ZAGUBIONA POLITYKA SPOŁECZNA

2013/07/5
Łukasz Kobeszko

Polskie elity zapomniały o prostej i oczywistej dla większości krajów europejskich prawdzie, że mądra polityka gospodarcza wiąże się z przemyślaną polityką społeczną

 

Opisując problem katastrofalnej sytuacji demograficznej w naszym kraju, szeroko pojęte środowiska chrześcijańskie odwołują się głównie do diagnozy kulturowo-cywilizacyjnej. Widzi się w niej wytłumaczenie obecnych problemów z niskim poziomem dzietności, postępującym rozpadem wielu rodzin oraz wzrastającym poziomem starzenia się społeczeństwa. Z pewnością zwiększająca się atomizacja społeczna, będąca wynikiem upowszechnienia się w całej Europie egoistycznego i „bezproblemowego” stylu życia, jest jednym z ważniejszych czynników wpływających na nieciekawą sytuację demograficzną Polski i Starego Kontynentu. Jednak równie ważnym – obok kultury – faktorem oddziałującym na demografię jest kwestia polityki społecznej funkcjonującej w danym kraju. Bez przyjęcia przez państwo długofalowej strategii w tej dziedzinie, nieograniczającej się tylko do werbalnego zachęcania młodych do podejmowania trudnej odpowiedzialności małżeńskiej i rodzicielskiej, lecz zmierzającej do tworzenia odpowiednich warunków socjoekonomicznych sprzyjających rozwojowi osobowemu młodych wchodzących w dorosłe życie, wszelkie dyskusje o demografii stają się jałowe. Tak jak bez opanowania abecadła nie jest możliwa czynność czytania i pisania, tak „abecadłem” demografii jest polityka społeczna.

Nie bójmy się państwa

Niebezpieczną tendencją, obserwowaną od lat w naszym kraju, jest dominująca w dyskursie publicznym swoista „statofobiczna” demagogia, operująca kilkoma niepodważalnymi „dogmatami” uderzającymi w sam sens prowadzenia przez państwo aktywnej polityki społecznej. Jej żarliwych głosicieli znajdziemy po różnych stronach politycznych. Z jednej strony środowiska liberalne formułują wobec państwa zarzut, że nie może ono i nie ma prawa „zmuszać ludzi do zakładania rodzin i rodzenia dzieci”. Z drugiej w podobną pułapkę lęku przed państwem wpada część konserwatystów, którzy niekiedy z realnie występujących przesłanek niewłaściwej ingerencji instytucji państwowych w sprawy rodziny lub wychowania wysnuwają wniosek o konieczności zupełnego wycofania się państwa ze sfery polityki społecznej i „zostawienia jej samym rodzicom”.

Obydwa poglądy na pierwszy rzut oka wydają się być logiczne, ale ich realizacja stanowiłaby zwykłą utopię. O ile państwo rzeczywiście nie jest w stanie przejąć od obywateli funkcji reprodukcyjnych i nie może zastąpić rodziny w procesie wychowania i adaptacji, to jednak bez jego pomocy, chociażby odpowiedniego ustawodawstwa socjalnego i prawa pracy, systemu wsparcia finansowego i infrastrukturalnego – budownictwa mieszkaniowego, sieci łatwo dostępnych placówek opiekuńczowychowawczych, publicznej służby zdrowia czy komunikacji, trudno wyobrazić sobie biologiczną odtwarzalność pokoleń. Wbrew temu, co usiłuje się nam wmówić, jedną z racji istnienia nowoczesnego państwa narodowego jest prowadzenie polityki społecznej i demograficznej.

Powojenny boom, powojenny konsensus

Pozostaje faktem, że w większości krajów cywilizacji zachodniej istnieje przemyślana i aktywna polityka społeczna państwa, ułatwiająca warunki do wzrostu demograficznego. Korzeniami sięga ona czasów po II wojnie światowej, kiedy w USA i Europie Zachodniej zapanował trwający niemal trzy dekady ogromny przyrost naturalny, nazywany w terminologii anglojęzycznej „powojennym baby boomem” (ang. post-world war II baby boom). Niewielu badaczy pamięta dzisiaj, że wiązał się on bezpośrednio z dominującą wówczas w myśleniu elit politycznych Zachodu postawą prospołeczną, wypływającą z zasad solidarystycznej ekonomii, której podstawy stworzył John M. Keynes, ale w dużym stopniu, przynajmniej w krajach o tradycji katolickiej, np. w RFN, Austrii czy we Włoszech, związanej również z bliskimi postulatom keynesowskim zasadami katolickiej nauki społecznej. Tak samo jak mieliśmy do czynienia z „powojennym baby boomem”, mniej więcej od 1945 r. do drugiej połowy lat 70. XX w. klamrą spinającą politykę społeczną Zachodu był tzw. „powojenny konsensus” (ang. post-war consensus).

To uniwersalne porozumienie najlepiej scharakteryzował brytyjski publicysta Tony Judt w wydanej także w Polsce pracy „Źle się ma kraj” (Wydawnictwo Czarne, 2011): „W połowie lat 50. w Wielkiej Brytanii politycy osiągnęli taki poziom porozumienia w kwestii wydatków publicznych, że główny nurt debaty określono mianem ťbutskellizmu Ť – łączącego idee R.A. Butlera, ministra konserwatystów i H. Gaitskella, przywódcy opozycji z Partii Pracy. Pomijając specyficzne różnice, francuskich gaullistów, chrześcijańskich demokratów i socjalistów łączyła wiara w aktywne państwo, planowanie gospodarcze i inwestycje publiczne na szeroką skalę. W dużym stopniu to samo można było powiedzieć o konsensusie przyświecającym polityce w Skandynawii, krajach Beneluksu, Austrii czy nawet w rozdzieranych przez spory ideologiczne Włoszech”.


Bez zrozumienia mechanizmu „długomyślnej” polityki społecznej nie rozwiążemy problemów demograficznych
Fot. Paweł Serafin

W USA już w 1945 r. demokratyczna administracja prezydenta H. Trumana wprowadziła bardzo nisko oprocentowane kredyty dla młodych, które umożliwiały szybki zakup domów i ich wyposażania lub rozpoczęcie wysoko kwalifikowanych studiów (tzw. G.I. Bill Rights). Dzięki temu już pod koniec lat 40. wskaźnik zawierania małżeństw uzyskał w Stanach jeden z najwyższych poziomów w historii, a średnia wieku wchodzących w związki małżeńskie wyniosła 22,5 roku dla mężczyzn i 20,1 dla kobiet. W dobie rozwoju gospodarczego, znaczonego również inwestycjami przemysłowymi, od 1945 do 1969 r. przyszło na świat ponad 77 milionów Amerykanów!

Mniej więcej w tym samym czasie brytyjski rząd premiera Clementa Attlee (1945-1951) wprowadził szereg reform, m.in. wprowadzających publiczną służbę zdrowia, z której mieszkańcy Wysp są dumni jeszcze dzisiaj, a także system dogodnych ubezpieczeń społecznych, zasiłki macierzyńskie i reformy podatkowe. Ta polityka z nieznacznymi zmianami była kontynuowana przez wszystkie rządy laburzystowskie i konserwatywne do czasu dojścia do władzy premier Margaret Thatcher w 1979 r. Podobnie jak w Ameryce skutkowało to wielokrotnym brytyjskim baby boomem, utrzymującym się na ogromnym poziomie od 1946 do 1974 r.!

Zbliżone wskaźniki dzietności odnotowano w tym samym czasie w budujących społeczną gospodarkę rynkową adenauerowskich Niemczech (gdzie boom urodzeń trwał nieco krócej, bo do 1967 r.), Holandii, Danii, Szwecji i Finlandii. Krajem, w którym wysoki wskaźnik urodzeń utrzymywał się najdłużej, bo od 1946 do 1982 r., była Irlandia.

Szansa dla małych i średnich

Polityka władz publicznych Europy Zachodniej przez trzy powojenne dekady była korzystna zarówno dla klasy średniej, jak i uboższych warstw społecznych, dzięki czemu ludzie nie bali się podejmować decyzji o zakładaniu rodzin. Drobni producenci czy usługodawcy płacili co prawda nieco wyższe podatki, jednak kompensowane wysokim standardem usług publicznych. Aktywna polityka państwa doprowadziła do wzrostu siły nabywczej ludności, co jednocześnie wzmogło popyt na różnorakie oferty sektora prywatnego. Według wielu specjalistów finansowane z podatków takie same świadczenia społeczne dla klasy średniej i grup biedniejszych – tania lub bezpłatna służba zdrowia, zasiłki dla bezrobotnych i emerytury, bezpłatne wykształcenie – w konsekwencji spowodowały, że już w latach 60. europejska klasa średnia dysponowała największymi przychodami i oszczędnościami od 1914 r. Trudno się dziwić, że okres prosperity socjalnej europejskiego welfare state zaowocował tak znacznym polepszeniem się stanu dzietności społeczeństw Zachodu.

Dobre wzory

Oczywiście w zmienionych warunkach globalnej gospodarki, postępującego osłabienia Starego Kontynentu w stosunku do nowych gospodarek wschodzących (szczególnie azjatyckich) oraz wzmożonych migracji, nie wszystkie rozwiązania społeczne z epoki „powojennego konsensusu” są możliwe do utrzymania. Pomimo szalejącego kryzysu większość państw Zachodu utrzymuje jednak podstawowe zasady wypracowanego tuż po wojnie modelu społecznego, zakładającego zwiększenie dzietności kobiet, umożliwienia łączenia przez nie pracy zawodowej z wychowaniem dziecka, ograniczanie ryzyka ubóstwa obydwojga rodziców czy w końcu – systematycznego wsparcia finansowego dla wychowujących dzieci, sięgającego często dzięsięcio- i dwudziestokrotnej wartości tych samych świadczeń w Polsce.

Największym problemem wynikającym z trudnej historii naszego kraju w ostatnich kilkudziesięciu latach jest fakt zapóźnienia cywilizacyjnego i infrastrukturalnego w stosunku do Zachodu, dotyczącego w szczególności sfery socjalnej. Nie mieliśmy szansy przeżyć naturalnej dla reszty Starego Kontynentu fazy welfare state, co pozwoliłoby nam zbudować trwałe i efektywne instytucje prowadzące politykę społeczną. W jej zamian zaraz po 1989 r. zdecydowaliśmy się na realizację liberalnego modelu stopniowego wycofywania się państwa z większości obszarów aktywności społecznej, co zamiast przybliżać nas do upragnionego Zachodu, w rzeczywistości jeszcze bardziej nas od niego oddaliła. Nie da się ukryć, że w tym wypadku dała o sobie znać „postkolonialna mentalność” naszych elit, które są pozbawione szerszego – sięgającego i w przeszłość i przyszłość – spojrzenia na skomplikowany mechanizm, jakim jest społeczeństwo.

Bez zrozumienia tego mechanizmu i „długomyślnej” polityki społecznej nie będziemy w stanie odczytać wagi problemów demograficznych. Mamy nadzieję, że bieżący numer „Naszego Głosu” choć trochę pozwoli nam usystematyzować tę ważną wiedzę.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej