Cóż to jest prawda?

2013/01/17

Tytułowe pytanie wyszło około dwóch tysięcy lat temu z ust Piłata Poncjusza: „Rzekł do Niego Piłat: ŤCóż to jest prawda?ť” (J 18, 38). Po dziś dzień rozbrzmiewa ono w naszych świątyniach, ilekroć czyta się Mękę Pańską w okresie Triduum Paschalnego.

 

Jak to już zauważono, prokurator Judei bynajmniej nie czekał cierpliwie na odpowiedź, albowiem „to powiedziawszy, wyszedł powtórnie do Żydów” (J 18, 38), z czego zresztą widać, że wyżej cenił vox populi niźli vox Dei. Piłat nie był wszelako pierwszym w dziejach ludzkości, który otwarcie postawił zagadnienie prawdy. Problem ten nurtował człowieka znacznie wcześniej, przynajmniej kilkaset lat przed narodzeniem Chrystusa, kiedy to starogreccy filozofowie, tacy jak Sokrates, Platon i Arystoteles, zastanawiali się nad istotą prawdy i jej rolą teoretyczną i praktyczną w życiu zarówno pojedynczego człowieka, jak i całych zbiorowości – społeczeństw i państw.

Klasyczna odpowiedź, której udzielili tamci myśliciele, pozostaje aktualna do dzisiaj, chociaż zrazu wydaje się banalna. Orzekli oni bowiem, że prawda to tyle, co zgodność myśli (poznania ludzkiego) ze stanem faktycznym, czyli z samą rzeczywistością. Przykładowo, moja myśl lub wygłoszona przeze mnie opinia, że Mikołaj posiada czternaście zegarów, jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, kiedy ów Mikołaj rzeczywiście ma na własność dokładnie tyle urządzeń odmierzających czas, w każdym zaś innym wypadku pozostaje fałszywa, czyli nieprawdziwa. Podana definicja wydaje się wręcz prymitywna albo mało użyteczna. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że w filozofii i w ogóle w nauce zwykło się rozpoczynać wnioskowanie od spraw tak łatwych, że potrafiłoby je pojąć nawet dziecko, ażeby w rezultacie rozmaitych zabiegów osiągnąć stopień skomplikowania dostępny rozumieniu tylko nielicznych. Oczywiście my tutaj nie będziemy się starali wejść na taki akurat szczebel złożoności, albowiem nie ma takiej potrzeby. Warto jednak przekonać się o tym, czy powyższe określenie prawdy jest rzeczywiście tak jałowe, jak to się wydaje na pierwszy rzut oka.

W historii, zwłaszcza najnowszej, niejednokrotnie próbowano określać prawdę w inny sposób. Na przykład w okresie komunizmu panującego w ZSRR i krajach ościennych utrzymywano, że prawdą jest wyłącznie to, co zgadza się z oficjalną doktryną głoszoną przez władzę państwową, jakkolwiek absurdalna, czyli daleka od rzeczywistości, by się owa doktryna wydawała. Takie postawienie sprawy wielu ludzi przypłaciło życiem. Wśród nich znalazł się Izaak Babel (1894-1940) – rosyjski Żyd, który w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku przebywał na froncie z Pierwszą Armią Konną, dowodzoną przez Siemiona Budionnego, jako korespondent polowy propagandowego dziennika „Krasnyj Kawalerist”. Oprócz sporządzania oficjalnych, przyprawionych szczyptą fantazji sprawozdań dla swojej macierzystej gazety, Babel prowadził osobiste notatki na temat rewolucyjnego pochodu Armii Czerwonej, walczącej o wyswobodzenie chłopów i robotników z jarzma burżuazji, szlachty i oczywiście kleru. Zapiski te, opublikowane później w formie książkowej – Armia Konna i Dziennik 1920 – stały się znane i poczytne, także w Polsce. Niestety, Babel miał to nieszczęście, że zawarł w nich prawdę w klasycznym sensie: napisał o gwałtach i rabunkach dokonywanych przez radzieckich żołnierzy, o prymitywnej mentalności dowódców, o bezmyślnym niszczeniu starej, polskiej kultury, o strachu i panice w armijnych szeregach, o brudzie, głodzie i zimnie, o okrucieństwie wobec jeńców.. Rzecz jasna, taki obraz rzeczywistości nie pasował do oficjalnego wizerunku kreowanego przez ówczesnych rządzących. W rezultacie Babel, mimo że przez wiele lat cieszył się przywilejami władzy – ponieważ jak wielu innych przedstawicieli jego narodowości naiwnie uwierzył w dobro i piękno czerwonej rewolucji i tę wiarę głośno wyznawał – w maju 1939 roku został aresztowany, a w styczniu następnego roku rozstrzelany w Moskwie. W gruncie rzeczy poszło zaś o rozumienie prawdy…

Wszystko to działo się dobre sześćdziesiąt lat temu, lecz wiadomo, że historia lubi się powtarzać. Dzisiaj nie ma wprawdzie – w Polsce przynajmniej – cenzury, która reglamentowałaby prawdę. Istnieją jednak inne, nieoficjalne lub półoficjalne instytucje, które kontrolują, co wolno pisać i mówić, a czego nie. Należy do nich tak zwana poprawność polityczna (political corectness) – dziwaczny, bezosobowy twór, który jednak sprawuje władzę nad wieloma ludźmi i ich myśleniem, nad redakcjami licznych mass mediów i urzędnikami. Nazwanie homoseksualizmu zboczeniem lub grzechem jest obecnie ryzykowne, ponieważ kłóci się z doktryną głoszoną i forsowaną przez niektóre wpływowe kręgi i osobistości. I dzisiaj więc niełatwo jest ludziom, którzy akceptują prostą i banalną z pozoru definicję prawdy..

Paweł Borkowski

Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2007.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej