Ziemia obiecana

2013/01/18

Przebój Kobranocki Kocham Cię jak Irlandię stał się nieformalnym hymnem polskiej emigracji w Irlandii. Powstają też nowe zwrotki, które jednak nie mówią już o miłości do kobiety, lecz o trudnej, czasem wątpliwej miłości do Polski; o rozdarciu między tęsknotą a obawą powrotu. Zapewne dla części to właśnie Irlandia lub inny kraj Zachodu stanie się nową ojczyzną. Czy nie zapomną o kraju nad Wisłą? Czy ich dzieci będą mówić po polsku? Czy będą Polskę kochać, choć trochę jak Irlandię?

Oczywiście znacznie ważniejsze jest pytanie, co robić, by Polacy nie opuszczali Ojczyzny; by do niej wracali: by pragnęli w niej i dla niej żyć? To są pytania o patriotyzm i o przyszłość Polski, bo wśród dzisiejszych emigrantów ok. 50% stanowią ci, którzy najdosłowniej są przyszłością Polski: ludzie w wieku 20-28 lat. Najprostszą odpowiedź sugerowano w ostatniej kampanii wyborczej: trzeba tu stworzyć drugą Irlandię, trzeba w Polsce powtórzyć irlandzki sukces. Daj Boże, by taki projekt się spełnił, choć trudno się wyzbyć sceptycyzmu: obiecywano już nam kiedyś drugą Japonię. Zresztą, nie chciałbym, by tu była druga Irlandia czy druga Japonia. Chciałbym, żeby Polska była Polską; żeby osiągała dobrobyt na miarę naszych aspiracji, ale żeby nie był on głównym motywem sprawiającym, że nie rzucim ziemi skąd nasz ród. Co robić, żeby Polska była Polską i żeby była jak dom, który wspólnie budujemy, w którym czujemy się dobrze i do którego zawsze chętnie wracamy, bo tylko w nim naprawdę jesteśmy sobą i u siebie? – to jest chyba zasadnicze pytanie w dyskusji nad współczesnym patriotyzmem.

Trochę jakby z innej epoki

Czasami można odnieść wrażenie, że jest to jednak pytanie będące na marginesie prowadzonych w Polsce debat. Także badania socjologiczne wskazują na kryzys patriotyzmu, zwłaszcza u młodzieży. Z drugiej strony nie wolno przeoczyć faktu, że gdy pojawi się okoliczność sprzyjająca zamanifestowaniu polskości, mamy do czynienia wręcz z eksplozją jeśli nie postaw, to przynajmniej patriotycznych emocji. Wystarczy przypomnieć dni po śmierci Jana Pawła II. Obok bólu była w nas też narodowa duma, że ten święty, wielki papież, z nas jest. Rzym stał się w tych dniach biało-czerwony. Od sierpnia roku 1980 nie było takiej eksplozji patriotycznych uczuć, takiego poczucia jedności Polaków. Tak było w Rzymie, tak było w Polsce, jakbyśmy odzyskali Ojczyznę, jakbyśmy na nowo uwierzyli, że jesteśmy dziećmi jednej matki, którą jest Polska. Inny przykład to niezwykły, pełen pietyzmu i dumy stosunek Polaków, także tych bardzo młodych do „odzyskanej pamięci” o Powstaniu Warszawskim czy Katyniu.

Wystarczy, że pojawia się sukces lub szansa na sukces polskich reprezentantów i natychmiast odżywa jakaś narodowa euforia. Tysiące przystrojonych na biało-czerwono rodaków jeżdżących po Europie za polskim skoczkiem, polskimi piłkarzami czy siatkarzami to nie jest tylko typowe zjawisko sportowego kibicowania. To jest socjologiczny fenomen, dający się wytłumaczyć jedynie szczególnie silną identyfikacją z tymi, którzy reprezentują Polskę, i równie silną potrzebą przeżycia sukcesu Polski. I choć rzecz rozgrywa się tylko na płaszczyźnie ludycznej, to przecież nie sposób nie zauważyć, że jest ona jedną z nielicznych, dających dziś możliwość tak bezpośredniego i masowego manifestowania patriotyzmu w warstwie symbolicznej oraz odczuwania narodowej więzi.

Mamy do czynienia nie tyle z kryzysem patriotyzmu, z brakiem wrażliwości patriotycznej, ile raczej z brakiem właściwego jej ukierunkowania. Na szczęście dziś patriotyzm nie musi się weryfikować w taki sposób, jak miało to miejsce w czasach narodowych powstań, okupacji czy stanu wojennego. Brakuje nam jednak jasnych odpowiedzi, jak dziś ma się on realizować i jak do tych realizacji zachęcić młodych. Jestem bowiem przekonany, że to nie sam patriotyzm przeżywa kryzys, a co najwyżej jego dominujący, uroczysty, patetyczno – martyrologiczny model.

Dziś ten patetyczny patriotyzm, który nie przystaje do mało patetycznej rzeczywistości, jawi się jako anachroniczny, stając się tym samym – zwłaszcza dla młodych – mało przekonywującą alternatywą dla jałowego kosmopolityzmu uwodzicielsko ubranego w szaty uniwersalizmu czy pozornej europejskości.

Oczywiście, patriotyzm nie może być pozbawiony jakiejś wzniosłości, wręcz patetyzmu. O martyrologii, o cenie naszej wolności, o tych którzy dla Polski żyli i życie oddawali nie wolno zapomnieć. Jeśli zapomnę o nich, ty Boże zapomnij o mnie (A. Mickiewicz). Ale ta pamięć ma być natchnieniem, motywacją a nie jedyną treścią samą w sobie.

Dla debaty o patriotyzmie pozostaje więc zasadnicze pytanie, jak z dumnej i bolesnej przeszłości przerzucić pomost do współczesności, w której – miejmy nadzieję – nie będą potrzebne heroiczne walki, ale wktórej jest konieczne odważne myślenie i cierpliwe budowanie silnej Polski. Zapytajmy najpierw czym w swej istocie jest patriotyzm, co w nim jest niezmienne.

Ojczyzna = obowiązek

Ojczyzna – jak mówił Norwid – to wielki zbiorowy obowiązek. Patriotyzm zatem to najpierw etyczne zobowiązanie. Wybór między kosmopolityzmem a patriotyzmem to nie jest tylko wybór kulturowy, polityczny czy ekonomiczny: jest to wybór głęboko etyczny. W myśli chrześcijańskiej już św. Augustyn patriotyzm wiąże z prawem naturalnym, zaś św. Tomasz widzi w nim zobowiązanie wynikające z IV przykazania. W samej etymologii słowa ojczyzna jest odniesienie do ojca, ojcowizny; jeszcze częściej mówi się o ojczyźnie jak o matce. Przypomnijmy choćby słowa Jana Pawła II: Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki – albowiem Ojczyzna jest naszą matką… Kształtowanie miłości do ojczyzny na wzór miłości do matki stanowi także obronę przed niebezpieczeństwem nacjonalizmu czy szowinizmu, gdyż kochając i szanując własną matkę, doskonale rozumiem, że takie samo prawo i uczucia mają dzieci innych matek.

Patriotyzm to identyfikacja z moją Ojczyzną. Podstawę miłości ojczyzny stanowi niewątpliwie to, że jest to moja ojczyzna. Choć Irlandia jest bogatsza i choćby nawet była piękniejsza nie jest moją ojczyzną. Podobnie jak matka kocham ją najbardziej najpierw dlatego, że jest moją matką. W tym duchu mówił Jan Paweł II w 1983 roku – Może czasem zazdrościmy Francuzom, Niemcom czy Amerykanom, że ich imię nie jest związane z takim kosztem historii, że nasza polska wolność tak dużo kosztuje. Powiem tylko, że to, co kosztuje, właśnie stanowi wartość. Nie chciejmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała. Może czasami faktycznie ten koszt wydaje nam się zbyt duży, może jest pokusa by powtórzyć słowa z przeboju Kobranocki: jak byśmy byli szczęśliwi, gdybym nie kochał cię wcale…Ale czy tak naprawdę można być szczęśliwym bez miłości, także tej miłości do Ojczyzny?

Patriotyzm to wzięcie odpowiedzialności za Ojczyznę ale i podporządkowanie partykularnych dóbr dobru wspólnemu. Czuwam – to znaczy czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje – mówił Jan Paweł II. Trzeba czuć się odpowiedzialnym za ojczyznę w dniu wyborów, w podejmowanych codziennych obowiązkach, w reprezentowaniu jej wobec innych narodów, w przekazywaniu tego dziedzictwo, któremu na imię Polska następnym pokoleniom. Patriotyzm można traktować jako miarę nie tylko wartości obywatela, ale także wartości człowieka.

