W lesie, jak w bajce

2013/01/17

Z uroczystościami Bożego Narodzenia, święconymi od początków chrześcijaństwa, związana jest w Polsce największa ilość praktyk religijnych, obrzędów i obyczajów ludowych.


Miejsce jak z bajki. Uniwersytet, dom rekolekcyjny, gimnazjum, liceum, zabytkowe pokamedulskie eremy, kościół. Wokół las, a dołem Wisła płynie
Fot. Tomasz Stępień

Niedziela, koniec listopada. Już kilka minut po dziesiątej, przed kościołem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny zbierają się ludzie, którzy o jedenastej będą uczestniczyć we Mszy św. Zatrzymują się na chwilę przy osiołku Franciszku, siadają na ławkach, rozmawiają. Dołączają do nich coraz liczniej warszawiacy i kolejno wchodzą do kościoła.

Najciekawsze jest, że parafia liczy zaledwie 50 osób, ok. 10 kotów, dwie owieczki i oczywiście osiołka Franciszka, a na każdej niedzielnej Mszy św. jest tłum wiernych. O jedenastej i o trzynastej kościół jest pełen. – Ta wspólnota powstała nie jakimś dekretem biskupa, ale dzięki ks. Wojtkowi. To on swą charyzmą, bezpośredniością i transparentnością przyciąga te tłumy – uważa Mateusz Środoń, który co tydzień przyjeżdża tutaj na Mszę aż z Ochoty.

Skąd tyle ludzi?

To jest miejsce szczególne, bo tu można znaleźć Kościół współczesny, otwarty, tolerancyjny, tu można się dobrze czuć – powiedziała w jednej z rozmów znana aktorka Ewa Błaszczyk, która od kilku lat współpracuje z proboszczem. Wiernych z całej Warszawy ks. Drozdowicz przyciąga swoim dynamicznym i pomysłowym duszpasterstwem. – On po prostu cieszy się z każdego spotkania, ludzie czują, że więcej im daje, niż sam bierze – podkreśla ks. prof. Józef Naumowicz, kolega i sąsiad ks. Drozdowicza, który często odprawia z nim niedzielne Msze św.

Niektórzy mówią, że kościół na Bielanach doskonale sprawdza się jako przystań dla poszukujących. – Gdybym miał wziąć kogoś niewierzącego na Mszę św. wybrałbym ten kościół. Ks. Wojtek nie odrzuca nikogo. Jest dla każdego – podkreśla Mateusz Środoń, artysta malarz. – Do tego potrafi pokazać żywą wiarę, która jest dla innych interesująca. Nie nudzi – dodaje Środoń, który był nawet świadkiem nawrócenia.

Plebania w papieskim eremie

W zamierzchłych czasach warszawskie Bielany (nazwa od białego koloru habitów kamedulskich) były pustelnią nie tylko bogobojnych mnichów, ale także możnowładców. Na modlitwę i rozmyślanie przyjeżdżał tu m. in. Jan Kazimierz, Jan III Sobieski i Michał Korybut Wiśniowiecki.

To właśnie tu wielokrotnie rozstrzygały się dzieje naszego kraju. Monarchowie modlili się i rozważali, jak najlepiej rozwiązać trudne sprawy państwowe. Do dziś zachował się erem królewski, ufundowany przez Jana Kazimierza. W tym samym eremie mieszkał podczas rekolekcji w 1919 roku abp Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI. A obecnie mieszka w nim proboszcz Lasu.

Innym motywem przyjazdu na Bielany może być chęć połączenia Eucharystii z niedzielnym spacerem. Kościół parafii pw. bł. Edwarda Detkensa jest częścią pokamedulskiego zespołu klasztornego. Piękna barokowa świątynia otoczona jest zabytkowymi eremami, w których niegdyś żyli i modlili się kamedulscy mnisi. Poklasztorny kompleks położony jest na skarpie, u podnóża której przepływa Wisła, a całość otoczona jest zabytkowym lasem – rezerwatem przyrody.


Ks. Wojciech Drozdowicz namawia osiołka Franciszka, aby zapozował do zdjęcia
Fot. Artur Stelmasiak

Cukierki przy ołtarzu

Zdaniem artysty malarza Mateusza Środonia w kościele na Bielanach dzięki ks. Wojtkowi doskonale stworzone zostało duszpasterstwo rodzin. W tym kościele nie ma oddzielnej liturgii dla dzieci i dla dorosłych. Ona jest połączona tak, że dorośli znajdują coś dla siebie, a dzieci są zachwycone.

– Dzieci siedzą blisko ołtarza i mają swoje zaszczytne miejsce w liturgii – mówi Środoń. Podczas Mszy św. pełnią nawet swoje stałe obowiązki, np. dzwonią dzwoneczkami w odpowiednich momentach. – Moja córka jest tą rola bardzo przejęta. Dlatego też wykonuje ją sumiennie – podkreśla Środoń.

Po Mszy św. każde dziecko może podejść do księży po specjalne błogosławieństwo, a potem do koszyka po cukierki. Ten zwyczaj powoduje, że każda Eucharystia kończy się tłokiem przy ołtarzu. Widać, że dla dzieci gest nałożenia dłoni księdza na ich głowy jest równie ważny, co słodka nagroda.

Do końca nie ma recepty jak połączyć liturgię dla dzieci i dla rodziców. Tak by jedni i drudzy byli zadowoleni. Jednak ks. Drozdowiczowi doskonale się to udaje. – A w kazaniach ciągnie dorosłych na głębie chrześcijańskiej duchowości. Przy czym jego język jest prosty zrozumiały i zupełnie bez kościelnego zadęcia – mówi artysta pracujący przy freskach w kaplicy Powstania Warszawskiego. – Moja żona uważa, że ks. Wojtek zupełnie nie używa „slangu kościelnego” – dodaje.

Ludzi przyciąga tu niezwykła atmosfera, zwłaszcza w święta, odpusty i festyny, gdyż wówczas wszystko ma niezwykłą oprawę. Dzięki pomysłom ks. Wojtka można zobaczyć np. jak pod sufitem kościoła unosi się drewniany gołąbek symbolizujący Ducha Świętego. A po Eucharystii jest okazja, by razem ze znajomymi spotkać się w kawiarence „Podziemia Kamedulskie”.

Sympatyczny Franciszek

Jedną z parafialnych atrakcji jest Franciszek. Ale nie święty, tylko żywy osiołek mieszkający w szopce. Wita on codziennie studentów spieszących się na wykłady, a w niedziele dzieci, które przyjeżdżają na Mszę. On jest maskotką tego miejsca.

Pani Ewa Mahrburg od dwóch lat regularnie dokarmia osiołka i kręcące się po okolicy koty. – Lubię tego osiołka, on jest sympatyczny – żartuje. Ale chyba mu sława do głowy uderzyła. Prosty osiołek stał się bardzo interesowny. Jest miły tylko dla tych, którzy coś mu przynieśli do jedzenia. Wówczas daje się pogłaskać. Jednak, gdy ktoś przychodzi bez marchewki, to już jest gorzej – dodaje. Pani Ewa wspomina nawet, że Franciszek próbował ją kiedyś ugryźć.

Franciszek raz w roku też ma swoje miejsce w liturgii. W Niedzielę Palmową ksiądz podjeżdża pod kościół – ku powszechnej radości dzieci – właśnie na osiłku.

Najmniejsza parafia w Warszawie

Parafia jest nietypowa. Piękny pokamedulski kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, zespół eremitoriów, budynki UKSW, gmach seminarium metropolitalnego, w którym obecnie mieszczą się: Dom Formacyjno-Rekolekcyjny, Papieski Wydział Teologiczny, Archidiecezjalne Męskie Liceum Ogólnokształcące im. ks. Romana Archutowskiego i Archidiecezjalne Gimnazjum Męskie im. ks. Jerzego Popiełuszki, kilka domów mieszkalnych, a wszystko to otoczone lasem, w którym czasem można spotkać dziki, sarny, a nawet jak krążą plotki, łosie.


Szopka to działo Józefa Wilkonia
Fot. Artur Stelmasiak

Oprócz osiołka są jeszcze owce, bywały kozy oraz koty. Na parafianach wrażenie robi takie franciszkańskie podejście ich proboszcza do zwierząt. Gdy pewnego lata w kościele zagnieździły się jaskółki, ksiądz umieścił kamerę nad ich gniazdkiem i monitor w bocznej nawie. Każdy mógł zajrzeć w ten sposób do środka ptasiego domku bez niepokojenia jaskółek.


Najmniejsza w Warszawie parafia, co niedzielę gromadzi tłumy wiernych
Fot. Artur Stelmasiak

Do lasu ciągną artyści

Ks. Wojtek ma duszę artysty. – Doskonale czuje sztukę współczesną – uważa Środoń. Przy czym jak na artystę przystało, a kapłanowi „nie przystoi”, jest księdzem totalnie niepoukładanym. Może dlatego właśnie jego pomysły wzbudzają tyle entuzjazmu, a przed Mszą na ul. Dewajtis tworzą się korki.

Proboszcz jest też redaktorem naczelnym najmniejszej formatem w Polsce gazetki parafialnej pt. „Las Bielański”. Wierni oprócz Ewangelii na każdy dzień rozpoczynającego się tygodnia, znaleźć w niej mogą także rozmaite wieści parafialne. Wśród ogłoszeń nie brakuje bogatego repertuaru podziemia kamedulskiego, które już na stałe wpisało się w kulturalną mapę stolicy. W podziemiach występują grupy teatralne oraz odbywają się projekcje filmów, wieczory poezji, wernisaże.

Chyba łatwiej byłoby wymienić tych, którzy jeszcze na tej podziemnej scenie nie występowali. Była Piwnica pod Baranami, śpiewali Marek Grechuta, Stanisław Sojka, Mietek Szcześniak, Anna Chodakowska, Stanisława Celińska, Stare Dobre Małżeństwo, romanse Wertyńskiego wykonywała Olena Leonenko, prezentowali się Tytus Wojnowicz, Litza i cała plejada muzyków chrześcijańskich. Tomasz Stańko grał na trąbce, występowali Alosza Awdiejew i Kuba Sienkiewicz.


Na Bielanach, ku uciesze najmłodszych, znów jest karuzela
Fot. Artur Stelmasiak

W organizacji koncertów pomaga Wydział Kultury Urzędu Gminy Warszawa Bielany. Od pewnego czasu organizację koncertów przejęła Fundacja AKOGO? Ewy Błaszczyk, dobrego ducha tego miejsca, jednej z 50 parafianek Lasu.

Teren wokół świątyni jest miejscem, gdzie od kilku lat prezentują się dzieła wybitnego artysty-plastyka Józefa Wilkonia. Jego autorstwa dzik, krowa, lew, nosorożec, pelikan i niedźwiedź zdobią oryginalną karuzelę dla dzieci. Natomiast w okresie Bożego Narodzenia można podziwiać jego piękną szopkę, która poza sezonem jest domkiem osiołka Franciszka.

Trochę jak z bajki

Ta nietypowa parafia żyje dwoma rytmami: tygodniowym i świątecznym. W dni powszednie przybywają tu studenci, uczniowie gimnazjum i liceum, ich nauczyciele i wykładowcy, uczestnicy rozmaitych sesji i sympozjów. Msza święta odprawiana jest w samo południe i jest to jedyna Eucharystia sprawowana o tej porze w tej części miasta. W święta zjawiają się parafianie, pewnie nie wszyscy, ale także ludzie z całego miasta, gdyż jest to parafia „napływowa”.

Przyciąga ich urok tego miejsca i niezwykła osobowość ks. Wojtka. Między lasem, budynkiem Domu Rekolekcyjnego, budynkami Uniwersytetu oraz eremami kamedulskim góruje piękny kościół. A w nim dzieją się cuda… Te z bajki… i te prawdziwe.

Artur Stelmasiak

Artykuł ukazał się w numerze 12/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej