Rok 2025: nowe otwarcie dla polskiego ruchu obrony życia poczętego

2025/10/22
48 Fot. AP STUDIO Adobe Stock
Fot. AP-STUDIO / Adobe Stock

Wzburzenie opinii publicznej wokół aborcyjnego skandalu w Oleśnicy, wsparte bardzo dobrym wynikiem w wyborach prezydenckich trzech kandydatów deklarujących postawę pro-life, ma szansę stać się nowym otwarciem dla polskiego ruchu obrony życia poczętego na kolejne lata i dekady. Co mówili o życiu nienarodzonych poszczególni kandydaci, kto stworzył warunki do uśmiercania dzieci w 9. miesiącu ciąży i co powinni zrobić politycy, by oswoić opinię publiczną ze sprzeciwem wobec aborcji?

Sprzeciw wobec aborcji nie uniemożliwia wygranej w wyborach

Wynik tegorocznych wyborów prezydenckich oznacza nie tylko zwycięstwo Karola Nawrockiego i klęskę Rafała Trzaskowskiego. Jest on także porażką tych spośród przedstawicieli (centro)prawicy, którzy przez niemal pół dekady, jakie minęło od wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, usiłowali przekonać swoje otoczenie, jakoby konsekwentny sprzeciw wobec aborcji miał rzekomo wykluczać wygraną w jakichkolwiek ogólnokrajowych wyborach. Tymczasem już w pierwszej turze łącznie aż 50,69% głosów uzyskali Karol Nawrocki (29,54%), Sławomir Mentzen (14,81%) i Grzegorz Braun (6,34%). Każdy z nich podczas kampanii wyborczej określił się jako przeciwnik uśmiercania dzieci na prenatalnym etapie rozwoju. 9 stycznia Nawrocki w wywiadzie dla Polsat News stwierdzał: „Ja jestem za życiem od początku do naturalnej śmierci. (…) Przesłanka eugeniczna odnosząca się do dzieci z zespołem Downa była tym, na co nigdy bym się nie zgodził, bo znam takie dzieci i także z nimi współpracowałem, odwiedzałem je”. 26 marca Mentzen w wywiadzie dla Kanału Zero podkreślał, że: „Nie powinno się zabijać niewinnych dzieci. Nawet jeżeli to niewinne dziecko sprawia komuś wielką traumę”. Kandydatem najbardziej radykalnym w obronie życia poczętego okazał się Braun, który 16 kwietnia wtargnął do szpitala w Oleśnicy z zamiarem „zatrzymania obywatelskiego” Gizeli Jagielskiej – lekarki, która notorycznie dopuszczała się tam procederu pozbawiania życia nienarodzonych.

Aborcja w Oleśnicy – liberalna eugenika na podstawie bezprawnych „wytycznych”

Nazwisko Jagielskiej stało się szeroko znane za sprawą artykułu „Gazety Wyborczej” z 17 marca. Opisano w nim, że w październiku 2024 roku lekarka jako jedyna zgodziła się uśmiercić małego Felka – dziecko w 9. miesiącu ciąży – pomimo iż był on zdolny do przeżycia poza organizmem matki. O wstrzyknięciu mu w serce chlorku potasu przesądził fakt zdiagnozowania u niego wrodzonej łamliwości kości – przypadłości, która nie stanowi wady letalnej i umożliwia przeżycie, chociaż w obiektywnie trudnych warunkach, wymagających specjalistycznej opieki. Sposób zredagowania artykułu sugeruje, że intencją autorów było wzbudzenie w czytelniku współczucia dla matki Felka, „pani Anity”. Uwadze opinii publicznej nie uszło jednak, że aborcja eugeniczna jest przecież w Polsce nielegalna od 27 stycznia 2021 roku, czyli od momentu publikacji wyroku Trybunału z 2020 roku. W uzasadnieniu tego wyroku rozróżniano dwa rodzaje eugeniki – „eugenikę autorytarną”, w której „państwo podejmuje decyzje i ponosi odpowiedzialność za kształt dobrego życia swoich obywateli”, oraz „eugenikę liberalną”, gdzie „rola państwa zostaje ograniczona jedynie do informowania rodziców o możliwościach wynikających z najnowszych technik inżynierii genetycznej”. Materialnie sytuacja w Oleśnicy wydaje się zatem stanowić jaskrawy przykład zastosowania eugeniki liberalnej, godzącej w samą istotę prawa do życia. Jednak również formalnie przypadek Oleśnicy „woła o pomstę do nieba”, ponieważ aborcja została przeprowadzona przez Jagielską de facto nie na podstawie samych przepisów aborcyjnej ustawy „o planowaniu rodziny” z 7 stycznia 1993 roku, tylko na podstawie „wytycznych” – dokumentu nieposiadającego waloru aktu prawnego jakiejkolwiek rangi (nie należy do oficjalnego katalogu źródeł ani z art. 87, ani z art. 93 Konstytucji RP), ogłoszonego 30 sierpnia 2024 roku podczas konferencji prasowej premiera Donalda Tuska oraz ówczesnych ministrów zdrowia i sprawiedliwości. W obliczu formalnej niemożności przywrócenia do ustawy niekonstytucyjnego wyjątku eugenicznego, autorzy „wytycznych” wskazują na objęty swoistym rządowym „patronatem” sposób obejścia tej „przeszkody” – jest nim skrajnie rozszerzająca wykładnia przepisu sąsiedniego, ustanawiającego aborcyjny wyjątek zagrożenia zdrowia. Ta wątpliwa interpretacja zakłada, że (1) skoro przepis „nie determinuje, jakiego obszaru zdrowia ma dotyczyć to zagrożenie”, to wyjątek dotyczy także zdrowia psychicznego, (2) skoro przepis „nie precyzuje pojęcia «zagrożenie»”, to dodefiniowuje je każdorazowo sam sobie „lekarz działający na podstawie aktualnej wiedzy medycznej”, (3) „przepisy nie posługują się żadnym wartościowaniem, nie wskazują, że zagrożenie ma być nagłe bądź bezpośrednie i nie powinny być tak interpretowane”. Sprawa Felka to modelowy przykład makabrycznego w skutkach zastosowania tej konstrukcji – wystarczające do jego zabicia okazały się stwierdzone u jego matki „myśli rezygnacyjne w związku z obiektywnie trudną sytuacją życiową”.

Obrona życia poczętego to plan na dekady, nie na kadencję

W wywiadzie z 15 maja dla „Wysokich Obcasów” Jagielska przyznała ponadto, że przynajmniej raz zdarzyło się jej uczestniczyć w aborcji dziecka, które urodziło się żywe, w 26. tygodniu ciąży: „Dziecko się rodzi i czekamy, aż umrze”. Nie dziwi zatem, że na Jagielską zostały złożone zarówno liczne zawiadomienia do prokuratury, jak i skargi do Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. To sprawa bliźniaczo podobna do przypadku małego Wiktorka, który na początku marca 2016 roku także przyszedł na świat żywy w wyniku „nieudanej” aborcji w warszawskim szpitalu im. Świętej Rodziny, po czym zaniechano wobec niego świadczeń zdrowotnych przez kolejną godzinę, która upłynęła do jego śmierci. Sprawa ta wstrząsnęła wtedy opinią publiczną w stopniu porównywalnym do tegorocznych wydarzeń w Oleśnicy. Wyraźne poparcie dla aborcji eugenicznej w latach 1993-2016 spadło z 80% do 53%, a wyraźny sprzeciw wzrósł z 9% do 30% (CBOS), jednak to właśnie skandal wokół śmierci Wiktorka stał się bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej „Stop Aborcji” (druk nr 784), a rok później, w 2017 roku, inicjatywy „Zatrzymaj Aborcję” (druk nr 2146, a w kolejnej kadencji – 36), taktycznie skupionej już tylko na zakazie aborcji eugenicznej. Potrzeba było zatem ponad 4 lat, by ten pierwotny, ludzki odruch gniewu wobec aborcyjnej niesprawiedliwości zaowocował ostateczną decyzją, jaką w 2020 roku podjął – zamiast wystraszonych polityków – Trybunał Konstytucyjny. Wzburzenie opinii publicznej wokół tegorocznego skandalu w Oleśnicy, wsparte bardzo dobrym wynikiem w wyborach prezydenckich trzech kandydatów deklarujących postawę pro-life, wciąż ma szansę stać się analogicznym impulsem. Odpowiednio wykorzystany i wzmocniony przez organizacje niezależne finansowo od budżetu państwa oraz partii politycznych, impuls ten może długofalowo przywrócić politykom polskiej (centro)prawicy utraconą na minione pół dekady wiarę w sens publicznego zaangażowania na rzecz obrony życia poczętego.

Ustawowy zakaz aborcji to dopiero początek, a nie koniec zaangażowania

Ustawowe zakazy powinny zaledwie przecierać szlak całemu pakietowi działań pozytywnych w sferze polityki rodzinnej i socjalnej, takich jak: wsparcie hospicjów perinatalnych, uregulowanie opieki paliatywnej, rozwinięcie domowej pediatrycznej opieki długoterminowej, pomoc psychologiczna dla rodziców dzieci o zdiagnozowanej niepełnosprawności, ułatwienie procedury adopcyjnej czy państwowe wsparcie dla telefonu zaufania dla matek oczekujących narodzin. Pakiet ten został zaproponowany przez Instytut Ordo Iuris już w 2016 roku, równolegle z inicjatywą „Stop Aborcji”. Przez ostatnich 9 lat politycy dysponowali zatem propozycjami gotowych rozwiązań, z których mimo to nie skorzystali. Zaniedbania te zostały skwapliwie wykorzystane przez lewicową minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, która przeforsowała najpierw ustawę o dłuższych urlopach dla matek wcześniaków, a ostatnio także rozporządzenia o zasiłku macierzyńskim oraz pogrzebowym dla matek, które doświadczyły poronienia. Kiedy wreszcie również politycy (centro)prawicy nabiorą odwagi, by sięgnąć po rozwiązania tego typu, to niewątpliwie także wyborcy docenią ich za to przy urnach, zamiast poszukiwać efemerycznych alternatyw lub zniechęcać się do polityki jako takiej.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4/2025 

 

/mdk

Bernaciak Nikodem

Nikodem Bernaciak

Adwokat Izby Adwokackiej w Warszawie, analityk, absolwent prawa na Uniwersytecie Warszawskim.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#aborcja #aborcja eugeniczna #Oleśnica #pro-life #obrona życia #politycy pro-life #politycy a życie poczęte #Karol Nawrocki
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej