Optymiści mówią, że dusza ludzka dzieli się na dwie równiutkie części; w jednej mieszka anioł, w drugiej diabeł. Pesymiści twierdzą, że najwyżej dwadzieścia procent duszy zajmuje dobro, reszta to najczarniejsze zło. Fataliści stukają się w głowę i pytają o definicję dobra.
Tylko stary praktyk posegreguje spojrzenia, określi temperaturę gestów i kąt pochylenia pleców, zważy ciężar kroków i milczenia, a kiedy już to wszystko zrobi, zamyśli się i powie, że ci wyżej wymienieni racji nie mają, ponieważ dobro chodzi własnymi drogami, nie mieści się w żadnych parametrach i rekomendacji nie potrzebuje. Musi się tylko zakorzenić, a bez wolności ani rusz! Ten stary praktyk bez względu na to, który raz w tym tygodniu pełni dyżur w szpitalu, lub sterczy przy tablicy, przy telefonie, a może już przyrósł do deski konfesjonału, wie z całą pewnością jedno – dobro zniewolone zamienia się z czasem w pustą kukłę, obrzydliwą karykaturę lub tzw. „piękną stronę zła”. Wie również, że najwięcej zła zrobili ludzie zniewoleni, że niewola zaczyna się od rozmydlenia granic między dobrem a złem, między wypowiadanym słowem a jego faktycznym znaczeniem. Potem, to już cała reszta leci łatwo, lekko i przyjemnie.
Jaka szkoda, że ten komfort zakłóca nam źdźbło w oku bliźniego. Są na szczęście na to sposoby; wystarczy z ciemnego zaułka duszy wyciągnąć specjalne narzędzie, tzw. „jadzenie”(nazwa pochodzi od jadu).
Oto kilka przykładów, w jaki sposób można się posługiwać tym bardzo prostym mechanizmem.
Irytująca jest ta Kwiatkowska, taka milutka, uśmiechnięta, skromniusia, z fryzurką i wyglansowanymi butami, a w dodatku zawsze z tym swoim mężem pod rączkę i do przodu. Dobra, dobra, znamy takie! No, więc telefonujemy do tej Kwiatkowskiej i mówimy: – Wiesz, długo się zastanawiałam, jak ci to powiedzieć, bo przecież jesteście takim wspaniałym małżeństwem, ale ze względu na starą przyjaźń…( tu robimy długą pauzę). Dzisiaj widziałam twojego męża z super dziewczyną. Jak się uśmiechała, jak szczebiotała, to jest oburzające! Tak mi przykro, ale musisz walczyć! Kiedy będzie ci ciężko, zadzwoń do mnie, zawsze możesz na mnie liczyć.
Pani Basia ma troje dzieci. Nie przelewa się, ale biedy też nie ma. Dzieci jak dzieci, trochę są miłe, trochę rozrabiają, mają apetyt i wszystkie części ciała na swoim miejscu. Teraz pani Basia „wpadła” i czwarte w drodze, o czym przed chwilą powiedziała sąsiadce. Ta wzięła głęboki oddech i powiedziała: – Że też pani nie mogła uważać, przecież pani wie, że ten pani Adaś głowy do nauki nie ma, teraz jest pani starsza i słabsza, to następne może być jeszcze głupsze.
Ten Zenek to musi coś kombinować, bo aż tyle na tych kontraktach to on nie zarobił. Już wszystko w tej chacie ma, a teraz jeszcze korytarz w drzewie mu się zachciało. No i co z tego, że sam to robi, ale przecież desek mu nikt za darmo nie dał. Takim cwaniakom to zawsze dobrze!
Ksiądz Adam mimo młodego wieku jest bardzo mądrym i oddanym sprawom młodzieży duszpasterzem. Parafianie chwalą go i bardzo szanują, a młodzież wprost za nim przepada. Właśnie wyjeżdżają na ciekawy i waż ny obóz.
– Bardzo pięknie, ale…( tu następuje głęboki oddech). Pani Zofia, ważna w parafii osoba, subtelnie wkracza w akcję „jadzenia”, cała zaś reszta przebiega sprawnie i z dużą dozą finezji.- No, bo ksiądz proboszcz rozumie…młode dziewczyny, chłopaki, i ksiądz Adam też młody…( tu następuje głęboki oddech i zatroskane milczenie).
Impreza u państwa Inteligenckich. Kawior, pulpety z łososia, Cinzano ( rocznik 89), perfumy francuskie, teksty angielskie, wycinki z gazet na poziomie europejskim. Wiadomo, w takim towarzystwie rozmowy dotyczyć muszą spraw najważniejszych, charakteryzować się wysokim stopniem syntezy i świadomości społecznej. Dobrano się, zatem do tych z „lewej” i tych z „prawej”, aby dojść do konkluzji, że jedni i drudzy funta sierści warci, bo jak się do koryta dorwą, to tzw. moralność staje się efemerydą, czyli mydlaną bańką. Potem było jeszcze gorzej, bo zaczęto wytrzepywać poszczególne sumienia, i już igła zamieniła się w widły. No, bo na przykład, wyjeżdża taki Ktoś za granicę i funduje sobie najdroższy hotel. Czy to ważne, że ten Ktoś jest tylko jeden, skoro tacy biedni podatnicy za to zapłacą? Jakiś pan jeszcze wspomniał o żenującym poziomie Polaków, o zacofaniu i złych skłonnościach rodaków, ale… na szczęście jesteśmy w Unii Europejskiej, to może się wycywilizujemy. Nie wypadało mówić o tych, którzy wiedzą „skąd nasz ród” i sklonowali się z Rejtanem. Zresztą, to oszołomy i czubki. Ojczyzna, patriotyzm, odpowiedzialność, racja stanu, byt narodu. A co to?
Na tym przyjęciu był też pan Tobiasz, taki dziwaczny remanent z ubiegłego stulecia. Gospodarze zapraszają go w takich okolicznościach; dzieci uśpi, po imprezie posprząta, rozśmieszy. Ale on dzisiaj tylko coś pod nosem mruczał. Trąbnął parę razy w chustkę i wymknął się do pokoju dzieci. Musiał sprawdzić, czy śpią, jeszcze by co usłyszały niebożątka. Ej, belki w swoim oku nie widzą – cicho zamruczał.
Krystyna Holly
Artykuł ukazał się w numerze 11/2007.