Patriotyzm znaczy nowoczesność

Pierwszym wyzwaniem dla współczesnego patriotyzmu wydaje się być społeczna aktywność, zaangażowania na rzecz dobra wspólnego, budowanie obywatelskiego społeczeństwa. Zapisaliśmy w tym aspekcie wspaniałą kartę, gdyż europejski renesans idei społeczeństwa obywatelskiego wiąże się w dużej mierze z polską „Solidarnością”. Dziś jednak poziom obywatelskiego zaangażowania musi budzić niepokój i chyba wciąż jest coś z prawdy w surowej diagnozie, którą półtora wieku temu stawiał C. K. Norwid, pisząc: Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. (…) Polska jest ostatnie na globie społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Może diagnoza ta jest zbyt surowa, ale obywatelskiej bierności i obojętności na sprawy publiczne na pewno jest w nas za dużo. Dziś cieszymy się 53% frekwencją w wyborach, a przecież to znaczy, że prawie połowa obywateli nawet w dniu niezwykle ważnych wyborów nie chciała podjąć współodpowiedzialności za swoje państwo. Biskupi polscy w 1993 r. pisali: nie można być dobrym katolikiem, nie będąc dobrym obywatelem. Można też powiedzieć, że nie można być dobrym Polakiem, nie będąc dobrym obywatelem. Być obywatelem to znaczy być podmiotem życia społecznego, podejmować współodpowiedzialność za los narodu, państwa, swojego środowiska, warsztatu pracy, organizować się dla realizacji ważnych dla społeczności lokalnej zadań, włączać się w różne działania kulturalne, charytatywne. Jan Paweł II przestrzegał nas przed pokusą tzw. wewnętrznej emigracji. Ulega jej człowiek, który nie interesuje się losami Ojczyzny, życiem społecznym, zamyka się w kręgu swej prywatności, i może tylko czasem, jakby dla usprawiedliwienia doda: bo ja się polityką nie interesuję. Polityka to nie jest jednak kwestia hobbystyczna. W niej rozstrzyga się dziś i jutro naszej Ojczyzny. Patriotyzm nie pozwala na wewnętrzną emigrację od spraw społecznych i politycznych, zwłaszcza w państwie demokratycznym.

Dziedziczny syndrom antypaństwowości

Wyrazem patriotyzmu jest także szacunek dla państwa i odpowiedzialność za nie. To nie jest łatwe, gdyż w jakimś sensie dziedziczymy syndrom antypaństwowy. W ostatnich dwóch wiekach, z wyjątkiem dwudziestolecia międzywojennego i ostatnich 18 lat, patriotyzm wiązał się z oporem wobec państwa, które było zaborcą, okupantem bądź państwem totalitarnym realizującym interesy obcego mocarstwa. Nie pomagają w identyfikacji z państwem także polityczne elity. Często na szczytach władzy, gdzie dobro wspólne przegrywa z partyjnymi czy innymi partykularyzmami, bardziej ujawnia się kryzys patriotyzmu w najściślejszym tego słowa znaczeniu, niż w oskarżanym o brak patriotyzmu młodym pokoleniu.

Można współczesny patriotyzm określić jako wielki codzienny obowiązek, jak codzienna winna być dobra nauka i solidna praca, wzajemna uczciwość i życzliwość. Chodzi o to, by np. swojemu solidnemu studiowaniu i rzetelnej pracy nadać dodatkowy motyw: robię to nie tylko dla siebie, dla pojedynczych ludzi, ale wiem, że przez swoją kompetencję, solidność, uczciwość służę także swojej ojczyźnie. Ze współczesnej dyskusji o patriotyzmie niemal zupełnie wypadła kwestia moralnej siły narodu, tej prawdziwej niepodległości ducha. A przecież ze zniewolonym duchem i zniewolonymi umysłami nie będziemy mieli wolnej, niepodległej ojczyzny. Jan Paweł II mówił, że trzeba walczyć jak o Westerplatte, o taką moc ducha, moc sumień i serc, która przeciwstawi się temu, co prowadzi do samozniszczenia przez alkoholizm, narkomanię, nadużycia seksualne. Może się wydawać, że to niewiele ma wspólnego z patriotyzmem, ale przecież wiemy, ile razy w historii źródłem naszych nieszczęść była demoralizacja.

Patriotyzm wymaga dziś także wielkiego wysiłku odważnego myślenia, bardziej odpowiedzialnego zaangażowania polskiej inteligencji w trosce o Polskę i polskość. Już Norwid wskazywał na wielką w Polsce asymetrię między myślą i czynem. Mam wrażenie, jakby dziś pisał te słowa: Chcesz wiedzieć, dlaczego nic logicznego nie ma i być nie może? Dlatego, że na całym globie nigdzie inteligencja nie jest więcej uzależnioną i więcej poniżona jak w Polsce. Wszyscy ludzie umysłowo pracujący są klienty, rezydenty, guwernery…, bez ustalonych położeń, inicjatywa ich jest albo nijaka, albo paroksyzmowa – anormalna.

Poprawa statusu, większe uszanowanie polskiej inteligencji, ale też większe jej zaangażowanie na polu wychowania, kultury oraz odpowiedzialnego za Polskę myślenia i tworzenia to bardzo istotny wymiar współczesnego patriotyzmu.

Z globalizacją w tle

W dobie integracji europejskiej i globalizacji szczególnym wyzwaniem patriotycznym jest troska o zachowanie narodowej tożsamości, której najistotniejszymi źródłami są kultura i historia. Chodzi o to, by w zderzeniu ze światową, zwłaszcza zamerykanizowaną kulturą masową nie zgubić własnej tożsamości; byśmy byli obecni w Europie Ojczyzn jako naród mocny swą własną kulturą, przywiązany do własnej historii i tradycji. Zdaniem Jana Pawła II, suwerenność kulturowa jest najbardziej podstawowym wymiarem suwerenności narodu. W siedzibie UNESCO Ojciec święty mówił – Jestem synem narodu, który zachował własną tożsamość i pośród rozbiorów i okupacji nie w oparciu o środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę. A kiedy indziej ten papież, wyznał iż swoją duchową formację zawdzięcza od początku polskiej kulturze… Żaden naród nie może poszczycić się takim świadectwem. To dziedzictwo kulturowe trzeba kultywować, chronić, rozwijać i przekazać następnym pokoleniom. W naszych rodzinach i szkołach. To jest front walki o Polskę i jej przyszłość.

1+ 1=1

Nie oznacza to postulatu izolacji od innych kultur czy radykalnego przeciwstawienia tożsamości polskiej tożsamości europejskiej, gdyż w swej istocie nie są one opozycyjne lecz komplementarne. Jak nauczał nas Jan Paweł II, im bardziej jestem Polakiem w tym, co prawdziwie polskie, tym bardziej jestem Europejczykiem w tym, co prawdziwie europejskie. Z taką wizją kłócą się dwie skrajne postawy, które O. Jacek Salij określa jako fałszywą alternatywę bycia mamutem Europy albo jej papugą. Mamut chroni swą tożsamość przez zamknięcie się w partykularnym zaścianku, papuga zaś rezygnuje z własnej tożsamości bezkrytycznie odwzorowując to, co zostanie jej ukazane jako rzekomo europejskie.

Z zagadnieniem narodowej kultury bardzo ściśle wiąże się wierność ojczystej tradycji. Nie ma patriotyzmu tam, gdzie nie ma poczucia identyfikacji z narodem i ojczystymi dziejami. Trzeba więc pielęgnować i przekazywać historyczną pamięć.

Pozostaje pytanie jak to robić. Może skuteczność takich przedsięwzięć jak Muzeum Powstania Warszawskiego, rekonstrukcje historyczne, dobrze zrobione programy edukacyjne i artystyczne, happeningi z elementami edukacji historycznej pokazuje jakąś drogę?

Jeszcze jeden rys patriotyzmu: W czasie pogrzebu Papieża na Placu św. Piotra wśród wielu biało-czerwonych transparentów powiewał i taki, na którym zaznaczyła się dziwna arytmetyka: 1+1=1. I napisana obietnica: Ojcze, będziemy jednością. Patriotyzm to także budowanie więzi. W ten sposób tworzy się naród, ojczyzna, bo ojczyzna – ziomkowie – jest to moralne zjednoczenie, bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda a rzeczywistością dym wyrazów (Norwid).

Jesteśmy dziś bardzo podzieleni. Nie da się uniknąć wszelkich podziałów, konfliktów. Trzeba jednak eliminować te, których uniknąć można; trzeba uczyć się pięknie różnić, nie odmawiając prawa do miłości ojczyzny tym, którzy mają inne poglądy, inaczej widzą jej dobro; trzeba wsłuchiwać się w szacunkiem w swoje racje, szukać bardziej tego, co nas łączy niż dzieli. Przede wszystkim nie wolno partykularnych interesów stawiać nad dobro wspólne ojczyzny. Inaczej mówiąc, trzeba nam wracać do źródeł tego, co najpiękniejsze w naszej najnowszej historii, do ideałów solidarności.; To z nich wyrosłą nasza obecna wolność i niepodległość. A – jak uczył Jan Paweł II – solidarność – to znaczy: jeden i drugi. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu.

Taki program współczesnego patriotyzm jest wymagający. Aby go zrealizować, może trzeba nawet cudu większego, niż dla zbudowania tu drugiej Irlandii? Jeśli jednak chcemy, by Polska stała się nie tylko zasobna jak Irlandia, ale zarazem żeby Polska była Polską, taki patriotyzm wydaje się być konieczny. I nie powinna to być kategoria cudu lecz etycznego zobowiązania.

Ks. dr Andrzej Jędrzejewski jest asystentem koscielnym „Civitas Christiana” w Diecezji Radomskiej, wykładowcą UKSW i WSD w Radomiu

Artykuł ukazał się w numerze 01/2008.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej