Pieniądze, zwłaszcza te kruszcowe, były przez wieki uważane za synonim bogactwa. Drugą wartością, która kojarzy nam się z posiadaniem złotych czy srebrnych monet, jest wolność. Jak więc potraktować zapowiedzi i plany całkowitej likwidacji pieniądza w formie gotówki?
„Kto nie ma miedzi – ten w domu siedzi”. To ludowe porzekadło, opisujące stan człowieka pozbawionego pieniędzy (miedziaków. Upraszczając nieco temat, pieniądze powstały jako rodzaj towaru, który zawsze można było wymienić na inne towary lub usługi. Rolę pieniądza pełnić mogły kruszcowe monety, ale mogły nim być kawałki kości słoniowej, koraliki, szklane kuleczki, rzadkie muszelki, ziarna kakao, sól czy nawet równo odmierzone miary zboża. Ważne, że były to zawsze jakieś materialne przedmioty symbolizujące pewną wartość i najczęściej tę wartość realnie posiadające.
W antycznej Grecji pręt żelazny był dość drogim półproduktem, efektem pracy greckiego hutnika i kowala. Można było z niego wykonać niewielki, ale stosunkowo trwały i pożyteczny przedmiot – np. nóż do przycinania winorośli. Jego grecka nazwa – obol – stała się później nazwą drobnej monety funkcjonującej w całym helleńskim świecie. Kilka żelaznych prętów miało już większą wartość, można z nich było wykuć lemiesz do pługa, a więc narzędzie rolnika znacznie zwiększające wydajność pracy w polu. Albo można je było przekuć w miecz, czyli broń służącą do obrony. Pręty, złożone w garść, miały dla Greków równowartość bryłki srebra wielkości małej fasolki. Grecka nazwa garści – drachma – stała się z czasem określeniem srebrnej monety, podstawowego środka płatniczego w świecie śródziemnomorskim. Z niej wywodziły się rzymskie denary, arabskie dirhemy i cały szereg innych monet kruszcowych.
Nie sposób oczywiście w krótkim tekście przedstawić wielką historię pieniądza. Warto wspomnieć o tym, że bywały okresy w dziejach naszej cywilizacji, najczęściej związane z jej regresem, gdy pieniądze zanikały na rzecz handlu wymiennego. Od samego początku pojawiali się fałszerze pieniędzy, podobnie jak próby ich cudownego „rozmnożenia” przez władców poprzez obniżanie zawartości kruszcu w monecie, czyli psucie pieniądza. Niemniej przez całe wieki, nawet tysiąclecia, pieniądze stanowiły niezwykle ważny element życia społecznego człowieka. Wprowadzenie pieniądza papierowego wcale nie likwidowało samej idei pieniędzy jako niezbędnego środka wymiany handlowej, systemu podatkowego czy elementu wspomagającego funkcjonowanie struktury państwowej. Pierwszy sygnał ostrzegawczy, że z tą rolą pieniądza może być coś nie tak, pojawił się w drugiej połowie XX wieku, wraz z odchodzeniem, początkowo tylko częściowym, od parytetu złota w określaniu wartości pieniądza na rynku. Pojawił się wtedy na szerszą skalę pieniądz fiducjarny.
Pieniądz przydatny do wymiany realnych dóbr
Zmarły niedawno znawca marksizmu i propagator wiedzy społecznej Krzysztof Karoń miał dość oryginalną, lecz spójną wewnętrznie koncepcję wolności. Wolność, jego zdaniem, to możliwość realizowania przez człowieka swoich potrzeb. Wśród potrzeb, na samym spodzie, w modelu zaproponowanym przez Maslowa znajdują się potrzeby czysto egzystencjalne – jedzenie, picie, ciepło, schronienie i tak dalej. Nie ma mowy o prawdziwej wolności, jeśli człowiek nie posiada środków na zaspokojenie tych właśnie, najbardziej elementarnych potrzeb. Jedyna wolność, jaka wtedy człowiekowi pozostaje, to wolność grzebania w śmietniku.
W zaspokajaniu potrzeb przydają się pieniądze. Wedle koncepcji Karonia same w sobie nie są żadnym realnym dobrem, nie zaspokoją żadnej potrzeby, nie można ich zjeść ani napalić nimi w piecu. Służą jednak jako bardzo wygodne narzędzie pośredniczenia w wymianie towarów i usług, które już nasze potrzeby są w stanie zaspokoić. Z tej perspektywy wszystkie próby ograniczenia dostępu do pieniędzy, wpływanie na wymianę towarową, ręczne manipulowanie przy ich wartości – powinny w nas wywoływać zapalenie się „lampki ostrzegawczej”. Jest to bowiem rodzaj manipulowania naszą wolnością i to w tym jej najbardziej podstawowym, egzystencjalnym obszarze.
