Czy Stany Zjednoczone upadną?
15 stycznia br. spotkanie w ramach wrocławskiego cyklu „Poniedziałki na Kuźniczej” przebiegało pod prowokacyjnym dosyć tytułem „Czy Stany Zjednoczone przetrwają do roku 2044?”. Gościem wieczoru był pan Tomasz Gabiś, publicysta i tłumacz literatury niemieckiej, który niejednokrotnie dał się poznać właśnie jako reprezentujący niezwykle oryginalne podejście do kwestii polityki czy geopolityki, nie uciekający przy tym od stawiania futurystycznych koncepcji. Sama kwestia tego, czy jakiekolwiek państwo istnieć będzie w jakiejś dalszej przyszłości, wydaje się być oczywiste, gdyż, jak wiadomo, nic na świecie nie trwa po wieczne czasy. Gość wszakże postawił pytanie odnośnie stosunkowo nieodległej przyszłości. Tak się składa, że tytułowego roku 2044 przynajmniej niektórzy z nas mają szansę doczekać i samemu przekonać się co do wiarygodności tez zagadnienia.
Tomasz Gabiś wyjaśnił na wstępie, że samo pytanie o przetrwanie Stanów Zjednoczonych Ameryki w nieodległej przyszłości nie jest jakoś oryginalne. Na poparcie swej tezy przywołał postaci amerykańskiego świata polityki: Roberta Kaplana oraz konserwatywnego publicystę Patricka Buchanana. Z przywołań tych wynikało, że pytanie o czarną przyszłość tego kraju nie jest czczym wymysłem skonstruowanym dla potrzeb poniedziałkowego wieczoru.
W dalszej części swego wystąpienia gość nakreślił obraz amerykańskiej sceny politycznej z uwzględnieniem wyborów prezydenckich, w wyniku których nastąpiło powołanie Donalda Trumpa na prezydenta USA. Szczególną uwagę gość poświęcił napięciom etno-rasowym, jakie na tym tle uwypukliły się, wskazując na te głosy z amerykańskiego świata nauki i polityki, które kierują naszą uwagę na to, że napięcia na tej osi z czasem będą najprawdopodobniej narastać. Ich szczyt wywołany nieuchronnością zjawisk demograficznych zostanie osiągnięty mniej więcej przed połową wieku XXI – stąd tytułowa data 2044 r. Prelegent powołał się przy tym na określone nurty amerykańskiej publicystyki, które wieszczą rozpad tamtejszej tożsamości narodowej właśnie wzdłuż uskoków etno-rasowych, przy czym scenariusze, jakie wynikłyby z tego podziału, mogą być bardzo różne: od autorytarno-wojskowej dyktatury, rządzącej całym krajem, po rozpad Stanów na „etnostany”. Wyjściem pośrednim byłoby tu rozwiązanie libertariańskie, które polegałoby na udzieleniu maksymalnej autonomii poszczególnym obszarom i pozostawieniu władzy centralnej naprawdę minimalnych kompetencji. Jak widać z tych wariantów, nawet napięcia na tle rasowym niekoniecznie oznaczają koniec państwa a jedynie kres amerykanizmu, jaki znamy oraz zmianę sposobu sprawowania władzy nad państwem.
W trakcie ożywionej dyskusji uczestnicy spotkania w znacznym stopniu uzupełnili tezy wygłoszone w referacie, wskazując np. na fakt, że rozpad na tle etnicznym następuje dopiero w sytuacji niezaspokojonych potrzeb konsumpcyjnych i wynikającej z tego faktu walki o zasoby materialne. Upadek globalnej potęgi, jaką bez wątpienia pozostają Stany Zjednoczone, musi być poprzedzony wydarzeniami o charakterze globalnym. Powszechnie zgodzono się przy tym, iż obecne czasy cechuje ogromna niestabilność sytuacji międzynarodowej i warto monitorować wszelkie procesy polityczne, które w określonych warunkach mogłyby wpłynąć na losy świata.
Piotr Sutowicz
mak