Bronisław Wojciechowski (1921-1986) – ekonomista i historyk – uczestniczył w Powstaniu Warszawskim dowodząc drużyną w kompanii B–3 pułku „Baszta”. Ciężko ranny na początku września 1944 trafił na rekonwalescencję do Pyr, unikając tym samym niewoli. To tam, jeszcze jesienią, spisał swoje powstańcze wspomnienia.
Spoglądam na zegarek, jest 5.03. Teraz kolej na moją drużynę. Wołam:
– Drużyna trzecia – za mną! – i wybiegam.
Już jesteśmy na ulicy tonącej w promieniach słońca. Moja drużyna, a za nią czwarta, przebiega przez jezdnię na drugą stronę ulicy Szustra. Zawracamy na lewo, w głąb Mokotowa. Chłopcy krzyczą „Hurra, niech żyje Polska!”, pada kilka strzałów. Jednocześnie słychać strzały z różnych stron. A więc powstanie zaczęło się! Powstanie, od lat przygotowywane i oczekiwane, zaczęło się dziś, dziś właśnie, dnia pierwszego sierpnia o godzinie piątej! Rozkoszuję się powtarzaniem w myśli tych słów, a jednocześnie staram się nie stracić ani ździebka z tego, co się w tej pamiętnej chwili rozgrywa. A chwila jest naprawdę wielka! Skończyły się oto lata walki podziemnej, konspiracji, ukrywań i maskowania. Dziś stajemy do walki orężnej oko w oko ze śmiertelnym wrogiem. Walka ta przyniesie nam zwycięstwo i wolność!Tymczasem na ulicy na nasz widok powstaje lekkie zamieszanie. Przechodnie jeszcze nie wiedzą, co się stało, ale na wszelki wypadek rzucają się do bram. Nasz odział musi robić naprawdę niesamowite wrażenie na tej cichej, pełnej zieleni i słońca ulicy. W gruncie rzeczy wyglądamy chyba niesłychanie śmiesznie. Każdy jest inaczej ubrany – niektórzy mają na sobie spodnie lub bluzy wojskowe, inni półwojskowe bryczesy i kurtki, większość zaś jest zupełnie po cywilnemu. Na głowach wielu ma hełmy – każdy jednak innego pochodzenia i kształtu. Młodzieńcze twarze pod hełmami wyglądają dziwnie dziecinnie. Dodajmy do tego broń najrozmaitszego rodzaju i kształtu, którą niektórzy z zapałem i groźnie potrząsają.
Ludzie zaczynają już rozumieć, że to powstanie. Wszystkie okna zapełniają się głowami ciekawych, każdy chce zobaczyć – zobaczyć – zobaczyć. Jacyż dumni i szczęśliwi jesteśmy w tej chwili, gdy wszystkie oczy patrzą na nas z podziwem i strachem. A jednak – żal mi trochę, że nie mogę być też jednocześnie widzem. Dla nich musi to wszystko wyglądać zupełnie inaczej. W pewnej chwili z jakiegoś okna uderzył w nas przeraźliwy, histeryczny okrzyk kobiecy: „Jezus, Maryja, to powstanie!”
Książka "W Powstaniu na Mokotowie", wydana nakładem Instytutu Wydawniczego PAX jest dostępna zarówno w wersji drukowanej, jak i e-booka:
https://iwpax.pl/nasze-ksiazki/549-bronislaw-wojciechowski-w-powstaniu-na-mokotowie.html
/mdk