Wystawa w komnatach Zamku Królewskiego w Warszawie pt. „Uroda portretu” zaprezentowała dzieje malowanych w Polsce licznych konterfektów, wizerunków, portretów. Nie była tak rozbudowana jak głośna niegdyś ekspozycja „Polaków portret własny” Marka Rostworowskiego, nie mniej przedstawiła historię portretu w Polsce od końca XVI wieku po dwudziestolecie międzywojenne uwzględniając przede wszystkim wartości artystyczne pokazanych obrazów.
Był Hołłowczyc postawy pięknej, od zbytków daleki, a w pożyciu miły – pisał o biskupie a przyszłym prymasie Polski Stefanie Hołowczycu w „Katalogu biskupów, prałatów i kanoników krakowskich” w roku 1852 Ludwik Łętowski.
Stefan Hołowczyc (1741 – 1823 r.), kanonik krakowski i warszawski, potem biskup sandomierski, arcybiskup warszawski i prymas Polski, był także wizytatorem generalnym Komisji Edukacji Narodowej i członkiem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Królestwie Polskim. Uchodził za człowieka starannie wykształconego, zawsze oddanego dobrze pojętej oświacie i Kościołowi. Jego wyrazisty wizerunek eksponowany w komnatach warszawskiego Zamku Królewskiego na ostatniej wystawie zatytułowanej „Uroda portretu”, namalowany został w pięć lat po śmierci duchownego. Trudno dziś dokładnie stwierdzić, co miał na myśli XIX-wieczny kronikarz mówiąc o prymasie Hołowczycu, iż „był postawy pięknej”. Być może słowa kronikarza odnoszą się tylko do nieskazitelnego charakteru duchownego. Nie wiemy też czy autor eksponowanego wizerunku Antoni Brodowski (1784 – 1832 r.) wiernie oddał rysy portretowanej postaci i z jakich korzystał materiałów ikonograficznych. Natomiast śmiało możemy powiedzieć, iż obraz jest wspaniale namalowany, a twarz przedstawionego hierarchy Kościoła daleka od banalnej, idealizowanej urody, emanuje mądrością, szlachetnością i dostojeństwem.
Czerwień malowanego szerokimi płaszczyznami stroju duchownego, kładzie delikatne refleksy na wyłaniającą się z ciemnego tła, rzeźbiarsko wręcz potraktowaną głowę biskupa i decyduje o kontrastowej, pięknej kompozycji obrazu. Malarz Antoni Brodowski, którego cały artystyczny dorobek był wyrazem surowego, klasycystycznego gustu, w realistycznym, pełnym emocji portrecie Hołowczyca, zaprzeczył swoim wcześniejszym dokonaniom. Przedstawił się w nim również jako prekursor malarskiego realizmu drugiej połowy XIX w.

Antoni Brodowski – portret prymasa Szczepana Hołowczyca
Zupełnie inny w swoim artystycznym wyrazie jest portret biskupa Ignacego Krasickiego, także eksponowany na wystawie w warszawskim Zamku Królewskim. Przede wszystkim dzieło to powstało blisko sto lat wcześniej. Autor tego reprezentacyjnego i mimo wielu zalet dość konwencjonalnego wizerunku Per Krafft zw. starszym (1724 – 1793 r.) był przez jakiś czas nadwornym malarzem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Biskup warmiński Ignacy Krasicki (1735 – 1801 r.), autor znanych wszystkim satyr, wybitny pisarz i poeta doby Oświecenia, namalowanie swojego portretu zlecił Krafftowi z myślą o galerii biskupów w zamku w Lidzbarku Warmińskim.
Malarz przedstawił duchownego w chwili, kiedy przerwał czytanie korespondencji i z widocznym dystansem zastanawia się nad jego treścią. Bogaty strój i wykwintne gesty biskupa przypominają, iż mamy do czynienia nie tylko z dostojnikiem Kościoła, ale z nie pozbawionym urody arystokratą i ważnym przedstawicielem elit epoki Oświecenia.
Oświecenia. Krafft starał się również uchwycić istotne cechy osobowości biskupa Krasickiego – obdarzonego poczuciem humoru estety, intelektualisty ze skłonnościami do żartobliwej ironii.
Na wystawie w komnatach Zamku Królewskiego w Warszawie znalazło się blisko 100 portretów stworzonych przez artystów pierwszoplanowych, których nazwiska i dokonania wyznaczają rytm przemian w historii polskiego malarstwa. Wystarczy chyba wymienić tylko takie jak Marcin Kober, Marcelo Bacciarelli, Henryk Rodakowski, Jacek Malczewski, Stanisław Wyspiański czy Witkacy. Wystawie towarzyszył albumkatalog wnikliwie analizujący wszystkie ukazane obrazy.
| Jarosław Kossakowski
Artykuł ukazał się w numerze 03/2010. |