W latach powojennych Kościół katolicki w Polsce bronił wartości religijnych i narodowych, wychowując przy tym kolejne pokolenia kapłanów i Polaków. Patriotyczna postawa kapłanów dodawała duchowego wsparcia oraz podtrzymywała w narodzie ducha walki o Rzeczpospolitą.
Kościół rzymskokatolicki został okaleczony podczas działań II wojny światowej. Niemieccy okupanci pozbawili życia ponad 2000 polskich kapłanów, śmierć ponieśli: bł. bp Michał Kozal, bł. abp Antoni Nowowiejski, bł. bp Leon Wetmański oraz bp Władysław Goral. Zginęli kapelani Polskiego Państwa Podziemnego oraz duszpasterze posługujący podczas Powstania Warszawskiego. Ogromne cierpienia dotknęły duchownych pod okupacją sowiecką na Kresach Wschodnich, gdzie z rąk wszystkich okupantów zginęło ponad 500 kapłanów różnych wyznań. Symbolem męczeńskiej śmierci duchowieństwa katolickiego w okupowanej Polsce stał się św. Maksymilian Maria Kolbe, który zginął w Auschwitz, oddając życie za współwięźnia.
Zakończenie II wojny światowej nie oznaczało powstrzymania represji komunistów wobec duchowieństwa. Władze komunistyczne starały się przekonać społeczeństwo, że nie walczą z Bogiem i Kościołem. W tajnych dokumentach organów bezpieczeństwa znajdujemy stwierdzenia o prowadzeniu „polityki wzajemnego mijania się państwa i Kościoła, materii i ducha”. W postawie polskiego duchowieństwa przywódcy władzy ludowej upatrywali zagrożenie ideologiczne, a zarazem polityczne. Wewnętrzne wytyczne nie przekładały się na stosunek władzy ludowej do kapłanów zaangażowanych w działalność podziemia niepodległościowego, którzy zostali uznani za „wrogów ludu”. Potwierdzają to liczne aresztowania i bestialskie mordy wykonywane na kapłanach, zakonnikach oraz siostrach zakonnych działających w podziemiu. Przykładowo ks. Michał Pilipiec ps. „Ski”, kapelan AK, w kazaniach podkreślał: „To jest nasza odwieczna polska ziemia i my sami się rządzić potrafimy, bez sowieckiej, komunistycznej przemocy. […] Nigdzie bardziej tak jak na polskiej ziemi godzi się nam, katolikom, w oparciu o Słowo Boże walczyć o dobro narodu, jego godność i wolność”. Otwarta krytyka przyczyniła się do szybkiego aresztowania go w grudniu 1944 r. W wyniku śledztwa i bestialskich tortur funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa zamordowali ks. Michała Pilipca ps. „Ski”: „Był strasznie zmasakrowany. Sutanna jego była w wielu miejscach popękana […]. Na ciele miał wiele ran […]. W odgłosach cierpienia księdza nie wyczuwało się skargi, nie było nic z wołania o pomstę do niebios” – wspominał jeden ze współwięźniów.
Niezłomna postawa polskiego duchowieństwa nie zachwiała się przed represjami stosowanymi przez funkcjonariuszy UB. Kapelani od jesieni 1944 r. do lat 50. utrzymywali stałą współpracę z podziemiem konspiracyjnym. Do głównych ich obowiązków należało odprawianie Eucharystii, udzielanie sakramentów spowiedzi i małżeństwa. Niejednokrotnie angażowali się w zadania łącznikowe, kurierskie oraz redakcyjno-kolportażowe. Praca ich była ogromnie doceniana przez dowództwo, co przekładało się na zapewnienie bezpieczeństwa duszpasterzom wizytującym parafie w poszczególnych diecezjach: „Opowiadano, że kiedyś miejscowy starosta [pochodzący z Lublina] powiedział: Do tej miejscowości proszę nie jechać, bo nie jestem w stanie zapewnić księdzu biskupowi bezpieczeństwa. – To niech pan starosta ze mną jedzie. Ja panu zapewnię bezpieczeństwo – oznajmił ksiądz biskup [Stefan Wyszyński]”. Anegdota pochodzi z lat 1946–1948, kiedy Stefan Wyszyński był biskupem lubelskim. Plebanie najczęściej służyły jako miejsca schronienia i odpoczynku. Patriotyczna postawa kapłanów dodawała duchowego wsparcia oraz podtrzymywała w narodzie ducha walki o Rzeczpospolitą.
Zaangażowanie kapłanów w posługę żołnierzom konspiracji posłużyło władzy ludowej do walki propagandowej z Kościołem. Chcąc poniżyć kapłanów posługujących w podziemiu, organizowali pokazowe procesy sądowe, podczas których zapadały wyroki śmierci oraz kary wieloletniego więzienia. Godny uwagi jest fakt, że dość często sporządzano plany procesu, wybierano do tego specjalną salę rozpraw, która mogła pomieścić ok. 200 osób, aby zapewnić rozgłos na rozprawę zapraszano prasę. Zabiegi te miały na celu ukazanie „reakcyjnej” działalności kapłanów w podziemiu niepodległościowym. Nie sposób pominąć w tym miejscu tzw. procesu kurii krakowskiej, podczas którego zapadły wyroki śmierci i kar długoletniego więzienia. Podobny los spotkał bp. Czesława Kaczmarka, skazanego w pokazowym procesie na 12 lat pozbawienia wolności za działalność antypaństwową i antyludową. Szacuje się, że w latach 1945–1956 aresztowano ok. 300 księży i 150 zakonnic. Ks. Jan Stępień, szef Wydziału Propagandy Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego, był inwigilowany i rozpracowywany przez UB, co przyczyniło się do jego aresztowania 5 lipca 1947 r. W procesie odmówił współpracy z organami bezpieczeństwa, czego rezultatem było wydanie wyroku śmierci. Wstawili się za nim kardynałowie Sapieha oraz Giovanni Battista Montini, później papież Paweł VI, dzięki czemu udało się uchronić kapłana, który z więzienia wyszedł w kwietniu 1955 r.
W szeroko komentowanym przez prasę komunistyczną procesie mordu pod Borowem został skazany na karę 6 lat więzienia oraz utratę praw publicznych i honorowych ks. Władysław Stańczak. Kapelan oddziałów Narodowej Organizacji Wojskowej oraz Narodowych Sił Zbrojnych był w stałym kontakcie z dowódcami kraśnickiej konspiracji m.in. rtm./mjr. NSZ Leonardem Zub-Zdanowiczem ps. „Ząb”. Głównym obowiązkiem duszpasterza była celebracja Eucharystii dla oddziałów konspiracyjnych. W 1943 r. podczas nabożeństwa majowego żołnierze oddziału „Zęba” z bronią w ręku asystowali duchownemu podczas procesji. Innym faktem było odprawienie Mszy św. polowej, podczas której poświęcił sztandar 1. pułku partyzanckiego Legii Nadwiślańskiej Ziemi Lubelskiej NSZ.
Nie sposób opisać wszystkich okoliczności i dramatycznych wydarzeń, podczas których duchowni ginęli z rąk komunistycznych oprawców, jednak na uwagę zasługują postawy wierne Chrystusowi i Ojczyźnie. Ks. Rudolf Marszałek, uczestnik walk w obronie Warszawy, więzień Pawiaka, Mauthausen-Gusen i katowni gestapo w Wiedniu, po powrocie do kraju w 1945 r. nawiązał kontakt z oddziałem Gustawa Matusznego ps. „Orzeł Biały” działającym na terenie Okręgu Śląskiego NSZ, dowodzonego przez Henryka Flamego ps. „Bartek”. W noc wigilijną skierował do swojego dowódcy słowa: „Chciałbym może z Wami Wigilię spędzić, odprawiłbym mszę świętą w noc cichą, śnieżystą tam w tej krainie naszych wielkich zadań. Byłaby to cicha i święta noc, w którą to Chrystus stałby się ciałem w naszych czasach by je umocnić, uświęcić i napełnić tą nadziemską miłością”. Pełniąc funkcję emisariusza przekraczał granicę w celu nawiązania łączności z oddziałami Brygady Świętokrzyskiej. Wykonywał tam polecenia biskupa polowego Józefa Gawilny, pełniąc posługę duszpasterską nad polskimi żołnierzami. W wyniku prowokacji przygotowanej przez funkcjonariuszy UB aresztowano ks. Marszałka, po czym za „zmianę przemocą ustroju, dezercję za granicę, zdradę tajemnic państwowych nieprzyjacielowi, posiadanie broni oraz podrabianie dokumentów” otrzymał w 1948 r. czterokrotną karę śmierci. Prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski, a wyrok wykonano 10 marca 1948 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie.
Kapłanem, który wiernie służył żołnierzom ze swojego oddziału aż do wspólnej śmierci, był ks. Władysław Gurgacz SJ. Zagrożony aresztowaniem za głoszenie podniosłych homilii musiał się ukrywać od jesieni 1947 r. Przyczyniło się to do podjęcia przez niego posługi kapelana w Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Funkcjonariusze krakowskiego UB w celu rozpracowania działalności ks. Gurgacza prowadzili zakrojoną na szeroką skalę sieć agentury, lecz nikt nie wydał kapłana. Został schwytany podczas nieudanej akcji rekwizycji pieniędzy z państwowego banku w Krakowie. 13 sierpnia 1949 r. w procesie podkreślał, że „Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny. Nie żałuję tego, co czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków”. Wyrokiem sądu został skazany na karę śmierci, którą wykonano 14 września 1949 r. w więzieniu przy ul. Montelupich.
Aparat represji Polski Ludowej podjął także walkę z siostrami zakonnymi, które były aresztowane i skazywane na karę śmierci lub wieloletniego więzienia. Największe niebezpieczeństwo groziło przełożonym i siostrom pracującym w kuriach biskupich. Badania naukowe potwierdzają, że od 1946 do 1956 r. aresztowano ponad 100 zakonnic. Aparat represji podczas rozpraw sądowych uruchamiał działania propagandowe w celu upokorzenia sióstr. Władze były świadome, jak wielkie znaczenie odgrywały one w wychowaniu dzieci i młodzieży. Pamiętajmy o tzw. Akcji „X-2”, przeprowadzonej w 1954 r. na rozkaz Józefa Cyrankiewicza na terenie województw: wrocławskiego, opolskiego i katowickiego, i wymierzonej bezpośrednio w siostry zakonne. Skutkiem podjętych działań operacyjnych było pozbawienie wolności osobistej za pomocą środków przymusu i osadzenie w obozach pracy ok. 1500 sióstr zakonnych z sześciu zgromadzeń.
Podobną karę otrzymała s. Zofia Maria Izabela Łuszczkiewicz, współpracująca z Armią Krajową i Batalionami Chłopskimi. Aresztowana i poddana okrutnym torturom, wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego z 13 marca 1950 r. została skazana na trzykrotną karę śmierci oraz utratę praw obywatelskich i mienia. Starania podjęte w obronie s. Zofii przyczyniły się do uwolnienia jej w 1956 r.
W latach powojennych Kościół katolicki w Polsce bronił wartości religijnych i narodowych, wychowując przy tym kolejne pokolenia kapłanów i Polaków. Wpływ ludzi Kościoła na podtrzymanie ducha oporu wobec komunizmu był widoczny na terenie całego kraju.
Kamil Sulej
pgw