Ewangelista Mateusz zanotował: Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon. (Mt 2, 1-2)
Ludzkość przez dwa tysiące lat nie potrafiła jednoznacznie zidentyfikować owej gwiazdy. Sam moment Bożego Narodzenia też nie był łatwy do ustalenia. Datę narodzin Chrystusa po raz pierwszy wyliczył w 525 r. św. Dionisius Exiguus, uczony mnich ze Scytii Mniejszej położonej na terenie dzisiejszej Rumunii i Bułgarii. Dziś wiemy, że ów badacz kalendarza juliańskiego i gregoriańskiego pomylił się w rachubach i przesunął datę narodzin Jezusa mniej więcej o siedem lat do przodu.
Szukając zatem spektakularnego ciała niebieskiego widocznego nad Betlejem w roku zero, które można by uznać za „gwiazdę króla żydowskiego”, trzeba cofnąć się o kilka lat wstecz. Pojawiły się wówczas aż trzy komety. W 12 roku p.n.e. była to Kometa Halleya widoczna przez dwa miesiące. Dwie kolejne udokumentował chiński astronom Ho Peng Yoke w 5 i 4 roku p.n.e.
Sprawcą wielowiekowego utożsamiania gwiazdy betlejemskiej z kometą jest włoski malarz Giotto di Bondone, który w 1306 roku na fresku „Adoracja mędrców” w jednej z kaplic w Padwie uwiecznił narodzenie Chrystusa właśnie z gwiazdą „z ogonem”. Uczynił to będąc pod wrażeniem komety, którą widział pięć lat wcześniej. Obliczenia wykazały, że była to Kometa Halleya.
Jednak przed narodzeniem Jezusa na niebie pojawiło się też inne wyjątkowe zjawisko, koniunkcja (ustawienie w linii prostej) Jowisza i Saturna w gwiazdozbiorze Ryb w 7 roku p.n.e. Odnotowali ją astronomowie z Sippar. Siódmy rok przed narodzeniem Chrystusa pasowałby do obliczeń czcigodnego Dionisiusa pozbawionych błędu. Zjawisko to powtarza się co ok. 400 lat. W Polsce można je było zaobserwować w grudniu 2020 roku. Wcześniej w 1623 roku udokumentował je Johannes Kepler.
W ewangelii św. Mateusza jest mowa o „mędrcach ze wschodu”. W owym czasie głównym ośrodkiem wiedzy na wschód od Palestyny był Babilon, spadkobierca liczącej co najmniej trzy tysiące lat tradycji astronomicznej i religijnej starożytnego Sumeru, w której ciała niebieskie były bóstwami.
W babilońskim panteonie królował Jowisz, którego silne biało-srebrne światło i dostojna wędrówka przez nieboskłon sprawiły, że utożsamiano go z najwyższym babilońskim bóstwem Mardukiem. Z kolei Saturn uważany był za bóstwo narodu żydowskiego, co również odczytano w słynnych zwojach znalezionych w Qumran. Oprócz przyporządkowywania ciał niebieskich narodom, znaki zodiaku przypisywano krainom. Ryby były symbolem Palestyny.
Spotkanie Jowisza z Saturnem było więc wyjątkowym wydarzeniem dla ówczesnej wiedzy pełnej elementów mistycznych i religijnych. Oto Jowisz, najwyższe bóstwo Babilonu, spotyka Saturna, kosmicznego przywódcę Żydów, w niebieskiej Palestynie. Taki układ faktycznie mógł zainspirować mędrców do podjęcia dalekiej podróży aby oddać pokłon władcy Żydów, którego królestwo pochodziło nie z tego świata.
Zjawisko było tak doniosłe, że na babilońskich tabliczkach z pismem klinowym udokumentowano je bardzo dokładnie. Jowisz po okresie niewidoczności spowodowanej bliskością Słońca pojawił się na porannym niebie w połowie marca. Mniej jasny Saturn musiał na to poczekać do początku kwietnia. W momencie pierwszej wspólnej widoczności obie planety były oddalone od siebie o kilka stopni, ale odległość ta szybko malała. W połowie września wzeszły na wieczornym niebie jednocześnie, praktycznie obok siebie.
Były widoczne przez całą noc i być może właśnie wtedy mędrcy postanowili wyruszyć do Palestyny na spotkanie z nowo narodzonym królem żydowskim. Na miejsce mogli dotrzeć mniej więcej w listopadzie. Po wizycie u Heroda wieczorem udali się do Betlejem niecałe 10 km na południe od Jerozolimy. Wkrótce po zachodzie ujrzeli Jowisza i Saturna wysoko nad horyzontem dokładnie w kierunku drogi, po której podróżowali.
Na tej szerokości geograficznej na nocnym niebie można też zaobserwować specyficzną poświatę w kształcie stożka, w astronomii nazywaną światłem zodiakalnym. Jest to wizualny efekt oddziaływania zewnętrznej korony Słońca na materię międzyplanetarną w obrębie ekliptyki. Zjawisko to odkryli w 1683 roku J. Cassini i N. Fatio. Gdy zatem owego wieczoru mędrcy podążali w kierunku Betlejem, „podwójna gwiazda” Jowisz-Saturn rozbłysła właśnie na szczycie jasnego stożka jakby wskazując drogę światłem, które rozlało się dokładnie nad celem podróży.
Dziś widok nieba gwiaździstego z dowolnego miejsca na ziemi w dowolnym czasie odtwarzają proste programy komputerowe dostępne dla każdego. Także Wikipedia pokazuje symulację nocnego nieba widocznego nad Jerozolimą 12 listopada 7 roku p.n.e., na którym niepodzielnie królują Jowisz i Saturn.
Czy jednak hołdując obliczeniom astronomicznym nie oddalamy się zbytnio od prawd wiary? Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio” stwierdził jednoznacznie: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy.”
/mdk