Większe zło, większe dobro

2013/01/19

Zło, którego wciąż doświadczamy, stanowi dla nas wielkie wyzwanie: jak fizycznie, moralnie i intelektualnie poradzić sobie z tym, czego w naszym najgłębszym przekonaniu w ogóle nie powinno być?

Z

ło jest problemem nie tylko praktycznym, lecz także teoretycznym. O ile w życiu powszednim bywa zagadką do rozwiązania, o tyle dla intelektu staje się zagadnieniem do rozstrzygnięcia. Dlatego rozdział o złu tworzy pokaźną część traktatów filozoficznych i teologicznych, a książki i artykuły poświęcone temu trudnemu, lecz skądinąd fascynującemu tematowi, trudno byłoby policzyć.

Pierwszym krokiem do rozwiązania każdego problemu jest podział (kategoryzacja) problematyki. Według klasycznej koncepcji filozoficznej, ale i zwykłej intuicji, zło jest po prostu brakiem dobra należnego danemu jestestwu. Ten pogląd na zło znajduje odzwierciedlenie w języku potocznym. Stany i procesy, które odbieramy jako złe, często spontanicznie oddajemy w mowie przez zaprzeczenie wyrazów oznaczających stan dobry, prawidłowy (na przykład „nie-powodzenie”, „nie-udolność”, „nie-zdrów”). Zło może być niedostatkiem jakiejś struktury (na przykład brak nogi u krzesła, wiedzy u ucznia, porządku w dokumentacji) albo niedomaganiem, przejawiającym się w działaniu czegoś (zegarek się późni, koń kuleje, zawiasy skrzypią) bądź w postępowaniu moralnym człowieka (oszczerstwo, defraudacja, mord). Ten ostatni rodzaj zła można dalej podzielić ze względu na relacje, w których żyje człowiek: do innych ludzi, świata przyrody, siebie samego, Boga. Zło w różnych formach i aspek- tach jest przedmiotem rozmaitych dziedzin wiedzy i umiejętności, na przykład złem jako chorobą organizmu ludzkiego zajmuje się medycyna, a złem jako wadą charakteru – etyka i pedagogika.

Czym zaś jest cierpienie? Jest to sposób przeżywania zła, właściwy tylko istotom duchowym. Cierpienie to wewnętrzna reakcja człowieka na zło, które dotyka go bezpośrednio albo pośrednio. Różni ludzie, których obiektywnie spotyka to samo zło w jednakowym albo bardzo podobnym kształcie i natężeniu, mogą je rozmaicie odbierać i różnorako na nie reagować; stąd ich cierpienie bywa nierówne pomimo identycznego źródła. Cierpienie wynika z rozdwojenia w ludzkiej świadomości: z jednej strony poznajemy jakiś fakt, z drugiej zaś żywimy mocne przekonanie, że nie powinien on był zaistnieć, gdyż jest niezgodny z jakimś istotnym porządkiem, na przykład prawem naturalnym. Dlatego zło bywa nazywane skandalem świata.

Z filozoficznego i teologicznego punktu widzenia zło, mimo całej swojej pozornej potęgi, jest – jak mawiają metafizycy – egzystencjalnie niesamodzielne. Do tego, żeby się ujawniło, zawsze potrzebuje jakiegoś dobra, jak gdyby podłoża, w którym mogłoby uczynić wyrwę. Zło gruntuje się więc w czymś, co już ukształtowane. Nie ma zła samego w sobie, istniejącego w postaci „wydestylowanej”, jak powiadał prof. Mieczysław A. Krąpiec OP. Jest tylko zło wtórne w stosunku do określonego dobra. Zawsze też zło poznajemy i odczuwamy na tle dobra: nie mówimy o chorobie, jeśli nie mamy wyobrażenia o prawidłowym stanie organizmu; nie narzekamy na biedę, jeśli nie odczuwamy potrzeby zamożności.

Chrześcijaństwo zawsze miało wyostrzoną świadomość nieuniknionej współobecności zła i dobra w świecie doczesnym, opartą na przeświadczeniu o grzechu pierworodnym. Autor klasycznego dziełka O naśladowaniu Chrystusa głosi, że „do każdej doskonałości w życiu miesza się coś niedoskonałego” (tłum. A. Kamieńska). Nawet najokazalszy pałac ma swoje brudne przewody kanalizacyjne i nawet najdostojniejsze drzewa rzucają mroczny cień. W miarę, jak nad światem zachodzi słońce historii, i drzewa wyglądają wspanialej, i cienie się wydłużają. W związku z tym francuski filozof Jakub Maritain (1882–1973) sformułował prawo podwójnego procesu, mówiące o jednoczesnym rozwoju antagonistycznych pierwiastków w świecie: „W dziejach ludzkości dobro nie jest oddzielone od zła; dobro i zło rosną obok siebie. […] Nagromadzone zło spłonie w ogniu piekielnym, a nagromadzone dobro zostanie zaniesione do boskiego spichrza. Lecz aż do tego czasu grzesznicy i święci będą wzrastali obok siebie. […] Oczywiście w pewnych okresach historii przeważa i dominuje ruch degradacji, w innych okresach ruch postępu. […] oba te ruchy istnieją jednocześnie w tym czy w innym stopniu” (tłum. J. Fenrychowa).

Paweł Borkowski

Artykuł ukazał się w numerze 02/2009.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej