Młodość & Miłość… W jaki sposób buduje się ta relacja? Odpowiedzi należy szukać w temacie obecnego roku duszpasterskiego: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!
M&M… Brakuje wprawdzie „’s”, ale mimo to oczyma wyobraźni pewnie widzimy specyficzny kształt, bukiet kolorów i smak małych cukierków. Jednak nie o słodyczach ma traktować niniejsza refleksja, choć rzeczywiście przykład drażetek został podany celowo. Barwna, dobrze ukształtowana, zachowująca ewangeliczny smak – taka powinna być Młodość, wiosenna twarz Kościoła…
Wezwani przez Miłość
Dzisiejsza młodzież… Często zarzuca się jej brak zaangażowania, uciekanie w świat wirtualny, życie na płyciźnie. Mimo to warto sięgać głębiej, słuchać i patrzeć sercem, bo wtedy można dostrzec, że prawda nie jest taka prosta. Setki facebookowych znajomości nie potrafią zastąpić prawdziwych przyjaźni, a wielobiegunowość i tempo życia (podkręcane zresztą przez dorosłych) nie pozwalają na chwilę zatrzymania i przemyślenia własnych potrzeb. Tworzy się spirala, z którą młodemu człowiekowi wielokrotnie trudno jest sobie poradzić. W końcu zaczyna ona bardzo doskwierać, lecz perspektywa zmiany sytuacji wciąż się oddala.
Jest jakieś wyjście? Chciałoby się zaśpiewać: „Czy widzisz światełko w tunelu?” Cóż… wielu młodych niestety niczego takiego nie dostrzega, ale ważniejsze, o wiele ważniejsze jest co innego – fakt, iż Światło widzi każdego i robi wszystko, by dotrzeć do serca! Czasem mamy wrażenie, że odkrywamy Amerykę, zwracając się w stronę Boga, a trzeba sobie uświadomić, iż w rzeczywistości On sam nas szuka i wzywa. W końcu, gdy odpowiemy: „zgoda”, przygarnia do Serca i mówi: „Nareszcie, tak długo czekałem…”
Gdzie młodzi mogą dostrzec tę Bożą inicjatywę? Temat roku, krzyż jako znak, peregrynacja symboli Światowych Dni Młodzieży wraz z oczekiwaniem na Kraków 2016, pochylenie się nad Miłosierdziem obecnym w sakramentach, a także treść zaproponowana w tegorocznym Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy Biblijnej – to wszystko tworzy niezwykłą układankę. Trzeba tylko dobrze odczytać Boży „QR Code” i odpowiedzieć na zaproszenie wysyłane przez Miłość.
…jak Jonasz, który nie rozumiał
Czy prorok żyjący prawie trzydzieści wieków temu może być kimś bliskim dla dzisiejszego młodego człowieka? Zupełnie inne realia i poziom rozwoju cywilizacyjnego. Mimo to… wspólna nić istnieje.
„Jak to możliwe, że Bóg toleruje zło na świecie? Dlaczego nie ukarze sprawców zbrodni i wojen? Gdzie sprawiedliwość, skoro cierpią niewinni?” – oto pytania stawiane przez wielu ludzi, spotęgowane ogromną dawką emocji wśród młodzieży. Brak satysfakcjonujących odpowiedzi wiąże się czasem z przyjęciem postawy: „Nie rozumiem takiego Boga i nie chcę mieć z Nim nic wspólnego”. Jakież to podobne do zachowania Jonasza! Schować się przed wyzwaniami. Zacząć żyć „po swojemu”. Uciec od Wielkich Marzeń realizowanych tu i teraz w wirtualne „Tarszisz”, znajdujące się poza granicami Bożego świata. A wszystko dlatego, że ON nie przystaje do moich wyobrażeń.
Co robi Miłość? Wciąż szuka człowieka, który nie rozumie. Tym bardziej że ów człowiek – jako młody – ma szczególne prawo do wątpliwości i pytań. Cierpliwie, ale też konkretnie podąża Bóg śladem współczesnego siedemnasto-, osiemnastoletniego „Jonasza”, podsuwając niczym biblijną „wielką rybę” wymagania rodziców, sugestie wychowawców, wskazówki kapłanów. I to, co może być traktowane jako ograniczenie, w gruncie rzeczy jest błogosławieństwem, prowadzącym do… nawrócenia. Oczywiście jeśli ze strony dorosłych wiąże się z towarzyszeniem i wsparciem, a nie jedynie ze spisem zarządzeń i kontrolą. Miłość podpowiada też dorosłym, że nie powinni się bać albo sztucznie chronić młodych przed doświadczeniem „Jonaszowych przeżyć”. Czasem muszą oni przejść taką właśnie drogę, a nawet zmierzyć się z gorącym wiatrem trudu w pokonywaniu swoich słabości, by wreszcie oddać wszystko Miłosierdziu.
…jak syn, który zapomniał
Młodociani przestępcy, dziewczyny po aborcji, nałogowi alkoholicy w wieku licealnym… Co musi się stać w młodym sercu, z natury przecież pozytywnie nastawionym do życia, że upada tak nisko? Niekiedy to wynik wielu problemów, które chciałoby się wymazać z pamięci – kłótnie w domu, samotność, chore ambicje dorosłych. Innym razem – chęć spróbowania „zakazanego owocu”, wpływ niewłaściwej grupy, toksyczne relacje. Historie bywają różne, ale efekt podobny: odporność na Miłość.
A kiedy już trafi się „na pole”, jak marnotrawny syn z przypowieści, w świecie odartym z piękna i dobra trudno zachować godność. Zapomniana prawda o sobie samym zostaje zastąpiona przez maski przybierane na potrzeby chwili. Lustro przestaje pokazywać twarz. Grzech wciąga coraz bardziej i człowiekowi coraz dalej do marzeń, gwiazd, domu i… Domu, którym jest Niebo. Sytuacja po ludzku beznadziejna. Może komuś wydawać się sporadyczna i zbyt ekstremalnie przedstawiona, lecz… po pierwsze: każdy człowiek powinien zostać zauważony, a po drugie: maski robią swoje i niekiedy łatwo przeoczyć, że w życiu młodej osoby dzieje się coś złego.
Na szczęście jest KTOŚ, kto nigdy nie przeoczy. Codziennie „wychodzi na drogę”, biorąc w dłoń lampę Słowa i czeka, aż syn dostrzeże światło. Miłość wypatrująca młodego człowieka, który roztrwonił majątek talentów otrzymanych od Ojca. Miłość, która daje wolność wyboru, ale zarazem przyjmuje z powrotem, wzruszając się na widok ukochanego dziecka. I czyni tak, mimo że nie zawsze pierwotnym motywem nawrócenia jest tęsknota za Ojcem, lecz zwykły „głód chleba” – bo strach przed maturą, bo święta idą, bo dziewczyna przychylniej spojrzy na chłopaka, który chodzi do spowiedzi… Tymczasem Miłość potrafi działać cuda i często spotkanie ze światłem Słowa, doświadczenie przebaczenia w sakramencie pojednania i uczestnictwo w uczcie Eucharystii sprawiają, że w młodych oczach znów widać uśmiech.
…jak Szaweł, który nie znał
Tego człowieka przedstawiać nie trzeba nikomu – młodzieży również. Na ile jednak faktycznie znamy Pawła z Tarsu? Czy kilkunastolatek dostrzega w historii nawrócenia Apostoła Narodów analogię do własnego życia?
Środowisko młodych nazywane bywa „pokoleniem JP2”. Warto zauważyć, że jest ono także „pokoleniem Pawłowym”. Dlaczego? Mimo iż na lekcje religii w szkole chodzi ok. 90 % uczniów, to jednak pewna część w rzeczywistości… nie zna Boga i Kościoła. Spotykając się z młodymi, można usłyszeć słowa, które niezwykle pasowałyby do klimatu Szawła, patrzącego z (delikatnie mówiąc) niechęcią na chrześcijan. Padają wyrzuty i oskarżenia, które zaciemniają dobro obecne we wspólnocie i utrudniają zauważenie go. Czy jednak winni są wyłącznie sami młodzi przyjmujący taką postawę? Z pewnością nie! Ogromny wpływ mediów, przekaz polityczny, a nawet dyskusje podczas spotkań rodzinnych sprawiają, że młodzież nie ma świadomości, co dzieje się naprawdę. Często nie potrafi zweryfikować informacji, więc odrzuca Kościół z powodu jednostkowych lub wyimaginowanych błędów i grzechów jego członków.
Jak dobrze, że Miłość jest kreatywna! Umie być cierpliwa dla współczesnego „Jonasza”, łaskawa dla „marnotrawnego syna”, zaś w dzisiejszym „Szawle” potrafi położyć nadzieję. Potrzebuje jednak ludzkich rąk i ust, a kto może lepiej głosić Dobrą Nowinę młodym, jeśli nie… inni młodzi? Bogu niech będą dzięki za dziewczyny i chłopaków, którzy nie wstydzą się słowem i życiem wskazywać na Jezusa, zapraszając swoich kolegów do zażyłości z Nim i do poznania Kościoła. Bogu niech będą dzięki za dzisiejszych „Szczepanów”, podejmujących białe męczeństwo, by dać świadectwo Prawdzie i przyczynić się do przemiany innych.
Ku wolności
Na koniec jeszcze jedno – nawrócenie nie polega tylko na rezygnacji ze zła, ale też na skierowaniu się ku dobru. Miłość wzywa młodych, wskazując drogę: „Szukajcie tego, co w górze!” – oto najważniejszy „program duszpasterski”, który bardzo trafnie przekazał młodzieży kard. Stefan Wyszyński: „Musicie mieć w sobie coś z orłów, serce orle i wzrok orli ku przyszłości. Orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko”. Miłość wzywa. Pomóżmy, aby Jej zaproszenie zostało przyjęte i zrealizowane.
Małgorzata Sar
pgw