Wielu czytelników pamięta zapewne jeszcze całkiem dobrze czasy PRL z wprowadzanym od lat siedemdziesiątych systemem „kartkowym”. Był to system reglamentacji towarów, w sytuacji ciągłego ich deficytu, poprzez ustalenie innych, niejako nadrzędnych w stosunku do wymiany towarowo-pieniężnej zasad. Pieniądze, oficjalne peerelowskie złotówki, przestawały w tym systemie pełnić rolę prawdziwych środków wymiany handlowej. Ich funkcję przejmowały „kartki”, czyli odpowiednie kupony, uprawniające do zakupu określonych towarów. Kwitł w związku z tym handel nielegalny, pozasystemowy. Wysoką wartość miały waluty państw kapitalistycznych, pełniące w tych transakcjach rolę nieoficjalnego, ale solidnego środka płatniczego. Kto miał dolary, ten czuł się wolny i niezależny.
To wszystko były eksperymenty władzy totalitarnej w systemie komunistycznym, na stosunkowo niskim jeszcze poziomie, związane częściowo z nieusuwalnym problemem tego systemu. Jak mawiał Winston Churchill – kapitalizm to niesprawiedliwy podział bogactwa, a komunizm – sprawiedliwy podział biedy.
Dzisiaj słyszymy, że nasze pieniądze, coraz bardziej już tylko wirtualne, być może znikną w niedługim czasie zupełnie. Taka perspektywa pociąga za sobą pewne bardzo daleko idące konsekwencje, z których, mam wrażenie, nie wszyscy mogą zdawać sobie sprawę.
Nie jest jeszcze do końca jasne, jak w pełni miałby funkcjonować system działania całego społeczeństwa całkowicie pozbawiony gotówki, oparty wyłącznie na istniejących w przestrzeni informacyjnej impulsach. Istnieje kilka modeli takiego systemu, najczęściej odwołujących się do tego, co już obserwujemy w rzeczywistości wokół nas. Karty bankomatowe, karty kredytowe, przelewy pomiędzy bankami, zakupy w sklepach internetowych, płacenie za transakcje telefonem. To już nas wszystkich dotyczy, ale to wciąż nie jest jeszcze świat całkowicie pozbawiony gotówki. Plany związane z nadchodzącymi latami, tworzone w środowiskach przedstawicieli wielkich tego świata – globalnych korporacji, banków i niektórych polityków – idą znacznie dalej.
Antyutopie bez gotówki
Przedwcześnie zmarły mistrz polskiej literatury science fiction Janusz Zajdel w ostatnich latach swego życia stworzył najlepsze w karierze powieści. Zalicza się je czasem do nurtu tak zwanej socjologicznej fantastyki. Fabuła powieści Wyjście z cienia, Cylinder van Troffa, Paradyzja czy Cała prawda o planecie Ksi budowana jest wokół wizji społeczeństwa niedalekiej przyszłości, w którym panuje niezwykle rozbudowany system kontroli nad ludźmi. W książce uważanej za najdoskonalsze dzieło Zajdla, czyli Limes inferior, opisany jest świat fikcyjnej metropolii Argolandu, funkcjonującej na Ziemi w bliżej nieokreślonym czasie po wielkiej transformacji, która objęła całą planetę. Ustrój polityczny wydaje się tu pozornie idealny – stanowi połączenie najlepszych cech wziętych ze znanych ludzkości systemów, jakie w ciągu wieków panowały na Ziemi. Dzięki nowoczesnym, zautomatyzowanym technologiom produkcji różnych dóbr ludzie nie znają problemów, jakie trapiły ich przodków przez tysiąclecia. Nikt nie jest głodny, każdy ma gdzie mieszkać, kto nie chce lub nie może – nie musi nawet pracować, a i tak nie zginie z głodu. W świecie Argolandu nie ma również pieniędzy w naszym rozumieniu tego słowa, nie ma gotówki. Każdy obywatel posiada tak zwany klucz – rodzaj karty elektronicznej, łączącej w sobie funkcje dowodu osobistego, karty płatniczej i tradycyjnego klucza do otwierania drzwi. Klucz łączy się podczas każdej operacji, typu zakup towaru, otwarcie drzwi lub przejście przez bramkę kontrolną, z systemem komputerowym kontrolującym cały Argoland. Każdy posiadacz klucza zamiast gotówki dysponuje pewną ilością istniejących wirtualnie tzw. punktów, które zresztą dzielą się na kategorie oznaczane symbolami kolorów – zielonym, żółtym i czerwonym. Punkty są przyznawane przez system w zależności od inteligencji, wykonywanej pracy czy zajmowanej pozycji społecznej. Oficjalnie wartość punktów różnych kolorów jest taka sama, jednak istnieją całe kategorie towarów i usług, które można nabywać tylko za najcenniejsze, żółte punkty. Główny bohater powieści, Sneer, orientuje się w pewnym momencie, że cały mechanizm oparty na braku prawdziwych pieniędzy, zastąpionych wirtualnymi „punktami”, jest jeszcze jednym narzędziem wykorzystywanym przez system do kontrolowania ludzi w totalitarnym świecie Argolandu.
Coś, co czterdzieści lat temu było uważane za błyskotliwą fikcję literacką utalentowanego polskiego pisarza, powoli staje się rzeczywistością. Gdy słyszę o korzyściach, jakie mają na nas rzekomo spłynąć po całkowitej likwidacji gotówki, natychmiast przypominam sobie fikcyjne światy opisywane w powieściach Zajdla. Światy przerażające.
Tekst pochodzi z kwartalnika Civitas Christiana nr 3 / lipiec-wrzesień 2023
/ab