W życiu zmagamy się z wieloma sytuacjami, w których mimo powierzchownego wybaczenia nadal pielęgnujemy w sobie żal. Wyzbycie się go nie jest proste i zajmuje wiele czasu. Moment, w którym naprawdę wybaczamy, jest oczyszczający.
Dwa lata temu brałam udział w rekolekcjach, podczas których prelegentką była kobieta, którą Pan Bóg doświadczał chyba na wszystkie możliwe sposoby. Zaczęła od przeprosin, że ciężko jej wejść i stać przed nami, bo jest po wypadku, ponieważ została niedawno potrącona na pasach. Gdy była dzieckiem, jej mama zrzuciła ją ze schodów, nie chciała, żeby żyła i podkreślała to w każdym możliwym momencie. Doświadczała prześladowania z każdej strony. Mimo to, wybaczyła wszystkim, nawet swojej mamie. Wystarczyło poprosić o pomoc Boga.
W naszym życiu zdarzają się sytuacje, w których z kimś się pokłócimy, uważamy, że mamy rację, a może poważnie zostaniemy skrzywdzeni. Czas mija, rany trochę krzepną, wydaje nam się, że wybaczyliśmy, a jednak przy kolejnym spotkaniu z tą osobą odczuwamy żal. Chcemy funkcjonować normalnie, tworzyć relację, kontynuować znajomość, ale w środku mamy blokadę, nadal jesteśmy skrzywdzeni. Na ogół taka znajomość w którymś momencie umiera, bo nie umiemy już rozmawiać, nadal żyjemy poczuciem niesprawiedliwości, chociaż powierzchownie wydaje się, że wszystko zostało wyjaśnione. W nasze życie wkrada się zgorzknienie i promieniuje na kolejne bliskie nam osoby. Jak się tego pozbyć? Modlić się. Umiejętność całkowitego wybaczenia to łaska.
Dlaczego wybaczenie można nazwać darem dla samej siebie? Ten żal, który nas trawi, to ciężar, z którym się zmagamy. Jest z nami stale, albo często do nas wraca. Powierzchownie przecież wybaczyliśmy, więc nie sprowadza się to już do dwóch osób, które żyją w niezgodzie. Sprowadza się do bólu, który odczuwamy wewnętrznie, nie zawsze się nim dzieląc. Walka o wybaczenie wewnętrzne jest trudna i bolesna, ale w momencie, w którym się jej podejmiemy i zwyciężymy, nasze życie będzie lżejsze.
Zróbmy sobie prezent, módlmy się o łaskę wybaczenia.
/ab