Sumienie prawe u podstaw życia narodowego… Nie ma bowiem drogi ku odnowie bez odwołania się do sumienia.
Prymas Stefan Wyszyński
6 stycznia 1981 r.
Gdy zaczynamy studiować nauczanie Stefana kard. Wyszyńskiego o narodzie, bardzo szybko okazuje się, że nie sposób przedstawić to zagadnienie bez używania słów takich, jak: Kościół, rodzina, państwo, polityka, historia. Nawet gdyby celem tego tekstu było przedstawienie samej definicji narodu według Prymasa Tysiąclecia czy wręcz ograniczenie się do podania cytatów z jego nauczania, to trudno znaleźć fragment, w którym słowa te nie występowałyby wspólnie. Dobrze wiedzą o tym ci z naszych działaczy i sympatyków, którzy już mieli okazję podziwiać wystawę Rodzina Bogiem silna.
W proponowanej Czytelnikom lekturze chciałbym wyjść poza sferę definicji. Wielu są one dobrze znane, często w formie bezpośrednich cytatów pochodzących z ust lub spod pióra Prymasa. Nie oddają w pełni złożoności zagadnienia. Trzeba przy tym dodać, że akurat w przypadku kard. Wyszyńskiego nie byłoby groźby wykluczania się definicji, tzn. sytuacji, w której jego myśli zapisane np. w latach 30. wykluczałyby się ze sformułowaniami z okresu obejmowania urzędu prymasowskiego. Zmieniały się okoliczności, nauczanie w swej istocie pozostawało to samo. Nadal jednak same definicje nie ukażą, jak całościowo na zagadnienie narodu zapatrywał się Stefan Wyszyński. Nie bez znaczenia jest także fakt, że badamy dorobek postaci wszechstronnej, zarówno Księcia Kościoła Rzymskiego, jak i Niekoronowanego Króla Polski, jak napisano na jego trumnie.
Co było pierwsze?
Gdy mówimy o narodzie, bardzo łatwo popaść w banał, czy też dać się zaszufladkować. Spójrzmy na toczący się od wielu wieków spór o to, czy to naród wytworzył sobie organizację państwową do realizacji swoich celów, czy też państwo upodmiotowiło ludzi zamieszkujących jego terytorium, tworząc z nich naród. Okres życia Stefana Wyszyńskiego nie był wolny od tego rodzaju polemik (choćby teoria o pochodzeniu narodu od państwa, „eksportowana” do międzywojennej Europy przez faszystowskie Włochy). Zapewne Czytelnik spodziewa się w tym momencie odpowiedzi o stosunek Prymasa do tego zagadnienia. Odpowiem nieco przewrotnie, że nie ma to żadnego znaczenia. Choć w jego dziełach, listach i we wspomnieniach rozmówców odnaleźlibyśmy fragmenty na ten temat, wskazujące na nadrzędną rolę narodu, to i tak, jeśli pytamy o źródło, właściwą odpowiedzią jest rodzina.
Choć prymas Wyszyński czerpał z dorobku historycznego i nawoływał do jego poszanowania i doceniania, to w jego nauczaniu tego rodzaju historyczne spory ustępowały miejsca sprawom bardziej konkretnym i aktualnym. Dlatego u Prymasa źródłem narodu jest rodzina. To w niej nowi członkowie społeczności narodowej uczą się mowy ojczystej. To w niej przekazywana jest tradycja, która splata się z dziejami wspólnoty narodowej. Ta walka dzieje się tu i teraz. Albo poprawi się los polskich rodzin, albo nie można mieć nadziei na poprawę bytu narodowego. Wyplenienie patologii w życiu rodzinnym pozwoli na to, by naród był trzeźwy, o co zaciekle walczył Stefan Wyszyński. Jest bezpośrednia więź łącząca te dwa byty, więź biologiczna. W chwilach spokojnych naród (i państwo) chroni swoich członków, swoje rodziny. Gdy jednak przyjdzie klęska, naród (a za nim dążenia do odbudowania państwowości) jest przechowywany w skarbcu rodziny.
Dlatego w trudnych czasach naród trzeba „przechować” w rodzinie. Rodzina jest społecznością naturalną, pierwszą w życiu człowieka. To, jakie wychowanie otrzyma w niej młodzież, przełoży się na cały szereg prywatnych, jednostkowych dziejów, jak i na historię narodu. Podkreślał Prymas, że młodzież polska wprawdzie określa się jako Polacy, ale nie idą za tym konkretne postawy miłości do ojczyzny, jest to dla nich fakt bez znaczenia. Stąd częste nawoływanie Prymasa o troskę duszpasterską wobec rodzin. Wołanie do sumień rodziców o niezaniedbywanie wychowywania dzieci, „aby z rodzin katolickich nie wyrastali ateiści i poganie”. Prymas wiele wymagał od rodzin, przypominał, że są na pierwszej linii walki o siłę i wolność narodu. I choć nie bał się wchodzić w polemikę z władzami i wytykać jej błędów, to tak samo nie bał się stawiać wymagań rodzinom. W Częstochowie wołał: „To jest wielki program narodowy, wypowiedziany u stóp Jasnej Góry: umacniać jedność Narodu, przez umacnianie jedności w rodzinie. A jedność serc! – Gdzież ona się bardziej wychowuje, jak nie w rodzinie, gdzie z jedności serc męża i żony rodzi się jedność całej rodziny”.
Również wobec władz państwowych stawiał wymagania. Relacja państwo-naród nie jest sporem historycznym, pytaniem o to, „co było pierwsze”, lecz konkretną relacją pomiędzy tymi podmiotami. Polityka państwowa (w przypadku PRL) godziła w byt narodowy, godząc w rodzinę. Stawianie barier w wychowywaniu dzieci, zwłaszcza religijnym, indoktrynowanie młodzieży, wreszcie niemożność zapewnienia bytu – wszystko to przekładało się na patologię w polskich rodzinach rozlewającą się na cały naród. Martwił się Prymas, że Polacy są narodem tak przepitym, że inne narody zastanawiają się, czy jest jeszcze sens nam pomagać. Ogromna była skala aborcji wykonywanych na życzenie. Te zatrważające zjawiska nie mogły pozostawać bez reakcji władz kościelnych. Prymas żądał od władz kraju zapewnienia godziwych warunków pracy, możliwości utrzymania rodzin przez ojców przez poprawę płac, dodatków wychowawczych dla matek. Niestety, jak wiemy, państwo w walce o byt narodu nie tylko nie pomagało, ale pełniło rolę negatywną. Nie zmienia to faktu, że prymas Wyszyński dał przykład, że mimo niekorzystnej polityki nie jesteśmy zwolnieni z obowiązku żądania od władz skutecznej polityki prorodzinnej. Jakże aktualne, w dobie masowych emigracji za chlebem, jest wołanie Kardynała do władz: „Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc”.
Gdzie jest naród?
Poprzednik Stefana Wyszyńskiego, prymas Hlond, jest uważany za duszpasterza Polonii. Dla opieki nad nią założył Towarzystwo Chrystusowe, uważał bowiem i martwił się, że dusze polskie giną na emigracji. Zanim wypowie się sąd, że Prymas Tysiąclecia nie dbał o te dusze w takim samym stopniu, trzeba uwzględnić kilka okoliczności. Po pierwsze okoliczności polityczne utrudniały czynną działalność duszpasterską wobec Polaków za granicami, zarówno wschodnią, jak i zachodnią. Po drugie można powiedzieć, że o ile w międzywojniu wiara Polaków podlegała zagrożeniom głównie na emigracji, o tyle czasy prymasa Wyszyńskiego to okres programowej walki z Kościołem w samej Polsce, w macierzy. Jeżeli tutaj walka o duszę narodu zostanie przegrana, to narodu tego nie będzie, przestanie istnieć. Walka ta zaś ma iść „od dołu”, przez modlitwę i działalność rodzin.
Bić się czy nie bić?
Ciekawym aspektem, ukazującym wszechstronność, ale i oryginalność poglądów Prymasa na naród, jest jego stosunek do powstań narodowych. Do tego momentu jego wizja jawi się jako pozytywistyczna, zakładająca oddolną pracę wśród rodzin. Gdybyśmy chcieli Prymasa zaszufladkować, znalazłby miejsce w gronie myślicieli, ale i praktyków narodowej demokracji. Abstrahując od niebezpieczeństw związanych z tego rodzaju przypisywaniem postaci historycznych, poglądy na powstania narodowe pokazują, że Prymas wymykał się schematom.
Był on bowiem, przy ciągłym nawoływaniu do mozolnej, codziennej modlitwy i pracy, zwolennikiem i czcicielem pamięci powstań. W czasach określania ich „niepotrzebnymi awanturami” nie tylko bronił bohaterstwa walczących powstańców, nie tylko walczył z pluciem na historię, ale także wskazywał na sensowność tych powstań. Choć po ludzku nieracjonalne i okupione strasznymi stratami i cierpieniami, według Prymasa zdobywały one sens nadprzyrodzony. Żadne bowiem cierpienie nie idzie na marne. W swych kazaniach w rocznice Godziny „W” podkreślał, że męczeństwo powstańców i ludności Warszawy łączyło się z męką Chrystusa. Krew Warszawy to męczeńska krew dzieci Kościoła i Polski, krew, która wyjednała nam u Boga wiele łask. W tym sensie naród staje się nie tylko bytem ziemskim, ale i nadprzyrodzonym. Jego historia tworzy się nie tylko na ziemi, ale wpisuje się w ekonomię Bożą, w dzieje pisane Boską ręką. Równocześnie trzeba podkreślać, że prymas Wyszyński tonował nastroje, m.in. wśród działaczy pierwszej Solidarności. Wzywał do pokojowego stawiania oporu, dochodzenia swych praw przed ówczesnymi władzami polskimi, ale nie chciał przelewu krwi w bratobójczej walce.
Program narodowy
Reasumując zawarte tutaj myśli, chciałbym skorzystać z formuły katechizmu, czyli zadać pytania i od razu na nie odpowiedzieć.
Czym jest naród?
Można podawać wiele definicji, ale z nauczania Prymasa wynika, że naród to wspólnota, która sama w sobie jest zadaniem. W naturę narodu wpisana jest walka o lepszy jego byt, o byt jego członków, w sensie duchowym i materialnym. Byt narodu można zaś poprawić głównie przez dbanie o rodziny. Naród jest rodziną rodzin.
Jaki był program polityczny prymasa Wyszyńskiego?
Nie był to program polityczny, a narodowy. Programem jego była walka o polską rodzinę, która jeśli będzie silna i zdrowa, przechowa wartości narodowe i pozwoli Polsce się odrodzić. Program ten wymagał najwięcej od samych rodzin, które wiernie powinny wypełniać swe obowiązki i dzielnie walczyć o swe prawa. Państwo również powinno wspierać rodziny, zamiast szerzyć patologie.
Czy program ten udało się wypełnić? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Program ten po części udało się wypełnić, ale jest on wciąż aktualny i wciąż wymaga przede wszystkim zaangażowania rodzin oraz stawiania wymagań organom państwowym. Najpewniejszy zaś sposób jego realizacji zawiera się w stwierdzeniu: „Wszystkie nadzieje to Matka Najświętsza. I jeżeli jaki program – to Ona”.
pgw