Każda wojna to horror, który wystawia nasze człowieczeństwo na poważną próbę. Wojna światowa, szczególnie ta ostatnia, to horror globalny, horror dla niemal każdej człowieczej rodziny. Prawda to tragiczna, tyle razy powtarzana, że brzmi niemal banalnie. Nie lękając się jednak tej banalności pokłońmy jeszcze raz przeszłości i zapytajmy: czym jest II wojna światowa w naszej dzisiejszej świadomości? Przedmiotem badań historyków? Wspomnieniem bohaterstwa przodków? Przeraźliwym dokumentem bestialstwa totalitarnych ideologii? Czas leczy rany?
Konflikt zbrojny nazwany II wojną światową, to oczywiście nie tylko działania militarne. To również katastrofa ekonomiczna i demograficzna, to zabici i ranni żołnierze, to także kalectwo powojenne, rozbite rodziny, wreszcie masowa eksterminacja, eufemistycznie nazwana „ostatecznym rozwiązaniem”. Dla ludności cywilnej wojna oznacza chaos, szok, bezprawie, strach, agresję, kradzieże, gwałty, głód. Wszystkie te plagi towarzyszą zwykle działaniom militarnym, pomimo różnych konwencji chroniących ludność cywilną. Społeczne konsekwencje wszystkich tych czynników, będą trwały przez pokolenia. Być może wojenne rany zabliźniły się z biegiem czasu. Pozostały jednak straty, o których niełatwo zapomnieć.
„Józef Wisarionowicz Stalin – Ojciec wszystkich polskich dzieci”
Ustaleniami „Wielkiej Trójki” z wojennego horroru obudziliśmy się w koszmarze stalinizmu. Polakom, pod rządami komunistów, nie dane było zapomnieć o wojennej zawierusze. W lutym 1946 roku Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej ogłosił, że żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie nie uznaje za polskich. Naszych bohaterów wojennych orzeczono zdrajcami, pozbawiano stopni wojskowych, obywatelstwa polskiego i pozostawiano bez środków do życia. Generał Maczek po wojnie najął się do pracy barmana w jednym z barów w Edynburgu. Generał Sosabowski pracował jako robotnik magazynowy w fabryce, a generał Sosnkowski na farmie. Ci, którzy wracali na ziemie polskie, stawali przed sądem. Najbardziej tragiczny los spotkał generała Fieldorfa, który po sfingowanym procesie, został skazany na śmierć i stracony w 1953 roku. Uczestniczący w tym haniebnym procesie do dziś nie zostali ukarani).
Wszystko to oczywiście dotyczyło nie tylko samych generałów. Oficerowie, żołnierze AK, intelektualiści… całe pokolenia Polaków zostały poddane przymusowej komunizacji – zbiorowemu, wielostopniowemu praniu mózgu. Od nowa określono czym jest dobro i zło, poprawiono historię, podsunięto bolszewickie wzorce „patriotyzmu” – tak oto rodził się nowy ideał człowieka homo sovieticus – człowiek mierny, bierny, ale wierny. Dobrze przysłużyły się temu radzieckie służby specjalne oraz ich spolszczone filie, pod auspicjami polskich władz komunistycznych. Brak zaufania, donosy, wzajemne szpiegowanie… wszystko to działo się również na poziomie najmniejszych wiejskich gmin. Prześladowano zwłaszcza tych, którzy opierali się systemowi. Niestety, wielu z nich uległo reżimowi. Zrobiono z nich szpiegów, konfidentów, donosicieli. I nie oszukujmy się, kiedy ktoś stawał się współpracownikiem służb bezpieczeństwa reżimu, czasem nawet z powodu szlachetnych pobudek, bardzo trudno było już wyjść z kręgu kłamstw. Dopiero dzisiaj, stopniowo, dociera do nas skala tego zjawiska. Wielu ludzi postrzeganych dotychczas jako autorytety moralne, okazało się tajnymi współpracownikami komunistycznej bezpieki.
Cienie wojny w wolnej Polsce
W ten sposób dochodzimy do sytuacji obecnej. Dzisiaj nie ma już Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźctwie. Polska jest teraz państwem demokratycznym, oficjalnie współpracuje z państwami zachodnioeuropejskimi w ramach NATO, Unii Europejskiej i innych międzynarodowych instytucji. Granice Polski i Niemiec – dawnych śmiertelnych wrogów – są dzisiaj otwarte. Obywatele obydwu państw mogą swobodnie podróżować niemal po całej Europie, osiedlać się w którymś z państw członkowskich Unii Europejskiej, prowadzić tam działalność gospodarczą, studiować na uniwersytetach, pracować. Wydaje się zatem, że wygasły już ostatnie ognie po bitwach II wojny światowej – podziały Europy pojałtańskiej. Jeżeli tak, to nareszcie można odetchnąć z ulgą. II wojna światowa to już tylko śpiew przeszłości. Jej najwłaściwszym miejscem jest muzeum, o kształt którego trwają obecnie spory polityczne.
Czy jednak aby na pewno – tak z dnia na dzień – można unieważnić ponad czterdzieści lat prania mózgu serwowanego Narodowi Polskiemu? Jakie konsekwencje niegdysiejszych kłamstw możemy odczuć do dziś? Co z mentalnością ludzi wychowanych na ideologii komunistycznej? Gdzie są wczorajsi oprawcy? Czy przełom roku 1989 oznaczał błyskawiczną transformację z PRL-u na w pełni demokratyczną i wolną III RP? A co z całą armią aparatu służby bezpieczeństwa, z ich tajnymi współpracownikami, z aparatczykami partyjnymi? Czy ludzie ci dobrowolnie wyrzekli się władzy, przywilejów, pozycji społecznej? Czy złożyli broń w oczekiwaniu na czekające ich procesy i rozliczenia za zbrodniczą działalność?
Rozsądek podpowiada, że ludzie reżimu musieli sobie przygotować wygodne miejsce w nowej, wolnej Polsce. I chodzi tutaj nie tylko o sute emerytury kombatanckie dla członków aparatu bezpieczeństwa komunistycznego reżimu, ale również o wiodącą pozycję dawnej nomenklatury na wolnym rynku, o lukratywne kontakty handlowe i wszelkie przywileje z tego płynące. Warto zwrócić uwagę na to, że prywatyzacyjna część transformacji ustrojowej rozpoczęła się jeszcze za czasów PRL-u. Już od połowy lat osiemdziesiątych (tj. od rozmów Gorbaczowa i Reagana w Genewie oraz początku „pierestrojki”) rychły demontaż radzieckiej dominacji w państwach środkowo-europejskich był wielce prawdopodobny, a zdaniem części historyków, politologów i publicystów, wręcz przesądzony. I właśnie wówczas rozkwit notowały tzw. spółki polonijne, swoisty wolnorynkowy poligon doświadczalny ludzi nomenklatury. Tak… władza przygotowywała się na transformację ustrojową. Proces ten potem stał się jeszcze bardziej masowy i uległ przyspieszeniu, dlatego nazwano go potem „uwłaszczeniem nomenklatury”. Gdy popatrzymy na dzisiejszą „klasę posiadaczy” – elitę polskiego biznesu, odnajdziemy tam wielu byłych komunistycznych aparatczyków. To oni nadają ton polskiej gospodarce, to oni czołują we współpracy z międzynarodowym biznesem.
Patologiczne przymierze biznesu, polityki i mediów w III RP to jedna z konsekwencji Wielkiej Wojny
Fot. Dominik Różański
To jednak nie jedyna cena pokojowej demokratyzacji kraju. Jest ich wiele, zbyt wiele, by je tutaj opisać. Niektóre polityczno- gospodarcze, jak również i społeczne konsekwencje trwają do dziś. Rozwój zorganizowanych grup przestępczych w miejsce dawnych struktur UB. 3-milionowa emigracja zarobkowa najbardziej przedsiębiorczych Polaków, którzy nie znaleźli miejsca w polskiej rzeczywistości rynkowej. Dziedziczność grup wykluczenia społecznego na obszarach dawnych PGR-ów. Złodziejskie, czy wręcz bandyckie patologie w ramach prywatyzacji majątku narodowego. Korupcyjne układy pomiędzy politycznym, medialnym i biznesowym światem w dzisiejszej Polsce. Wszystko to jest spadkiem po „miękkim lądowaniu”, tj. pokojowym „przekazaniu władzy” przez komunistyczne władze PRL (co nie znaczy, że lepszym wyjściem byłaby wojna domowa). Ponieważ zaś komunizm w Polsce jest konsekwencją II wojny światowej wprost, to niestety nie można powiedzieć, że ognie po tej wojnie faktycznie już wygasły.
Wojna jako biznes – biznes jako wojna
Do takiego samego wniosku dojdziemy, kiedy spojrzymy na arenę międzynarodową. Nie od dzisiaj wiadomo, że wojna może być świetnym biznesem. I faktycznie wiele przedsiębiorstw mocno zaangażowało się w wojenny interes. Doskonale znany wszystkim koncern Siemens AG brał udział produkcji pocisków V-1 i V-2, wykorzystywał pracę robotników przymusowych, jeńców wojennych, więźniów obozów koncentracyjnych. Siemens opracował także projekty krematoriów i zamontował w nich urządzenia gazowe. Po wojnie koncern rozwijał się nadal. W 1993 roku kupił sprywatyzowane Wrocławskie Zakłady Elektroniczne „Elwro”, aby krótko potem zlikwidować produkcję i – tym samym – pozbyć się potencjalnego konkurenta. Nie bez powodu taką akcję nazywa się „wrogim przejęciem”. Ten sam Siemens został ukarany grzywną w 2007 roku w aferze łapówkarskiej. Jak się okazało władze koncernu posiadały specjalny fundusz, który służył do wypłacania łapówek zagranicznym kontrahentom.
Oczywiście, nie chodzi tu o szczególne napiętnowanie Siemensa. To tylko przykład, jeden z wielu zresztą. Zazwyczaj przedstawiamy sobie II wojnę światową jako konflikt pomiędzy państwami narodowymi, a nie zastanawiamy się nad ekonomicznym tłem działań militarnych. Trzeba to jasno powiedzieć: w interes wojenny zainwestowało wiele przedsiębiorstw, wiele z nich skorzystało na tym wprost albo pośrednio, a stosunkowo niewielu ludzi zostało za to ukaranych (były i takie firmy, które „grały na dwa fronty”, np. handlując z obydwiema stronami konfliktu). Niektóre z tych firm to dzisiaj olbrzymie koncerny, zaś obraz ich wpływu na politykę międzynarodową mocarstw w tamtych i obecnych czasach nadal nie jest klarowny. Echa biznesu, jakim miała być dla pewnych grup II wojna światowa, jeszcze nie wygasły. Można powiedzieć wręcz, że mają one dzisiaj swój ciąg dalszy. Podboje ekonomiczne, propagandowe, kulturowe – to tutaj realizowane są dawne scenariusze wojenne.
Przede wszystkim: pamięć!
Cóż jednak wynika z tych rozważań? Czy powinniśmy wrócić do powojennych rozliczeń? Nie o to chodzi. Problemem Polski jest bardziej nasze lenistwo intelektualne, ignorancja, przyjemne otępienie umysłowe jakiemu ulegamy w słodkiej naiwności, że wszyscy inni istnieją tylko po to, żeby nas uszczęśliwić, dzisiejsze Niemcy czy Rosja. Prawdziwym lekarstwem są wzajemne rozliczenia, ale przede wszystkim pamięć, czujna świadomość prawdy.
A czymże jest dzisiaj prawda o społecznych konsekwencjach II wojny światowej? Cóż… wszystko wskazuje na to, że nadal żyjemy w czasach powojennych – warto o tym pamiętać, analizując bieżące wydarzenia. II wojna światowa wciąż jest tłem, które pozwala nam zrozumieć nasze własne dzieje…
Marek Jastrzębski
Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2009.