwsza i podstawowa nauka wiary. Wzory religijności utrwalone w czasie rodzinnego wychowania są podstawą, na której kształtuje się religijność ludzi w ich dorosłym życiu. Osłabienie rodziny wiąże się więc z osłabieniem przekazu religijnego w rodzinie. Jak również osłabienie tożsamości religijnej i wiary, często są powodem kryzysu rodziny.

Benedykt XVI

Fot. Tomasz Gołąb

Rodzina chrześcijańska przekazuje wiarę, gdy rodzice uczą dzieci modlić się i modlą się razem z nimi (por. „Familiaris consortio”, 60); gdy zbliżają je do sakramentów i wprowadzają je w życie Kościoła; gdy wszyscy gromadzą się, by czytać Biblię, oświecając życie rodzinne światłem wiary i wysławiając Boga jako Ojca(…).

Wiara nie jest więc zwykłą spuścizną kulturową, ale ciągłym działaniem łaski Boga, który powołuje, jak również wolności człowieka, który może przystać bądź nie na to powołanie. Chociaż nikt nie odpowiada za drugiego, to jednak rodzice chrześcijańscy powołani są do tego, by dać wiarygodne świadectwo swej wiary i nadziei chrześcijańskiej. Winni sprawić, aby powołanie Boga i Dobra Nowina Chrystusa dotarły do ich dzieci w sposób jak najbardziej czytelny i autentyczny.

Artur Stelmasiak
Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2006.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej