W poszukiwaniu dobra wspólnego Polaków

2013/02/9

Wrocławski Oddział „Civitas Christiana”, po interesującej dyskusji z 12 listopada ubiegłego roku o „Pokoleniach niepodległości”, zorganizował kolejną debatę dotyczącą kwestii fundamentalnych dla Polski i Polaków

 

21 stycznia przy Kuźniczej, wobec asysty pełnej sali, o tożsamości, wspólnocie i dobru narodowym dyskutowało czterech zaproszonych gości: dr Mateusz Machaj (Instytut Misesa), dr Piotr Grabowiec (Uniwersytet Wrocławski), Karol Wilk (Młodzież Wszechpolska) i Maciej Szepietowski („Civitas Christiana”).

Panel, będący kontynuacją listopadowej debaty i nawiązaniem do poruszonych tam wątków, a także rozwinięciem zasygnalizowanych w jej ramach możliwości intelektualnego namysłu, miał na celu przedyskutowanie kwestii nieco bardziej konkretnych, które często jednak ulegają niefrasobliwemu rozmyciu. Ponaddwugodzinna, niepozbawiona intelektualnej pikanterii dyskusja była poszukiwaniem odpowiedzi na pięć pytań.

 

Czym jest dobro wspólne i jak je definiować?

Tak sformułowane pierwsze pytanie, jakie zadano panelistom, choć jest pytaniem niewątpliwie podstawowym, fundamentalnym, to jego otwarte postawienie musi prowadzić do próby jak najpełniejszego dookreślenia własnego rozumienia omawianego pojęcia – a przy tym pobudzać uśpione dotąd różnice opinii. Tak właśnie było w tym wypadku. Spór zarysował się przede wszystkim na linii rozważań: czy dobro wspólne i dobro narodowe to pojęcia tożsame? Czy można je ze sobą całkowicie identyfikować? Argumentacja przeciwna tego rodzaju symbiozie pojęciowej opierała się przede wszystkim na poglądzie o pewnej efemeryczności wspólnot narodowych na przestrzeni dziejów.

Arystoteles próbował definiować dobro wspólne, kiedy jeszcze nie istniały narody. Jednocześnie wnoszono, że nawet jeśli argument o tymczasowości wspólnot narodowych w toku historii jest zasadny, to w obecnej rzeczywistości naród stanowi wspólnotę najpełniej wiążącą swoich członków, dalece przewyższając w tym względzie inne grupy ludzkie i wobec tego stanowi najmocniejszą barierę wobec tendencji dezintegrujących, atomizujących, które są przeciwstawne każdej wspólnocie jako takiej. W toku dyskusji ujawniły się także niejednolite sposoby spojrzenia na źródło tego, czym jest dobro wspólne: z jednej strony część rozmówców powoływała się na kategorie obiektywne, tj. prawo naturalne oraz naukę społeczną Kościoła katolickiego, z drugiej zaś jeden z dyskutantów wyraził opinię, że nie ma innej drogi definiowania dobra wspólnego, jak tylko akt całkowicie arbitralny. Próbując zdefiniować dobro wspólne, odnoszono się zarówno do płaszczyzny dobrobytu materialnego, zaspokojenia potrzeb bytowych członków wspólnoty, jak i sfery duchowej, emocjonalnej, ideowej czy symbolicznej, jako przynajmniej równie istotnych elementów omawianego pojęcia.

Czy Polacy to jeszcze naród, czy już tylko społeczeństwo?

Choć widoczny w tym zdaniu pesymistyczny obraz rzeczywistości (czy przyszłości) wydaje się być ciekawym polem do dyskusji, to jednak uwaga zaproszonych gości skupiła się przede wszystkim na rozważaniach nad zasadnością przeciwstawiania sobie pojęć społeczeństwa i narodu. Większość dyskutantów wyrażała pewne zrozumienie dla tego typu stanowiska. Jeden z rozmówców zakreślił zróżnicowanie tych pojęć na osi zaangażowania w rozwój tożsamości, ducha oraz kultury (materialnej i niematerialnej) – w tym kontekście pojęcie „społeczeństwa” stanowi nieco przerysowany, ale jednak symbol niedowładu tych zaangażowań, natomiast naród jest symbolem ich pełnego wyeksponowania. Uznał także, że prawdziwą realizacją idei dobra wspólnego byłoby doprowadzenie do sytuacji, w której wśród członków społeczeństwa (wspólnoty) zwiększy się stopień „unarodowienia”. Inny z dyskutantów wyraził stanowisko odmienne – istnieje oczywiście „naród polski” i „społeczeństwo polskie”, są to pojęcia oznaczające co innego, natomiast funkcja „społeczeństwa” jest istotniejsza; nosi w sobie cały bagaż interakcji międzyludzkich w ramach wspólnoty.

 

Czy Polaków łączą jakieś wartości?

To przewrotne pytanie stało się oczywiście przyczynkiem do dyskusji na temat: jaki jest rzeczywisty charakter naszej wspólnotowości, co jest bliskie wszystkim (lub przynajmniej znakomitej większości) członków naszej wspólnoty; jakie wartości są dla nas, Polaków, całkowicie fundamentalne i niejako konstytuujące nasz wspólnotowy byt. Paneliści wskazywali na takie pojęcia, jak pracowitość czy silne przywiązanie do rodziny. Nieco różne wydaje się podejście rozmówców do silnych reakcji Polaków na doniosłe wydarzenia sportowe z udziałem narodowych reprezentantów. Można było usłyszeć głosy, które uznawały tego typu emocje za istotny zwornik wspólnotowości, wyraz przywiązania Polaków do swojej ojczyzny, na poziomie najprostszej identyfikacji, ale także takie, które ostrzegały przed przyznawaniem tego typu manifestacjom narodowego przywiązania, nadmiernej wartości, jako przejawom krótkotrwałym, bez większych konsekwencji. Paneliści zgodzili się, iż Polaków łączy spory zasób wspólnych wartości, natomiast we współczesnej rzeczywistości często są one zatracane lub nie odgrywają znaczącej roli w najważniejszych życiowych decyzjach.

 

Czy historia nas łączy, czy dzieli?

Gdyby chcieć w sposób lapidarny odpowiedzieć na to pytanie (biorąc oczywiście pod uwagę głosy panelistów), odpowiedź brzmiałaby: i tak, i nie. Najogólniej rzecz ujmując, historia jest podstawowym spoiwem wspólnoty, ponieważ to w toku dziejów wspólnocie nadawany jest (czy też – nadaje ona sobie) swój unikalny charakter. Dyskutujący goście nie ukrywali jednak, że zdają sobie sprawę, iż w sensie całkowicie współczesnym, doraźnym, podejście do historii niejednokrotnie bardzo ostro antagonizuje Polaków wewnątrz wspólnoty narodowej. Jeden z rozmówców stwierdził w tym kontekście, że tego typu konflikt i tak w jakiś sposób ma charakter konstruktywny, ponieważ tworzy w ramach wspólnoty płaszczyznę dyskusji, więc także w jakiś sposób jednoczy członków wspólnoty w kontekście problemowego zagadnienia. Ale też ujawniły się poważne wątpliwości: czy tego typu antagonizacja nie wpływa na anomię więzi w ramach narodu oraz czy jeśli ktoś bierze udział w dyskursie historycznym nie po to, by stworzyć postulowaną przez siebie jakość, ale żeby zniszczyć bardzo istotne dla narodu wartości, to czy mamy jeszcze do czynienia z rzeczywistą dyskusją w ramach wspólnoty?

 

Jaka będzie wspólna przyszłość Polaków?

Ostatnie pytanie zadane zaproszonym panelistom nie bez racji uznane zostało za najtrudniejsze, jeśli chodzi o bezpośrednie odczytanie jego sensu, natomiast stało się pretekstem do wyrażenia szeregu luźniejszych wypowiedzi o współczesnej rzeczywistości Polski oraz o tym, co należałoby w kraju zmienić, kierując się wizją dobra wspólnego. Szczególny nacisk mówcy kładli na groźbę katastrofy demograficznej wiszącej nad Polską, indolencje państwa polskiego, a przede wszystkim na mentalną i etyczną kondycję współczesnych polskich elit, które nie są w stanie należycie pełnić obowiązków wynikających ze swojego statusu.

 

Jednym z najistotniejszych wniosków przeprowadzonej debaty jest niewątpliwa konieczność organizowania tego typu cyklicznych przedsięwzięć w najbliższej przyszłości. Interesująca dyskusja po raz kolejny uświadamia nam istnienie ogromnej ilości nieprzetartych jeszcze ścieżek namysłu nad Polską, potrzeby dokonania koncepcyjnej pracy nad zdefiniowaniem istoty naszych narodowych obowiązków. Cieszy szczególnie zaistnienie dyskusji środowiskowej, gdyż niewątpliwie każda praca formacyjna wymaga nie tylko odpowiedzenia sobie na pytanie: „Jak tego dokonać”? Ale także, a może i przede wszystkim: „Czego dokonać chcemy?”

Mikołaj Kamiński

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej